To nie było moje pierwsze spotkanie z autorką, więc wiedziałam czego się mam spodziewać. I się nie zawiodłam. „Spragnieni, by kochać” to wspaniała, ciepła, wzruszająca opowieść o tym, że każdy z nas jest autorem własnej historii. Niezależnie od naszej przeszłości to od nas zależy nas los. To my podejmujemy decyzje i to my kierujemy własnym życiem.
Ewelina zniechęca i odpycha każdego kto chciałby się do niej zbliżyć. Bo jeśli nikogo do siebie nie dopuści, ten nie będzie mógł jej zranić, prawda? Dziewczyna skrywa bolesną przeszłość, boi się pokazać swoją prawdziwą twarz, to kim jest i skąd pochodzi. Umiejętnie gra swoją rolę tej zimnej i opryskliwej, jednak jest ktoś kto ją przejrzał. Wie, że jej zachowanie to tylko maska, system samoobronny jej organizmu. Czy Eryk będzie tym, który zburzy mur, który Ewelina sama wokół siebie zbudowała? Czy uda mu się ją przekonać, że jest silną kobietą, która zasługuje na miłość?
Autorka ma tą niezwykłą umiejętność pisania o emocjach. Nie sposób przejść obok tych emocji obojętnie. Bohaterowie są bardzo autentyczni, co tylko sprawia, że kibicujemy im od samego początku i z zapartym tchem śledzimy ich losy. Książka, której się wprost nie chce odłożyć, dopóki nie przewrócimy ostatniej kartki. Oczywiście z szybszym biciem serca, bo na końcu autorka zafundowała nam istny rollercoaster i miałam obawy jak ta historia się skończy.
Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejną częś...