Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lebi dla", znaleziono 24

Wałach nie był głupi. Istnieje przekonanie, że bezpieka to była banda debili. Nie, to nie była banda debili.
Ale z nas kretyni!
Spanikowana, pijana grupa debili być może właśnie zniszczyła sobie życie!
Zło ma to do siebie, że jest jak smoła, wszystko przenika, do wszystkiego się lepi i trudno się go pozbyć raz na zawsze.
Jak bardzo lepimy rzeczywistość w naszych głowach, żeby dostosować ją do przyjętej dobrowolnie lub narzuconej nam idei?
Myśl o tym, że znowu będziemy węszyć koło czegoś, zamiast się lenić, nie dawała mi spokoju. Była jak kolec w bucie.
‘Wszyscy chcą czuć się wyjątkowi, czy są gotowi się do tego przyznać, czy nie. A w życiu chodzi o kochanie bez ograniczeń oraz pozwolenie, żeby ktoś kochał nas w zamian.’
‘Nie przywykłam do odczuwania niejasnego pociągu do mężczyzn, a już z pewnością do tego, co czuję przy nim. To zaskakujące, a także niepokojące, dlatego staram się otrząsnąć, zmierzając pod prysznic.’
Mimo wczesnej pory panował upał, a po dłuższym marszu cała jego koszula lepiła się do ciała jak cyganka do portmonetki.
Los naznacza nas cierpieniem i złudzeniami, bez względu na to, jak bardzo wypieramy je ze świadomości. Lepi w nas jak w miękkiej glinie, odciskając poczucie winy, bezradności i braku sensu.
Żeby wygrać w biznesie musisz otoczyć się mądrzejszymi od siebie, docenić ich i pozwolić im robić swoje. W polityce potrzebujesz tylko wianuszka bezwarunkowo posłusznych debili. Vide Kaczyński i Tusk.
Mógłbyś, na ten przykład, ugasić pożar. Wywołać śnieg, który przykryłby swoją białą poświatą całe królestwo i sprawić radość wielu dzieciom, które uwielbiają lepić z niego różne figury.
Syrop dziś kaszle i trochę kicha, bo syrop bawił się bez szalika. Wszedł do lodówki z samego rana,by z termometrem lepić bałwana. Ale niestety wszedł bez szalika- dlatego kaszle, dlatego kicha...
Wydawało się, że do Bywarta lepi się wszystko. Umyty, osuszony i umieszczony na środku czystej podłogi, stawał się lepki już po pięciu minutach. Nie wiadomo od czego. Po prostu. Ale poza tym był dzieckiem mało kłopotliwym, jeśli nie liczyć tego, że jadał żaby.
Ich głupstw też miał już dosyć. Tych ultranacjonalistycznych debili, z których większość nie była zdolna napisać trzech linijek komentarza w necie, nie robiąc czterdziestu błędów ortograficznych. Kochasz swój kraj, naucz się jego języka albo się nie wychylaj. (s. 290).
Dees zbliżał się do niego szybko, widział rząd oświetlonych okien, widział twarze pasażerów gapiących się na niego z minami debili z domu wariatów, obserwujących jakąś czarnoksięską sztuczkę.
- ROZDZIAŁ - NOCNY LATAWIEC.
- Może i nie byłoby głupio wywołać jakąś małą wojenkę - zastanowił się Semen. - Może by wreszcie cholera wzięła tych debili, którzy nami rządzą.
Jakub westchnął.
- Z tego, co pamiętam, największe katastrofy zawsze były wywołane tym, że ktoś chciał spowodować niewielką wojenkę.
— No ale policja to nie filharmonia — odparł Zolner.
— Nie pierdol mi pan tu! Filharmonia! Mam na myśli kogoś, kto jest prawdziwym psem, a nie szkolonym maminsynkiem w tych naszych przyzakładówkach dla debili, typu Szczytno czy Legionowo. Potrzebujemy człowieka, który jak już złapie, to nie puści. I nie jest anonimowy. I właśnie pan masz kogoś takiego.
Dotykam dłonią jej dłoni. Moja lepi się od potu, zaczerwieniona od chłodu panującego w kaplicy, gdzie leży trumna z ciałem, czekającym na ceremonię, na pochówek. Jej za to jest sucha i zimna, przypomina pergamin pozostawiony na mrozie. Zeschłą, zmarzniętą korę. Taka jest śmierć w dotyku?
Oszczędna żona cały tydzień lepi pierogi i pyzy, sama robi makaron, sama ceruje odzież syna i męża - wszystko po to, by ograniczyć wydatki. Spotyka ją nagroda: pod koniec miesiąca za zgromadzone w ten sposób oszczędności może sobie kupić fartuszek. Będzie jej się przyjemniej pracowało w następnym miesiącu.
Naturalną koleją rzeczy jest przekazywanie rodzinnego biznesu pierworodnemu, ale nie oznaczało to, że syn piekarza musi całe życie piec chleb. Jeśli nie ma do tego smykałki, za każdym razem wychodzi mu zakalec i zamiast formować ciasto w bochenki, lepi z niego figurki penisa, to znak, że z tej mąki chleba nie będzie.
Bo jesteś najszczerszą osobą w tym zakłamanym świecie. Bo mówisz to, co myślisz. Bo wyzwiska od matołów i debili w twoich ustach tak naprawdę brzmią uroczo. Bo jesteś zadziorna i potrafisz czasem pokazać pazurki… I dlatego, że jesteś śliczna. Śliczna, gdy jesteś zła, i śliczna, gdy jesteś zawstydzona.
- Wiesz, jaka jest różnica pomiędzy pesymistą, optymistą i racjonalistą ?
Pokręcił głową.
- Oświeć mnie.
- Pesymista zawsze widzi długi, ciemny tunel, optymista widzi światełko w tunelu... - urwała i wypiła łyk kawy.
- A realista ?
- Realista widzi nadjeżdżający pociąg - zawiesiła na chwilę głos, po czym uśmiechając się szeroko, dodała: - natomiast maszynista widzi trzech debili na torach.
Stał się członkiem tej dyskretnej grupy, która obarczyła nas wszystkimi nieudacznymi wynalazkami w historii. Był w niej ten Punita co nie potrafił nauczyć się bogactwa i rozmaitości hieroglifów i wymyślił kulawy alfabet, pismo dla tępaków. Był ten bezimienny Arab, który potrafił liczyć tylko do dziesięciu i wymyślił ów dziesięciocyfrowy system cyfrowy dla dzieci i debili. I wreszcie ten niemy Niemiec ze swoją ruchomą czcionką, która wyparła ze świata piękne iluminowane kopie. Albert także zaliczał się do tego żałosnego towarzystwa.
Piszę, bo… wymyślanie książek jest jak życie w kilku równoległych światach. To niezła odskocznia od szarzyzny życia. Nie wymaga specjalnych zabiegów, absorbuje tylko wyobraźnię i czas… mnóstwo czasu! Gdybym nie pisała, to… dużo więcej bym czytała, częściej oglądałabym filmy. Bez poczucia marnowania czasu grałabym z bliskimi w remika i literaki, układałabym puzzle. Natchnienie przychodzi, gdy… wcale się go nie spodziewam i jestem zajęta codziennymi sprawami. Czasem zjawia się, kiedy nie mogę zasnąć… wówczas zrywam się i piszę. Gdy lenię się wstać, rano nie mam już czego notować… wszystko minęło, uciekło i se ne vrati. Boję się, że… coś złego stanie się moim bliskim. Wojny. Kataklizmu. Ciężkiej choroby. Świata podobnego do tego, który McCarthy opisał w „Drodze”. Że książka z papieru stanie się przeżytkiem i zaczną powstawać tylko e-booki. Odwagę daje mi… rodzina. Nieustająca nadzieja w przyszłość… że jutro czy za miesiąc to, co złe minie i będzie lepiej. Powtarzalność pór roku i nieustający ruch przyrody… jej przemijanie i odradzanie się. Nadzieję czerpię z… absurdalnej, nielogicznej wiary, że to wszystko ma jednak jakiś głębszy, ukryty sens. Że nic nie dzieje się nadaremnie. Rozmowa to szansa na… zrozumienie innych i siebie. Na uniknięcie samotności. Pisanie książek to też ponadczasowa, szczera rozmowa autora z czytelnikiem.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl