Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "kazdym serca", znaleziono 114

Każdego dnia. Każdej godziny. Na całym świecie są rodziny patrzące na łóżka, w których nikt już nie śpi, na buty, których nikt już nie nosi. Rodziny, które nie muszą już kupować jakichś płatków śniadaniowych, jakiegoś szamponu. Wszędzie są ludzie, którzy stoją w kolejkach do kinowej kasy, kupują zasłony, wyprowadzają psy, chociaż ich serca rozdzierają się na strzępy.
Roran skrzywił się i zadrżał.
- Czy to sięga aż do... - Urwał i machnął niezgrabnie ręką.
- Niestety.
- Muszę przyznać, że to niezwykły siniec. Powinieneś być dumny, podobne obrażenia, i to w tym szczególnym... miejscu budzą lęk w sercu każdego męża.
- Cieszę się, że go doceniasz.
To, co jednego dnia rozkwita, drugiego więdnie i marnieje. I jeśli człowiek w każdej chwili może zniknąć z tego świata, cała nadzieja w tym, że pozostawi po sobie jakiś ślad w postaci budynku albo bijącego serca własnego dziecka. Jeśli nie zostawi nic, kto będzie wiedział, że w ogóle żył?
Powinnam żałować, a im dłużej o tym myślę, tym większy spokój w sercu czuję. To tak, jakby wszystko zaczęło się układać, jakby każdy element wskakiwał na swoje miejsce. I choć od miesięcy jestem totalnym bałaganem, teraz odnoszę wrażenie, że w końcu wychodzę na prostą.
I tak jak wcześniej leczy moje serce. Kawałek po kawałku. Dzień po dniu. Każdym swoim gestem. Każdym słowem. Swoją osobą. Leczy mnie każdego dnia. I choć niedawno w to nie wierzyłam, dziś mam nadzieję, że jeszcze wszystko będzie tak jak trzeba. Potrzebuję tylko trochę czasu. I Ashera.
Święta Bożego Narodzenia to magiczny czas. To czas miłości, radości, pokoju w sercu i na świecie. Gasną wtedy wszelkie spory, a na każdego człowieka - i dziecko, i dorosłego - spływa cudowny spokój. W każdym razie tak to najczęściej wygląda w bajkach.
Moje małżeństwo nauczyło mnie, że prawdziwa miłość to ta, którą się daje, nie ta, na którą się czeka. Nie bierze początku z zewnątrz człowieka, ale w jego wnętrzu. W sercu, które zdolne jest dawać. I jej siła zależy od tego, ile się chce dać...Wszyscy jesteśmy stworzeni do miłości, ale nie każdy znajduje w sobie dość odwagi.
Większość śmiechów - do diabła, większość ludzi - była sztuczna. Budzili się każdego ranka i wkładali odpowiednią maskę, którą ich zdaniem tego dnia powinien zobaczyć świat. Uśmiechali się do ludzi, których nienawidzili, śmiali się z żartów, które nie były śmieszne, i włazili w dupę tym, których w głębi serca chcieli zdetronizować.
Nikt tak naprawdę nie potrafi powiedzieć jaką woń roztacza śmierć. Dla większości ludzi nie ma żadnych szczególnych cech, ale każdy, kto wiele razy się z nią zetknął, rozpozna ją w ułamku sekundy, bo gdy tylko poczuje ją w nozdrzach, ściska go za serce i przepełnia duszę smutkiem jak nic innego na świecie.
Co mówią wielcy prorocy Jeremiasz i Ezechiel? - odparł Jezus z błyskiem w oku. - Zniosę prawo wyryte na tablicach Mojżeszowych i w sercu każdego człowieka wyryję nowe. Usunę serce z kamienia i dam mu prawdziwe, a w nim zasieje nową Nadzieję! Niosę milość, otwieram cztery Boże bramy: Wschód, Zachód, Północ i Południe, dla wszystkich narodów. Miłość Boża to nie przedmieście - ona ogarnia cały świat! Bóg nie jest Izraelitą, lecz Duchem nieśmiertelnym!
A więc zgoda. Miała swoje wady, ale jakie to ma znaczenie, gdy przychodzi do spraw serca? Kochamy to, co kochamy. Rozum nie ma tu nic do gadania. Pod wieloma względami bezrozumna miłość jest najprawdziwsza. Każdy może coś kochać ponieważ. To tak łatwe, jak wsunąć grosz do kieszeni. Ale miłować coś pomimo? Znać wady i też je kochać? To jest rzadkie, czyste i doskonałe.
Kochałaś kiedyś kogoś tak mocno, że wszystko bolało cię z emocji? Wiesz, jak to jest oddać komuś swoje serce na tacy i obserwować, jak go nie przyjmuje? Przeszło ci przez myśl, jak cholernie się cierpi, gdy myślisz o kimś w każdej minucie swojego życia, a ta osoba traktuje cię jak zabawkę i ucieka, kiedy robi się poważnie?
"Chyba w końcu dotarło do mnie, że nie da się całkowicie kontrolować własnego życia. Można jedynie dokonywać wyborów. Czasem dyktowanych przez rozum, czasem przez serce.
Dobrych i złych. I z każdego wyciągać wnioski - uśmiechnęłam się na wspomnienie wspólnej wizyty w warsztacie. - i wiesz, co?
- Czasem należy po prostu pójść na całość i pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa".
(...)musiał pracować w pokoju, gdzie słyszało się każdy oddech, bicie własnego serca, a nawet, jeśli ktoś odpowiednio się skupił, odgłos mrugających powiek. Szelest ubrania stawał się hałasem trudnym do wytrzymania, a dźwięki, które dochodziły z wnętrza głowy, jeśli miało się choćby lekki katar, potrafiły przyprawić o szaleństwo.
Brodate kobiety niepokoiły i fascynowały ludzi przywykłych do jasnych granic pomiędzy światem mężczyzn a kobiet. Właśnie takie uczucia mogła wzbudzać w widzach jedna z najsłynniejszych brodatych kobiet, właścicielka zarostu, który uradowałby serce każdego barbera – madame Josephine Clofullia, zwana również Brodatą Kobietą z Genewy
Ale najważniejsze było wypracowanie w sobie maksymalnego zaangażowania w każdy gest na boisku. Bo żadnego zagrania nie można nauczyć się perfekcyjnie bez stuprocentowego zaangażowania. Nie pomoże nawet milion powtórzeń. Zagrywka to jest serce, głowa, dusza, a dopiero potem ręka. Kiedy siedzę obok boiska, wiem, jaki będzie serwis, zanim zawodnik podrzuci piłkę.
Bali się, że teraz zabiorą całe rodziny, zapędzą do lasu i wystrzelają.
- Znaczy chcieli- burknął ojciec- żeby męczyli się dłużej. Żeby ich dusza się męczyła. Śmierć chcieli rozciągnąć w czasie, po kawałku ich zabijać. Najpierw w myślach zabijać, w sercu, w duszy, a potem ciało zamordować. Mieli żyć ze śmiercią w każdej chwili.
Zresztą nie zamierzałam całkowicie rezygnować ze swojej pasji. Chciałam jedynie odnaleźć w tym wszystkim równowagę. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak bardzo jej potrzebuję.
W głębi serca czułam, że ani splendor, ani liczne trofea nie są kluczem do szczęścia. Radość, która towarzyszyła każdej wygranej, przywodziła na myśl zimne ognie: wybuchała jasnym, świetlistym płomieniem, lecz bardzo szybko gasła
To tak, jakby ktoś wyrwał ci serce i płuca. Jakby od środka trawił cię żywy ogień, a ty nie mógłbyś zaczerpnąć powietrza. Jakby ktoś zabrał Ci duszę i wszystko, co dobre, wartościowe. Jakby każdego dnia wschodzące słońce spalało cię od nowa. I nic nie jest w stanie tego bólu uśmierzyć (...)
Każdy list jak gdyby przeświecał tym, co w nim jest wewnątrz, tak jak na twarzy prostego człowieka odbija się treść serca. Każdy list ma swoją twarz. Ileż razy, wziąwszy list w ręce, człowiek bez powodu, bo się nie spodziewał złych wieści, uczuwa lęk. Ręce mu drżą i zwleka z otwarciem. Ileż razy! Wtedy w liście, jak w papierowej trumnie, leżą niemal zawsze słowa takie, jak umarłe, albo w nim coś płacze czarnymi łzami, l przeciwnie! Czasem list wpada, jak trzepocący się gołąb, tuli się do rąk, pieści się, uśmiecha i niecierpliwi, jak gdyby chciał, by go prędzej otworzono, bo ma do oznajmienia niespodziane szczęście, ma wykrzyknąć promieniste słowo. Wtedy zawsze z takiego listu pada ci na serce promyczek, albo na usta pada ci jak kwiat – pocałunek.
Pachniała wanilią, tak słodko, że miałem ochotę zatopić się w jej skórze, całując i pieszcząc każdy jej fragment. Ostrożnie położyłem dłonie na jej talii, a ona lekko się spięła, jednak ich nie strąciła. Wciągnęła głęboko powietrze i wbiła wzrok w nasze lustrzane odbicie. Czułem pod palcami, jak drży, niemal słyszałem szybkie bicie jej serca.
A więc zgoda. Miała swoje wady, ale jakie to ma znaczenie, gdy przychodzi do spraw serca? Kochamy to, co kochamy. Rozum nie ma tu nic do gadania. Pod wieloma względami bezrozumna miłość jest najprawdziwsza. Każdy może coś kochać p o n i e w a ż. To tak łatwe, jak wsunąć grosz do kieszeni. Ale miłować coś p o m i m o? Znać wady i też je kochać? To jest rzadkie, czyste i doskonałe.
"Miała rację mówiąc, że kochała Aleksandra o wiele moc niej niż swojego zmarłego męża. Tak mocno, że okazało się to siłą nie do pokonania. Bez niego każdego dnia umier od nowa i rozsądek nie miał tu nic do powiedzenia. Serce wie działo swoje i nie zamierzało dać za wygraną. Jak dziś, gdy za miast podejść i ze spokojem zaczekać na jego słowa, na prze prosiny, ona rzuciła się prosto w ramiona ukochanego."
Oto ona - powiedział Beckman. - Tajemnicza granica między rzeczywistością a fantazją... Bo każdy z nas ma taką skrzynkę, taką mroczną komorę, w której chowamy to, co przebiło nam serce. Jest tam przyczyna wszystkiego, co robimy, wszystkich naszych dążeń, wszystkich ran, jakie zadajemy swemu otoczeniu. A gdyby ją otworzyć, czy coś byśmy uwolnili? Nie. Bowiem tym niezdobytym więzieniem o niemożliwym zamku jest nasz własny umysł.
Nie jest sztuką się zakochać, bo miłość może przyjść szybko i nieoczekiwanie. Sztuką jest pielęgnować to uczucie każdego dnia. Starać się dawać drugiej osobie to, czego chce, czego potrzebuje. Zaspokajać jej pragnienia, pomagać spełniać marzenia. Być takim aniołem stróżem, cieniem. Jeżeli ta osoba kocha nas równie mocno, dostaniemy w zamian to samo. Stanie się tak jednak tylko wtedy, kiedy dwa serca zabiją wspólnym rytmem.
-Wiedzcie, że na pokładzie Saardama podróżuje mój mistrz.
- Błądzące spojrzenie zahaczyło o Arenta, budząc trwogę w sercu najemnika. - Władca wszystkiego, co ukryte. Suzeren tego, co mroczne i rozpaczliwe. Wysłuchajcie ostrzeżenia wydanego na mocy pradawnych praw. Ładunek tego statku jest splamiony grzechem, toteż każdego, kto wejdzie na jego pokład, czeka niechybna zguba. Saardam nie dotrze do Amsterdamu.
Czy tego chcę czy nie, odpuszczam. Spada moja maska, burzy się wysoki mur. Na wierzch wychodzę „Ja”. Ta krucha, delikatna osóbka z wrażliwym sercem, którą tak łatwo zranić.
Szlocham jak małe dziecko. Coś we mnie pęka. Nie płaczę jedynie z powodu tego, co mi się dzisiaj przytrafiło. Płaczę za wszystkie ostatnie lata, w których nie mogłam płakać. Płaczę za każdy moment, w którym przeganiałam łzy, by udawać twardzielkę. Płaczę i nie mogę przestać.
Serce jest bardziej empatyczne, ale nad jego uczuciami ciężko jest zapanować. Jednak ma ono głęboko w poważaniu to, co chce przekazać mu umysł. Ono rządzi się swoimi prawami, jakby było niezniszczalne i mogło przetrwać każdy wbity w bijący organ nóż. Jakby roztrzaskane kolejną zdradą, potrafiło się skleić w piękną, gładką całość. Niestety po każdym ciosie na tej prawie jednolitej powierzchni pojawiają się rysy, które pozostawiają za sobą szpecące blizny.
Krwią krzyczą mury
I ściany krzyczą krwią
Ciągnąć za sznury
I mocno trzymać broń!
Napiąć cięciwy!
Trebuszety w pion!
Martwi czy żywi
Nie damy miasta wziąć!
Choć pękną bramy
I pęknie wiele serc
Wrót nie oddamy
Nie pozwolimy im przejść!
Posłuchaj, wrogu!
Każdy kto ujmie broń
Umrze na progu
A nie da domu wziąć!
Lodowy Ogród, pieśń Braci Drzewa.
Nastąpią długie dni czekania, bo teraz się dopiero okaże,
czy serce się przystosuje do sztukowanych kawałków żył,
do nowych tętnic i do lekarstw. Potem stopniowo się
uspokajasz, nabierasz pewności... I kiedy już to napięcie i
ta radość całkiem z ciebie opadną - wtedy, dopiero wtedy
uprzytamniasz sobie, jaka to jest proporcja: jeden do
czterystu tysięcy.
l: 400 000.
Po prostu śmieszne.
Ale każde życie stanowi dla każdego całe sto procent,
więc może ma to jakiś sens.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl