Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "je w co ona", znaleziono 1247

(...) jak mu się zdawało – powiększała ona jeszcze przepaść, z której doskonale zdawał sobie sprawę, pomiędzy zadaniami, jakie przeznaczył mu los, a jego niezdolnością do ich wypełnienia. Wszyscy wokół niego skwapliwie wyrażali zadowolenie z granic, jakie wyznaczyło im życie. Nie spodziewali się niczego innego. Byli pewni siebie i swego świata. On jeden cierpiał z jakiegoś niezrozumiałego powodu. Niezręczność, którą mu wytykano, poczucie dziwności, jakie nieraz dostrzegał w porządku rzeczy, nie zawsze pojmując ich sens i zasady – oto co w okrutny sposób przypomniał mu wybuch braterskiego gniewu. Aleksy, jako maly chłopak miał w sobie ogromną niecierpliwość, ale sam nie wiedział dlaczego... Czekał, ale na co? Świat był tylko wołaniem nieznanej przyszłości. Była ona pełna pytań i cierni, i błądzenia po omacku. A także pełna szczęścia. Aleksy, przeżywając tak silną rozterkę, był jednak bardzo wesoły: inni byli smutni w świecie bez dylematów, skrojonym na ich miarę, on zaś w życiu, które było mu całkiem obce, doznawał stale wszelkich rozkoszy zachwytu. Sprawy istnienia dręczyły go trochę – i smiał się z tego.
Nawet jeśli nie urodzisz się w Wersalu, Atenach, Rzymie czy Paryżu, wzniosłe i tak znajdzie sposób, aby ci się objawić. Jeśli nie czytałeś Pseudo-Longinesa, nie słyszałeś Kanta lub...jeśli zamieszkujesz wiecznie niepiśmienne pola anonimowych wsi i miast, pustych dni i nocy, ona i tak cię się ukaże, w twoim własnym języku. Jako dym z komina zimowego poranka, jako fragment granatowego nieba, jako chmura, która przypomina ci coś nie z tego świata, jako bawole łajno. Wzniosłe jest wszędzie. (s.194)
To dzięki przemocy wznieśliśmy się na szczyt, na niej budowaliśmy strukturę, ona była siłą sprawczą ewolucji, naszej dominacji, a teraz chcemy uwierzyć, że mamy nad nią kontrolę. Że nad nią panujemy. To brednie. Nienawiść i agresja są rakiem, który w nas drzemie. To okrutny paradoks: bez nich zniknęlibyśmy gdzieś w prehistorii, a jednak nas zżerają, potrzebują coraz większej przestrzeni, to ich racja bytu- wrzenie, narastanie, eksplozje. Zarażamy się tym rakiem, szerzymy go z pokolenia na pokolenie, przekazujemy własnym dzieciom.
"Babcia usiadła na łóżku. Chciała rozmawiać o studiach, więc rozmawiali: jej zdaniem na żadne takie dziwaczne w stylu kulturoznawstwo to nie warto, ale jakby tak coś w jego upodobaniach, tylko bardziej praktyczne, budownictwo na przykład. Miał ochotę powiedzieć, że o studiach nie myślał w ogóle i że od kilku dni zastanawia się głownie nad tym, czy profesor Snape jest zły, czy jednak dobry, i czy Ron będzie chodził z Lavender, czy jednak z Hermioną. Ostatecznie uzgodnili, że być może architektura, a ona w połowie zdania zamyśliła się, oparła głowę na dłoni".
Świeże powietrze wprawia ją w dobry nastrój, choć na dnie myśli wciąż ta przyczajona burza, teraz tylko uśpiona. Kiedy rozpętuje się w niej, to jest zupełnie tak, jakby traciła kontrolę nad sobą, swoim ciałem i umysłem. Jedyne, co czuje, to ciężki smutek, jak losy świata, ona sama staje się nim, nie jest niczym więcej niż rozszalałą rozpaczą. Ale to przechodzi, wystarczy tylko poczekać, najlepiej zaszyć się gdzieś, w wannie pełnej wody, bo pod wodą można krzyczeć tak, że nikt nie usłyszy.
Przeszłość to dziwna rzecz. Towarzyszy nam przez cały czas,
w każdej porze myślicie o zdarzeniach sprzed dziesięciu albo dwudziestu lat, a jednak najczęściej nie jest ona realnym bytem, tylko po prostu zestawem faktów,które zapadały wam w pamięć, niczym wiadomość z podręcznika do historii. Nagle jakiś przypadkowy, widok, dźwięk czy zapach, zwłaszcza zapach, puszcza w ruch maszynerię i nie tylko powraca do was przeszłość to wy sami w nią zapadacie.
– Kim jesteś? – To zależy, w co wierzysz, zagubiony chłopcze – odparła. – Teraz rozumiem, dlaczego jest gotowa tańczyć z diabłem. – Biały uśmiech błysnął w zapadającym zmroku. – To niewysoka cena, jeżeli na końcu ocali ukochanego. Dante przeszedł dziewięć kręgów piekielnych dla Beatrycze… – Nie wiem, o kim mówisz – przerwał jej. – Myślę, że wiesz. – Mrugnęła do niego wesoło i skinęła w stronę Magdy. – Ona jest twoją Beatrycze. A zło czai się za rogiem…
(...) filmowcy prawdopodobnie pobili rekord świata w długości zejścia ze Strzechy do Samotni: pokonanie kilkuset metrów zajęło im równo półtorej godziny. Głównie dlatego, że Rysio miał półbuty na skórzanych podeszwach i co dwa metry zaczynał zjeżdżać w przepaście. Eulalia i Marek czuli się zmuszeni go asekurować, co polegało na tym, że ona wydawała okrzyki przerażenia, a on klął jak szewc. Ten typ asekuracji zapewne nosi miano werbalnej.
Próbowała wypracować sobie własną filozofię życiową i wyszło jej coś, co kiedyś usłyszała z ust gwiazdora rocka - chyba Erica Claptona - który w udzielonym wywiadzie powiedział, że nie jest wielkim fanem, hmmm, ludzi. Ona też nie była. Wolała - chociaż to śmiesznie brzmi - własne towarzystwo. Lubiła czytać i oglądać filmy, nie słuchając przy tym komentarzy. Nie radziła sobie z mężczyznami, ich rozbuchanym ego, nieustannymi przechwałkami i brakiem poczucia bezpieczeństwa. Nie chciała mieć towarzysza życia.
bardzo nie lubię pakowania, bo wtedy wydaje mi się, że naruszam jakiś ład rzeczy - wynosi się z sobą jakąś cząstkę domu na zewnątrz i nigdy już ona nie powróci. A zatem każde pakowanie zubaża o coś dom. O co, tego nie wiem, bo przecież wszystkie zebrane przedmioty przywozi się z powrotem, a jednak za każdym razem, gdy wracam do domu z wakacji, wydaje mi się inny, czasem piękniejszy, czasem brzydszy, ale zawsze jakiś nowy i obcy.
Lily wskazała na niego palcem.
– To ty nie umiesz dogadać się z mamą.
Connor wpatrywał się w nią totalnie zaskoczony. Szach i mat! Kolejny raz dziewczynka
trafnie określiła sytuację.
– Może masz rację, mała mądralo. – Popukał ją delikatnie palcem w czoło, a ona
zachichotała. – Skąd ty tak dużo wiesz o życiu dorosłych, co?
– Bo jestem mądra – powiedziała dumnie. – Mamusia i ciocia Mary zawsze mi tak mówią.
Możesz mówić całkiem bez zobowiązań, Garrett. Cholera, powinieneś robić to co ja. Wierzyć w każde słowo, które akurat wypowiesz, jak w wyrocznię, a rano zapomnieć o wszystkim. Wrażenie szczerości liczy się bardziej niż rzeczywista prawdomówność. Ludzie chcą wierzyć tylko przez kilka minut. Wiedzą, co jest grane. Weź na przykład tę damę, z którą dzisiaj byłem. Czy ja ją kocham? A może ona mnie kocha? Nie, do pioruna. Nie chciałaby się ze mną pokazać publicznie. Ale i tak musiałem powiedzieć wszystko co należy.
Stary Nef nigdy nie zabraniał córce jeżdżenia ze mną na zabawy - tym razem nas zaskoczył: podszedł i energicznym ruchem ręki odsunął córkę na bok.
"Polska to pierwsza kurwa! - powiedział ni z tego, ni z owego. - Każdy ją do siebie ciągnie!"
Zrazu osłupiałem, zaskoczony brutalnością wypowiedzi starego, lecz ochłonąwszy nieco, odrzekłem:
"Panie Nef! Jak gwałciciel zgwałci kobietę, to stara się dla niej wyrobić opinię kurwy, ale to nie ona jest kurwą, tylko gwałciciel jest skurczybykiem".
Strzeż się jej spojrzenia, by cię nie zaczarowało.
Nie napotkasz takich, co by uszli przed nią cało.
Słowom jej nie dawaj wiary, choć słodkie, bo snadnie
Zawładnęłaby zmysłami, jako wino władnie.
Delikatna tak, że gdyby ją różyczka mała
Lekko płatkiem swym musnęła, ona by płakała.
Gdyby we śnie wietrzyk powiał w jej rodzinnej stronie,
To by wokół ziemi rozniósł jej przepiękne wonie.
Patrzeć, myśleć nie zabroni żaden los surowy...
Kocham, pragnę do cna swej istoty osnowy.
[…]wydawało ci się, człowieku, że wiesz lepiej od natury, że masz prawo w nią ingerować, boś wrażliwy, a śmierć wydaje ci się niesprawiedliwością. Tymczasem nie ma na świecie siły sprawiedliwszej od niej. Przychodzi po biednego, przychodzi i po bogatego, młodego i starego, pięknego i brzydkiego, po człowieka, zwierzę i drzewo, a zabiera wtedy, gdy jej się to podoba, nie tobie. I póty, póki to ona rządzi na świecie, panuje na nim ład, bo wszystko, nawet największe zło, ma swój kres.
Matura – Nie jest ona bowiem egzaminem z wiadomości i umiejętności, które uczą u progu samodzielnego życia naprawdę posiadł, czyli z tej wiedzy i sprawności, która tkwi w jego umyśle bez specjalnych zabiegów w postaci owego kucia i rycia. A tak egzamin dojrzałości mierzy tylko stopień mobilizacji uczniów do życia i kucia i ocenia rezultaty owych czynności, które ulegną zapomnieniu w kilka dni po maturze, tak że przygotowanie się do równie absurdalnych egzaminów na studia znów będzie wymagało kuzycia i rycia.
W ogóle, kraina ta łączyła w sobie bogate dziedzictwo różnorodnych grup etnicznych, co odzwierciedlało się również w architekturze. Spotkać tu można było zarówno gliniane lepianki jak i prawdziwe pałace czy meczety. Nie brak też było bardziej nowoczesnej architektury, szczególnie w większych miastach. Jednak i ona zazwyczaj zachowana była w swoistym stylowym klimacie regionu. Silny wpływ na całokształt wywierały tu liczne plemiona koczownicze. W niektórych nadal żywe były pozostałości wierzeń jeszcze przedislamskich i całe mnóstwo związanych z nimi symboli.
W Bratysławie sześćdziesięcioczteroletni Bondy zamieszkał tak:
Pogłoska mówi, że wyprowadził się tam i przyjął słowackie obywatelstwo w ramach protestu przeciwko rozdzieleniu Czechosłowacji w 1992 roku. W rzeczywistości uniwersytet imienia Jana Amosa Komeńskiego w Bratysławie zaproponował mu wykłady z historii filozofii. Przeprowadzili się więc z żoną Julią na zawsze.
Poznał ją w czytelni Uniwersytetu Karola, gdzie pracowała. Miał 33 lata, ona dziesięć więcej. Powtarzał, że Julia jest jedynym powodem jego życia.
Zmarła rok po przeprowadzce.
- (...) Ona jest... aktorką. Wiesz o co mi chodzi. Przez cały czas gra. W ogóle nie żyje w realnym świecie. Jakby to wszystko była wymyślona opowieść. Niebezpieczny Groszek jest do niej podobny. Moim zdaniem to bardzo niebezpieczna cecha.
- Groszek to miły i mądry szczur!
- Owszem. tylko kłopot w tym, że uważa innych za podobnych do siebie. A ci, którzy tak myślą, zawsze są niebezpieczni. Z kolei nasza przyjaciółka uważa, że życie to bajka.
- No cóż, to nieszkodliwe, prawda?
- Tak, ale jeśli w bajkach ktoś umiera... to są to tylko słowa
wszyst​ko za​czy​na się i koń​czy na skrzyn​kach na listy i je​śli kie​dyś wy​my​śli​my spo​sób na to, jak moż​na się bez nich obejść, to rap​tem się oka​że, ile za​osz​czę​dzi​my so​bie cier​pień. w tej chwi​li na​szą je​dy​ną na​dzie​ją jest bom​ba wo​do​ro​wa, ale jestem tak przy​gnę​bio​ny, że nie są​dzę, by i ona była re​me​dium.
A co ma człowiek czynić w powszednie dni?
Doskonalić duszę. Która ze wszystkich istot została dana tylko człowiekowi. Boskość w człowieku, znaczy doskonałość, dla nas jest osiągalna. Doskonałość duchowa. Tę iskrę tchnął Bóg w pierwszego człowieka, stworzonego przez Wielkiego Garncarza z gliny ziemskiej. Wtedy była ona doskonała. A potem uległa zepsuciu. Wrócić do jej pierwotnej doskonałości jest naszym dążeniem. Przez dobroć i miłość w dążeniu do Boga. Sercem, nie rozsądkiem. Tylko tak przetrwamy. Inaczej zginiemy.
Co mówią wielcy prorocy Jeremiasz i Ezechiel? - odparł Jezus z błyskiem w oku. - Zniosę prawo wyryte na tablicach Mojżeszowych i w sercu każdego człowieka wyryję nowe. Usunę serce z kamienia i dam mu prawdziwe, a w nim zasieje nową Nadzieję! Niosę milość, otwieram cztery Boże bramy: Wschód, Zachód, Północ i Południe, dla wszystkich narodów. Miłość Boża to nie przedmieście - ona ogarnia cały świat! Bóg nie jest Izraelitą, lecz Duchem nieśmiertelnym!
" - Jak to jest, kiedy kogoś kochasz?
- To trochę tak, jakby się każdego dnia umierało po kawałku, ale z drugiej strony żyło pełnią życia. Miłość okazała się radością tak ogromną, że przeradzała się w ból. Niszczyła mnie i przekuwała. Nienawidziłem jej, bo wiedziałam, że nie jestem w stanie przed nią uciec, a ona miała na zawsze mnie przemienić. A to wiedźmiątko... Ją też kochałam. Nie potrafię opisać tego uczucia. Powiem ci tylko tyle, że było silniejsze od wszystkiego, czego kiedykolwiek doświadczyłam. Silniejsze od furii, pożądania i magii.
Wiedziała, że lata spędzone w samotności zmieniły ją, aż w końcu stała się inna niż wszyscy, Lecz to nie ze swojej winy była samotna. Jej nauczycielką była dzika przyroda. To ona ją karmiła i chroniła, kiedy inni nie chcieli. ...Życie nauczyło ją również, że pradawne geny służące utrzymaniu gatunku przetrwały - czasami w niepożądanej formie - w genotypie człowieka. Jej wystarczało, że była częścią naturalnego cyklu, choćby takiego jak pływy. Jak mało kto czuła silną więź z życiem i ziemią, wrosła w nią korzeniami, to ziemia była jej matką.
Ona twierdzi, że zbyt łatwo jest nazywać złymi osoby zamiast ich decyzje, gdyż to pozwala ludziom usprawiedliwiać swoje złe czyny: wmawiają sobie, że pomimo nich nadal w głębi duszy są dobrzy. W porządku, ale ja uważam, że po pewnej liczbie złych czynów można sensownie uznać kogoś za złą osobę, która nie powinna mieć żadnej szansy popełniania kolejnych. A im większą ktoś ma władzę, tym surowiej powinien być traktowany. Zatem ile miałam szans? Ile już wykorzystałam?
Jej rodzice wręcz przeciwnie. Marnowali energię na próby zatrzymania procesu wchodzenia Zosi w dorosłość. Z marnym skutkiem. To tak jakby garść piasku zatrzymać w zaciśniętej dłoni. Nie ma szans! Piasek zawsze będzie wysypywał się szczelinami. Tak i ona musiała mieć swoje doświadczenia, mylić się, cierpieć, a później wyciągać stosowne wnioski. Albo nie wyciągać. Nie da się przeżyć życia bez pomyłek. Nie da się
przeżyć go za kogoś. Z resztą czy próbując tego dokonać, nie robi się krzywdy własnemu dziecku!
Jej rodzice wręcz przeciwnie. Marnowali energię na próby zatrzymania procesu wchodzenia Zosi w dorosłość. Z marnym skutkiem. To tak jakby garść piasku zatrzymać w zaciśniętej dłoni. Nie ma szans! Piasek zawsze będzie wysypywał się szczelinami. Taki ona musiała mieć swoje do- świadczenia, mylić się, cierpieć, a później wyciągać stosowne wnioski. Albo nie wyciągać. Nie da się przeżyć życia bez pomyłek. Nie da się
przeżyć go za kogoś. Zresztą czy próbując tego dokonać, nie robi się krzywdy własnemu dziecku!
Popioły już ostygły i otwieramy starą księgę.
Na jej zatłuszczonych stronicach chłodne słowa
mówią nam o poległych, o imperium w rozkładzie.
Ogień przygasł, jego blask i iskierki życia są już tylko
wspomnieniem. Wzrok mi słabnie. Jaki jest kolor mych
myśli, gdy otwieram „Księgę poległych” i wciągam
głęboko w płuca woń historii?
Posłuchajcie przeto słów, które przyszły z tym
oddechem.
Te wciąż powracające opowieści mówią o nas
wszystkich.
Jesteśmy powtórką historii, niczym więcej, a ona
trwa bez końca, który jest wszystkim.
Kiedyś słuchano muzyki z miłości do muzyki, dzisiaj wyje ona wszędzie i zawsze, "nie pytając, czy mamy ochotę jej słuchać", wyje w głośnikach, w samochodach, w restauracjach, w windach, w uszach zatkanych walkmenami, muzyka przepisana, na nowo zaaranżowana, skrócona, rozdziabana, fragmenty rocka, jazzu, opery, fala, w której wszystko się miesza, tak, że nie wiadomo, kto jest kompozytorem (muzyka stała się anonimowym hałasem), że nie można wyróżnić początku i końca (muzyka stała się hałasem bez formy): brudna woda muzyki, w której muzyka obumiera. (s.84)
...nie to spodziewałam się usłyszeć od mojej współlokatorki Flory. Chyba źle to ujęłam. Ona jest właścicielką domu w Hampstead, a ja płacę za pokój. Stwierdzenie, że jesteśmy współlokatorkami było grubą przesadą. To tak, jakby lokaj w pałacu Buckingham mówił, że mieszka z królową. Z drugiej strony użytkujemy wspólnie łazienkę i kuchnię, przy czym Flora najczęściej stoi za drzwiami łazienki i mamrocze coś o ciepłej wodzie. Jeśli królowa obchodzi pałac, gasząc światła, a lokaj mówi, że chce jeszcze poczytać, sytuacja jest analogiczna.