"Ten grób nie jest martwym, ten martwy nie w grobie, ale samże jest martwym, samże grobem sobie".
Aleś Pan zamieszał, panie autor. Zamieszał Pan historią, postaciami, czasem, nazwiskami i zdarzeniami. To jedna z tych książek, do czytania, których zasiadam z notesem i długopisem, celem robienia notatek. Bo inaczej, pogubienie murowane. Ale z pomocą notatek wszystko robi się klarowne i przejrzyste.
Książka jest gruba, ale czyta się szybko, pan Wojciech nie zasypia gruszek w popiele, wciąż trzyma rękę na pulsie, wartko prowadzi akcję, podsuwając co i raz nowe tropy zdarzenia i gdybanio-mniemanie. Bardzo udanie przekonał mnie, chociaż jednocześnie bez zbytniej natarczywości, kto jest głównym złym. Po to, by na końcu wystrychnąć mnie (albo sama się wystrychnęłam) na przysłowiowego dudka i pokazać prawdziwego złego. Dużo tu emocji i wyrządzonego zła, długo dojrzewającej zemsty, ale i działania ad hoc. Mamy też zauroczenia uczuciowe w różnych konfiguracjach, jednak nienachalne i nie dominujące, więc nie przeszkadzające, akcji właściwej.
To moje pierwsze spotkanie z tym autorem i z przyjemnością stwierdzam, że nad wyraz udane. Będę mu się przyglądać i pomału poczytywać, to co już napisał, mając nadzieję, że inne jego książki są równie ekscytujące i wywołujące emocje, niechby i nawet skrajne. 👍
P.S Taka mała dygresja: z fizyką tak jak i z innymi tak zwanymi przedmiotami ścisłymi, nigdy mi po drodze nie było, jednak tę "regułę" z dziedziny fizyk...