Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "zasad miej", znaleziono 70

Niezależnie czy masz kilkanaście, czy kilkadziesiąt lat, w jakim etapie życia się znajdujesz, czy szukasz książek takich jak ta, a może to właśnie one Ciebie znajdują, wiedz, że jest to właśnie najlepszy czas, by świadomie, dzień po dniu, minuta po minucie zacząć decydować o swoim przeznaczeniu. Zgodnie z zasadami panującymi w czytanym przez Ciebie tekście, osiągnij to w najłatwiejszy sposób w jaki można – korzystając z pięciu opisanych w tych notatkach uniwersalnych zasad.
Każda ich wzajemna interakcja utwierdzała Aurelię w przekonaniu, że aniołowie odznaczali się największym możliwym topniem lekceważenia. Za nic mieli zasady obowiązujące w danym otoczeniu. Zakładali, że każdy funkcjonował zgodnie z regułami wytyczonymi przez Najwyższego.
W Drugiej Armii obowiązywała zasada: przysługa za przysługę. To ona pozwalała żołnierzom przeżyć i uczyniła z nich jednostkę otoczoną legendą. Ci żołnierze oczekiwali czegoś od Tattersail i mieli do tego prawo. Spodziewali się, że ich uratuje, i dlatego właśnie zginęli.
O wygląd teściowej nie musiała się martwić, bo starsza pani wyznawała zasadę, że prawdziwa kobieta nawet po domu powinna się nosić jak królowa. Paznokcie miała zawsze zrobione, włosy uczesane, a jej modne ubranie dopełniało całości.
Wojna zmieniła zasady, usunęła zakazy moralne i kazała ludziom żyć chwilą. To, co niegdyś uważano za niedopuszczalne, teraz, w świecie niepewności o jutro, nie miało już znaczenia. Podczas wojny ludzie tak samo szybko kochali, jak zabijali, i to przyzwyczajenie wciąż w nich tkwiło.
Ta cała otoczka dotycząca związku jest dla mnie dość trudna do ogarnięcia. Istnieje wiele zasad, do których muszę się stosować, a o których nie miałem zielonego pojęcia, gdy byłem sam. (...) Ale nie narzekam. Sprawia mi to ogromną przyjemność i robię wszystko byś była szczęśliwa. Chciałbym po prostu wszystko zrozumieć.
-No właśnie - mruknął z kpiącym uśmieszkiem Karol. -Skąd? I między innymi po to masz znać przypadki i zasady użycia broni i innych środków przymusu z naszego gliniarskiego arsenału. Bo jak coś się stanie, to musisz wiedzieć, jak się bronić. Naszą główną bronią jest długopis, a nie pistolet.
Góry mają swój mistycyzm, są nieogarnięte, wzniosłe i niedostępne. Uczą pokory. Nie wystarczy być na wielu wyprawach, mieć ogromne doświadczenie w chodzeniu po górach, trzeba jeszcze zadbać o własne bezpieczeństwo i być czujnym, bo wszystko może się zdarzyć. Nie należy stroić bohatera, tylko przestrzegać zasad, które w górach są po prostu konieczne.
Zasady, oto, co masz. Ale przejrzyj wszystko jeszcze raz, a jak to zrobisz, to przejrzyj znowu. A jeśli znajdziesz świadków, nękaj ich i nękaj, aż będzie im niedobrze na sam twój widok. Dzisiaj tylko wszyscy się spieszą, spieszą i spieszą, żeby zakończyć sprawę, żeby wyglądało dobrze w mediach i żeby budżet nie był zbytnio obciążony.
Ludzie nie cierpią matek z dziećmi, to stara złota polska zasada, którą lepiej znać i na poważnie brać sobie do serca. Matki z dziećmi powinny schodzić ludziom z drogi, ludzie są zmęczeni, ludzie chcą mieć spokój, a nie pierdolone przedszkole za płotem.
Musisz znaleźć własną drogę.Masz własne zasady. Masz własne zdanie o samej sobie i na to w życiu będziesz liczyła. To jest to, co uważasz za właściwe. Nie to, co ci powiedziała Twoja matka. Nie to, co powiedziała Ci jakaś aktorka. Nie to, co ktokolwiek inny Ci powiedział, tylko ten cichy, słabiutki wewnętrzny głos.
Oko za oko, ząb za ząb - nawet ta zasada, najbliższa ideałowi, nie odzwierciedla ciężaru ludzkiej straty. W jaki sposób krzywda sprawcy miałaby pomóc ofierze? Wybicie zębów agresorowi nie sprawi, że pokrzywdzonemu wyrosną nowe. Odebranie mordercy życia nie ukoi bólu związanego z utratą dziecka.
Nie macie prawie żadnej teorii organizacji społecznej, fatalnie zacofaną ekonomię, żadnego pojęcia o zasadach historycznego przewidywania, a do tego słabą wiedzę o was samych. Biorąc pod uwagę wielką zmienność waszego świata, dziwię się, że jeszcze nie rozwaliliście go na kawałki. To dlatego nie chcemy was jeszcze spisać na straty. Wy, ludzie, macie szczególny talent przystosowywania się, przynajmniej na krótki dystans.
nie mów nikomu, że walczyłam z czymś większym od siebie, okej? Jak się papa dowie... on się potrafi wnerwić, wiesz? Zresztą sam przyznaj, co za głupie zasady, jakbym miała walczyć tylko z mniejszymi. To co mi zostaje, do cholery? Chomiki i nornice? Znasz jakiegoś innego zmiennokształtnego, który po przemianie waży mniej niż dwa kilo?
- A co mnie mogą obchodzić jakieś skarpetki?
- Może nie chciałbyś uprawiać seksu z osobą, któa próbuje ukryć groteskowo powykrzywiane palce u stóp.
- Masz powykrzywiane palce u stóp?
- Mhm. Groteskowo. Powinnam występować w cyrku. Podczas seksu ich widok potrafi zwalić z nóg. To w zasadzie mój naturalny środek antykoncepcyjny.
Masz jakieś zasady, których nie naginasz. A potem je łamiesz. I nagle dowiadujesz się, że możesz złamać którąś z nich, a świat się od tego nie kończy. Twoja gruba, czarna krecha nagle staje się szara. Za każdym razem, gdy ponownie ją przekraczasz, staje się jaśniejsza i jaśniejsza, aż pewnego dnia rozglądasz się i myślisz: Kiedyś chyba była tu granica.
"Trwa wojna, bracie, i jedyne, czego musimy pilnować, to tego, by jej nie przegrać (...). Wiem, jak ważne są zasady. To dlatego żaden szeregowy anioł nie jest zdolny do kłamstwa. Ale nawet gdyby był, gdy zaczniemy sami używać tego narzędzia, nie będziemy różnili się niczym od Lucyfera i jego popleczników. Ale, jak miałeś okazję się przekonać, czasem kłamstwo to jedyna droga. Dlatego właśnie potrzebujemy Lokiego."
Była jak sparaliżowana, a jedynym znakiem mówiącym, że jeszcze żyje, były łzy napływające do jej oczu. – Wszystko w porządku? Zapytałem odruchowo. – Co to jest?! – krzyknęła pytająco. Jej sposób wypowiadania się zaczyna mnie drażnić. W stopniu znacznym. Odpowiedziałem, czemu nie. Jestem dobry w drażnieniu byka. – To jest maślanka. Smakuje ci? – Mocne, ale jak masz jakiś sok, to da się pić. Głos miała zmieniony, jakiś taki bardziej charczący. – Nie mam soku, ale w zasadzie to nieważne. Jej ocena mojej maślanki była dla mnie jak jakaś nagroda Nobla albo lepiej, Oscar!
Zwiedzając Lwów. należy bezwzględnie pamiętać o podstawowej zasadzie bezpieczeństwa. Sygnalizacja świetlna i przejścia dla pieszych we Lwowie (tak jak na całej Ukrainie) mają tutaj znaczenie czysto umowne. Z przejść korzystają tylko cudzoziemcy albo dziwacy. Tutejsi piesi przekraczają bowiem ulice w najbardziej nieprawdopodobnych miejscach, a kierowcy nie zwracają uwagi na oznakowanie. Przekraczając jezdnię, należy mieć zatem oczy dookoła głowy.
Żaden aktor, tak, jak każdy inny człowiek, nie przeżyje w życiu wszystkich sytuacji. Oczywiście - im więcej doświadczeń, tym lepiej, nie wyłączając tych, które można uznać za nieetyczne, niegodne. Wszystko się przydaje. Jak mówiłem, miałem w życiu okres alkoholowy. Żałuję, że się wtedy zacząłem sprzeniewierzać wpojonym mi zasadom. Na szczęście w porę się zatrzymałem, bo zaczęło to wpływać na moją sprawność zawodową. Tak naprawdę tego jednak... nie żałuję, ponieważ jest to suma doświadczeń, która mi się w jakiś sposób przydała.
Wszelkie podejmowane działania miały być podporządkowane trzem imperatywom misji: 1) zrób to jak najprościej, 2) bądź przygotowany na wszelkie ewentualności, 3) nigdy nie panikuj, niezależnie od tego, jak bardzo ktoś czy coś pokrzyżuje ci plany, co zdarzało się od czasu do czasu. Gdyby istniała czwarta zasada, brzmiałaby następująco: wykorzystaj fakt, że w sprawach naprawdę ważnych, takich jak kwestia przeżycia, większość ludzi jest głupcami.
Tak. Przypuszczał, że był swoją własną Szecherezadą, podobnie jak był swoją własną kobietą ze snów, kiedy na zasadzie samogwałtu wykorzystując własne dłonie, dobywał z siebie najbardziej osobiste fantazje i marzenia. Nie potrzebował psychiatry, żeby stwierdzić, iż pisanie miało swoją autoerotyczną stronę – zamiast walić konia, walisz w maszynę do pisania, przy czym jedno i drugie polega na szybkości i sprawności dłoni oraz szczerym zaangażowaniu w sztuce samozaspokojenia.
Nie mogła mnie ze sobą zabierać, bo rodzice Witka mieli skórzane kanapy. Phi. Raz je podrapałem i od razu wielkie halo. I tak były brzydkie i śmierdzące. [...] Poza tym nie mogłem towarzyszyć Ali z powodu Karmelka. Psa rodziców Witka. W zasadzie trudno nazwać psem to dziwne, jazgoczące coś. Był dwa razy mniejszy ode mnie. Przypominał mysz. Chyba żaden kot by się nie powstrzymał. Trochę go poturbowałem raz czy drugi... Przecież się wylizał.
A mogłem zadusić.
Różne są okoliczności i wypadków, i śmierci. Ale to ryzyko jest wpisane w nasz zawód. I to powinno być przesłaniem tej naszej rozmowy, o którym kiedyś rozmawialiśmy. Że jeżeli idę do Policji i składam rotę ślubowania94, albo do innej jednostki specjalnej, do wojska, do GROM-u, to znam zasady. Raz, że nie jestem nieśmiertelny. Ja tylko mogę powiedzieć, że w tym przypadku miałem szczęście. Dwa, trzeba się liczyć z tym ryzykiem. Idzie się do przodu i robi się to, co ma się zrobić. A wielokrotnie my idziemy kogoś ratować.
Obaj chłopcy zrobili kwaśne miny, kiedy usłyszeli, że będą razem spędzać czas po lekcjach. Michał nawet powiedział, że woli zły stopień z zachowania niż pracę w bibliotece u boku Maćka. Maciek tylko wzruszył ramionami.
- A ty co?- spytała go pani Czajka.
- Mnie tam korona z głowy nie spadnie, jak z nim popracuję. Ale może dlatego, że moja korona mocno siedzi. Ponadto wyznaję zasadę Sokratesa. Jak osioł mnie kopie, to nie reaguję, bo osioł jest osłem i trudno mieć do niego pretensje o ośle zachowanie.
Uważaj na siebie uważnie. Wie pan, nawet fuck nie znaczy już dzisiaj tego, co kiedyś. Szkoda w zasadzie. Ze wszystkich rzeczy wiecznych miłość trwa najkrócej. Życie przeważnie jest smutne. A zaraz potem się umiera. Płakać trzeba w spokoju. Tylko wtedy ma się z tego radość. Nikt nie zaprzeczy, że Kopciuszek miał wyjątkowo smutne dzieciństwo. Wredne przyrodnie siostry, praca ponad siły i straszna macocha. Poza tym, że musiała zatruwać się, wyciągając popiół z popielnika, to na dodatek nie miała kanału MTV. Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić Jazz to zemsta Murzynów na białych za niewolnictwo.
Trudno uwierzyć stu pięćdziesięciokilogramowej divie liczącej sobie z sześćdziesiąt wiosen, iż jest szesnastoletnią Butherfly, czyli motylkiem. Mało wiarygodna też staje się tuczna primadonna, która umiera na suchoty, zwłaszcza gdy „lekarz kazał mieć nadzieję”. Nadzieję? Na co, na schudnięcie? I cóż z tego, że śpiewak podczas przedstawienia traci od półtora do trzech kilogramów, skoro przy pozostałych stu dwudziestu jest to kropla w morzu tłuszczu! Jednak najciężej przekonać wszystkich o trupnięciu. Śpiewak umiera ze dwadzieścia minut, a czasem dłużej. I gdy już się wydaje, że bohater nie żyje, ten znienacka zaczyna śpiewać! I to wysokie C! Licencja poetica, na zasadzie „nie wszystek umrę”?
– Posłuchaj, Leanne – podeszła teraz bliżej i stanęła z byłą synową twarzą w twarz – nie będę
cię przepytywać, skoro nie chcesz mówić. Zatrzymałam się tu dzisiaj, bo intuicja
podpowiedziała mi, że powinnam to zrobić. Teraz wiem dlaczego.
Mówiąc to, otworzyła swoją elegancką, czarną torebkę i wyjęła portfel. Podała Leanne mały
kartonik.
– To jest moja wizytówka, a na niej mój numer telefonu, bo zakładam, że już go nie masz.
Jeśli kiedyś będziesz potrzebowała pomocy, zadzwoń.
Pani Hannigan trzymała wyciągniętą dłoń, podczas gdy Leanne drżącą ręką sięgnęła po
wizytówkę.
– Dziękuję – powiedziała cicho. – Wezmę ją, chociaż w zasadzie nie wiem po co… Czemu to
robisz, Mary? – musiała zadać kobiecie to pytanie.
– Bo tak postępują porządni ludzie – odpowiedziała tamta bez cienia wątpliwości w głosie.
– Po prostu zadzwoń, jeśli będziesz gotowa przyjąć pomoc. Do widzenia.
Mary odeszła, zostawiając rozedrganą młodą kobiet
Samotność to jedna sprawa, którą przeżywa ksiądz, a prócz tego tym, co go boleśnie dotyka, jest bezdomność. Ksiądz nie ma domu. W diecezji panuje zasada, że z pierwszej parafii młody ksiądz odchodzi po dwóch latach. Podobnie z drugiej. Ponieważ ksiądz nie powinien się przywiązywać do żadnego miejsca. Mówi się, że pies przywiązuje się do człowieka, a kot — do miejsca, ale ksiądz jest poniżej ich obu. Może gdy już zostaje proboszczem, zadomawia się w jakimś miejscu na dłużej, na kilka lat. Ale gdy już zrobi swoje: wyremontuje stary czy wybuduje nowy kościół, zaprowadzi wśród parafian dyscyplinę oddawania cesarzowi, co cesarskie, a Kościołowi, co boskie, zostaje zesłany na nową placówkę. A wyrwanie człowieka ze środowiska, w którym już zdążył zapuścić korzenie, odłączenie od ludzi, których polubił, może boleć. Ksiądz jednak w czasie seminarium zostaje uformowany tak, by nie odczuwać bólu. Ani pragnienia, ani tęsknoty. Nie powinien też mieć żadnych marzeń; i najlepiej by było, żeby zrezygnował z osobistych zainteresowań. To właśnie ma na celu bezustanna formacja.
– Wiesz, myślałam trochę ostatnio o wyścigu świnek. Wydawało mi się wcześniej, że to jest świetna zabawa. A jednak dzisiaj mam inne przemyślenia.
– Słucham cię – zainteresowała się babcia. – Jakie masz te swoje przemyślenia?
– Po pierwsze nie rozumiem, jak mogą uczestniczyć w wyścigu tak różne świnki. Każdy uczestnik wyścigu był innego gatunku. Wydaje mi się, że to jest niesprawiedliwe, kiedy z dużą świnką konkuruje świnka, której brzuch ślizga się po ziemi, albo ścigają się ze sobą świnki o rozbieżnym ciężarze. Przecież to nie ma żadnego sensu. To jest tak, jakbym ja miała się ścigać na czas z Mają, która jest młodsza, słabsza, drobniejsza i oczywiście wolniejsza.
– No wiesz, masz rację. Ale taki mamy świat, w zasadzie taki świat został stworzony przez ludzi – tłumaczyła babcia. – Rywalizacja jest na każdym kroku, w sporcie, biznesie, kulturze, szkole…
– No właśnie, babciu. Mnie się wydaje, że to jest bez sensu. Po drugie, zobacz, jak reagują ci, którzy przegrywają. Pan muskularny, który przegrał wyścig, był bardzo wściekły.
– A tak, to prawda, był bardzo zły – potwierdziła babcia. – Wiesz, niektórzy są smutni, niektórzy wściekli. Rywalizacja wywołuje emocje, różne emocje.
– Właśnie, właśnie, babciu. W tym wyścigu nie było radości uczestników. Była tylko radość zwycięzców. A przegrani zareagowali, ehhh, po prostu strasznie. I tak samo jest w szkole. W biegach startuje trzydzieścioro dzieci, a cieszy się tylko jedna osoba, no może trzy. Mnie się wydaje, że konkurowanie różnych osób ze sobą, takich, które mają różne uwarunkowania fizyczne, nie ma żadnego sensu.
– No cóż, Amelciu, przyznam ci rację. To nie ma sensu. A jednak, powtórzę: taki mamy świat.
– Wiem, babciu, że taki mamy świat – przyznała wnuczka – Ale to nie znaczy, że taki musi być zawsze – dodała. – Przydałoby się go zmienić.
– Oj, tak, tak, przydałoby się – rzekła uśmiechnięta babcia. – Jesteś bardzo mądrym dzieckiem – oznajmiła, przytulając wnuczkę.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl