“Szacunek to najważniejszy przejaw tolerancji. Ach, jak ciężkie do wykonania jest to w praktyce, gdy przede wszystkim chce się mieć rację, przekonać kogoś do swojego zdania, myśląc, że jest lepsze. Jakie to ciężkie, żeby nie uszczęśliwiać na siłę innych swoimi własnymi racjami.”
“Po cóż, ach, po cóż wymyśliłam tę paskudną, napuszoną i nieznośną kreaturę?…
Wiecznie wszystko porządkuje, wiecznie się chwali, wiecznie podkręca wąsy i przekrzywia tę swoją jajowatą głowę. ”
“Czy kiedykolwiek miała coś poza teraźniejszością, zastanawia się zdumiona. Jednak zawsze broniła się przed zaangażowaniem się w nią, usiłowała ją kontrolować, ze swoimi przesłaniami, ze wszystkimi planami, które ustalała, teraz teraźniejszość jej mówi: nie jestem echem dawnych wspomnień, nie jestem pomostem do przyszłych planów, jestem wszystkim, co masz, esencją twojej egzystencji, zaufaj mi, bo nie masz innego wyboru.”
“- Ach! Widzisz, Beautrelet, ze wszystkich szalonych radości, których doznałem w swym awanturniczym życiu, żadna nie jest warta radości, którą mi sprawia jej spojrzenie, kiedy jest ze mnie zadowolona... Czuję się wtenczas słaby jak dziecko... i mam ochotę płakać...”
“Ach, pozazdrościć prostaczkom, którzy umieją kochać samych siebie i nienawidzić swych wrogów, pozazdrościć patriotom, którzy nigdy nie musieli zwątpić w siebie, bo nigdy nie ponosili najmniejszej winy za nędzę i nieszczęścia swego kraju, bo winni byli naturalnie Francuzi, Rosjanie albo Żydzi, wszystko jedno kto, w każdym razie zawsze kto inny, „wróg”!”
“Ach, na glebę i niebo, musiała nauczyć się rozmawiać ze swoją świątynną siostrą z większą stanowczością, a mniejszym rozdrażnieniem, gdy znajdują się same. Jeśli tak czuła się Bhumika, gdy Prija się do niej odzywała, to wydawało się cudem, że była w ogóle zdolna do cywilizowanej konwersacji.”
“A widzisz, widzisz! - woła Poirot. - Nie warto szukać dowodów rzeczowych. Własny rozum powinien wystarczyć. Ale człowiek się cieszy, kiedy znajdzie potwierdzenie swoich domysłów. Ach, mon ami! Czuję się jak odrodzony. Tańczę! Skaczę!”
“-Wymień jednego bohatera, który był szczęśliwy.
Myślałem. Herakles oszalał i zabił swoją rodzinę; dzieci Jazona i jego nowa żona zostały zamordowane przez jego byłą; Bellerofontowi udało się zabić Chimerę, ale przez upadek z grzbietu Pegaza został kaleką.
-Nikt Ci nie przychodzi do głowy.- Siedział teraz lekko zgarbiony.
-Nie.
-Wiem. Nikomu nie pozwalają być sławnym i szczęśliwym.- Uniósł brew.- Powiem Ci coś w sekrecie.
-Powiedz.- Uwielbiałem, kiedy był właśnie taki.
-Będę tym pierwszym.- Wziął swoją rękę i przyłożył do swojej.- Przysięgnij to.
-Dlaczego ja?
-Bo Ty jesteś powodem. Przysięgnij.
-Przysięgam- Powiedziałem, zapatrzony w pąsowość jego policzków i ogień w oczach.
-Przysięgam- powtórzył echem. ”Czytaj dalej
“Niektóre religie twierdzą, że wszechświat rozpoczął się od słowa, pieśni, tańca, fragmentu muzyki. Nasłuchujący Mnisi z Ramtopów ćwiczą swój słuch, aż potrafią na ucho określić wysokość karty do gry. Za swe zadanie uważają wsłuchiwanie się w subtelne odgłosy wszechświata, by na podstawie skamieniałych ech ustalić te pierwsze dźwięki.
Z całą pewnością, jak twierdzą, na samym początku wszystkiego rozległ się bardzo dziwny dźwięk.
Ci o najostrzejszym słuchu (ci, którzy najwięcej wygrywają w karty), którzy słuchają ech zamrożonych w amonitach i bursztynie, przysięgają, że wykryli jeszcze wcześniej jakiś cichy głos.
Podobno brzmi, jakby ktoś liczył: raz, dwa, trzy, cztery...
Najlepszy z nich, który wsłuchiwał się w bazalt, mówił, że ma wrażenie, jakby rozróżniał bardzo niewyraźnie pewne liczby, które padły jeszcze wcześniej. Zapytany, jakie to liczby, odpowiedział: „Brzmiały jak: raz, dwa”.
Nikt nie zapytał, co się stało potem z tym dźwiękiem - jeśli istotnie był taki - który przywołał wszechświat do istnienia. To mitologia. W mitologii nie należy stawiać takich pytań.”Czytaj dalej
“-(...)Tak niewiele, żeby zakończyć tak wiele. Zamieszkujesz kruchą skorupkę, która się starzeję, umiera i odczuwa straszliwy ból, jeśli jednak dołączysz do mnie, staniesz się nieśmiertelny. Nie chciałbyś tego dla swojej siostry? Dla siebie?
- Nie. Nie warto.
- Ach, głupia pewność siebie Nefilim. - Belial zmrużył oczy. - Może czas ci przypomnieć, chłopcze, jak kruchy tak naprawdę jesteś.”
“- Wolność! - zagrzmiał Wednesday, idąc do samochodu. - To suka, którą trzeba rżnąć na posłaniu z trupów!
- Ach tak? - spytał Cień.
- Cytuję - wyjaśnił Wednesday. - Cytuję jakiegoś Francuza. Oto, czyj posąg stoi w nowojorskim porcie: suki, która lubi się pieprzyć na szczątkach spod gilotyny. Nieś sobie wysoko swoją pochodnię, moja droga. W sukni wciąż masz szczury, a po nogach spływa ci zimna sperma.”
“Cała trójka wkroczyła do królestwa. Fitoceni wyglądali obco, ale nie niebezpiecznie. Budzili raczej ciekawość, niż strach. Zamiast nóg posiadali korzenie, których wężowe ruchy pomagały im się poruszać, ciało zaś pięło się w górę niewysoką łodygą, która mogła przyjąć dowolny kolor. Na samej górze znajdowały się niewielkie i blisko osadzone oczy, nad którymi wyrastały kolorowe listki i drobne kwiaty. - To najzabawniejsze stworzenia, jakie widziałem w całym swoim życiu – zauważył Leon. – I jednocześnie bardzo piękne – dodał. - Każde stworzenie jest piękne. Piękne na swój sposób – odparł Deryn. - No właśnie! – przyznał mu rację Tymek. – Ja też jestem przepiękny i ona. ach. – rozmarzył się o dziewczynce z ametystem.”
“O większego trudno zucha, Jak był Stefek Burczymucha, - Ja nikogo się nie boję! Choćby niedźwiedź. to dostoję! Wilki?. Ja ich całą zgraję Pozabijam i pokraję! Te hieny, te lamparty To są dla mnie czyste żarty! A pantery i tygrysy Na sztyk wezmę u swej spisy! Lew!. Cóż lew jest?! - Kociak duży! Naczytałem się podróży! I znam tego jegomości, Co zły tylko, kiedy pości. Szakal, wilk,?. Straszna nowina! To jest tylko większa psina!. (Brysia mijam zaś z daleka, Bo nie lubię, gdy kto szczeka! Komu zechcę, to dam radę! Zaraz za ocean jadę I nie będę Stefkiem chyba, Jak nie chwycę wieloryba! I tak przez dzień boży cały Zuch nasz trąbi swe pochwały, Aż raz usnął gdzieś na sianie. Wtem się budzi niespodzianie. Patrzy, aż tu jakieś zwierzę Do śniadania mu się bierze. Jak nie zerwie się na nogi, Jak nie wrzaśnie z wielkiej trwogi! Pędzi jakby chart ze smyczy. - Tygrys, tato! Tygrys! - krzyczy. - Tygrys?. - ojciec się zapyta. - Ach, lew może!. Miał kopyta Straszne! Trzy czy cztery nogi, Paszczę taką! Przy tym rogi. - Gdzie to było? - Tam na sianie. - Właśnie porwał mi śniadanie. Idzie ojciec, służba cała, Patrzą. a tu myszka mała Polna myszka siedzi sobie I ząbkami serek skrobie!.”Czytaj dalej