Ściśle (nie)tajne sztuczki pisarzy, czyli jak podnieść ciśnienie czytelnikom

Autor: dominika.nawidelcu ·4 minuty
2021-09-01 9 komentarzy 34 Polubienia
Ściśle (nie)tajne sztuczki pisarzy, czyli jak podnieść ciśnienie czytelnikom

Lubimy być zaskakiwani, cenimy nieprzewidywalne zwroty akcji i zakończenia, które „zwalają nas z nóg”. Z kolei pisarze nie mają nic przeciwko, by ich książki określać jako trzymające w napięciu do ostatniej strony. Jak starają się to osiągnąć?


Każdy autor ma swój pomysł na fabułę, ale też kilka sztuczek na podniesienie czytelnikowi ciśnienia. Jednak nie zawsze udaje mu się stworzyć coś oryginalnego. Niektóre triki są znane i lubiane, inne po prostu wtórne, a nawet oklepane. Dziś mam dla Was moje osobiste top 5 wątków, które zgaduję „po kilku akapitach”, chociaż w założeniu miały stanowić nie lada zaskoczenie.

1. Umarł, ale żyje

Jest to mój ulubiony punkt, numer jeden, łączący wszystkie gatunki! W kryminałach złoczyńcy uwielbiają „ginąć” w płomieniach tak wielkich, że nie sposób odnaleźć ciała. Spoiler, znajdują je w drugim tomie i to w zaskakująco żywotnym stanie. W thrillerach pogrzeby rzadko kiedy bywają ostatnim pożegnaniem, bo dość często po imprezie zatytułowanej „nie do końca oficjalne wykopaliska na cmentarzu” okazuje się, że trumna albo się pusta, albo zajęta przez pasażera na gapę. Nawet w fantastyce raz na jakiś czas warto pozbyć się zbyt silnego bohatera, tylko po to, by zaskoczyć czytelnika jego powrotem w nowej, odświeżonej (i wypranej) wersji!

2. Miał żyć, ale umarł

W rozwiązaniu tym rozmiłowały się obyczajówki. Wszystko zmierza ku dobremu zakończeniu? To znak, że trzeba dorzucić nieuleczalną chorobę. Bohaterowie schodzili się przez całą książkę? Czas na wypadek samochodowy, który ukróci sielankę i pozostawi czytelnika z myślą o konieczności czerpania z życia tyle, ile się da. Ale i książki przygodowe oraz fantastyczne mają swoje triki. Jeśli zła postać ma się okazać tą dobrą, to najwyższa pora ją konkretnie zrehabilitować! Jak? Najlepiej przez wystrzałowe poświęcenie! Jednak główni bohaterowie też nie powinni czuć się bezpieczni. Koniec serii, a nasz protoplasta jest za mało bohaterski? Koniecznie musi uratować świat kosztem swojego życia! Od tego właśnie zaczynają się fanfiki o temacie „gdyby bohater wymyślił inny sposób, niż zdetonowanie statku razem ze sobą”.

3. Best friend (friendzone) forever

Zbyt bliska przyjaźń musi się skończyć jednym… zamachem na życie. Ewentualnie wyznaniem miłości, ale to budzi jeszcze mniej emocji. Literacki przyjaciel ma co do zasady kilka funkcji: za późno powiedzieć o swoich uczuciach (np. po ślubie, wiecie, wcześniej jakoś się nie złożyło), pałać zazdrością i przygotować spisek (mniej lub bardziej zbrodniczy) przeciwko swojemu rywalowi, ewentualnie zwyczajnie zemścić się za brak spostrzegawczości (ja tu wzdycham, a ty nic!). Niby są inne opcje, ale kto by je brał pod uwagę. Jeśli więc przyjaciel Twojej żony opowiada o tobie podejrzanym, łysym kolegom, miej się na baczności! Książki mówią same za siebie!

4. Wszystko zostaje w rodzinie

Nie ma to jak chwytająca za serce akcja, w której główny antagonista okazuje się bliską rodziną naszego protoplasty! Niekoniecznie ojcem, ale wiecie, od klasyki się nie ucieknie. Może się też zdarzyć, że siostra głównej bohaterki otacza ją zbyt dużą pieczą, a młoda wyczuwa w powietrzu rodzinną tajemnice? Tak, być może są bardziej spokrewnione, niż to wynika z papierów. Czasami też strzała amora jakoś się dziwnie zwinie, że trafia prosto w rodzeństwo, wtedy jakimś cudem może się okazać, że jedno z nich jest adoptowane! Oczywiście równie często pisarze lubią nam podrzucać odmienne rozwiązania, czyli sytuacje, gdy bohaterka odnalazła miłość swojego życia, a jej mama (w tym samym człowieku) odkryła porzuconego syna. I już wiecie, czemu z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach!

5. W ostatnim momencie

Nic tak nie podkręca atmosfery jak upływ czasu (najlepiej z odliczaniem) i przeciwnik nagle wyskakujący zza winkla. Naszym bohaterom za chwilę wszystko się uda, mają jeszcze z 5 minut zapasu, a książka kończy się za 50 stron? Bez obawy, wróg czai się za plecami/w pokoju obok/zlatuje na spadochronie (zapewne z razem z fortepianem). A wszystko po to, by pomachać paluszkiem i powiedzieć „nie tak szybko” (w grze „Cyberpunk” nazywają to błędami, ale kto wiem, może to czerpanie inspiracji z literackich wzorców?).

Nie obawiajcie się jednak, to wszystko działa też w drugą stronę! Kiedy protoplasta stoi na muszce, to z pewnością za rogiem skrywa się jego przyjaciel, który czeka z ratunkiem na tę milisekundę przed naciśnięciem spustu (bo jak wiadomo, wcześniej nie było by tyle zabawy). A potem mamy upragniony finał! W ostatnim momencie udaje się ocalić świat, schwytać przestępcę, wyznać miłość czy wyjąć ciasto z piekarnika (jeden z motywów zmyśliłam, nie powiem który)!

Kojarzycie powyższe sposoby na zaskoczenie czytelnika? Spotkaliście się z nimi ostatnio? Oczywiście powyższa lista to tylko kilka przykładów, liczę na Wasze propozycje na zwroty akcji, które na początku budziły w Was intensywne emocje, a potem… jedynie regularne ziewanie.

Dominika Róg-Górecka
× 34 Polub, jeżeli artykuł Ci się spodobał!

Komentarze

@Jagrys
@Jagrys · prawie 3 lata temu
Nic tak nie budzi gwałtownych emocji jak finałowy cliffhanger. Celuje w tym literatura z gatunku erotyczno-romansowej. Przez trzysta stron oprócz zapętlonych scenek bunga-bunga nie dzieje się nic. Zero. Nul. Na ostatnich kilku akcja dostaje wizgu niczym koliber po dwunastej kawie i gna na złamanie karku do napisu "Koniec", gdzie po finał zapraszamy do części kolejnej.
W emocjach nie raz i nie dwa pirzgnęłam wówczas książką o ścianę. Efekt? Wyrzucam istnienie cyklu z pamięci. Na ciąg dalszy - jakikolwiek - nawet nie patrzę.
Swoją drogą, odruch okazał się ciekawym sposobem selekcji autorów/książek.
Może warto przemyśleć to bardziej.
× 13
@Betsy59
@Betsy59 · prawie 3 lata temu
Między innymi dlatego (poza brakiem zainteresowania tematem) nie czytam literatury erotyczno- romansowej

× 4
@Jagrys
@Jagrys · prawie 3 lata temu
Wbrew pozorom da się tutaj trafić sympatyczne pozycje. Przykrość w tym, że powieść zakończona w jednym tomie to rzadkość.
× 2
@canis.luna
@canis.luna · prawie 3 lata temu
Ale to się ma nie tylko do powieści z gatunku erotyki. Coraz częściej wielotomowe są absolutnie wszystkie inne książki 😳😑
× 4
@Betsy59
@Betsy59 · prawie 3 lata temu
To prawda. Kryminały też takie są. co mnie wkurza.
× 2
@Jagrys
@Jagrys · prawie 3 lata temu
@canis.luna prawda jest taka, że obecnie ten swoisty trąd (trend również) dotyka bez mała wszystkich gatunków literackich. Bronią się jeszcze komiksy, romanse historyczne i wydawnictwa popularnonaukowe. Chociaż, odpukać, pisacze i na nie znajdą sposób.
Wówczas z rozrzewnieniem będziemy wspominać czasy, kiedy cała powieść - od swojego początku do końca - mieściła się w jednym tomie.
× 5
@canis.luna
@canis.luna · prawie 3 lata temu
Co prawda nie przeszkadza mi, kiedy nowy tom = nowa fabuła, tylko bohaterowie ci sami (kryminały to akurat wdzięczny gatunek do tego, bo jeden detektyw może prowadzić mnóstwo spraw i tu tak to mnie nie razi, a jak się robi to tak umiejętnie jak Galbraith aka Rowling to aż mi lepiej na sercu). Alejak brnę przez książkę, w której żaden wątek się nie wyjaśnia i autor zaprasza do kolejnego tomu to mnie krew zalewa. Ciężko to przecież nazwać fabułą, toż to wstęp zaledwie.
× 4
@Jagrys
@Jagrys · prawie 3 lata temu
I o tym właśnie mówię.
Przykład z brzega: "King" Frazier.
Stron 336, gdzie akcja właściwa to naście ostatnich . Zakończenie - callfinger z przeniesiem akcji do tomu następnego.
To po cholerę, pytam, męczyłam się przez trzysta dwadzieścia stron?!?
× 3
@rainestrella95
@rainestrella95 · prawie 3 lata temu
To jest naprawdę frustrujące, zwłszcza gdy natrafiamy na ciekawą zapowiedź książki, czytamy obiecujący wiele fragment, a na koniec okazuje się, że jest to 7 tom z serii Detektyw Na Tropie Zabójców. Jeszcze gorzej, gdy się zacznie czytać i w trakcie się zorientuje, że pewne wątki nie są na znane... 

@jatymyoni
@jatymyoni · prawie 3 lata temu
Fajny artykuł. Przykładem bohatera, który wrócił zza grobu jest Sherlock Holmes. Często w kryminałach mordercą okazuje się ktoś, kto przed laty zaginą, lub jakieś zapomniane dziecko, które dorosło i teraz wyrównuje rachunki. Najgorsze są "króliki z kapelusza", to zazwyczaj dyskredytuje utwór.
× 10
@Wiesia
@Wiesia · prawie 3 lata temu
Jednym z przykładów trików jest "obdarzenie" bohatera zanikami pamięci. Taki zabieg mamy w książce "Kwiaty nad piekłem", gdzie profilerka zmagająca się z chorobą, pomaga swojej pamięci notując wszystko na karteczkach. Większość procesu dedukcji w śledztwie to po prostu wyjęcie kolejnej karteczki z kieszeni.
Jak doszła do pewnych wniosków nie wie czytelnik, nie wie bohaterka i pewnie sama autorka też nie wie.

× 8
@Jagrys
@Jagrys · prawie 3 lata temu
Co do "trików" z zanikami pamięci: Skojarzył mi się film "Ghajini" (remake "Memento").
Bohater po brutalnym napadzie cierpi na utratę pamięci krótkotrwałej. Pamięta tylko ostatnie piętnaście minut. Zbiera informacje o człowieku, który odebrał mu tożsamość tatuując je sobie na ciele.
Co zrobił bandzior, gdy doszło do konfrontacji? Ponownie rozwalił bohaterowi łeb a tatuaże zamazał kolejnymi warstwami farby. I tym sposobem Ghajini nie wiedział już kompletnie nic.
× 4
@rybka
@rybka · prawie 3 lata temu
Opisałaś tu same potworki 😂 Zabawny artykuł 😊
× 7
@viki_zm
@viki_zm · prawie 3 lata temu
Z wszystkimi zabiegami już się chyba spotkałam, dlatego zazwyczaj mnie nie zaskakują 😁
× 3
@Betsy59
@Betsy59 · prawie 3 lata temu
Świetny i zabawny artykuł :)
× 3
@aga.kusi_poczta.fm
@aga.kusi_poczta.fm · prawie 3 lata temu
Nie ma to, jak kłopot - ... hmmmm... - koło siebie, czego nie widać. Bo jak to jest w życiu - nigdy człeku nie wiesz, co skrywają cztery ściany domu, co ukrywa najlepszy kumpel, a nóż najczęściej chowa przed tobą ktoś bliski, po kim się tego absolutnie nie spodziewasz...
× 1
@milalettere
@milalettere · prawie 3 lata temu
Świetny tekst! :)
@czytadlo.pisadlo
@czytadlo.pisadlo · prawie 3 lata temu
Moje ulubione? 1!
© 2007 - 2024 nakanapie.pl