Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "profil tych", znaleziono 19

Jedynym uzdrowiskiem w województwie jest Gołdap. Ma ono profil borowinowo - klimatyczny.
Spojrzał na nią. Po raz kolejny zachwycił się delikatnym profilem i po raz kolejny stwierdził, że jest szczęściarzem. Cholernym szczęściarzem.
Profil sprawcy jest niczym więcej, jak dobrze uzasadnionym podejrzeniem. Nie jest kluczem do drzwi, które trzeba otworzyć, ale poręczą, która nas do nich zaprowadzi.
Coś takiego okropnie mnie irytowało, obgadywanie osób, z którymi nie utrzymuje się kontaktu. A już wchodzenie na czyjś profil tylko po to, żeby się pośmiać, było naprawdę słabe.
Masz rację. Ale tak właśnie u mnie jest. Wszystko na moim profilu jest soczyste jak dynia i równie płytkie jak ona w smaku. Brakuje tam gnoju, zwykłego życiowego gnoju. Rozumiesz?
Nie byłam typem dziewczyny, która w różowym topie i obcisłych szortach wypina pośladki do lustra, żeby zrobić jak najlepsze selfie. Ba! Ja nie miałam nawet profilu na tych wszystkich popularnych portalach.
Mieszkańcy Zakopanego znali Puławskiego i mijali go obojętnie, a nieliczni turyści zatrzymywali się i robili mu zdjęcia, które od razu wrzucali na swoje profile społecznościowe z podpisami w rodzaju "Wariat na tle Tatr".
"Przeanalizowaliśmy pana postać, zrobiliśmy profil psychologiczny, charakterologiczny, według nas pan nadaje się do pracy w elitarnej jednostce wywiadu, czyli jako nielegał".
Podpisał pan zobowiązanie o zachowaniu tajemnicy?
Tak i podpisałem jednostronną umowę, co mi grozi w razie zdradzenia tajemnicy.
Co?
Można się domyslić.
Śmierć?
...
No bo widzisz, istnieją tak w zasadzie dwie szkoły, dwie główne teorie, które odnoszą się do tworzenia profili psychologicznych. Niektórzy psycholodzy wierzą, że zło jest czymś wrodzonym, że pojawiamy się na świecie z pewną dysfunkcją mózgu, która odpowiada za obsceniczne akty przemocy.
Kocur i teraz się wtrącił: - Za to ja wyglądam jak najprawdziwsza halucynacja. Proszę zwrócić uwagę na mój profil w świetle księżyca. - Wlazł w słup księżycowego światła i chciał coś jeszcze dodać, ale poproszono go, żeby się zamknął, więc odparł: - Dobrze, dobrze, mogę milczeć! Będę milczącą halucynacją!
nakanapie.pl
Siedzę w tej łódeczce, oglądam widoki i myślę, że nie znałam moich koleżanek, to znaczy znałam, ale inaczej. To dziwne uczucie, jakby człowiek zmieniał twarz na portrecie, a ja się dziwię, bo widziałam je zupełnie inaczej, widziałam inny profil, zarysy. Nie znałam drugiej twarzy kobiet znanych mi parę lat. Bawi mnie to.
Jest nieprawdopodobnie chudy, a jego czarny strój wisi na nim jak na szkielecie.Oczy ma tak głęboko osadzone, że ledwie można dostrzec nieruchome źrenice. W gruncie rzeczy widać tylko dwie głębokie czarne dziury, zupełnie jak w czaszce kościotrupa. Jego skóra, naciągnięta jak na bębnie, nie jest biała, lecz ma odcień brudnej żółci, nos ma tak nieznaczny , że nie widać go z profilu - brak nosa jest wyjątkowo przykry gdy się na niego patrzy. Trzy lub cztery kosmyki zwisające nad czołem i za uszami to cała jego fryzura.
Zawsze mówię, że rak może być bardzo cennym doświadczeniem życiowym, bo weryfikuje, kim tak naprawdę jesteśmy, weryfikuje nasze związki, przyjaźnie. To jest duża niedogodność, ale też szansa, nawet jeśli nie uda się komuś wyzdrowieć. Przecież bohaterowie też umierają. Przeżywają zazwyczaj najsilniejsi. Istnieje profil pacjenta onkologicznego, który ma większe szanse na sukces. To jest ktoś, kto ma osobowość wojownika, a najlepiej zwycięzcy. Jeśli ktoś jest przekonany, że wszystko będzie dobrze, to zazwyczaj jest dobrze. Jeśli ktoś uważa: „I tak mi się nie uda”, to z reguły poniesie porażkę.
Wymienili spojrzenia. Nielegał stanowiłby duży problem. Od zarania dziejów szpiegostwa idealnym rozwiązaniem był zagraniczny szpieg pod cywilną przykrywką, udający tubylca anonimowy agent ze szczegółowo przygotowaną legendą, ktoś mówiący płynnie kolokwialnym językiem danego kraju, prowadzący bezbarwne życie i mający zwyczajną, monotonną pracę. Brak oficjalnego statusu. Brak związków ze służbami dyplomatycznymi. Brak związków ze służbami wywiadowczymi. Brak jakiegokolwiek profilu - taki ktoś mógł prowadzić najcenniejszych informatorów . Benford i wezwani przez niego specjaliści dobrze wiedzieli, że nikt nie przygotowuje i nie rozmieszcza nielegałów tak dobrze, jak Rosjanie.
Przeglądam udzielających się, ale i tych tylko wpisanych na listę, cicho przycupniętych, obserwatorów życia inaczej.
Przy wymianie językowej wyskakuje mi zdjęcie mężczyzny w lustrzanych okularach lenonkach, w czarnym garniturze, wysokiego, muskularnego, opierającego się o czarny sportowy samochód. Skąd wiem, że sportowy? No, taki raczej pasuje do nonszalancko prezentującego go właściciela i chyba ten czerwony znaczek też. Szybko wyskakuję z wanny, łapię za ręcznik wciśnięty w wystającą już z pralki kupkę rzeczy do prania, przeskakuję ciężkimi susami, sadowiąc się całym ciężarem na kanapę. Klik, dodaj do znajomych. Lecę dalej po liście grupowiczów, klik – ciemnoskóry mężczyzna z gitarą na plecach. Wygląda na zadowolonego, ale gitara chyba na pokaz, zerwana struna wprowadza mały dysonans. Klik – mężczyzna na łódce w białej koszuli. Zazdroszczę wprawy z korzystania z żelazka, nie potrafię dostrzec choćby jednej linii zagniecenia, perfekcjonista, pedant, i do tego z równym przedziałkiem na czole. Klik – adwokat z Modeny, klik – profil greckiego Adonisa, mężczyzny o pociągłych, prostych rysach twarzy greckiego boga. Północ wybiła szybciej, niż zazwyczaj była skora. Na telefonie zmieniła się pierwsza cyfra daty. Postanawiam, że zacznę odmierzać ten czas, ostatni, w którym będę oddawać się wątpliwym przyjemnościom życia w wyimaginowanym świecie...
– Natura ma nieskończenie wiele czasu i nigdzie się nie spieszy. Życie na ziemi trwa miliardy lat. Są gatunki, które liczą sobie setki milionów lat, i nic się nie zmieniły.
– Gatunki mają czas, ale nie indywidualne egzemplarze. Takie jak ty i ja.
– Chcesz powiedzieć, że człowiek żyje za krótko?
– Chcę powiedzieć, że człowiek uczy się przez całe życie i umiera. W odróżnieniu od maszyn, które uczą się przez całe życie, ale nie umierają.
– Jakie to ma dla nas znaczenie, czego nauczy się robot za sto lat?
– Na tym polega przełom, że nie mówimy o stu latach. Zaopatrzenie nie stanowi problemu, systematyka profili wiedzy jest dobrze opracowana, transfery wystarczająco szybkie i stabilne. Wyzwaniem do tej pory było stworzenie spójnej i samodzielnej sieci neuronowej. Wygląda na to, że potrafimy to zrobić. Przy wydajnych procesorach kwantowych nie trzeba nam obecnie więcej jak paru tysięcy godzin dla zbudowania mentalnej tradycji, śladów pamięci, ścieżek myśli, akcji i doświadczeń. Oczywiście również trosk, cierpień, szczęścia i rozkoszy.
– Robiliśmy to wcześniej. Przekarmianie miękkimi i twardymi danymi nic szczególnego nie przynosiło. Boty tyły, ale nie mądrzały. Tylko im łby puchły. Wariowały jeszcze szybciej niż ludzie.
– Już nie karmimy. Umysł bota sam się żywi. Obecne w sztucznym umyśle myśli i akcje, doświadczenia i odczucia same go przeprogramowują. Generatory systemowe tworzą wzorce, na których sztuczny umysł grupuje obrazy, dźwięki, pojęcia, słowa.
– Skąd taki pomysł?
– Z odkrycia neurologów, że umysł jest płaski. Psychologia długo wprowadzała w błąd. Tymczasem wszystko pojawia się na powierzchni, tam się rodzi i umiera, nie ma żadnego wnętrza, nie ma nic pod spodem, nie ma żadnego dna. Umysł wymyśla się na bieżąco, znajduje się w stanie improwizowanej transformacji. Wymyśla wszystko w każdej chwili i tylko na chwilę: przeszłość, przyszłość i teraźniejszość.
Uwaga: od­gry­wa­nie kogoś in­ne­go wy­ma­ga naj­wyż­szej czuj­no­ści. W przy­pad­ku zde­ma­sko­wa­nia po­li­cja praw­do­po­dob­nie cał­ko­wi­cie zmie­ni pro­fil po­dej­rza­ne­go, za­czną szu­kać kogoś o wy­so­kiej in­te­li­gen­cji.
W stronę wybrzeża wysyłał karawany z kością słoniową, złotem, skórami, kadzidłem, piżmem cywety i innymi wonnościami oraz kawą. W głąb lądu za jego sprawą zmierzały transporty indyjskiej bawełny, dzianych spódnic i tunik, toreb i bukłaków z koziej skóry, rozmaitych materiałów, takich jak flanela, wełna, aksamit, jedwab czy adamaszek, poza tym ozdób najróżniejszych, jako to naszyjników, bransolet, złotych galonów, paciorków, pereł. Praktycznie wszystko, co potrzebne do życia, można było znaleźć w jego ofercie. Ryż i mąka, sól i cukier, masło i oliwa, tytoń, chinina, wosk i świece, nożyczki i sznurek, skarpety i sandały – czego dusza zapragnie.
Raz przysłał mi karawanę złożoną z dwudziestu pięciu wielbłądów niosących na grzbiecie setki rondli z pokrywkami, tysiąc stożkowych pucharków, tysiąc szklanych karafek do miodu w różnych kolorach według jego projektu sporządzonych, ponad siedemset tac do pieczenia placków chlebowych. Narzekałem w liście do niego, aby był rozsądny i przysyłał mi tylko to, co mogę sprzedać, ale straszyłem go głównie po to, by obniżył cenę. Przyjaźń przyjaźnią, a interes interesem. Sprzedałem wszystko ze słusznym profitem, jeśli nie liczyć skrzyni różańców, krucyfiksów i figurek Chrystusa, których to wyrobów faktycznie nie dało się szybko upłynnić, podobnie jak ryz papieru do pisania, którego zastosowania miejscowi analfabeci nie znali.
Każdy robi błędy. Kiedyś sam nieopatrznie sprowadziłem ponad czterdzieści chromowanych litografii Madonn Rafaela i parę drewnianych Chrystusów naturalnej wielkości, które nie miały wzięcia.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl