Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lecz dwor", znaleziono 36

Może Królowa Jasnego Dworu miała rację, twierdząc, że miłość czyni człowieka kłamcą.
W Jarnołtowie można zobaczyć resztki majątku, w którym pracowała Immanuel Kant, oraz ruinę dworu zbudowanego przez jego ucznia.
Kiedy spotkasz księcia Ronana, pamiętaj, że go potrzebujesz. Nie utrać jego zaufania, gdyż w przeciwnym razie nie będziesz mogła przeniknąć do serca Złotego Dworu.
Spalili wieś i zamordowali wszystkich, kto tylko wpadł w ich ręce. Nie okazali zmiłowania nikomu – ani starcom, ani dzieciom, tak mówią ci, którzy zdołali zbiec do dworu. Zabiją nas wszystkich, kiedy tu wejdą.
O moim życiu niewiele miałbym do powiedzenia. Moje dzieciństwo nie znało miłości; moja młodość nie zakosztowała słodkich owoców uniesienia; u progu zaś starości, wiek dojrzały przeminął mi nie pozostawiwszy wspomnień o przyjaźni. Zawsze troszczyłem się tylko o to, żeby z pomocą nie kończących się dziwactw wypełnić pustą lukę, którą brak miłości pozostawił w moim sercu; miejsca wzgardliwie omijane przez czułość nawiedzane bowiem bywają prze plagi kłamstwa, szalbierstwa i okropności. Nawet moja rozkosz nie była niczym innym niż rozwiązlością wyobraźni. Moja gorzka i żałosna krew długo unosił z sobą rzymską występność i popiół Sodomy. Okrutnie oszukany w swoim poszukiwaniu czystej miłości, mściłem się na mojej duszy, plugawiąc własne ciało. Moja haniebna lubieżność spływała na ciało dziecka, jak ścieka z kwiatu odrażająca ślina nagich ślimaków. Szukałem miłości wszędzie, gdzie spodziewałem się ją znaleźć, i pozostawałem samotny w tlumie ślepych i gluchych. Jak wszyscy podróżni miałem jednak tysiąc pospolitych przygód u Dworu, na gościńcu i w oberży.
Odczytywałem legendarną zachłanność, głupotę, i obłudę w najpiękniejszych oczach Europy. Moje serce było puste, moja dusza zwiędła. Jedyna odwaga, jaką poznałem w sobie, polegała na upodleniu; poza rozpustą byłem samą nieśmiałością. Z drżeniem zwracałem sę do kobiet, które trochę później znieważałem w sposób najbardziej brutalny i wynaturzony. Nigdy nie dręczyły mnie ambitne rojenia; byłem niezdolny do pojmowania szczęścia, wielkości czy sławy poza miłością. Obdarzony znakomitym poczuciem porządku i mało wytrwały, lekceważący sobie codzienne sprawy, wahałem się bezustannie między marnotrawstwem a sknerstwem, pragnąc naprawić jedne wady drugimi; kto znał mnie jako rozrzutnika w piątek, zdumiewał się widząc mnie skąpcem w niedzielę. Moja melancholia była zawsze głęboka; umykanie chwil mroziło mi serce.
Na dwór goja patrzy się jak na zagrodę dla bydła
Nigdy nie wychodź na dwór z mokrą głową – zaziębisz się na śmierć!
Dać popaprańcom metr władzy, to odjadą nie tylko ze składem, ale także z peronem, dworcem i całą trakcją.
...może jednak ta przyjaźń nie jest jak stary spalony dwór, ale jak stojący przy nim dąb. Trochę osmalona, ale jednak nadal żywa.
-Chłopu to trzeba kawę na ławę, otwarcie, jak pięścią w gębę- doradził Władek.
-Narzekamy na facetów, gdy ich nie ma. A jak się pojawią, narzekamy jeszcze bardziej- Weronika zacytowała święte słowa Eleonory i zaśmiała się .
-Brakujące relikwie uczyniły mój dwór słabszym. Mój lud cierpi, a ja zrobię wszystko, by mu pomóc.
Dziewczynka drżała. Wyprowadzili ją na dwór. Błyski z każdej strony. Obce twarze wpatrzone w nią w skupieniu.
Surowe, kamienne mury zamku ponad nim budziły w dziennikarzu niepokój. Miał wrażenie, że tak naprawdę nie patrzy na majestatyczny dwór, lecz na czyjś grób.
Specjalnie się nie kryjąc, wyszliśmy na dwór. Było ciepło, słońce skryło się już za kamienicami, a niebo nabrało barwy zgniłej pomarańczy.
Minęło raptem pół godziny, odkąd wysiadła z pociągu na Dworcu Centralnym, a już wiedziała, że nie polubią się z Warszawą. Było tu zdecydowanie za głośno i za ciasno.
Ponieważ dwór tak często wędrował z miejsca na miejsce, konie, muły, powozy, wózki i lektyki były niezbędne. Do przewozu samego łóżka Marii potrzebne były trzy muły, a oprócz nich konieczne były kolejne zwierzęta do przenoszenia draperii na ściany, naczyń stołowych, przyborów kuchennych, butelek z winem i innych przedmiotów. Sam dwór Marii nie mógł sobie pozwolić na pokrycie kosztów transportu.
Wcześniej wiele razy jeździła stąd pociągami, ale nie miała świadomości, że tuż przy dworcu prostytuują się chłopcy. Żeńskie prostytutki, owszem, widywała. Ciężko było ich nie zauważyć.
Czy wszystko wydarzyło się naprawdę? W ciągu trzech lat, od dnia, w którym wysiadłam na dworcu, żyłam jak poczwarka związana oplotem; szłam z walizką pozwalając po drodze, by inni wybierali dla mnie rolę, dyrygowali i wyznaczali kierunek dalszej podróży.
Pewnego razu jakiś człowiek podszedł do kasy na dworcu Waterloo i rzekł z nadzieją w głosie: "Poproszę bilet do raju. W jedną stronę". Kiedy kasjerka mu powiedziała, że taka miejscowość nie istnieje, rzucił w nią kałamarzem.
Nawet kiedy siedzisz w domu, skryty bezpiecznie za ścianami, i słyszysz, jak wiatr uderza w mury i okna swymi bezcielesnymi pięściami, nie możesz się powstrzymać, żeby w pewnej chwili nie odłożyć tego, co akurat robisz, i wyjść na dwór, żeby zobaczyć, co się dzieje.
Mimo trudnych warunków atmosferycznych zdecydowałem się jednak wyjść na dwór. Mając odwagę za przewodnika, udałem się najpierw do ogrodu, aby wybrudzić swoje nieskazitelnie czyste łapki w błocie, a następnie wytrzeć je skrupulatnie w nowy beżowy dywan Kretynialskich.
Monika rzeczywiście miała sporo formalnie niepokończonych spraw, ale nie znosiła kończyć spraw formalnie. W jej odczuciu całą tą papierologią mogły się już zajmować jakieś maszyny albo policjanci, którzy nie lubili wychodzić na dwór. Takich też tu mieli niemało.
Z rana zaczął padać śnieg. Miś Uszatek wybiegł z saneczkami na dwór.
Naraz zobaczył na swojej wiatrówce śliczne białe gwiazdki. Przyglądał się im
z podziwem. A gwiazdek padało coraz więcej. Jedna była piękniejsza od drugiej.
O ile Dorę i Michalinę Aldona znała jeszcze ze studiów, to Bluza pojawiła się w ich grupie niedawno. Spotkały się na Dworcu Zachodnim w pierwszych dnia wojny w Ukrainie, kiedy wspólnymi siłami wolontariusze próbowali jakoś zapanować nad falą przerażonych ludzi.
Matki tak mają, szczególnie te, które urodzą sobie własnego mężczyznę życia, a potem muszą go oddać jakiejś wywłoce, która nie nakarmi, nie ubierze, na dwór wypuści bez kalesonków i rękawiczek i jeszcze się wścieka, kiedy biedak niechcący zrobi dziecko jednej czy drugiej sąsiadce.
„Jeśli drzwi nie zamkniesz w porę, szeptać zacznie ktoś wieczorem.
Jeśli na dwór wyjdziesz sam, złego pana spotkasz tam.
Jeśli okno uchylisz choć trochę, pukanie w szybę usłyszysz przed zmrokiem.
Jeśli jesteś sam i miewasz się źle, pan Szeptacz na pewno odwiedzi cię . „
Wychodzę z klatki, rozglądam się. Nikogo nie ma w pobliżu, więc nie mam kogo zaczepić, by porozmawiać. Jak na złość nawet wszyscy, co mają psy, gdzieś pouciekali. Czy oni czują, że ja wychodzę na dwór? Przecież ja nie śmierdzę. Wącham się pod pachami. No piękny zapach, Pani Walewska, czy jak się nazywają te perfumy.
Najwyższy czas opuścić to schronisko. Najbardziej nie znoszę przebywania w towarzystwie innych kotowatych - ta przyprawiająca o mdłości mieszanka zapachów i ciągły tłok... Mam dość małych klatek pozbawionych jakichkolwiek wygód i jedzenia bez smaku podobnego do papki, która serwują na dworcu.
Librus mi się zawiesił i nie mogłam odrobić lekcji. System pewnie nie wytrzymał takiego oblężenia i padł. Teraz już zupełnie nie mam co robić na tej kwarantannie. Leżę na łóżku i patrzę w sufit. Nie wychodzę na dwór od trzech tygodni. Jedyną moją aktywnością mogłoby być posprzątanie pokoju, ale nie, dzięki, już wolę poleżeć.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl