Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "laki domu", znaleziono 32

Nasłuchiwał, bo każdego ranka wypełniała dom swoim ruchem. Ale tamtego dnia dom milczał. Milczał, bo był martwy, bo sercem domu zawsze jest kobieta, i to o na, wyłącznie ona decyduje, jaki ten dom będzie.
Jaki piękny miała widok jej mama, kiedy mieszkała w tym domu!
Ale niemądre pytanie kobiety wciąż brzmiało mu w uszach i... nie wiedział, jakim sposobem... było tak, jakby wrócił do domu.
Nigdy nie miał domu.
Jeżeli mówicie dorosłym: „Widziałem piękny dom z czerwonej cegły, z geranium w oknach i gołębiami na dachu” – nie potrafią sobie wyobrazić tego domu. Trzeba im powiedzieć: „Widziałem dom za sto tysięcy złotych”. Wtedy krzykną: „Jaki to piękny dom!”
Przez tyle lat bezskutecznie szukała swojego miejsca na ziemi, nie wiedząc, co w ogóle oznacza słowo "dom". Teraz zrozumiała, że "dom" jest wszędzie tam, gdzie jest z Michałem. Niezależnie od tego, gdzie się akurat znajduje. "Dom" to jego ramiona, ufność i miłość, jaką ja obdarza. "Dom" to on.
- Zwykle mężczyźni szukają u kobiet tego, czego brakowało im w domu. Pewnie właśnie dlatego mój narzeczony wybrał najradośniejszą kobietę, jaką poznałam w życiu.
Rzeczywiście, często się zdarza, że idzie się do biblioteki, bo chce się książki o znanym tytule, ale główną funkcją biblioteki, a przynajmniej funkcją biblioteki w moim domu i w domach wszystkich znajomych, jakich możemy odwiedzać, jest odkrywanie książek, których istnienia się nie podejrzewało, a które, jak się okazuje, są dla nas niezwykle ważne.
Dom był zadbany, choć rzeczywiście w najohydniejszym odcieniu, jaki dotąd widziałam. Nie wiem, czy żółty się przybrudził, czy brązowy dziwnie spłowiał, ale obecnie miał kolor rzadkiego stolca. Okropny.
(...) zaczęła się zastanawiać nad szczególnym zapachem, jaki prawie zawsze unosi się w domach starych ludzi. Jak gdyby samo życie przybierało nową woń, kiedy wchodzi na niższe obroty i zwalnia.
Żałowałam, że nie jestem córką Thorolfa i Ingrid. Okazywali swoim dzieciom tyle miłości, o jakiej inni nie mogli nawet pomarzyć. Dom Bjorna nie był zwykłą chatą, ale chatą pełną miłości.
-Boisz się śmierci?- mówił głos. Twoje ciało wydziela zapach. Czujesz go? To adrenalina. Zapach lekarstw i ziół. Taki sam, jaki unosi się w domach starców i rzeźniach. Zapach lęku przed śmiercią.
Wracałem do domu, jakbym w sto par koni jechał. Miałem w kieszeni niemały kapitalik. Tysiąc złotych i wszystkie ruble. Byłem bogaty. Rubelki skrzętnie schowałem, a tysiączek tak rozmnożyłem, że miałem za co postawić ten dom, który widzisz; wielki i piękny niczym jaki dwór pański. Ludzie mówili, że nawet dziadek mojego teścia w takim nie mieszkał.
"... Jacob pomyślał, że w ich wieku religia czy ojczyzna są tylko pustymi słowami, ponieważ jedyny kraj, jaki się liczy dla dziecka, to czułe objęcia matki, uśmiech zrozumienia na twarzy ojca czy ręka brata, którą się czuje na ramieniu. Dom jest tam, gdzie rodzina. "
Tego wieczoru również zdecydował się być w domu. Od razu też zjawiła się w salonie w odpowiedzi na jego wołanie. Siedział w pokoju dziennym, rozparty wygodnie na jasnej kanapie, palił papierosa i oglądał telewizję. Ranya coraz częściej znów dostrzegła, jakim przystojnym mężczyzną jest jej mąż.
Wyszła za mąż zaraz po maturze, by wydostać się z więzienia, jakim był jej rodzinny dom, w którym matka alkoholiczka wciąż piła i nieustannie krzyczała na ojca i na nią. Ironia losu sprawiła, że rodzice zginęli w wypadku samochodowym siedem tygodni po jej ślubie.
Róże są jednymi z nielicznych kwiatów, mówił, które wyglądają lepiej w wazonie niż na krzewie. Nabierają wówczas barwy i zapachu, jakich nie posiadają w ogrodzie. Rozkwitłe róże mają w sobie coś pospolitego, płytkiego i jaskrawego, jak kobiety o nie uczesanych włosach. W domu stają się tajemnicze i subtelne.
Zawsze marzył o własnym zwierzaku, ale mama stanowczo odmawiała i była to jedna z tych decyzji, której miała nigdy nie zmienić. Nie znosiła sierści, karmy i tego dodatkowego ruchu w domu, jaki generuje zwierzę. On sam kochał psy. To było jedno z wielkich niespełnionych marzeń jego dzieciństwa.
Praca z Alexandre'em Gomezem jest jak przygoda, która codziennie zaczyna się na nowo. Nigdy nie wiadomo, jak zareaguje, w jakie gówno lub w jaką wspaniałą zasadzkę wpakuje kolegów.
Ten facet stanowi zagadkę i z pewnością pozostanie nią aż do śmierci. Która raczej nie nastąpi w łóżku, w ponurym, zacisznym domu starców.
(z „Polaris”) Powiedziałem sobie: „To nie jest sen, bo niby jakim sposobem mogę udowodnić, że bardziej rzeczywistym jest tamto drugie życie, w domu z kamienia i cegły, stojącym na południe od złowieszczych trzęsawisk i cmentarza na niskim pagórku, gdzie Gwiazda Polarna każdej nocy zagląda do mego okna?”.
Rodzina nigdy nie jest taka, jakiej pragniemy. Wszyscy marzymy o tym, co niemożliwe: idealnym dziecku, kochającym mężu, o matce, która kiedyś nie chciała nas zatrzymać. żyjemy w dużych domach dla lalek, kompletnie nieświadomi tego, że w każdej chwili może pojawić się wielka dłoń i zmienić wszystko, co nas otacza, wszystko, do czego jesteśmy tak przyzwyczajeni.
Nie będę służył temu, w co już nie wierzę, obojętne, czy zwie się to moim domem, moją ojczyzną, czy moim Kościołem; i będę próbował wyrazić siebie w jakiejś formie życia lub sztuki w sposób możliwie wolny i pełny, a dla obrony sięgnę po jedyny oręż, jakiego gotów będę użyć - milczenie, wygnanie i spryt.
Kiedyś każdy marzył o własnym samochodzie i telefonie. Telefon, który każdy miałby przy sobie, był poza strefą marzeń, mógł pojawić się najwyżej w twórczości fantastów i to tych bardziej światłych, jak Lem. A dziś za grosze możemy kupić nie tylko kawior, ale i szafran, i trufle, i to kilka przecznic stąd albo nie wychodząc z domu. Tylko że nie zauważyliśmy, jaką cenę przyszło zapłacić za te pozorne luksusy.
Myślę, że tak bardzo boimy się spotkania z umysłem równym naszemu, lecz należącym do innego gatunku, przede wszystkim dlatego, że zdajemy sobie sprawę, że obcy mogą zobaczyć, jacy naprawdę jesteśmy, uznać, że nie spełniamy ich oczekiwań, i odwrócić się od nas z niesmakiem. Kontakt z innym gatunkiem przekłuje naszą bańkę samozadowolenia, przekonania o własnej wartości. Będziemy musieli w końcu stawić czoła temu, jacy naprawdę jesteśmy. I jakie szkody wyrządziliśmy naszemu domowi. Być może jednak ta konfrontacja to jedyne, co może nas ocalić. Co pozwoli nam przyznać, że byliśmy krótkowzroczni, brutalni i głupi, i wreszcie się zmienić.
Za każdym sukcesem mężczyzny stoi jakaś kobieta. Słyszała to zdanie nieraz. Ludzie powtarzają je, żeby docenić te wszystkie siedzące w domach, miłe, grzeczne żony, które piorą, prasują i pakują mężusiom kanapki do pracy.
Ale czy ktoś przede mną powiedział: "Za każdym szaleństwem kobiety stoi jakiś mężczyzna"? Jestem pewna, że mama była wtedy o jeden mały krok od obłędu.
Bardzo wiele nie mówią człowiekowi o śmierci, a jedną z najważniejszych spraw to to, jak długo ukochani umierają w naszych sercach. To tajemnica i tak powinno być, bo kto by chciał w ogóle zbliżyć się do drugiego człowieka, gdyby wiedział, jaki trudny jest ten etap pożegnalny? W sercu ukochani umierają po trochu, może nie? Jak roślina, kiedy się wyjedzie i zapomni poprosić sąsiadkę, żeby raz na jakiś czas przeleciała się po domu z konewką, i to takie smutne..
- Bo desant polega na tym, że zeskakujesz ze spadochronem, a potem najczęściej musisz gdzieś dojść, więc nas do tego przystosowują - Pociągnąłem łyk piwa. - No i oszczędzają wachę. A co robisz, kiedy dojdziesz? Zakrztusiłem się piwem. Popatrzyła na mnie prowokująco. Nie o takie dochodzenie mi chodzi… Domyślam się, że ubierasz się i idziesz do domu. Wredna cholera. Doskonale wiedziała, o jakim “dojściu” najpierw pomyślałem. Zależy, który to raz - odciąłem się z cwaniackim uśmiechem
- Właściciel domu ma prawo być obecny przy przeszukaniu (...).
- Właściciel?- krzyknął podkomisarz. Założył ręce na plecach.- A wy tu jesteście na tym koczowisku, na tej samowolce budowlanej, kurwa, właściciele?
Wójt nawet się nie skrzywił. (...)
- Ale żeby się do nas potem żadni obrońcy praw wszelkich nie przypierdalali, zrobimy tak- zadecydował.
- Ty, Cygan, jesteś tu, zdaje się, jakaś szycha? To będziesz reprezentował przy przeszukaniach tych- podniósł wzrok na zgromadzonych pod ścianami- właścicieli.
My, rodzice, potrafimy nieźle spieprzyć życie naszym dzieciom. - Ty nie spieprzyłeś mojego. - Josh pociągną kolejny łyk i zaczął obracać w dłoniach puszkę. - Nie chce tu odstawiać żadnego show w rodzaju Opherah, ale z ręką na sercu muszę przyznać, że nigdy nie wykorzystywaliście mnie do swoich rozrywek. Zacząłem o tym myśleć, gdy zobaczyłem, w jakim bagnie tkwi Julie. I to po uszy. Wy mi nigdy nie fundowaliście podobnego syfu. Nie kazaliście wybierać między sobą, nie nastawialiście przeciwko sobie. To, co ma w domu Julie, to wyjątkowe świństwo. Wyjątkowe.
Kiedy Tito dowiedział się, że jego Maud bohatersko poddała się operacji, aby móc sprzedawać miłość, nie narażając tego delikatnego towaru na niebezpieczeństwo macierzyństwa, poczuł, że traci zmysły, jak gdyby narzędzia chirurga nie wycięły Maud jajników, ale jemu serce. Nie zapomniał jeszcze tego, czego się nauczył w czasie studiów. Przez dwa lata chodził do kliniki ginekologicznej i prawdziwą przykrością przejmował go los kobiet, które z konieczności poddawały się takiej operacji, jaką teraz przeszła Maud, i które, trafione w praźródło życia, w nasienie kobiecie, przestawały być na zawsze prawdziwymi kobietami. Przypomniał sobie kwitnące dziewczyny, które po powrocie z kliniki do domu z wolna zaczęły zatracać wdzięk młodości, głos, śmiech i wszystkie oznaki kobiecości. Pojawiało się w nich coś z hermafrodyty, coś przed wcześniej starego, twarz pokrywała się męskim puchem, a ciało nabierało skłonności do tycia.
Na placu między domami na robotniczym Żiżkowie stoi najobrzydliwsza budowla w Pradze: widoczny zewsząd nadajnik telewizyjny, nazywany przez ludność wiertarką, a przez jednego poetę koszmarną wieżą strażniczą, która pilnuje zgrzybiałych kamienic.
Wiertarka powstała w drugiej połowie lat osiemdziesiątych i stanęła na cmentarzu żydowskim w 1630 roku, który prawie w całości zlikwidowano, a miejsce zalano betonem.
Teraz po wieży, w górę i w dół, pełznie dziesięć niemowląt. Z daleka wyglądają jak robaki. Każde jest czarne i ma ponad trzy metry długości. Niemowlęta mają urodę, na jaką wieża zasługuje: napuchnięte, nieproporcjonalne głowy, które z bliska przypominają tyłki. Między policzkami-półdupkami mają płaskorzeźbki kodów kreskowych.
- Sztuki trzeba wypatrywać w górze – zaśmiał się David Černý, widząc, jak turyści zadzierają głowy, żeby policzyć niemowlaki.
To jest odwrotność tego, co zrobił w mieście Znojmo, gdzie sztuki trzeba było wypatrywać w dole.
W Znojmie zażyczyli sobie wystawy, jakiej nie było. Oddał więc dziesiątki swoich, istniejących w Realu albo wyobraźni rzeźb. W wymiarach 2 x 2 x 2 cm. Były mniejsze niż pudełka od zapałek. Ustawił je w galerii na podłodze i mieszkańcy miasta z burmistrzem na czele musieli przed sztuką klękać. Niektórzy byli zmuszeni nawet chodzić przed nią na czworakach.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl