Rozejrzał się, pozornie od niechcenia, dookoła: otaczali go sami biedni frajerzy - stali, a on siedział rozparty jak basza, jak król świata.
A przydział do każdej z nich zależał od interpretacji czytelnika.
Ani razu nie odwrócił się za siebie, aby choć przelotnie spojrzeć na podążającą w ślad za nim Aiszę.
Jesteśmy sami, tylko ty i ja, apsik!
A ja byłem tym trzecim!
A ja siedziałam przy oknie i patrzyłam.
Spojrzała na stronę obok.
Był czysty poranek i z grzbietu rozciągał się widok do samego oceanu, a obszar pokryty łatami w postaci farm i sadów, pozszywany drogami i pocętkowany...