Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lata dla a", znaleziono 130

Miałem wstrząsające spotkanie w Coburgu na południu Niemiec. Odbywało się w szkole. Kiedy skończyłem, podchodzi do mnie trzydziestolatek i pyta, czy poświęcę mu chwilę na osobnosci. Odchodzimy, a on zaczyna płakać i mówi, iż niedawno odkrył, że jego ukochany dziadek, który zmarł trzy lata temu, był esesmanem w obozie koncentracyjnym. Spytał, czy mogę mu przebaczyć.
Jesteś chorobliwie zazdrosny i boisz się, że jakiś facet się na mnie napali, a ja jak głupia idiotka wymienię ciebie na pierwszego lepszego – wyrzuciła z siebie. – Bo przecież odrobina odsłoniętego ciała w środku lata, sprawi, że odbierze mi rozum. Tak, masz rację. Zdecydowanie za mocno cię przygrzało słońce, bo zwyczajnie to tobie odwaliło.
Nieustająco czuję się szczęśliwa (na dworze, rzecz jasna, jako że w środku jest służba i meble), ale szczęście jest różne i to wiosenne nie jest podobne do letniego bądź jesiennego. Ostatniej zimy zdarzały się nawet dni, gdy ja, chociaż mam już swoje lata i dochowałam się dzieci, tańczyłam z wielkiej radości w mroźnym ogrodzie. Rzecz jasna ukryta za krzewami, ponieważ wiem, co wypada, a co nie.
Ja cię będę utrzymywać, a w zamian ty będziesz dotrzymywać mi towarzystwa i monitorować stan mojego zdrowia. Mam swoje lata, tu i ówdzie mi strzyka i chrzęści, więc w sumie dobrze, że jesteś, bo gdyby zdarzyło mi się gdzieś nieoczekiwanie umrzeć, to zawiadomisz kogo trzeba i od razu mnie zakopiecie, abym w takie upalne lato nie rozkładała się bez sensu i wsi swoim odorem nie skażała.
Nic jeszcze nie przeżyłeś, a wszystko zostało już powiedziane, zakończone. Masz dopiero dwadzieścia pięć lat, lecz twoja droga jest już wytyczona. Role i etykietki naszykowano: od nocnika z czasów wczesnego dzieciństwa po fotel na kółkach na stare lata, wszystkie siedziska są gotowe i czekają na swoją kolej. Twoje przygody tak dobrze już opisano, że najzacieklejszy bunt na nikim nie zrobi już wrażenia.
A jednak. Trzy lata nie piję. Na pijanych patrzę z litością, jak na ludzi chorych i nieszczęśliwych. Każdy przypomina mi o tym, że tak niejeden raz wyglądałem. Są jeszcze tacy, którzy namawiają do picia, inni nie namawiają i nie pozwalają namawiać. Większość natomiast nie daje wiary zapewnieniom o abstynencji. Kiedy wreszcie uwierzą? Po czterech, po sześciu latach?
Kiedy wreszcie uwierzą, że pętla nie musi się zaciągnąć, jeśli jest w człowieku ambicja?!
Ludziom często wydaje się, że stagnacja to coś negatywnego. Okres, w którym każdy poprzedni dzień zlewa się z następnym i kolejnym. W ten sposób mijają tygodnie, miesiące, lata. Tak kształtuje się codzienność milionów osobników żyjących na całym świecie. Szara, nudna i do bólu przewidywalna. Praca, dom, leniwe wieczory spędzane na kanapie, kilkugodzinny sen. A potem powtórka wszystkiego. Koło toczy się dzień w dzień, a jedynym bodźcem mogącym je zatrzymać wydaje się śmierć.
To wydawało się wręcz niemożliwe. Micael Bratt to porywczy pijak i jeden z najbardziej znanych aktorów w Szwecji. Czy mógł posunąć się do gwałtu i morderstwa? Bośnia i lata spędzone w policji nauczyły Tomasa, że większość mężczyzn, niezależnie od pochodzenia i zawodu była do tego zdolna. Zwłaszcza jeśli w grę wchodziły kobiety, a oni sobie wyobrażali, że upoważnia ich do tego zazdrość, złość lub nienawiść.
Przez lata niedoli, szykan, opluwania, wyśmiewania i wytykania palcami stworzyła sobie niezły pancerz, dzięki któremu nie traciła pieniędzy na terapię, tylko puszczała mimo uszu połajanki i groźby wydziedziczenia. Bo niby z czego rodzice mieliby ją wydziedziczyć? Ze starego domu, który aż prosi się o remont? I to taki generalny? A najlepiej o wyburzenie? Taki spadek to raczej niedźwiedzia przysługa.
Jeśli chcesz zostać zapamiętany jako dobry król, masz dwie możliwości. Albo być królem w dobrych czasach, mieć szczęście zasiadania na tronie przez lata obfitych zbiorów. Albo też być królem, który wyprowadzi kraj z kryzysu. A jeśli kryzysu nie ma, możesz udawać, że jest. Możesz rozpocząć wojnę i pokazać, w jak głęboki kryzys wpadnie kraj, jeśli na wojnę nie ruszy. Może to być malutka wojna, ważne, aby została wygrana.
-Beatrice, ty urodziłaś się na początku września. Pod koniec lata, gdy świat jest pełen zapachu i kolorów i z każdym dniem jest ich więcej. Urodziłaś się i na świecie powitały cię jasności piękno. Pewnie wydawało ci się, że trafiłaś do raju (...).
- A ja przyszedłem na świat w najciemniejszej porze. 24 grudnia. 21 grudnia to najkrótszy dzień roku. 24 nie jest lepiej. Właściwie to nawet nie dzień, to wieczna noc.
Be­atri­ce, przez te wszyst­kie lata. Nigdy nie ujaw­ni­łaś, że twoja matka zmar­ła, że miesz­ka­łaś z nami jak ucie­ki­nier­ka, a potem żyłaś w czymś na kształt więk­sze­go schow­ka na szczot­ki na ostat­nim pię­trze ka­mie­ni­cy przy piaz­za Pa­del­la, nigdy nie przy­zna­łaś, że cier­pisz na trą­dzik(...), że w li­ceum nie mia­łaś żad­nych ko­le­ża­nek. Cała twoja hi­sto­ria, wszyst­ko to, kim je­steś, po­mi­nę­łaś w nar­ra­cji. Wy­ma­za­łaś każ­de­go.
"ORKA" Kruk rozdarł glebę na jesiennym polu, stojąc na skibie zoranej lemieszem - na czarnej fali ziemi oceanu, czarna rybitwa wypatruje żeru -. Wiatr pianę toczy z liści drzew, co w dali brzegiem dla morskiej, czarnej są otchłani, a nad falami, nad czernią odmętu, babiego lata żagle poszarpane, zerwane z masztu widma-okrętu, dryfującego, jakby nie miał steru.
(...) Pit się starzeje, obrasta w tłuszcz i nie kwapi się do pojedynków z młodszymi od siebie. Wkrótce będzie musiał ułożyć się do tego najdłuższego snu. Wierzę z całego serca, że jego odważna mała duszyczka znajdzie swoje drzwi do lata, za którymi istnieje mnóstwo najbardziej wyszukanych łakoci, za którymi samiczki lgną do starych bohaterów, a przeciwnicy są tak zaprogramowani, by po zażartej walce zawsze umieć przegrać z honorem. Za którymi ludzie mają przyjacielskie ręce do głaskania, a o ich nogi można się ocierać, bo nigdy nie odtrącą z nienawiścią".
-Jesteś uzdrowiony śmiertelniku. Otrzymałeś w nagrodę dodatkowe lata bezwartościowego życia. Niestety, wszelka doskonałość budzi we mnie wstręt i to samo musi dotyczyć mych umiłowanych dzieci.
-P... panie, nie czuję nóg!
-Obawiam się, że są martwe. To cena uzdrowienia. Wygląda na to rzemieślniku, że czeka cię długie i bolesne czołganie się ku miejscu, do którego się wybierasz. Pamiętaj dziecko, że liczy się podróż, a nie dotarcie do celu.
Szło o to, czy pod wpływem długotrwałego stresu, jakiemu będą podlegać zdani wyłącznie na siebie, nie nastąpią odchylenia od normy umysłowej, w postaciach typowych dla psychodynamiki grup odciętych przez lata od zwykłych powiązań rodzinnych i społecznych. W podobnej izolacji może ulec naruszeniom nawet osobowość uprzednio doskonale zrównoważona i odporna na duchowe urazy. Frustracja przechodzi w depresję lub agresywność, a ci, którym się to trafia, prawie nigdy nie zdają sobie z tego sprawy.
Minęły dopiero dwa lata, odkąd do szpitala w Lenox Hill zgłosił się mężczyzna z bólem klatki piersiowej. Wystarczył jeden dzień, żeby Choroba opanowała cały budynek, a zrekonstruowana trasa Pacjenta Zero przez miasto była jak otwarta rana, z której infekcja rozlała się po całej mapie. Gdy tylko został zidentyfikowany, pojawił się kolejny chory, i następny, i jeszcze jeden, aż stało się jasne, że Choroby nie da się zamknąć w jednym miejscu.
- (...) Twój ojciec zapłaci.
- Nie zapłacił, gdy porwano mu syna. Mojego brata przysyłano mu w kawałkach, a on cierpliwie składał te kawałki w chłodni jak puzzle, aby móc go w końcu pogrzebać. Potem zaczął szukać porywaczy po całym świecie, gdzie rozpierzchli się jak robactwo. Nasi ludzie dopadli każdego z nich. Każdego żywcem ćwiartowali. Odcinali im nogi, ręce, nosy, wyłupili oczy. Wysyłali ojcu zdjęcia, a on na ich podstawie tworzył grafiki, które wieszał w domu. Mój ojciec poświęcił na to trzy lata, ale dokonał egzekucji każdego zamieszanego w porwanie.
Młodzi muszą wejść w rynek każdym sposobem, bo jak teraz stracą teren, to za dwa lata już nie wejdą, będą następni. Szkoda mi ich, ponieważ od razu się rozmieniają, wchodzą w jakieś seriale. Nie mam nic przeciwko serialom, jako takim, tylko wiem, jaka tam teraz atmosfera - oni mi opowiadają - wiem, jak wyglądają próbne zdjęcia. Poziom bywa straszliwy, poniżający. Dlatego mi ich szkoda, ale rozumiem. A co mają robić ? Przecież się wszyscy od razu nie załapią do Jarockiego, na przykład.
Siedział nieruchomo i wpatrywał się w jeden punkt. Wyglądał, jakby znajdował się daleko stąd i zapewne tak było. Nie odezwał się do nikogo ani słowem, bo był zbyt pogrążony we własnych myślach. Musiałam przyznać, że trochę się o niego martwiłam, ponieważ nigdy nie widziałam go w takim stanie. Zawsze miał coś do powiedzenia i musiał rzucić jakiś komentarz. A teraz po prostu milczał. Wiedziałam, że Kylie dużo dla niego znaczyła, byli razem dwa lata. Jednak nie sądziłam, że aż tak się przejmie jej powrotem.
Myślę, że zło to taki ptak - stwierdza Jerome. - Duży, uszargany, lodowato szary. Lata tu i tam, wszędzie, gdzie mu się podoba. Wleciał do głowy faceta, który powystrzelał tych wszystkich ludzi w Las Vegas. Wstąpił w Erica Harrisa i Dylana Klebolda. Hitlera. Pol Pota. Włazi im do głów, a kiedy odwalą mokrą robotę, odlatuje. Chciałbym to ptaszysko schwytać. - Zaciska dłonie, patrzy na nią, i tak, w oczach ma łzy. - Złapać skurwiela i ukręcić mu łeb.
Otworzył oczy. Snape patrzył na niego z przerażeniem.
- Chroniłeś go, utrzymywałeś tak długo przy życiu tylko po to, by umarł we właściwym momencie?
-To cię tak szokuje, Severusie? A ilu ludzi umarło na twoich oczach?
- Ostatnio tylko ci,których nie byłem w stanie ocalić- odparł Snape,wstając.
- Wykorzystałeś mnie.
- To znaczy?
- Szpiegowałem dla ciebie,kłamałem dla ciebie, narażałem dla ciebie życie,a wszystko to robiłem , by zapewnić bezpieczeństwo synowi Lily. A teraz mówisz mi, że hodowałes go jak prosiaka na rzeź...
- To bardzo wzruszające, Severusie- powiedział z powagą Dumbldore.- A więc w końcu dojrzałeś do tego, by przejmować się losem tego chłopca?
- Jego losem?-wykrzyknął Snape.- Expecto patronum!
Z końca jego różdżki wystrzeliła srebrna łanai. Wylądowała na podłodze, przebiegła przez pokój i wyskoczyła przez okno. Dumbldore patrzył, aż jej srebrna poświata znikła w ciemności, a potem odwrócił się do Snape'a. Oczy miał pełne łez.
-Przez te wszystkie lata?...
-Zawsze.
Ładnym dziewczynom wiele się obiecuje, a one zaczynają żyć tymi kłamstwami. Kiedy są małe, opowiada się im, że będą księżniczkami. Kiedy rosną, przepowiada się im karierę modelek. A później aktorek. Stopniowo te dziewczyny pogrążają się w marzeniach, rozleniwiają się. I tracą wytrwałość i wolę walki. (...) Tym dziewczynom brak siły, żeby zmierzyć się z prawdziwym życiem: z gównianą pracą, wrednym szefem, nędzną pensyjką (...).
Ta prowizorka staje się permanentna. Tymczasem tak zwana sytuacja przejściowa to po prostu realne życie. Lata mijają, dziewczyny nie mają porządnego wykształcenia ani zawodu. Nie kończą szkoły, nie studiują, nie odbywają staży. Zostają gołe i bezbronne w walce o przetrwanie.
- Przez całe długie lata słyszeliśmy mnóstwo gadania na temat misji DRESZCZu. Jak to każdy grosz, każdy mężczyzna, każda kobieta, wszelkie zasoby - jak wszystko trzeba poświęcić na cel, którym jest znalezienie leku na Pożogę. Powiedzieli nam, że znaleźli Odpornych i jeśli tylko odkryjemy czemu ich mózgi nie poddają się chorobie, wówczas świat będzie uratowany! A tymczasem miasta się walą; edukacja, bezpieczeństwo, leczenie wszelkich innych chorób, fundacje dobroczynne, pomoc humanitarna - cały świat idzie do diabła, żeby DRESZCZ mógł robić wszystko co tylko zechce.
Tylko zakupy i ślub im w głowie. Jakby nie istniało na tym świecie nic innego. Szkoda gadać. – A masz zamiar brać z nią ślub? – zaciekawił się Piotr. – Czy ja wiem? Potrzebne mi jej wieczne ględzenie? Jeśli już teraz jest taka upierdliwa, to co może być potem? Strach pomyśleć. Mam już co prawda trzydzieści cztery lata, ale nie wiem, czy jestem gotowy na małżeństwo. To poważna decyzja. Na całe życie. Muszę się jeszcze nad tym wszystkim zastanowić. Mój kumpel, który jest rozwodnikiem, powiedział mi kiedyś, że w dzisiejszych czasach małżeństwo jest nieopłacalne. Szkoda na nie czasu i pieniędzy.
Lubię budować swą rzeczywistość na wzór tego, co bezpowrotnie minęło - i często włóczę się jak cień bez potrzeby i bez celu, ponuro i smutno po petersburskich zaułkach i ulicach. I cóż to za wspomnienia! Przypomina mi się na przykład, że w tym właśnie miejscu akurat rok temu, aukrat o tej samej porze, o tej samej godzinie włóczyłem się, tak samo samotny, tak samo posępny jak teraz! I przypominam sobie, że i wtenczas marzenia były smutne, a choć i dawniej nie było lżej, zdaje mi się, że jednak jakoś lżej i łatwiej było żyć, że nie było tych, czarnych myśli, które się teraz do mnie przyczepiły, że nie było tych wyrzutów sumienia, wyrzutów mrocznych, ponurych które ani w dzień, ani w nocy nie dają mi teraz spokoju. I pytam sam siebie: "Gdzież twoje marzenia?" I kręcę głową, mówiąc: "Jak szybko upływają lata!" I znów pytam sam siebie: "Cóżeś zrobił ze swymi latami? Żyłeś czy nie? Spójrz - mówię do siebie - spójrz, jak na świecie zaczyna być chłodno. Napłyną jeszcze lata, a po nich nadejdzie ponura samotność, nadejdzie z kosturem ponura starość, a z nimi - smutek i troska. Zblaknie twój fantastyczny świat, zamrą, uwiędną twoje marzenia i osypią się jak żółte liście z drzew." O panno Nastusiu! Przecież smutno będzie pozostać samemu, zupełnie samemu, i nawet nie mieć czego żałować - niczego, zupełnie niczego. bo wszystko, co straciłem, było niczym, głupim, okrągłym zerem, było tylko marzeniem!
Jednak aby okopać się u władzy, rządy muszą zrobić coś jeszcze - zmienić zasady gry. Autokraci, którzy pragną skonsolidować swoją władzę, często przeprowadzają reformy konstytucji, ordynacji wyborczej oraz innych instytucji w sposób, który działa na niekorzyść opozycji lub ją osłabia. W efekcie przechylają szale na niekorzyść swoich rywali. Reformy tego typu często są wdrażane pod pozorem działania dla dobra ogółu, choć w rzeczywistości działają na korzyść urzędującej władzy. A ponieważ dokonują tego, wprowadzając zmiany na drodze prawnej lub nawet konstytucyjnej, mogą pomóc autokratom zabezpieczyć te korzyści na lata lub wręcz dekady.
Po sushi zajrzeli do Internetu. Rzeźbiarz pokazał swoje imponujące (czternaście ton i dziewięć metrów wysokości) dzieło Metalmorphosis. Fontannę w kształcie ludzkiej głowy z błyszczącej stali.
Stoi przed biurowcem w mieście Charlotte w Północnej Karolinie. Głowa jest podzielona na kilkadziesiąt nałożonych na siebie płatów metalu i oprócz tego, że pluje wodą, to jej części wykręcają się w różnych kierunkach. Czasem wygląda jak zdefasonowane głowy u Bacona.
David ze swojego komputera w Pradze może kierować grymasami amerykańskiej głowy. Jeżeli mu się oczywiście chce. (Śledzić ruchy głowy na żywo można przez Internet, może akurat autor nią kręci).
Po pokręceniu Polak już musiał jechać pilnie na lotnisko, a artysta wręczył mu swoją książkę Przepieprzone lata.
W książce wyznaje, że za największą sferę twórczą uważa seks, dlatego lata twórczości może przeliczyć na ilość wyprodukowanej spermy. Oblicza, że w tej chwili jest to już ponad trzydzieści pięć litrów.
„David Černý, twórca spermy” – mógłby zatytułować ten tekst Polak, tylko że to tytuł do prasy niskich lotów.
Chyba żeby spermę Černego potraktować jak metaforę.
W latach dziewięćdziesiątych bardzo trudno było się dostać do więziennictwa. Wokół ogromne bezrobocie, padały kolejne fabryki. A tu? Budżetówka, pewny pieniądz i przede wszystkim pieniądz solidny, pozwalający na godne życie. Lata jednak mijały, czasy się zmieniały, kraj się rozwinął. Poziom życia Polaków poszedł do góry. Gdy zaczynałem pracę, na sześćdziesiąt zatrudnionych osób tylko pięć miało samochody. Gdy odchodziłem niedawno na emeryturę, tylko dwóch chłopaków nie miało aut. Człowiek ma dziś zupełnie inne potrzeby. Jest większy dostęp do towaru, usług, dóbr. Wycieczki zagraniczne, przyjemności, zajęcia dodatkowe dla dzieciaka. Człowiek chce korzystać z życia.
Wszystkiemu winna była niedziela i plebanus Piotr, który nawoływał z mównicy, że w tym świętym dniu nie lza działać, jeno nawiedzać świątynię. Jeszcze nie tak dawno nikt w okolicy do żadnego kościoła nie chodził, lecz trzy lata temu z Krakowa przyjechał duchowny Piotr i powołując się na biskupa oraz xiędza Wawelu, zajął przy pomocy stróżów najlepszą ziemię nieopodal wioski i rozpoczął budowę drewnianego kościółka. A potem zażądał, by ludzie łożyli na jego utrzymanie. Tak oto Myslenicze stały się w dolinie Raby ostoją prawdziwej wiary. Nie żeby wcześniej tutejsi chłopi nie byli krześcijanami – nie to co te pogańce z Kurosęk, nadal oddające cześć demonom Welesa.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl