Niedługo miną trzy lata od ukazania się książki ,,Dzieci psychiatryka historie z ich życia”. Część druga miała pomóc bardziej zrozumieć niedoskonałości systemu i problemu powrotu skrzywdzonych dzieci do społeczeństwa. Jak naiwnie z mojej strony, że wierzyłam, iż uda mi się zainteresować i zmiękczyć decydentów w naszym, świątobliwym kraju. Uważam, że dbanie o najsłabszych jest wyrazem wysokiego stopnia człowieczeństwa. Niestety nie w Polsce. Cóż z tego, że przybywa dzieci z problemami emocjonalnymi, że rodzice są coraz bardziej bezradni. Posiadający wiedzę medyczną, psychologiczną i chętni do pomocy są pozbawieni instrumentów mogących chociaż częściowo zminimalizować narastające problemy. Rozesłałam wiele kompletów swoich książek z gotowymi podpowiedziami jak pomóc zatrważającej liczbie potrzebujących wsparcia dzieciom i ich rodzinom. Oczekiwałam próby podjęcia tematu, jednego punktu, czy wzmianki w programach wyborczych, współczucia dla rodziców dotkniętych tragediami najmłodszych. Jeden raz dziennikarze zwrócili uwagę na problem w momencie zamykania oddziału dziecięcego w Warszawie. Żaden z polityków jakiejkolwiek partii nie podjął tematu. Mimo wyjaśnień, naświetlania problemów autorytatywnych psychologów nie zrobiły na nikim wrażenia. Posługując się przykładem jak jednym zdaniem polityk wpłynął i częściowo zniszczył nadzieję wielu potrzebujących w tak ważnej dziedzinie medycyny jak transplantologia pamiętamy do dziś. Trudno to było wszystko odkręcić łącznie z życiem lekarza. Niszczyć jest łatwiej, niż budować. Profilaktyka jest zawsze tańsza od leczenia. Kilka lat temu przetrzymywanie, niestety nie pomoc w takim szpitalu psychiatrycznym jak Bolanowo kosztowało trzysta dwadzieścia złotych osobo/dzień podatnika. Należy to przeliczyć razy średnio trzydzieścioro dzieci przez trzydzieści dni i otrzymamy sumę miesięczną. Obecnie należy ją nieco uaktualnić uwzględniając wysokie koszty utrzymania. Za taką kwotę spokojnie można zorganizować pomoc w przychodniach na początku problemów nie narażając dzieci i rodziców na dodatkową traumę. Jak jednym zdaniem można skrzywdzić, tak jednym zdaniem można dać nadzieję.,, Tak zorganizujemy więcej pomocy specjalistycznej dla najmłodszych, a następnie systemowo będziemy wdrażać potrzebne zmiany”. Akurat! Potraktowano temat jak gorący kartofel przerzucany z rąk do rąk. Ile dzieci ma jeszcze targnąć się na życie, ilu rodziców ma płakać nocami z bezradności, ilu nauczycieli, pedagogów szukać rozwiązań na własną rękę? Ludzie obudźcie się! Dzisiaj ten problem mnie nie dotyczy, bo moje dzieci sobie radzą, ale jutro może coś zmienić nawet głupi przypadek może wpłynąć na zmianę losu. A może dotyczy to mojej przyjaciółki, czy kogoś z rodziny. Przestańmy traktować ten temat jak tabu. W życiu nie można cwaniakować. Przestańmy widzieć tylko czubek własnego nosa. Po to ubezpieczamy się na różne ewentualności, by nasza rodzina czuła się bezpieczna. Nie ma ubezpieczenia na kłopoty emocjonalne najmłodszych. Odkręcanie czegoś złego to długi proces. Niektórzy mówią, że kto raz próbował się zabić ten i tak to zrobi. Oby było to tylko gadanie, a nie reguła. Im zdrowsze społeczeństwo, tym bogatsze. Zdrowy, szczęśliwy człowiek przeniesie góry. Przeczytajcie proszę o ,,moich” dzieciach. Nie kojarzcie ich tylko z patologią, bo to krzywdzące. Rozmawiajcie o tym problemie z innymi. Przekazujcie swoje uwagi dalej. Wywierajcie wpływ i żądajcie zmian systemowych. Traktujcie to jak transakcję wiązaną. Posiadam dzieci, ale pragnę dla nich ochrony i w razie kłopotów fachowej pomocy. Zdrowe, zadowolone, kochane i szczęśliwe dzieci to przyszłość narodu. Nie pozwólmy się rolować z naszych praw i przemawiajmy w imieniu tych, którzy jeszcze oficjalnie nie mają prawa do głosu.
Sara Romska