Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "przed twin", znaleziono 135

- Czy nie za wcześnie na wino? - spytała.
- Wcześnie? (...) Mam osiemdziesiąt dziewięć lat i czterysta butelek znakomitego wina w piwnicy. I zamierzam je wszystkie opróżnić. Martwię się raczej, że zbyt późno zacząłem pić.
Proszę, poczęstuj się winem - rzekł bardzo grzecznie Szarak Bez Piątej Klepki.
Alicja spojrzała na stół, ale nie zauważyła na nim nic prócz herbaty. Powiedziała więc:
- Nie widzę tu żadnego wina.
- Bo go wcale nie ma - rzekł Szarak.
I wszystkim tym, którzy kiedykolwiek padli ofiarą prześladowań. Pamiętajcie o dwóch rzeczach. Po pierwsze to nie była Wasza wina. A po drugie... za każdym oprawcą stoi inny oprawca. Nikt z natury nie rodzi się zły
Gdy dobra chcesz, sam dobrym stań się wpierw, Radości chcesz, uciszaj własną krew. Gdy wina chcesz, sok z gron wyciskaj w czarę. Ufasz-li w cud, umacniaj swą wiarę
Smukła, śliną swą uwalnia przy uczcie kompana
Od napoju pełnej czary, od napełnionego dzbana.
Bo istota, smak i barwa wina, co ze dzbana płynie,
Są zawarte w twych oczach, w twych licach, w twej ślinie.
Popatrzyła na szefa przytomniej.
- Nie oczekiwałam, że się dla mnie podłożysz, Roman. Nie jestem dzieckiem. To nie twoja wina. - Pokręciła głową z niedowierzaniem. - Nie mogę dojść do siebie. Jestem jak pieprzony fortepian Chopina, rozumiesz to? Właśnie wylądowałam na bruku i się o niego roztrzaskałam.
Jeśli gwiazdy to naprawdę czekające na narodziny boginię, powinnam je przestrzec. Niech lepiej zostaną tam na górze, pośród mrugających świateł. Bo co czeka je tu, na dole? Życie tutaj to mrok, samość, hałaśliwe dzwony i wieczny deficyt wina.
Uderzył ją tylko parę razy, zawsze w stanie silnego wzburzenia, które sama wywołała. Sprowokowała go, więc wina leżała po jej stronie. Ba, nawet nie nazywała tego przemocą, biciem, znęcaniem, za każdym razem był to tylko "incydent". W tym słowie kryła się niewinność, delikatność i sporadyczność.
Gdy świadomość czegoś jest nieznośna, pojawia się wstyd, smutek, milczenie. Gardło mam zniekształcone od wszystkiego tego, co w sobie kryję. Moje serce to cierpki, niedojrzały owoc. Myślę, że to wina kagańca czasu, który zdeformował mi usta, odebrał głos, zniechęcił do mówienia.
Wojna ma swoje prawa, powiedzą nauczyciele od sprawiedliwości. Inni dorzuca, że ktoś zaczął i przegrał, sam sobie jest winien. Pewnie tak. Łatwo osądzać, ponieważ akty oskarżenia sformułowano w sposób oczywisty i niepodważalny, a wina nie ulega najmniejszej wątpliwości. Pozostaje kara i ta ma być surowa.
Pani Zo, Zo, Zo, pani Sia, Sia, Sia, pani Zo, pani Sia, pani Zosia męża ma, a ten mąż, mąż, mąż pije wciąż, wciąż, wciąż, trochę wódki, trochę wina i od tego się zaczyna.
Kiedy coś szło nie tak, Thor zawsze robił parę rzeczy. Po pierwsze, zadawał sobie pytanie, czy to przypadkiem nie wina Lokiego. Teraz też zastanawiał się nad tym. Nie wierzył jednak, by nawet Loki odważył się ukraść mu młot. Uczynił zatem następną rzecz, jaką robił, gdy coś poszło nie tak: udał się do Lokiego, by go spytać o radę.
Zawsze jak się śmiałam, że jest sprinterem, to mówił, że to nie jego wina. No tak, wiek robi swoje - najpierw chcieliśmy i robiliśmy to gdzie popadnie, później chcieliśmy, ale nie mieliśmy czasu ani miejsca, a teraz mamy miejsce i możliwości, ale nie opłaca się wyjmować sprzętu dla minuty przyjemności. Dłużej zajmuje przygotowanie się niż cała akcja.
>>Wszystko jest w genach<< jest wyjaśnieniem istniejącego stanu rzeczy, które nie zagraża istniejącemu stanowi rzeczy. Dlaczego ktoś miałby czuć się nieszczęśliwy albo postępować aspołecznie, skoro żyje w najbardziej wolnym i najlepiej prosperującym kraju na świecie? To nie może być wina systemu! Błąd musi tkwić gdzieś w programowaniu
A im dłużej żyje się z żalem, tym lepiej się go poznaje. Bo prawdziwy żal co jakoś czas nas dopada. Powtarzamy go w myślach. Wyobrażamy sobie, jak by się potoczyło nasze życie, gdybyśmy postąpili inaczej. Na swój sposób żal staje się naszym przyjacielem który nachodzi nas nad ranem, w weekend o zachodzie słońca albo przy kieliszku wina.
Kątem oka zauważyłem, że tata jest już pijany. Pod łóżkiem, na którym spał, stała butelka taniego wina o wszystko mówiącej nazwie "Bizon". Nie do wypicia - siarka pomieszana z owocami. Smak bez znaczenia, byle kopał. Koszt: dwa pięćdziesiąt. Do ogarnięcia nawet dla ekipy żuli, których w moim mieście akurat nie brakowało.
- Rozumiem, co masz na myśli, ale sztuka polega na tym, abyś projektował sobie tę postać jako kogoś innego. Drugi, oddzielny byt. Ten ktoś to ty, owszem, ale inny. Gorszy. Jeszcze nieświadomy tego, co czyni. Taki paradoks. Ty i jednocześnie nie ty. On już nie ma w stu procentach twoich cech i wszystko, co cię spotkało, to jego wina, nie twoja.
– Mocniejszego, powiada ksiądz? Mszalnego wina nie mam, ale wódka się znajdzie. A przypadkiem nie za wcześnie? Dżentelmeni nie piją przed południem. Na klerze się nie znam, ale księża chyba też nie.
Ksiądz Roman skulił się, opuścił wzrok.
– Jestem pijakiem. Muszę się napić, bo się rozlecę.
Gabriel zamilknął speszony szczerością duchownego.
Kiedy jej oddech po wysiłku się uspokoił, uświadomiła sobie, że w powietrzu unosi się specyficzny odór, jak ze sterty kompostu. Czy to wina rzeki? Popatrzyła w dół na wodę płynącą przez kratę. Tkwiła tam na wpół zanurzona uschnięta gałąź - blokowała przepływ i zatrzymała liście.
W następnej chwili Judith coś sobie uzmysłowiła.
W wodzie nie utkwiła gałąź.
To było ludzkie ramię.
Jeszcze ostatnie spojrzenie na praskie ulice. Kto wie kiedy i czy w ogóle jeszcze je zobaczymy. Ostatni spacer po Pradze. Wielu, ba, na pewno wszyscy płaczą w duchu, ale nie okazujemy wzruszenia. Żeby Niemcy się cieszyli? Nigdy! Wszyscy mamy dość siły, by się przemóc. Czy mamy się wstydzić za nasz wygląd? Za gwiazdy? Za numery? Nie, to nie nasza wina, za to powinien się wstydzić ktoś inny.
Kurczaki to nie gaz! Gaz to nie kurczaki! Czy to jasne? Rosja nie ma problemu z drobiem. Rosja z niczym nie ma problemu. Każdy problem w Rosji to wina Zachodu, niemogącego znieść, że Rosja jest silna i niezależna. Wezwę Rosjan, by przestali jeść kurczaki i zadali cios zachodnim przyjaciołom, którzy chcieliby cofnąć czas do zimnej wojny!
- Czego się pan napije? Herbaty, kawy?
- Nie, dziękuję.
- A może lampkę wina?
- Nie.
- Nie pije pan alkoholu?
- Nie piję. Tak samo jak nie piję kawy, herbaty, napojów gazowanych i nie jadam słodyczy.
- To co pan pije?
- Kawę zbożową.
- A kiedy pana ktoś częstuje herbatą, to też pan jej nie wypije?
- Nie chcę zaczynać pić herbaty, bo może się to okazać przyjemne. Podobnie rzecz ma się z narkotykami.
- Zyskałeś niemałą sławę - odezwała się Alyss, uśmiechając się do Willa przy obiedzie.
- Działam odruchowo - tłumaczył. - W gruncie rzeczy trochę mnie to wszystko przytłacza.
- Odruchowo zaprosiłeś załogę wilczego okrętu na ucztę? - zagaiła. - Odruchowo zapobiegłeś krwawej bitwie, poświęcając ledwie kilka zwierząt oraz parę bukłaków wina? Rzekłabym, że poradziłeś sobie całkiem dobrze.
- Zastanawiał się pan kiedyś, ile w takim miejscu o nas wiedzą? — zapytał.
- Ilu dostarczamy im informacji, pozwalając wkłuć sobie igłę w żyłę? Badanie krwi ujawnia nasze najintymniejsze tajemnice. Czy umieramy na białaczkę albo AIDS, czy w ciągu ostatnich paru godzin wypaliliśmy papierosa albo wypiliśmy lampkę wina, czy bierzemy prozac z powodu depresji albo viagrę bo nie mamy wzwodu?
- Nie płacz, skarbie. Gdybym mógł, oszczędziłbym ci łez na resztę życia.
Oddychałam z trudem, ale zdołałam wykrztusić.
- Nigdy więcej cię nie zobaczę. To moja wina.
Maxon przytulił mnie mocniej.
- Nie, ja także powinienem być bardziej otwarty.
- Powinnam być bardziej cierpliwa.
- Powinienem był ci się oświadczyć tamtego wieczora w twoim pokoju.
- Powinnam była ci na to pozwolić.
Ostatnio próbowałem wybrać pieniądze z bankomatu, ale nijak nie chciał przyjąć mi karty. Wkurzyłem się i poszedłem do okienka, żeby mi wypłacili. I niech sobie pani wyobrazi, że policzyli mi za to prowizję. I to jaką! Całe dziesięć złotych. Jeszcze na mnie nakrzyczeli, że to moja wina, bo podobno wtykałem kartę nie tak jak trzeba! Co za impertynencja! Tyle lat wkładam w różne dziury i jakoś nikt mi jeszcze nigdy nie powiedział, że robię to źle!
Ja wiem, jak to działa. Dostajesz po dupie, jesteś zdziwiona, świat wmawia ci, że to twoja wina i sobie na to zasłużyłaś, bo miałaś za krótką spódniczkę, więc zaczynasz winić siebie i nie robisz nic. Nic, co mogłoby pomóc innym kobietom poczuć się bezpiecznie. Jest dwudziesty pierwszy wiek, a właśnie przeniosłyśmy się w czasie do jebanego średniowiecza, więc mogłabyś tak łaskawie ruszyć dupę i iść ze mną?
- Aha. Ciekaw jestem tylko, dlaczego, jeśli chodzi o walkę dobra ze złem, kapłani tak rzadko ruszają sami swoje tyłki. Gadanie, gadanie, gadanie, a potem zawsze idźcie dzieci tłuc się z siłami Mroku sami, bo ja tu muszę jeszcze Świątynię pozamiatać…
– Wina się napić – dodała Daghena.
– Dziewkę wy… – Kailean obejrzała się, wyczuwając ruch – … wyspowiadać.
Sam Wąchowicz skończył już siedemdziesiątkę i nie chciało mu się dłużej pracować, więc zamknął w cholerę tę swoją spelunę. Może i lepiej, bo tam nic dobrego nie było, poza alkoholami. Jadłam tam kiedyś mielonego i smakował tak, jakby ktoś zmieszał szczurze gówno z zepsutą rybą. Dwa dni mi się odbijało. A gdy poszłam do Wąchowicza ze skargą, to mi powiedział, że to moja wina, bo jego kotlety wchodzą tylko z bimbrem i wtedy nie szkodzą.
Próbuję się dowiedzieć, ile alkoholu konsumuje pewna starsza pani, żeby wpisać to do jej karty. Ustaliłem już, że jej ulubionym napitkiem jest wino.
Ja: Jaką ilość wina wypija pani w ciągu jednego dnia?
Pacjentka: Jak mam dobry dzień, to tak ze trzy butelki.
Ja: Mhm, rozumiem... A jak ma pani zły dzień?
Pacjentka: O, jak mam zły dzień, to ledwo jedną
© 2007 - 2024 nakanapie.pl