“„Życie jest jak opera lub balet - zaczyna się uwerturą, po niej następuje libretto, a potem finał. I tak jak w operze czy balecie los bohaterów jest z góry przesądzony, tak w życiu nie ma recepty na miłość, na udany związek i szczęście. Wszystko, co tworzymy, z kim żyjemy oraz ile radości otrzymamy od losu, jest wynikiem tego, jak wiele mamy w sobie determinacji i woli walki. Dostajemy dokładnie tyle, ile z siebie dajemy. Ja dałam wszystko, co miałam. A zyskałam jeszcze więcej.””
“Autoratyzm przemawia do ludzi, którzy nie radzą sobie ze złożonością świata, i w tym instynkcie nie ma niczego inheretnie "lewicowego" czy "prawicowego". Jest antypluralistyczny. Podejrzliwy wobec ludzi o innych poglądach. Alergicznie reaguje na zażartą dyskusję. Nie ma znaczenia, czy jego poglądy polityczne wynikają z marksizmu, czy nacjonalizmu. To myślowa konstrukcja, a nie zestaw poglądów.”
“Podszedłem do Deb, która przesłuchiwała rozhisteryzowaną Latynoskę płaczącą w dłonie i jednocześnie kręcącą głową, co wydało mi się strasznie trudne - to tak jakby jedną ręką głaskać się po brzuchu, a drugą klepać się po głowie. Radziła sobie jednak całkiem przyzwoicie, choć Debora z jakiegoś powodu nie była pod wrażeniem jej doskonałej koordynacji ruchowej.”
“Dwoista istota Chrystusa, ta ludzka, nadludzka tęsknota człowieka do Boga, zawsze była dla mnie niezbadaną tajemnicą. Największą moją udręką, źródłem wszystkich radości i smutków już od młodych lat, była ta właśnie nieustanna, bezlitosna walka ducha z ciałem, a dusza moja jest areną, na której obie te armie spotykają się i ścierają ze sobą.”
“Dwoista istota Chrystusa, ta ludzka, nadludzka tęsknota człowieka do Boga, zawsze była dla mnie niezbadaną tajemnicą. Największą moją udręką, źródłem wszystkich radości i smutków już od młodych lat, była ta właśnie nieustanna, bezlitosna walka ducha z ciałem, a dusza moja jest areną, na której obie te armie spotykają się i ścierają ze sobą.”
“- Wezwiemy ich raz, żeby się poddali, a potem zaczniemy strzelać. Crowley i ja radziliśmy sobie. To nie powinien być kłopot.
- Ale to byliście wy - zauważył Will. Odpowiedź Halta go zaskoczyła.
- Jesteś lepszy od Crowleya.
Pewnie zdziwiłby się jeszcze bardziej, gdyby dawny mentor wypowiedział na głos to, co przyszło mu do głowy: "Ode mnie zapewne też jesteś lepszy".”
“Ale czerpię więcej radości z twoich uśmiechów
niż z czegokolwiek innego – ciągnął. – Patrzę na
ciebie i pragnę cię. W gruncie rzeczy wystarczy,żebym tylko o tobie pomyślał, a natychmiast cię
pragnę. Jest w tobie słodycz, miękkość, którą
ujawniasz tak niewielu ludziom, ale ja zaliczam się
do tych szczęśliwców i zawsze będę ci za to
wdzięczny.”
“"Nasze wargi znów połączyły się w miłosnym tańcu. Zachłannej wymianie uczuć, jakie nagromadziły się raptem przez dwa dni. Uczuć, na które musiałam się otworzyć. Tak jak radził mi Will, powinnam słuchać głosu serca, czasem pozwalając odpocząć rozsądkowi, który w tym momencie dawał jasne znaki, że z tego, co dzieje się między mną a Willem, będą jedynie kłopoty."”
“Nieustająco czuję się szczęśliwa (na dworze, rzecz jasna, jako że w środku jest służba i meble), ale szczęście jest różne i to wiosenne nie jest podobne do letniego bądź jesiennego. Ostatniej zimy zdarzały się nawet dni, gdy ja, chociaż mam już swoje lata i dochowałam się dzieci, tańczyłam z wielkiej radości w mroźnym ogrodzie. Rzecz jasna ukryta za krzewami, ponieważ wiem, co wypada, a co nie.”
“Jednego naprawdę w życiu żałuję. Że nigdy nie sprawiłam mamie radości – nie pożyczyłam od któregoś z kumpli rolls royca albo jaguara, a od koleżanki futra i eleganckiej sukienki. Że nie wzięłam kolegi na szofera i nie podjechałam pod blok mojej mamy, nie zatrąbiłam tak, żeby jej wszystkie sąsiadki wyjrzały z okien i że nie zabrałam mamy na przejażdżkę. Ja – gwiazdka telewizji. Ależ mama byłaby dumna. „To moja córka artystka” – mówiłaby sąsiadkom schodząc do samochodu w swojej najlepszej garsonce… A ja byłam wtedy taka pretensjonalna.”
“- To dlatego że nie potrafisz jeszcze radzić sobie z czasem - odparł Wen. - Ale nauczę cię używać czasu tak samo, jak używasz płaszcza: nosisz, gdy to konieczne, a odrzucasz, kiedy nie potrzebujesz.
- Czy będę musiał go prać? - zapytał Mulisty Staw.
Wen przyjrzał mu się z uwagą.
- To było albo bardzo skomplikowane przemyślenie z twojej strony, Mulisty Stawie, albo usiłowałeś rozciągnać metaforę w raczej głupawym kierunku.”
“Ogólnie rzec biorąc, jeśli przez dziesiątki lat nie było się w miejscu drogim naszemu sercu, mądrzy ludzie radzą, aby nigdy tam nie wracać. [...] tym, co wracają po długiej nieobecności, szczere uczucia i bezwzględne oddziaływanie czasu mogą przynieść jedynie rozczarowanie. Krajobraz nie jest tak piękny, jak go pamiętają. Wytwarzany lokalnie cydr nie jest tak słodki. Uroczy stary budynek odrestaurowano nie do poznania, a wspaniałe tradycje ustąpiły miejsca nowym zdumiewającym rozrywkom. I wyobrażając sobie, że niegdyś żyło się w samym środku tego małego wszechświata, człowiek ledwie poznaje samego siebie - o ile w ogóle się poznaje. Dlatego mądrzy ludzie radzą, by trzymać się z dala od swoich dawnych domów.”
“Spośród wszystkich narządów serce budzi najwięcej emocji. Może być złamane, pełne miłości lub radości albo zrobić dziwnego małego fikołka, gdy zobaczysz w windzie swoja sympatię. Kładziesz na nim dłoń, by złożyć przysięgę, okazać wierność, uczciwość lub szacunek. Kogoś okrutnego nazywa się człowiekiem bez serca. O życzliwym i szczerym mawia się, że ma serce na dłoni. A gdy poczujesz ulgę, robi się lżej na sercu.”
“W życiu nic nie jest oczywiste, czarne albo białe. Życie to jedno niekończące się pasmo rozczarowań, pomyłek, niespodzianek i zawirowań. To taki bulgoczący kocioł, w którym każdego dnia gotujemy potrawę złożoną z innych składników. Ze smutków, radości, uśmiechu i łez. Z dobrych i złych chwil. Raz ze szczyptą cukru i soli, raz pieprzu albo dziegciu. Ilość przypraw decyduje o smaku. A smak każdy z nas ma przecież inny...”
“Była noc przed Strzeżeniem Wiedźm. A w całym domu....poruszyła się tylko jedna istota. To była mysz. Ktoś uznał, że stosowne będzie zastawienie pułapki. Ponieważ jednak zbliżał się czas świąt, użył skórki z pieczeni. Jej zapach przez cały dzień doprowadzał mysz do szału. Teraz, kiedy nikogo wokół nie
było, postanowiła zaryzykować.
Mysz nie wiedziała, że to pułapka. Myszy nie radzą sobie najlepiej z przekazywaniem informacji. Nie prowadzą młodych myszek na wycieczki do miejsc słynnych pułapek i nie mówią: „A tutaj odszedł od nas wuj Artur”. Ta mysz wiedziała tylko, że nie warto się przejmować, to przecież coś do jedzenia. Na drewnianej deseczce, owinięte jakimiś
drucikami.
Krótką szamotaninę później jej zęby zamknęły się na skórce. A raczej przeniknęły przez nią.
Mysz spojrzała na to, co leżało teraz pod wielką sprężyną.
Ups!... – pomyślała.
A potem zauważyła czarną figurkę, która pojawiła się nagle pod ścianą.
– Piip? – zapytała.
PIP, odparł Śmierć Szczurów.
I to było właściwie wszystko.”
“Zawsze lubiłam pisać, zwłaszcza w chwilach samotności. Z czasem pisanie stało się moją pasją oraz ucieczką od rzeczywistości. Może dlatego, że papier wszystko przyjmie bez krytyki, może dlatego, że znalazłam w pisaniu ujście dla moich emocji, może dlatego, że pokochałam moje pisanie. Nie umiem powiedzieć otwarcie tego, co potrafię przekazać w wierszu. Przelewam na papier swoje radości, dramaty i fantazje. Piszę, bo piszę a czy warto to czytać, zdecydujcie, proszę, sami.”
“Jeśli mogę coś zasugerować... - powiedziała. - Chodzi o to, że my... że Audytorzy nie radzą sobie z niespodziankami. Impuls każe im się konsultować. I zawsze przyjmują założenie, że jest jakiś plan.
- I co? - Susan nie zrozumiała.
- Sugeruję całkowite szaleństwo. Sugeruję, żebyś ty i... i ten... młody człowiek pobiegli do sklepu, a ja ściągnę uwagę Audytorów. Sądzę, że ten stary człowiek powinien mi towarzyszyć, ponieważ i tak już niedługo umrze.
Zapadło milczenie.
- Uwaga ścisła, aczkolwiek niekonieczna - stwierdził Lu-tze.
- To nie były właściwe maniery? - zmartwiła się.
- Mogłoby być lepiej.”
“Radzę ci, żebyś znalazła sobie utuluu. To skieruje twoje myśli na właściwe tory. – To znaczy między nogi. – W rzeczy samej. Do naszego skarbczyka, krynicy przyjemności, daru, który większość kobiet zamyka, a potem połyka klucz i zwie siebie cnotliwymi. Jaki ma sens odrzucać dar i wszystko, co nam ofiaruje? To szaleństwo! Jaki pożytek z cnoty, która czyni cię smutną i nieszczęśliwą? – Istnieją też inne rodzaje przyjemności, (...). – Ale żaden nie jest tak łatwo dostępny dla wszystkich. Nie potrzebujesz pieniędzy. Zbłąkany, broń, nie potrzebujesz nawet partnera!”
“Widzimy mnogość rytuałów i różnorodność wizerunków, które nie mają ze sobą nic wspólnego: jedno bóstwo jest kobietą o sześciu rękach i sześciu nogach, drugie – mężczyzną siedzącym na tronie, jeszcze inne jest słoniem, kolejne znów jest kwintesencją nicości. Panteony, bożki domowe, trójce, jednie. Widzimy ciemnogród i zabobon.
/.../
To wszystko skłania do myślenia, że ludzkość radziłaby sobie lepiej bez niebiańskich gruszek na wierzbie, które przyprawiają ją o obstrukcję. Można by wyciągnąć wniosek, że Bóg jest chorobliwym i destrukcyjnym urojeniem, a wiara w Niego jest formą powszechnej psychopatologii, którą należałoby leczyć.”
“Muzułmanin umiera w Afryce Północnej, a ulem, który ma go pochować, mówi: „Gdyby śmierć nie była nieunikniona, człowiek strawiłby życie, próbując jej unikać. Nie podejmowałby żadnego ryzyka, do niczego by nie dążył, niczego nie przedsiębrał, niczego by nie unikał i niczego nie tworzył. Życie stałoby się wieczną rekonwalescencją. Tak, bracia, podziękujmy Bogu, iż zechciał obdarzyć nas śmiercią, by życie nabrało wartości, nocą, by wartości nabrał dzień, ciszą, by słowo zyskało wartość, chorobą, by wartość miało zdrowie, wojną, by wartości nabrał pokój. Podziękujmy Mu, że obdarzył nas zmęczeniem i cierpieniami, aby wytchnienie i radości zyskały wartość.”
“Nasz kot Church i twój kot Prezes Miau. One są w sobie zakochane. Nigdy nie widziałam takiej miłości. Nie miałam pojęcia, że takie uczucie może zrodzić się w sercu... kota. Niektórzy twierdzą, że miłość między dwoma kocurami jest zła, ale ja uważam, że ona jest piękna. To ona sprawia, że Church jeszcze nigdy nie był taki szczęśliwy. Nic go tak nie uszczęśliwia jak Prezes Miau. Żaden Tuńczyk. Żadne rozrywanie na strzępy starych arrasów. Dosłownie nic. Proszę, nie rozdziela tych kotów. Błagam, nie zabieraj Churchowi radości.
Posłuchaj, to tylko ostrzeżenie dla twojego dobra. Jeśli rozdzielisz tych dwóch, Church naprawdę się rozzłości.
A rozgniewany Church bardzo ci się nie spodoba.”
“Szewc Rincewind? Żebrak Rincewind? Złodziej Rincewind? Właściwie wszystko oprócz trupa Rincewinda wymagało szkolenia lub zdolności, których nie posiadał.
Nie nadawał się do niczego innego. Magia była jedyną ucieczką. Właściwie w magii też sobie nie radził, ale przynajmniej nie radził sobie definitywnie. Zawsze uważał, że ma prawo do roli maga w taki sam sposób, jak zero do roli liczby. Nie można zajmować się poważną matematyką bez zera, które właściwie nie jest żadną liczbą, ale gdyby je zabrać, mnóstwo większych liczb zostałoby w bardzo głupiej sytuacji. Ta niejasna myśl rozgrzewała go w czasie tych okazjonalnych przebudzeń około trzeciej nad ranem, kiedy oceniał swoje życie i stwierdzał, że waży mniej niż obłoczek ciepłego wodoru. Owszem, prawdopodobnie rzeczywiście kilka razy ocalił świat, ale na ogół działo się to przypadkiem, kiedy starał się robić coś innego. I prawie na pewno nie uzyskał za to żadnych punktów karmicznych. Takie rzeczy liczyły się chyba tylko wtedy, kiedy człowiek przystępował do nich, myśląc, najlepiej głośno: "Tam do licha, demonicznie odpowiednia chwila, żeby ocalić świat, i nie ma co się zastanawiać", a nie "O szlag, tym razem naprawdę chyba zginę!".”
“Nie wiedziałam do tej pory, że może być tyle rodzajów łez. Są łzy smutku, gorzkie, łzy wzruszenia i radości. Łzy, które oczyszczają duszę ze złych demonów i łzy, które zabierają wszystko. Łzy wielkie niczym groch i lecące ciurkiem jak gorąca woda z kranu. Łzy, które parzą i zostawiają wyryte ślady na policzkach do końca życia. Łzy, które zmieniają człowieka raz na zawsze. Łzy, które wżerają się w skórę niczym żrący kwas. Łzy, które są jak gęsta krew, sączą się powoli. Ale tylko miłość może być tak piękna, wzniosła i tak bardzo boleć, by doprowadzić człowieka do granic obłędu, dzikiego zatracenia, a za chwilę być mokra od wypłakanych łez. Łez, które nie dają się zakwfalifikować do żadnej kategorii.”
“Jest to jednak historia całej Polski, wspomnienia, z którymi Polacy się na co dzień mierzą, i przestrzeń, w której Polakom przyszło żyć.
Tak, wszyscy żyjemy na grobach. Tu się uczymy, studiujemy, pracujemy. Rodzimy i wychowujemy dzieci, wyprowadzamy psy, latem się opalamy, jesienią zbieramy jabłka i grzyby. Zimą narzekamy na drogowców, którzy znów nie odśnieżyli porządnie ulic. Złorzeczymy na polityków i podatki, smog i piratów drogowych. Wszystko to dzieje się z traumatyczną historią w tle. A nawet nie w tle – tylko przez nią. Bez zrozumienia historycznej traumy nie sposób pojąć tego, jak wygląda dzisiejsza Polska, jak Polacy reagują na porażki i sukcesy, jak radzą sobie z kryzysami i konfliktami,
dlaczego nie potrafią rozmawiać o historii i traktują innych jak wrogów. O tym będzie ta książka”
“Maddie: Może się trochę prześpię. Byłam na nogach przez całą noc i chyba w najbliższą będzie podobnie.
Horace: Możesz spać w moim namiocie. Mam tam wygodne łóżko i miękkie posłanie.
Gilan: Oczywiście jako zwiadowczyni mogłaby spać całkiem wygodnie na gołej ziemi, owinięta peleryną
Maddie: Masz rację, mogłabym, ale to nie jest obowiązkowe.
Gilan: Mógłbym wydać ci rozkaz.
Maddie: A ja bym go zignorowała.
Gilan: Mój autorytet najwyraźniej podupada. Młodzi ludzie nie traktują już starszych z należnym poważaniem. Ja w jej wieku nigdy nie zwróciłbym się do dowódcy z takim brakiem szacunku.
Maddie: W tamtych czasach życie było zupełnie inne. Często się zastanawiała, jak sobie radziliście, nim nauczyliście się krzesać ogień?
Gilan: Prześpij się.
(Po odejściu Maddie)
Gilan: A ty? Ty także nie spałeś przez większość nocy.
Horace: Zajmę twój namiot. Ty możesz się przespać na gołej ziemi, owinięty peleryną. Jesteś przecież zwiadowcą.”
“Zacny początek ludu owego ma się w historii ziem będących pod wpływami wielkich Wikingów. Na arenę dziejów wszedł Miestek, Dagmanem zwany wśród prymitywu, który władzę swą budował na polu, w oparciu o więź rodzinną. Zacny był to początek równości między mężami i ich żonami, pospołem wszelkim i bracią. Hulaka był i łajza zwykły, ale łupił dobrze i pięść miał okrutnie silną, że łamał przy uderzeniu kości. To imponowało pobratymcom. Stąd szacunkiem darzyli go wielkim. Zbierali się wówczas Polgarzy i radzili. Kogo by tu uwalić? No i do wyboru wrogów nie brakowało. Jednakże nie jest zwyczajem Polgarów tłuc nieprzyjaciela, kiedy wróg swój z plemienia swego zipie jeszcze. Zatem radzono jak jeden drugiemu złości i przykrości sprawić może. Korzystali na tym inni, lecz Polgarowie nic z tego sobie nie robili. Silni, mocni. W piciu, jedzeniu. Nieprzezwyciężeni. Kogóż mieli się bać? Czcili wielkich bogów, a że mieli ich do wyboru. To również i nimi się nie przejmowali. Jak jeden się obraził, drugiego na wzgórze wynosili. Kapłani ich szybko zmieniali wystrój ich świątyń, tak by brać mogła cieszyć się darem losu i bogów. Tylko jednego Perkuna swego nad wyraz szanowali.”
“– Wiesz, myślałam trochę ostatnio o wyścigu świnek. Wydawało mi się wcześniej, że to jest świetna zabawa. A jednak dzisiaj mam inne przemyślenia.
– Słucham cię – zainteresowała się babcia. – Jakie masz te swoje przemyślenia?
– Po pierwsze nie rozumiem, jak mogą uczestniczyć w wyścigu tak różne świnki. Każdy uczestnik wyścigu był innego gatunku. Wydaje mi się, że to jest niesprawiedliwe, kiedy z dużą świnką konkuruje świnka, której brzuch ślizga się po ziemi, albo ścigają się ze sobą świnki o rozbieżnym ciężarze. Przecież to nie ma żadnego sensu. To jest tak, jakbym ja miała się ścigać na czas z Mają, która jest młodsza, słabsza, drobniejsza i oczywiście wolniejsza.
– No wiesz, masz rację. Ale taki mamy świat, w zasadzie taki świat został stworzony przez ludzi – tłumaczyła babcia. – Rywalizacja jest na każdym kroku, w sporcie, biznesie, kulturze, szkole…
– No właśnie, babciu. Mnie się wydaje, że to jest bez sensu. Po drugie, zobacz, jak reagują ci, którzy przegrywają. Pan muskularny, który przegrał wyścig, był bardzo wściekły.
– A tak, to prawda, był bardzo zły – potwierdziła babcia. – Wiesz, niektórzy są smutni, niektórzy wściekli. Rywalizacja wywołuje emocje, różne emocje.
– Właśnie, właśnie, babciu. W tym wyścigu nie było radości uczestników. Była tylko radość zwycięzców. A przegrani zareagowali, ehhh, po prostu strasznie. I tak samo jest w szkole. W biegach startuje trzydzieścioro dzieci, a cieszy się tylko jedna osoba, no może trzy. Mnie się wydaje, że konkurowanie różnych osób ze sobą, takich, które mają różne uwarunkowania fizyczne, nie ma żadnego sensu.
– No cóż, Amelciu, przyznam ci rację. To nie ma sensu. A jednak, powtórzę: taki mamy świat.
– Wiem, babciu, że taki mamy świat – przyznała wnuczka – Ale to nie znaczy, że taki musi być zawsze – dodała. – Przydałoby się go zmienić.
– Oj, tak, tak, przydałoby się – rzekła uśmiechnięta babcia. – Jesteś bardzo mądrym dzieckiem – oznajmiła, przytulając wnuczkę. ”
“Życie potrafiło mi pisać różne scenariusze Od dramatów aż po szczęśliwe momenty które nie zawsze kończyły się happy endem. Pozwalało mi dor świadczyć wiele radości i przeżyć najpiękniejsze chwile jakie mogłam sobie tylko wymarzyć. Potrafiło tez nieźle dać w kość wbijając sztylet prosto w serce Jeśli miałabym je do czegoś porównać odpowiednikiem byłaby kartka papieru. Szybko dostrzegłabym jak wraz z niepowodzeniami i upływający mi latami powstają na niej brzydkie kreski, zabrudzenia a później duże dziury.
Niezmiennie pozostawałam w pełni świadoma tego ze każdy wybór niósł ze sobą konsekwencje dlatego za każdym razem wmawiałam sobie Dasz radę! Jesteś silna! Niezastąpiona!.
°Cynamonowe Serce - Marta Kaczmarczyk°”
“Profesorowie uniwersyteccy, a nawet studenci z długoletnim stażem i konferencyjnym obyciem, mają różne sposoby radzenia sobie z nudnymi wykładami. Skuteczność tych metod jest wprost proporcjonalna do wysokości stopnia naukowego. Najlepsi, jak Robert, potrafią spać z całkowicie otwartymi oczami i bez budzenia się potakiwać głową, kiedy mówca zawiesza głos. Robert, mistrz nad mistrzami, potrafi nawet ocknąć się dokładnie w momencie, kiedy pada skierowane do niego pytanie. Ci z niższej półki czytają wsunięte między materiały konferencyjne broszurowe wydania romansów i kryminałów i regularnie spoglądają na mówcę, żeby dać mu do zrozumienia, że są z nim duchem. Zresztą w epoce przenośnych urządzeń elektronicznych (...) można udawać, że robi się notatki na laptopie i spokojnie czytać "Ileśtam twarzy Greya", należy tylko uważać, żeby nie dostać wypieków.
Ale to profesjonaliści.”
“- Możesz spać w moim namiocie- zaprosił ją Horace.- Mam tam wygodne i miękkie posłanie.
- Oczywiście jako zwiadowczyni mogłaby spać całkiem wygodnie na gołej ziemi, owinięta peleryną- podsunął Gilan.
Maddie spojrzała na niego z ukosa.
- Masz rację, mogłabym, ale to nie jest obowiązkowe- odpowiedziała.
Gilan uniósł brwi.
- Mógłbym ci wydać rozkaz.
Maddie uśmiechnęła się słodko.
- A ja bym go zignorowała.
Gilan westchnął.
- Mój autorytet najwyraźniej podupada. Młodzi ludzie nie traktują już starszych z należytym poważaniem. Ja w jej wieku nigdy nie zwróciłbym się do dowódcy z takim brakiem szacunku.
- W tamtych czasach życie było zupełnie inne. Często się zastanawiam, jak sobie radziliście, nim nauczyliście się krzesać ogień?- zapytała Maddie.
Gilan postanowił nie ciągnąć tej dyskusji.
- Prześpij się- powiedział.
Maddie wstała, uśmiechnęła się, ziewnęła i skierowała do namiotu Horace'a.
Gilan spojrzał na wysokiego rycerza, który również tłumił ziewnięcie.
- A ty? Ty także nie sałeś przez większość nocy.
- Zajmę twój namiot- zdecydował Horace.- ty możesz się przespać na gołej ziemi, owinięty peleryną. Jesteś przecież zwiadowcą.”