Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "sanki swoje", znaleziono 60

- Lucek, w banku pracujesz. Pieniądze dla ciebie powinny być jak ziemniaki, zero ładunku emocjonalnego.
Nie ufał żadnym bankom ani lokatom. Uważał, że na współpracy klienta z bankiem zyskuje tylko ten drugi.
Dobro nie ma narodowości, religii, wieku, konta w banku, pozycji w hierarchii społecznej, ma tylko jedno czyste serce.
Była obca wśród obcych
niska, ruda, otoczona dziećmi
w rękach dwa tobołki
trochę ubrań i jedzenie od Janki.
Pusta sala bilardowa w piwnicy domu prezesa zagranicznego banku intensywnie pachniała starym drewnem i drogą whisky.
Nie miała telefonu stacjonarnego, komórki z abonamentem, konta w banku ani znajomych na Facebooku. Złodziejskie pieniądze wkładała do słoików i zakopywała w ogródku.
Jeśli dany rejon cieszy się popularnością wśród fotografów, masz jak w banku, że jakiś miejscowy fotograf sprzedaje album z popularnymi miejscami, które warto sfotografować.
Wojna nie umiera nigdy. Tylko zmienia mundury. Ma sesje wyjazdowe do innych krajów. Ma dni, kiedy odsypia wielki morderczy wysiłek, a wtedy pracują jej cisi pielęgniarze. Obmyślają taki pokój, jaki byłby dla niej najlepszy, i polerują narzędzia.
Jedno jest pewne: nie należy oczekiwać zmian na lepsze, bo coś takiego jak postęp moralny w historii nie istnieje.
Zadzwoniła do mnie kiedyś pani z banku i zapytała, czy rozmawia "z panem Michałem Rusinek". Odpowiedziałem uprzejmie, że tak, ale ja się deklinuję. Na co ona: "A, to przepraszam. Zadzwonię później".
Janek zawsze mówi, że jeśli czegoś nie wiesz, to musisz to wygooglować. Albo znajdziesz odpowiedź, albo dowiesz się, jak doprecyzować pytanie, albo się okaże, że jesteś idiotą i w ogóle powinieneś sobie odpuścić.
Irena popadła w nałóg. Kiedy Janek nauczył ją czytać, rzuciła się na książki z taką żarłocznością, jakby lata czytelniczej abstynencji wytworzyły w niej uczucie głodu, którego nie można zaspokoić.
Kiedy jest dobrze, nie doszukuj się zmartwień. Nie wymyślaj, nie zakładaj najgorszego.
Ja Ciebie proszę, ty już nie doszukuj się więcej dziury w całym. Nie wynajduj przeszkód i nie zamykaj się na siebie i innych! Ty wiesz, tylko sama sobie tę wiedzę odbierasz.
Myślę, że masz tendencje do niszczenia tego, co dobre. Gdy dobrze się czujesz, próbujesz to zniszczyć i wpędzić się w dobrze znany stan pustki lub cierpienia.
Chciałaś wszystko, a gdy to okazało się niemożliwe do osiągnięcia, zrezygnowałaś że wszystkiego.
Ty po prostu tak bardzo boisz się życia, że pragniesz śmierci. Ze strachu.
Cholera! Dlaczego tak późno na to wpadła?! Przecież mogła mu zrobić zdjęcia! Była zła na siebie za to gapiostwo. No nic, w domu chyba miała jego fotki z młodości. Dobrze pamiętała, jak je paliła. Najpierw skrapiając krwią z rozciętego nadgarstka. Chciała go zaczarować. Tak bardzo pragnęła jego miłości. Tylko czasem ból był nie do zniesienia. Każde spalone zdjęcie wywoływała na nowo. Ach, te czasy, gdy zdjęcia utrwalało się na kliszy...
Ludzie nie lubią być niedoinformowani, nie lubią nosić w sobie fałszywego obrazu swoich bliźnich, chociaż do stworzenia prawdziwego nie są zdolni
To dla miłości ludzie są stworzeni, to ona jest w życiu jedynie najważniejsza i człowiek jest nieszczęśliwy naprawdę tylko przez jej brak
Ciągle za mało wiem. Już myślę, że wiem, a potem okazuje się, że to wcale nie tak. Więc niszczę. I piszę znów
Decyzja, rozumiesz: na decyzję zdobyć się można zawsze. Sama decyzja czasem nic nie kosztuje. Tyle razy człowiek mówi sobie: od dzisiaj będę... Albo: już nigdy więcej. Ale dochowaj tej decyzji. Uczyń ją własnym przyzwyczajeniem: ciężko
...ludzie przegrywają najczęściej przez strach przed pamiętaniem. Starzejemy się nie przez to, mówiła, że coraz więcej jest w nas wspomnień, twarzy, zdarzeń, zakończonych spraw, tylko przez oddalanie się od nich, przez przyzwalanie na rosnący w nas dystans odległości
Jeśli ceną szczęścia jest naprawianie własnego błędu, stawianie oporu samemu sobie, ta cena wydaje się zawsze za wysoka. Prawie nigdy nie chcemy jej płacić
Nikt nigdy tak na mnie nie patrzył.
Jakby widział.
Tylko.
Mnie.
Wszystko przepadło. Wszystko się rozsypało. Życie w totalnym rozpadzie. Co było pewnikiem, zostało zaprzeczone. Co miało trwać wiecznie – umarło.
Tymczasem niestabilność harcuje w najlepsze, z nasileniem porównywalnym do cyklonu. Emocjonalnie rozwala na łopatki. Cykle kilkugodzinne lub niecałogodzinne wywracają życie moje i Mrówka do góry nogami. Na szczęście od weekendu między nami jest dobrze.
Patrzę na tę rękę i jest mi siebie żal. Jak można doprowadzić się do takiego stanu? A jak można chcieć skrzywdzić się jeszcze bardziej? Coraz częściej dochodzę do wniosku, że ta terapia na początek była złym pomysłem. Obawiam się, że niewiele z niej skorzystam. Że nasilenie zaburzeń i rozchwianie uniemożliwią mi wyniesienie z niej czegokolwiek.
Nie potrafię wejść w relację partnerską. Albo jestem totalnie zależna, uległa i czekam aż się za mnie zadecyduje i pokieruje moim życiem albo się buntuję, chcę rządzić, czuję się pokrzywdzona, mam poczucie wyższości. Ze skrajności w skrajność.
Nie chcę z niczego rezygnować! To wszystko jest moje! Niczego nie oddam! Muszę się nauczyć kontrolować moje wszystkie ja. Nie chcę sobie pomóc! Muszę się niszczyć! Nie chcę się krzywdzić! Chcę się krzywdzić! Nie będę brać leków! Muszę brać leki!” - wewnętrzna walka trwała. Wciąż ta pieprzona ambiwalencja miesza w głowie. Nie wiem czego chcę. Nie wiem kim jestem. Co chwilę zmieniam zdanie i priorytety. Kocham. Nie kocham. Kocham. Nie wiem co to miłość.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl