Cytaty Piotr Borlik

Dodaj cytat
To tylko dobra rada. To pan jest mężem Natalii i do pana należy okiełznanie charakternej żony. Osobiście uważam, że czasem trzeba przylać pyskatej babie, żeby przypomniała sobie, gdzie jej miejsce.
Chciała wierzyć, że miejsce morderców i gwałcicieli jest w więzieniu. Prawdziwym więzieniu, a nie w udającym go klasztorze.
Obaj byli siebie warci. Wystarczyło, że popatrzyli sobie chwilę na młodą dupę i od razu stracili rozum.
Tak jak księżyc potrzebował wiatru, by pozbyć się ograniczających go chmur, tak on potrzebował wsparcia.
Oddaliwszy się od noża, poczuł się znacznie pewniej. Wielokrotnie zastanawiało go, dlaczego w obecności ukochanego ostrza zaczynał nagle tracić panowanie nad sobą. Nie widział w tym najmniejszego sensu.
Policjantka nie dosłyszała odpowiedzi. Miała wrażenie, że z samochodu wyszła tylko jej dusza, a ciało wracało z nadinspektorem do Warszawy, by później złapać nocny pociąg do Torunia. Pierwszy raz ktoś ją tak zignorował.
Oboje śledzili wzrokiem pędzący pojazd. Po kilku sekundach Bugajski rozpoznał markę. Znaczek BMW wywołał uśmiech politowania na jego twarzy. Czasy się zmieniły, wszystko poszło naprzód, ale amatorzy lądowania na przydrożnych drzewach wciąż uparcie wybierali samochody tego samego producenta.
Nawet drzewa wyciągające do nieba bezlistne gałęzie sprawiały wrażenie, jakby modliły się, by je stąd zabrać. To posępne miejsce łypało nienawistnie na przyjezdnych.
Mury wznosiły się na wysokość kilku pięter, zwieńczone spiczastym dachem i kilkoma wieżyczkami.
Widok klasztoru utwierdził go w przekonaniu, że popełnił błąd. Stare mury, oddalone od najbliższych zabudowań o kilka kilometrów, otoczone białą pustką i lasem, to nie było odpowiednie miejsce dla policjantki.
Żałował podjętej decyzji. Gdyby mógł cofnąć czas, wybrałby innego kandydata. Zamiast serca posłuchałby rozumu, nawet jeśli wiązałoby się to z przyznaniem racji mecenasowi Żarskiemu.
Żadna wiedza nie rekompensuje braku ogłady.
Minęło raptem pół godziny, odkąd wysiadła z pociągu na Dworcu Centralnym, a już wiedziała, że nie polubią się z Warszawą. Było tu zdecydowanie za głośno i za ciasno.
Ostrożnie, by nie zadeptać śladów, ruszył do przodu. Ojciec dyrektor wielokrotnie wytykał mu gorącą głowę, przez co zamiast dwa razy pomyśleć, od razu brał się do działania. Teraz nie popełni tego błędu. Nie wywoła rabanu z powodu głupiego żartu któregoś z księży. Najpierw upewni się, że naprawdę stało się coś poważnego.
Widoczny z góry, czuł się jak zwierzyna uciekająca z linii strzału celującego z ambony myśliwego.
Sęk w tym, że ruchów Tomka nie obserwował myśliwy, lecz ofiara.
Nie bez powodu mówi się, że najgorsze, co może spotkać pracowników wyjeżdżających za granicę do pracy, to trafienie pod skrzydła szefa z Polski.
Nie chciał ruszać jako pierwszy, by nie dać dzieciakowi okazji do tego, by go wyprzedził. Obaj wiedzieli, że audi zdystansowałoby jego toyotę w mgnieniu oka, co zaburzyłoby naturalny porządek rzeczy. Stażyści i praktykanci nie powinni bujać się lepszymi samochodami od ich mentorów.
Jego zdaniem wszyscy powinni pracować po szesnaście godzin, inaczej do niczego nie dojdą. To nic, że jest po udarze. Ważne, że stan konta się zgadza.
Słabość szefa do ładnych dziewczyn nie była tajemnicą, podobnie jak jego skłonność do podejmowania decyzji pod wpływem impulsu.
Nie miał czasu ani ochoty na zabawę w podchody. Tego tylko brakowało, by jak jakiś nawiedzony ganiał po mieście w poszukiwaniu narysowanego labiryntu.
Do tak malowniczo usytuowanego miejsca w bezpośrednim sąsiedztwie Sopotu ludzie waliliby drzwiami i oknami, lecz z powodu niekompetencji i chciwości urzędników turyści mogli co najwyżej wypaść przez otwór okienny albo zafundować sobie twarde lądowanie z pobawionego balustrady balkonu.
Kiedyś uwielbiał to miejsce. Niewielka plaża, urokliwe molo, dużo ładniejsze niż to w Sopocie, w tle Domek Żeromskiego, w którym pisarz rzeczywiście kiedyś pomieszkiwał, obecnie pełniący funkcję kameralnej muzeo-kawiarni.
- Gotowa na labirynt? - zapytał.
- Na labirynt nie można być gotowym - odparła w swoim stylu. - On musi cię zaskoczyć, inaczej to nie labirynt, tylko trywialna zabawa dla dzieci.
Ich trzynastolatka nie należała do dzieci chętnie zrywających się z łóżka. Gdyby tylko mogła, spałaby do południa, co niestety szło w parze z upodobaniem do późnego kładzenia się spać.
Nie chciał być jak ci wszyscy szaleni rodzice zmuszający dzieci do dodatkowych zajęć: w poniedziałek basen i tenis, we wtorek gra na fortepianie, w środę robotyka i tak dalej, ale czuł, że powinien pokazać jej różne możliwości.
Od ognia się zaczęło i na ogniu się skończy.
Wiedział, że jest obserwowany. Czuł na sobie jej wzrok. Ukryta nieopodal śledziła każdy jego ruch, by sprawdzić, czy wypełni zawarte na kartce polecenie. A może wcale nie byłą ukryta, pomyślał.
Tacy ludzie nie dożywają emerytury. Wyżej dupy nie podskoczysz, możesz co najwyżej skręcić sobie kark.
Wieloletnia służba nauczyła Adama jednego - zbrodnia doskonała nie istnieje.
Naturalną koleją rzeczy jest przekazywanie rodzinnego biznesu pierworodnemu, ale nie oznaczało to, że syn piekarza musi całe życie piec chleb. Jeśli nie ma do tego smykałki, za każdym razem wychodzi mu zakalec i zamiast formować ciasto w bochenki, lepi z niego figurki penisa, to znak, że z tej mąki chleba nie będzie.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl