Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "ja i panie serce", znaleziono 24

- (...) to by mu złamało serce.
- Niech pani nie wierzy w takie rzeczy - stwierdziła Katarzyna surowo. - Serca nie są aż tak delikatne
"Czy życzy sobie pani mój autograf?
(...)
Już się Pan podpisał. (...) na moim sercu."
"Czy życzy sobie pani mój autograf?
(...)
Już się Pan podpisał. (...) na moim sercu."
Słowo jest czymś więcej niż serce, bo serca ja nie jestem panią, a słowu memu jam królową.
Nie trzeba być Indianinem, by czuć się samotnym i przerażonym w środku lasu. Była pani kiedykolwiek w lesie, setki kilometrów od cywilizacji? Las ma swoje ogromne, mroczne serce, niech mi pani wierzy. Nie będzie pani chciała wejść czemuś takiemu w drogę.
Leon (...) ma dobre serce, panie ko­mi­sa­rzu, choć matka wy­cho­wa­ła go tak, aby bar­dzo trud­no było to za­uwa­żyć innym lu­dziom.
- Niesłychane! Więc ma pan serce, panie Fogg? - zdumiał się sir Francis.
- Niekiedy - odparł po prostu Fileas Fogg. - Gdy czas na to pozwala.
Niech pan wie, panie kapitanie, że kobiet trzeba słuchać, odgadywać ich myśli i brać je do serca, kupować prezenty, dawać kwiaty, zachowywać się po rycersku.
Łaskawy Panie!
Z ciężkim sercem, przykrymi zmuszeni okolicznościami, zadecydowaliśmy wraz z mężem zerwać zaręczyny ukochanej córki naszej Anieli z Łaskawym Panem.
O, moje serce! – krzyknęła pani Stasia, prawie mdlejąc.
Należała do kobiet starej daty, które bezbłędnie potrafiły symulować utratę przytomności, nie robiąc sobie przy tym żadnej krzywdy.
Z ręką na sercu, panie Peszaku, niekiedy cholernie trudno w historycznych ziemiach czeskich być pisarzem, cholernie trudno, niekiedy ogromnie trudno, tak że choć w mordę bij, jak powiada nasz dobrotliwy lud.
Jeżeli masz pełną szufladę, na przykład, portmonetek, czy możesz w tę samą szufladę nakłaść, na przykład, krawatów?
Nie możesz. Więc jeżeli Wokulski ma pełne serce Łęckiej, czy możesz tam wpakować panią Stawską? (...)
- Wyjmę portmonetki i włożę krawaty.
Gdy weszli do wąwozu, Renata głęboko wciągnęła powietrze w płuca.
- Jak tu pachnie! Wilgotną ziemią, liśćmi! Sam ten zapach musi leczyć - oświadczyła z przekonaniem.
Dobrowolski wyszczerzył się radośnie.
- A nie mówiłem? To znacznie lepsze dla serca niż ta ich, pożal się panie, gimnastyka - rzucił.
Biedacy - mawiała pani do małżonka. - A jednak choć biedacy w ich zgłodniałych duszach jest coś ponad nudne zadowolenie z siebie, rządzące światowymi ludźmi. Szkoda, zaiste, jeśli ptak, który się w ich sercu rwie do lotu, ma słabe skrzydełka, ale tym bardziej ci, którym dano moc i dostatek, winni im pomagać i otaczać opieką.
To zbyt straszne, proszę pani. Kości to coś, czego nigdy nie mogłam znieść. Wszystko, tylko nie kościotrup. I to tu, w ogrodzie, tuż obok mięty i innych ziół. Ach, tak mi wali serce, mam takie palpitacje, że z trudem łapię oddech. I jeśli mogłabym. mam taką zuchwałą prośbę, gdybym dostała kropelkę brandy.
Pani, idę ścieżką ślepca, moje kroki są niepewne, a serce drżące, lecz zło nie będzie miało do mnie dostęp, bo Twe dłonie niosą mnie przez ciemność.
(...)
I każdy krok strząsa ze mnie strach, każdy oddech napełnia żyły ogniem, aż nieprzyjaciele Twoi pierzchną i obrócą się w pył. Bo Ty jesteś ze mną.
Żywo zainteresowało mnie coś, co pan powiedział przed chwilą. Powiedział pan, że zło czai się wszędzie. To prawie cytat z Eklezjasty. - Umilkł, twarz zajaśniała mu fanatycznym blaskiem i po krótkiej pauzie zacytował: - »Pełne zła jest serce synów rodzaju człowieczego, a szaleństwo mieszka w ich sercu, pokąd żyją«. Z satysfakcją wysłuchałem pańskich słów. Dziś, proszę pana, nikt nie wierzy w prawdziwe zło. Ale zło, panie Poirot, to przecież zjawisko realne. To fakt! Ono istnieje! Jest potężne! Przechadza się po naszej ziemi!
Wie pan co? Trochę się boję… - Ma pani na myśli sprawę anonimów? - Tak, bo wie pan… to by znaczyło… to musi znaczyć… - przerwała pogrążając się w myślach i mrużąc oczy. Potem powiedziała wolno, jak ktoś zaabsorbowany rozwiązywaniem jakiegoś trudnego problemu: - Ślepa nienawiść… tak! Ślepa nienawiść! Ale nawet człowiek ślepy może przez przypadek trafić kogoś w samo serce. A co się wtedy stanie, proszę pana?
I wtedy pojmiesz, że najlepsze są jednak podpaski ze skrzydełkami.Wtedy zrozumiesz, że Polska żyje w zgodzie z Rosją, z Niemcami. Że „polskie” koncentracyjne obozy złe wcale nie były, że „prosto w serce” zastrzyki z ust uroczej pani, oprowadzającej szybko, zwiewnym, lekkim krokiem, jakby spacerowała najdroższą paryską alejką zimą, wiosną, latem, nie były te zastrzyki takie straszne znowu.
Szukanie miłości naszego życia to jest ciężka praca, praca z naszymi uczuciami. Wielkie, gorące uczucia, zawsze chowamy gdzieś głęboko w sercu. Dopiero czas pokaże czy możemy je wydostać na światło dzienne, czy lepiej niech czekają na lepsze czasy. Na pewno drogie panie zgodzicie się ze mną, że nie warto nikogo ranić czy oszukiwać. Lepiej poświęcić trochę czasu na poszukiwania. W końcu znajdziemy to, czego szukamy.
- Cyli tu chodzi o to, skond się biorom dzieci? - Ni, bo to wiedzom nawet zwiezoki, ale ino ludzie wiedzom o Romansowaniu - tłumaczył Rob. — Kiedy byk spotyko paniom krowę, nie musi jej godoć: „Serce mi robi «bang, bang, bang!», kiedy cie widzem”, bo majom to jakby wbudowane do głowy. Ludziom je trudniej. Bo wicie, Romansowanie je bardzo ważne. W zasadzie je to sposób, coby chłopocek mógł się zbliżyć do dziewcyny tak, coby łona go nie pobiła i nie wydropała łocu.
– Gdzie chory? – lekarz z sanitariuszem, obaj w kitlach zielonych jak zepsute mięso, weszli do kuchni.
Czuję fachowe ręce doktora obmacujące moją głowę i szyję. Bada puls w nadgarstku. To dureń. Wyjmij stetoskop, człowieku. Co! Nic nie słyszysz? Moje serce bije! Może słabo, ale bije. Jak jasna cholera! Nie dotykaj mnie tutaj, bo mam gilgotki. Lepiej przyłóż mi lusterko do ust. Nie uczyli cię tego?
– Kiedy to się stało?
– Nie wiem. Wróciłam z zakupów i znalazłam go w takim stanie.
– Jak długo pani nie było?
– Godzinę, może dwie. Najwyżej trzy.
Trzy godziny?! Na zakupach? No, jak z tego wyjdę, to z tobą pogadam. Zanosi się na poważną rozmowę, koleżanko. Tym razem ci nie odpuszczę.
– Już ostygł, proszę pani.
– Nie!
– Przykro mi.
Co ci przykro? Co ci przykro? Mojej żonie to jest przykro. Zbadaj mnie porządnie, konowale jeden. To hipotermia. Mówi ci to coś? Nie widzisz, że leżę na zimnej podłodze?
– Nic nie możemy zrobić. Musimy zaraz jechać do wypadku. Akt zgonu wystawię później.
Jakiego zgonu?! No, już! Leć, leć. Spieszy wam się, żeby dać cynk firmie pogrzebowej. Jest świeża skóra, będzie ekstra kasa.
Kim jesteś? – zapytał książę, patrząc przybyszowi w oczy. - Janek, miłościwy panie. - Janek. Jaki Janek? Wyglądasz na coś w rodzaju rycerza, ale albo ubiegłego, albo przebranego, albo nieznającego obecnych trendów ubioru. - Jam jest Janek, skromny rycerz herbu „Pół krowy”. Podróżuję jednak jako zwykły człowiek, bo takie jest moje przeznaczenie. - Herb „Pół krowy”? Nie słyszałem o takim rodzie. A którą to część krowy nosisz w swoim herbie? - Co proszę? – Janka zaskoczyło to pytanie. - Masz w herbie tył krowy z wymionami, dupą i ogonem czy przód z ryjem, karkiem i rogami? - Moje pół krowy jest czarne na czerwonym tle i zdecydowanie to jej przód, panie. Proszę pozwolić mi przejechać i kontynuować mi moją przygodę. - A o jakiej przygodzie powiadasz? – Bolesław zainteresował się nie na żarty. - Bitka i sława są mi obce. Poszukuję damy mojego serca, którą uwolnię z wieży, pokonam smoka i oddam jej moje usługi. - Chyba odwrotnie. Najpierw pokonasz smoka, a dopiero potem uwolnisz ją z wieży. Twoja kolejność byłaby lekko nieroztropna. Ale, ale… Jak zwie się twoja wybranka? Cóż to za królewna wzdycha przez okno za swoim wybawcą?
© 2007 - 2024 nakanapie.pl