Cytaty Katarzyna Berenika Miszczuk

Dodaj cytat
Hm, kogo wolę ? Z jednej strony mam diabła, który kłamie i morduje, a z drugiej śmiertelnika, który kłamie i zdradza. Nie wiem. To naprawdę ciężki wybór. Obaj macie tyle pozytywnych cech.
Latanie. jest jak pierwsza miłość. Jak zakochanie. Nie umiałem znaleźć porówniania, dopóki cię nie spotkałem.
Mogę je­dy­nie po­pro­sić cię, żebyś pa­mię­ta­ła o tym, że mło­dość ma swoje prawa. On bę­dzie roz­ra­biać, bę­dzie chciał sta­wić czoła ca­łe­mu świa­tu. A w efek­cie prze­sta­nie cię w końcu słu­chać.
Najwyraźniej miłość można znaleźć wszędzie, nawet za drzwiami obok.
W głębi serca to bardzo miły, zagubiony chłopak, który potrzebuje akceptacji i uczuć. Bardzo delikatny. Jednak jego zachowanie jest skandaliczne. Zachowuje się bezczelnie i stara się złamać wszystkie zasady. Mamy problem z dotarciem do niego. Wiem, że to może wydawać się niezwykle pociągające i że wielu młodych kobietom taki typ zachowania wydaje się intrygujący, jednak ciebie, skarbeczku, chciałabym przed nim ostrzec. To nie jest mężczyzna dla ciebie.
Cisza.
Otula mnie.
Miękka.
Lepka.
Straszna.
- Boję się...
Może tak naprawdę ją zaciukali, a mnie zaraz otrują ciastem. Lepiej być podejrzliwym a żywym niż ufnym i martwym. Postanowiłam, że to będzie moja nowa dewiza życiowa.
Poza tym na­zy­wam się Ja­ro­gnie­wa, do cho­le­ry. A to ozna­cza gwał­tow­ny, krzep­ki, zdro­wy i przede wszyst­kim silny gniew. Nie za­mie­rzam po­tul­nie słu­chać, jak mnie ob­ra­ża­ją.
Musiałam policzyć do dziesięciu, bo inaczej rzuciłabym w niego talerzem. A żal po pierwsze talerza, a po drugie żurku. Naprawdę dobrego żurku.
Z botaniki nigdy nie byłam orłem, więc zakładałam, że wszystko co zielone na tropikalnej wyspie to palmy. A jeśli nie palmy, to na pewno to coś trującego. Ewentualnie trująca palma.
- […] Jest tu na przykład Zaral i Jael.
O, tych kojarzyłam. Ich wizerunki znajdowały się na Arce Przymierza, czyli skrzyni, w której przechowywano Dekalog. Mieli za zadanie jej duchowo pilnować, cokolwiek to znaczy. Chyba robili to całkiem skutecznie, bo o Arce słuch zaginął jakieś sześćset lat przed naszą erą. A jak wiadomo – jeśli czegoś nie ma, to nie można tego niecnie wykorzystać. Tacy z nich spryciarze.
- Dzień dobry wszystkim! Jaki piękny poranek! – rzekł Azazel jowialnie.
- Chyba popołudnie – mruknęłam.
- Jaka cudowna pogoda! Te ciepłe promienie…
- Zaraz będzie padać.
Odetchnął głęboko.
- Mhm! I ten aromat świeżo skoszonej trawy.
- Raczej obornika.
Przypomnij mi, dlaczego ja się z tobą przyjaźnię?
Posłał mi złośliwy uśmiech.
- Bo nie sposób mnie nie kochać. Poza tym nikt cię nie lubi, bo jesteś potępiona, a mnie to w ogóle nie przeszkadza. Ja kolekcjonuje takich „wypaczonych” znajomych.
Jak się okazuje, wytworny Śmietański był tak naprawdę wrednym, zgryźliwym, cynicznym człowiekiem, który uwielbia robić innym na złość. Byłby doskonałym kotem!
Włożył eleganckie, zamszowe półbuty i od razu skrzywił się z niesmakiem. W jednym był kłaczek w śmietanie, a w drugim zawartość mojego pęcherza. Niestety kłaczka nie starczyło na oba buty. Musiałem improwizować.
Nie mogła mnie ze sobą zabierać, bo rodzice Witka mieli skórzane kanapy. Phi. Raz je podrapałem i od razu wielkie halo. I tak były brzydkie i śmierdzące. [...] Poza tym nie mogłem towarzyszyć Ali z powodu Karmelka. Psa rodziców Witka. W zasadzie trudno nazwać psem to dziwne, jazgoczące coś. Był dwa razy mniejszy ode mnie. Przypominał mysz. Chyba żaden kot by się nie powstrzymał. Trochę go poturbowałem raz czy drugi... Przecież się wylizał.
A mogłem zadusić.
Walczyłam z demonami, całowałam się z bogiem, a tu mnie jakaś dziennikarka od siedmiu boleści będzie straszyć?
Czasami to, że osoby, które kochamy rozumieją naz bez słów, raczej przeszkadza, niż pomaga.
Mam coraz więcej dowodów na to, że moje życie zaprojektował jakiś chory umysł.
Nie można żyć, żałując cały czas czegoś co się stało bądź nie stało. Trzeba cieszyć się życiem, które się ma.
Cegiełka po cegiełce budowałam między nami mur. Nie wiem po co poszłam na tę medycynę. Taki zdolny ze mnie rzemieślnik.
Życie musi kończyć się śmiercią. To jedyny sens, jedyna prawda. Nie ma niczego ponad to.
Czasami strata łączy, a czasami rozdziela.
Czasami ze złych rzeczy wychodzą dobre.
Dramatyzm całej sytuacji szybko znikł, gdy zauważyłam, że podwinęła mi się sukienka, odsłaniając majtki z Hello Kitty.
No trzeba było nie łazić z nim do stodoły, prawda. Potem trzeba było nie upijać się z Mszczujem, a następnie z Płanetnikiem i nie zgadzać się na żadne przysługi ze strony Swarożyca. Zgodnie z tą zasadą większości relacji damsko - męskich w swoim życiu powinnam była unikać. Ale z drugiej strony - Co to by było za życie?
Nie miał na sobie bluzki. Najwyraźniej po założeniu spodni uznał, że już się wystarczająco napracował.
Ja rozumiem, że uprałaś obrus i firanki, ale kota też?
Złota zasada kłamców mówi, żeby pomiędzy kłamstwa wplatać jak najwięcej prawdy, bo wtedy całe oszustwo staje się bardziej przekonujące.
Najstraszniejszy koszmar zmienił się nieoczekiwanie w potyczkę słowną. Potyczek słownych się nie boję. Mam doświadczenie. Przecież ja prawie przez cały czas gadam do siebie.