Kto czyta książki żyje podwójnie- powiedział kiedyś Uberto Eco. Myślę, że w tym zdaniu zawiera się cała prawda i motywacja mojego czytania.
Zawsze byłam typem marzycielki z (czasem) przesadnie pozytywnym podejściem do życia..
Właśnie skończyłam czytać "Ofiara dla kusiciela" autorstwa Aleksandra R. Michalaka i zostałam połknięta przez wieloryba.
Tak jak poprzednie części, ta wywarła na mnie ogromne wrażenie. Pozytywne. Z każdą stroną zatracałam się bardziej w historii i nie umiałam oderwać się od czytania pomimo, że momentami odczuwałam lęk.
I wtedy zadałam sobie pytanie: po co ja to robię? Skoro mogę żyć "podwójnie" mogłabym wybierać sielankowe historyjki, romanse i inne pogodne opowiastki o magicznych krainach gdzie wszyscy są szczęśliwi... A jednak tego nie robię.
Czy ja jestem masochistką? ;)
Dobranoc!
Ive