Jest grono takich autorów, których po prostu lubię, nie zachwycam się ich książkami, ale mam pewność, że sięgając po nie, przeczytam coś na dobrym poziomie i w dobrym stylu. Raz jest lepiej, raz gorzej, ale pozytywy ciągle przeważają. Jedną z pisarek, z której twórczością mam właśnie taką relację, jest Małgorzata Oliwia Sobczak. To już szósta pozycja spod jej pióra w moich rękach i po raz kolejny wyczułam w niej coś, co mi po prostu nie pasuje, choć trudno mi dokładnie określić, co to jest. Chodzi raczej o sposób pisania, bo niektórymi elementami fabuły nawet się zachwycam.
"Szrama" to trzeci tom serii "Granice ryzyka", a ten inaugurujący, czyli "Szum" był w ogóle moim pierwszym spotkaniem z twórczością Małgorzaty Oliwii Sobczak. Cieszę się, że mimo nadmiaru scen erotycznych, zdecydowałam się kontynuować tę przygodę, bo z każdą kolejną częścią było lepiej. Trylogia "Kolory zła" bez wątpienia podobała mi się bardziej, ale i ta ma sporo plusów.
Muszę przyznać, że w "Szramie" pojawiła się naprawdę świetna intryga kryminalna, jednak dla mnie była na drugim planie, bo elektryzowały mnie szczególnie wątki osobiste dotyczące Oskara Kordy. Bardzo ciekawiła mnie jego przeszłość, w końcu jej karty zostały odkryte i na pewno nie spodziewałam się, że była aż tak trudna. Wiedząc już, co się wydarzyło, łatwiej zrozumieć jego obecną postawę.
Dopiero przy tym tomie uświadomiłam sobie, że ja po prostu nie lubię Alicji. Tutaj było jej wyjątkowo mało i od razu...