Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "proza to ze", znaleziono 93

Smutek żałoby nadchodzi w ciszy i prozie dnia codziennego.
(…) miłość tak naprawdę polega na wspólnym czytaniu prozy życia.
Dzienniarz: W poezji czy w prozie siła? Marcin Świetlicki: W prawdzie.
(…) nie może być dobra proza polityczna bez rozumienia racji drugiej strony. Bez tego nie ma dramatu.
Raz odkrywasz finansowe machloje najwybitniejszych profesorów, raz robisz zupę jarzynową, proza życia.
Lubię pisać wiersze właśnie dlatego, że można w nich powiedzieć tak wiele prawdziwych rzeczy, które jako proza wcale nie są prawdziwe.
Fantastyka pozostaje tak ważnym i niezastąpionym gatunkiem literackim właśnie dlatego, że pozwala nam mówić o takich sprawach w sposób nieosiągalny dla prozy realistycznej.
Ile można udawać kogoś, kim się nie jest? Każda maska kiedyś spada. I zostaje zwykła, jakże przyziemna proza życia.
(...) po raz kolejny przekonywała się, że pisanie i czytanie to dwie kompletnie różne rzeczywistości - niestety nie możesz nasiąknąć prozą, żeby następnie ją z siebie wycisnąć.
Duchowny widział takie małżeństwa już wielokrotnie. Pośpieszne, podsycane żarem seksualności i pozbawione bliskości jednocześnie. Kiedy przychodziła proza życia, takie związki pękały, a razem z nimi ludzie.
Wykreśliłem nad jego pracą wielkie czerwone 5. Patrzyłem na nie dłuższą chwilę, po czym dodałem wielki czerwony +. Dlatego, że praca była dobra i dlatego, że jego ból wywoływał emocjonalną reakcję we mnie, jego czytelniku. A czy nie to właśnie powinna robić proza godna piątki z plusem? Wywoływać reakcję?
Niech wam będzie na szczęście, ludzie kamienni, co nie miłujecie pieśni, śmiejecie się z poezji, wyszydzacie uczucie i wierzycie w rozum tylko, nikt z tych, co cierpią sercem, na waszą prozę się nie pomienia. A jeśli świat ma się przerobić wedle waszej formy i programu, błogo nam będzie umierać, abyśmy go nie widzieli.
Nienawidził poniedziałków. Jeszcze wczoraj wraz z rodziną udał się na niedzielny wypad do Dusznik -Zdroju. Gdy popijał leczniczą wodę w domu zdrojowym, wydawało mu się, że odzyskał wewnętrzną równowagę i śmiało poradzi sobie z wyzwaniami czekającymi go w nadchodzącym tygodniu. Wystarczyło kilka godzin, by proza życia pozbawiła go złudzeń.
Mógłby być sławnym pisarzem o rozgłosie światowym, ale jak na razie - nie jest nawet znanym pisarzem polskim. A przecież nie był niedoceniany. Każdy kolejny jego utwór był przyjmowany przez krytykę przychylnie, uświetniał artystyczny bilans każdego kolejnego okresu naszej prozy - lecz nie sumował się w widzeniu krytyków z utworem poprzednim, nie składał w jedyne, niepowtarzalne zjawisko.
Dobra, prawdziwa proza jest jak suknia od Paquin czy Molyneux: niby nic, a jest w tym wszystko. Coś zupełnie nieuchwytnego. To są odbezpieczone granaty, które autor daje czytelnikowi, którymi go wypycha, aby wybuchały w nim. Czym dłużej eksplodują, tym pisarz jest większy. Wszelkie wspaniałe eksplozje wokół czytającego mogą być wspaniałe, mogą na chwilę ogłuszyć, ale w końcu nie zostaje z nich wiele. S. 114
Byli malkontenci, którzy twierdzili, że teksty generowane przez boty pozbawione są pierwiastka twórczego i ludzkich emocji. Wskazywali na wady prozy tworzonej przez sztuczną inteligencję, a zwłaszcza poezji, nazywając powstałe utwory przypadkowym zbiorem fraz, którym ludzki umysł przypisuje sensy i emocje, których tam nie ma. Dzieje się to na takiej samej zasadzie, jak dopatrywanie się w przypadkowym układzie skał na Marsie rysów ludzkiej twarzy albo dostrzeganie pięknego obrazu w plamie oleju na kałuży.
Rudolf nie odmawiał racji krytykom literackim czy malarskim, ale zadawał sobie pytanie, czy to cokolwiek zmienia. Nie znał się wprawdzie na poezji i nie widział różnicy między wierszem ułożonym przez człowieka a wierszem ułożonym przez maszynę, obydwa były dla niego przypadkowym zbiorem fraz, ale lubił prozę i według jego oceny proza tworzona przez sztuczną inteligencję nowej generacji nie była gorsza od tego, co tworzyła większość ludzi, nie wyłączając pisarzy.
Wiedząc o tym, jak szybko nudzi się sam seks, choćby najbardziej wymyślny, Rudolf naciskał na włączenie w zakres funkcjonalności botów umiejętności generowania opowieści, którą nazywał funkcją Szeherezady. Miał rację. Boty z funkcją Szeherezady cieszyły się większym powodzeniem i dłużej były z klientami.
Chętnie bym jeszcze, z inszych schodząc planet, / Opisał życie naszego jamnika, / Ten ostrowłosy, niskonogi dzianet / Na wszystko, co mu się podoba, sika, / I żadna siła nie wstrzyma Protona, / Póki pod biurkiem kupki nie wykona. / Wierszu, starocią pachnieć mi zaczynasz, / Więc wsadzę tutaj jako nowość jaszczyk, Bo austriacki RADCA weterynarz / Przeciw nosówce już mu zrobił zastrzyk. Widząc atoli moich rymów nędze, / Przechodzę w prozę, czym dalszych oszczędzę.
Podobnie musieliśmy postąpić z propozycją wydawniczą Jamesa Joyce’a. Wylądowała w koszu. Dzieło pretensjonalne, chaotyczne, źle napisane. To już nie te czasy, żeby nowatorstwo czy intelektualne gry mogły zachwycić czytelnika. Raczej go odrzucą.
Jeśli chodzi o „Czarodziejską górę” pana Manna, to owszem, tytuł dobry, magiczny, nazwisko też doskonałe, takie męskie, ale rozczarowuje treść. Rzecz jest praktycznie o niczym, brak wartkiej akcji, za to w nadmiarze występują dłużyzny w postaci dysput filozoficznych. Co z tego, że powieść została napisana kunsztownym językiem? To już dzisiaj nie wystarcza.
Marcel Proust pisze sprawnie, ale zbyt rozwlekle. Na trzydziestu stronach potrafi rozpisywać się o tym, jak wierci się w łóżku przed zaśnięciem. Czytelniczki nie mają tyle czasu. Muszą ugotować obiad i zrobić zakupy. Innym typowym dla debiutantów mankamentem jego prozy jest to, że poza wspominaniem niewiele się tam dzieje. Może jakaś mała oficyna zdecyduje się na publikację, my nie możemy sobie na to pozwolić.
- Czy ja ograniczam twój rozwój? Sama zamieniłaś Prousta na Mroza, mnie nic do tego.
- Bo przy Mrozie nie muszę myśleć.
- Cóż za samoświadomość.
Odosobnienie domu potęgowało nastrój grozy.
Igrałam z ogniem, ale to było lepsze niż samotne stanie na mrozie.
Wygląda, jakbyś go rozebrała i zostawiła nagiego na mrozie.
Polska literatura grozy jest jak masturbacja i bicie piany zarazem.
Człowiek nie może żyć tylko dla siebie — nie wolno mu tego pod grozą własnego nieszczęścia.
Japończycy budzili grozę. Po każdej porażce odradzali się z popiołów jeszcze silniejsi.
Garraty przyglądał się temu apatycznie i myślał, że nawet groza powszednieje. Nawet śmierć bywa płytka.
„Nie należy wierzyć, iż istnieją granice grozy, które zdolny jest przyjąć ludzki umysł”
Kiedy najmniejsze, co mogą ci zrobić, to wszystko, wtedy najgorsze, co mogą zrobić, nagle przestaje budzić grozę.
Kobieta, która na takim mrozie chodzi bez płaszcza tylko po to, żeby bardziej wyeksponować piersi i nogi, nie jest wiele warta!
Lodowi Wojownicy nie rodzą się na ulicy... - Nie lubią życia w dolinach i w biegu!... - Bo jeśli żyją, to tylko w mrozie i śniegu!
© 2007 - 2024 nakanapie.pl