Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "macie dodaje", znaleziono 35

To, że masz polskie nazwisko, dodaje ci człowieczeństwa.
Z jednej z książek nauczyłem się dodawać i odejmować. Nauka z tak zwanej "Arytmetyki dla chłopców i dziewcząt" okazała się nudna, więc przerwaliśmy po dodawaniu i odejmowaniu. Jeśli masz siedem brzoskwiń i zabierzesz trzy, zostaną ci cztery. Ale czym jest brzoskwinia?
O porażce możemy mówić wtedy, kiedy nie starasz się wykonać swojej pracy tak bardzo, jakbyś mógł. Bo kiedy dajesz z siebie wszystko, masz czyste sumienie - dodawał Ancelotti.
Nie tylko garnitur miała męski. Metr osiemdziesiąt wzrostu, spora masa i krótkie, mysie włosy nie dodawały jej kobiecości. Jednak ona zdawała się mieć na to całkowicie wywalone. Do garnituru dobrała białe trampki, co tylko to potwierdzało.
Rude włosy układały się w poskręcane strąki, ich przycięcie jeszcze pogarszało sprawę. Przylegały do czaszki niczym bluszcz i chciałem zapaść się ze wstydu pod ziemię. Miałem je po mamie, ale jej tylko dodawały uroku.
Co takiego miało w sobie morze, że dzieci tak je uwielbiały? Że dodawało dorosłym sił? Może sekretem był odległy horyzont, który pozwalał spojrzeć na wszystko z odpowiedniej perspektywy, albo światło, które zdawało się bić zarówno z ziemi, jak i z nieba.
Widzi pan - dodaje wnuczka od siebie - babcia jest z pokolenia, które nie mogło mieć marzeń, bo i tak by się nie spełniły. My mamy ich tak dużo, że czasem sami nie wiemy,czy to, co się nam spełniło, było prawdziwym marzeniem czy tylko zachcianką, od której życie ani trochę nie robi się lepsze. Gonimy króliczka i stresujemy się, że nam ciągle odskakuje. Teraz sobie myślę, że tak spokojnego życia, jak miała babcia, to my nigdy się nie doczekamy.
- Jesteś karykaturą postaci, a nie niemowlakiem. Za jakie grzechy ja tego muszę słuchać?!
- Oj, uwierz, że masz grzechy! - Marcela odpowiedziała w okamgnieniu. Zresztą grzeszki w życiu są cudowne i dodają pikanterii. Ja jestem za tym, aby grzeszyć!
- Chociaż... - Fatima zawiesiła głos. - Masz szansę już niedługo wylądować w pampersach, bo nie znasz dnia ani godziny, kiedy dopadnie cię nietrzymanie moczu. Już obie jesteśmy w takim wieku, że zawory wysiadają i nie wytrzymują ciśnienia.
Martina dodaje: Pewnego wieczoru w jednym z domów Focolari Guido był świadkiem samobójstwa fokolaryna; gest został uznany za wypadek. Społeczność Focolari nie mogła wiedzieć. Chiara nie mogła wiedzieć. Milczenie i zmowa, które miały miejsce, przekonały nas, że nie chcemy już być współudziałowcami tego systemu. Cel uświęca środki, a milczenie musiało gwarantować Chiarze Lubich, że jej dzieło zawsze spełniało jej oczekiwania i było bez skazy.
Everam. Rojer miał już dość tego miana. Nie istniał żaden Stwórca, obojętne, jak by go nazwać. Arrick mawiał, że między Świętymi Mężami a Minstrelami nie ma wielkiej różnicy, bo jedni i drudzy snują wyssane z palca bajdy, aby banda prostaków i półgłówków zapomniała o trudach życia. Potem zazwyczaj wybuchał gorzkim śmiechem i dodawał, że klerycy jednak wykonują robotę lepiej bo więcej zarabiają i cieszą się powszechnym szacunkiem.
Dobrze, że podjęłam decyzji o dodatkowym leczeniu. Gdyby mi jeszcze do tego wypadły włosy, to już zupełnie bym nie poznawała swojego odbicia. Uznałam, że jedynym plusem tego wszystkiego jest fakt, że nie będę miała wątpliwej przyjemności bycia starą babą. I tak nie miałby mi kto podawać tej słynnej szklanki z wodą.
Wieczorne niebo miało barwę kocich wymiocin. Oczywiście, pomyślała Tally, aby uzyskać właściwy odcień różu, przez jakiś czas trzeba by podawać kotu wyłącznie karmę o smaku łososiowym.
Jest taki kawał o tym, jak to jest być na bezludnej wyspie z redaktorem. Głodujecie. Macie tylko szklankę soku pomarańczowego. Mijają dni. Jesteście bliscy śmierci. Już masz napić się soku, gdy redaktor wyrywa ci szklankę z ręki i sika do niej. Patrzysz na niego ze zdumieniem. Masz – mówi redaktor oddając ci szklankę – trzeba tylko było trochę poprawić smak.
Bywa, że ta moja melancholia zabiera mi oddech. A może jej powodem jest tęsknota za kobietą, jaką chciałam być? Dlaczego nawet nie próbuję się nią stać? Dlaczego oddaję swoje dni ot tak, jakby nie miały dla mnie żadnego znaczenia?
Religia nie zostawia żadnej przestrzeni na twoje myśli, decyzje, na twoją wolność. Jeśli masz wątpliwości, zawsze wytłumaczą ci: "Oto wielka tajemnica wiary". Oddajesz mózg wspólnocie parafialnej i dostosowujesz się do listów, kazań, czytań. Mówią ci, w co masz wierzyć, kiedy masz się smucić, a kiedy cieszyć. To jest tak uproszczone i infantylne, jak kolędy.
Zawsze wychodziłam z założenia, że miłość jest oddawaniem komuś do ręki broni, którą może cię unicestwić. Przy tobie zrozumiałam, że tak nie jest. ... A nawet jeśli tak nie jest, to i tak nie ma znaczenia, bo ufam ci na tyle, żeby dać ci tę broń i mieć pewność, że nigdy jej nie użyjesz.
Barwy flagi na plaży zmieniały się wielokrotnie, tak jak żołnierze, którzy oddawali swe życie w służbie władców. Miała ona z pewnością jakieś znaczenie strategiczne, będąc naturalną granicą pomiędzy ziemiami dwóch potężnych hrabstw.
Ile z nich będzie miało odwagę stąd uciec? Uciec od rodzin? Zastanawia się Darin. I dokąd pójdą? Co zrobią? Czy beda za marne grosze oddawać swoje więdnące wdzięki, czy wylądują jako żebraczki na ulicy? Jak straszna jest dola kobiet w arabskim, muzułmańskim świecie!
Sewastopol i Wilno Rząd węgierski oznajmił, że w sporze o Krym „nie jest stroną”. Podpisuję się pod tym stanowiskiem, mnie także jest obojętne, czy Krym będzie należał do Rosji, Ukrainy, czy po dwóch wiekach wróci do Turcji. Polscy politycy i dziennikarze fanatycznie obstają przy Krymie ukraińskim i planują wielkie zakupy wszelkiego rodzaju broni u Amerykanów, aby mieć czym w razie czego wspierać Ukrainę w wojnie z Rosją. Najgłośniej też ze wszystkich ludzi na świecie nawołują do obłożenia Rosji najsurowszymi sankcjami. Premier Tusk podobno przez pół godziny rozmawiał w tej bardzo nam, Polakom, doskwierającej sprawie z premierem Chin, ale ani słówkiem nie zdradził, co wskórał. A nie mówiłem, że olimpiady w Pekinie nie należało bojkotować? Wielu się głowi, do czego można porównać zajęcie Krymu przez Rosję. Czy to był Anschluss, jak powszechnie piszą gazety niemieckie? Nie bardzo ten półwysep przypomina Austrię, która już przed Anschlussem przestała być niemal starożytnym cesarstwem niemieckim, z którego pozostała wielka głowa ze śladami dawnej wspaniałości, ale osadzona już tylko na karłowatym tułowiu i poszukująca rozwiązania swoich problemów w połączeniu się z wielkimi Niemcami, do czego w końcu dochodzi w najgorszym momencie i pod absolutnie najgorszym z możliwych przywództwem. Inni porównują Krym do Kosowa, oderwanego siłą od Serbii i zamienionego przez Amerykanów w niepodległe państwo. Oczywiste, że Kosowo jest i będzie kuszącym precedensem dla wszelkich secesjonistów, pragnących utworzyć własne państwo kosztem – że się tak po staropolsku wyrażę – macierzy, ale prędko mówiący demagodzy zaraz dodają, że kosowscy Albańczycy doszli do celu po trupach Serbów, co jest podobno najlepszą legitymizacją, a na Krymie nikt nie zginął. Na kosowski precedens lepiej się nie powoływać z innego powodu. Krymczanie ogłosili niepodległość – prawo narodów do samostanowienia im przysługuje jak innym – tylko na chwilę, a ich prawdziwym celem było przyłączenie się do Rosji. Nikt na Krymie nie zginął, ale już wkrótce mogłoby być inaczej. Słyszymy od Julii Tymoszenko, że „kacapów” na Ukrainie należy unicestwić atomem. To nam trochę wyjaśnia, dlaczego i z ogłoszeniem niepodległości, i z przyłączeniem się do Rosji krymscy Rosjanie tak się śpieszyli. Bazomania Od kilkunastu lat widzę, że najważniejszym celem polskiej dyplomacji jest wprowadzenie amerykańskich baz wojskowych, przynajmniej jednej solidnej i stałej bazy. Rodzaj broni jest sprawą drugorzędną, chodzi o to, żeby tu byli realni, żywi żołnierze amerykańscy. Nie wyjaśnia się narodowi, dlaczego ustanowienie tych baz jest takie ważne, skoro znikąd nie grozi nam niebezpieczeństwo. Przez te kilkanaście czy 25 lat nic nam nie groziło, ale teraz, gdy Rosjanie przyłączyli Krym, żadne wyjaśnienie nie jest potrzebne, wszystko bowiem jasne: Rosja i nas może chcieć przyłączyć. I tu następuje opis świata, z którego wynika, że Krym, Donbas to tylko początek podboju Europy i świata, jaki planują na Kremlu. Żeby ktoś nie pomyślał, że robię tu sobie retoryczne drwinki z poważnej sprawy, przytoczę na dowód parę zdań streszczających wspomniany opis świata. „Zachód musi być przygotowany na wszelkie scenariusze i na użycie wszelkich narzędzi, które zniechęcą Rosję do zmieniania mapy świata. Nie zniknęło zagrożenie dla suwerenności Litwy, Łotwy i Estonii. Nie zmniejszyły się rosyjskie apetyty na zniewolenie Gruzji, Mołdowy, Kazachstanu. Nie zniknęło zagrożenie dla krajów Europy Środkowej, w tym Polski. To wyzwania dla całego świata, nie tylko dla Unii, NATO czy Waszyngtonu” („Rzeczpospolita”, 11.06.2015). Taka treść w przeróżnych odmianach stylistycznych przepełnia polskie media i konferencje politologiczne. Rosja stara się zachować wpływy w bliskiej zagranicy, co jest zrozumiałe, i z tego polscy specjaliści od spraw wschodnich i politycy wyprowadzają wniosek, że chce ona podbić Polskę, Europę, świat. Czy usilne zabiegi rządu o ustanowienie amerykańskich baz nie mają innego uzasadnienia lub przyczyny niż takie brednie? Bazy wojskowe obcego, potężnego mocarstwa, niezależnie od tego, czy zostały nam narzucone, czy sprowadzone na nasze usilne prośby, nie są dowodem naszej niepodległości. Przeciwnie, w tym wypadku świadczą, że na niepodległość nas nie stać. W Polsce niepodległość stoi na najwyższym podium wartości patriotycznych, w czym nie jesteśmy wyjątkiem, ale z pewnością przesadzamy, rozpatrując dzieje narodowe we wszystkich ich wymiarach – kulturalnym, gospodarczym, moralnym, a nawet religijnym – z punktu widzenia niepodległości. I oto teraz, gdy ta niepodległość wreszcie nastała, czyni się wysiłki, aby ją ograniczyć. Zależności od USA ja się nie boję. Znajdują się daleko i mają taką metodę panowania nad narodami od nich zależnymi, że nie wtrącają się do wszystkiego; twardo – są niesamowicie skuteczne – kontrolują punkty strategiczne, dla wielu może niewidoczne, resztę puszczają na żywioł, w czym są przeciwieństwem panowania rosyjskiego, które lubuje się w rządzeniu szczegółami i przez to jest takie uciążliwe. Rozpowszechniony dowcip w krajach mających kłopoty: Co zrobić? Wydać wojnę Ameryce i przegrać. Moje zmartwienie polega na tym, że sprowadzanie baz amerykańskich nie zostało postanowione po rozważeniu położenia narodowego, wszelkich za i wszelkich przeciw, lecz było psychologicznym musem, wynikiem działania mimetycznego, skutkiem instynktu naśladowczego. Przypomnijmy sobie, jak to było. Istniał Wolny Świat, demokratyczny i kapitalistyczny, w którym istniały amerykańskie bazy, i Polacy mieli głębokie przekonanie, że ich właściwe, należne im miejsce jest w Wolnym Świecie. Przyjęli w sposób niejako naturalny panujące tam główne instytucje i zasady ustrojowe, podzielili się na wiele partii, wprowadzili dość uczciwe wybory, zlikwidowali cenzurę starego typu, wojsku nadali cywilnego ministra, wartość pieniędzy będących w obiegu zrównali z wartością towarów do sprzedania, czym szybko zapełnili półki sklepowe, i wiele innych jeszcze cech krajów Wolnego Świata słusznie zaczęli naśladować. Czuli mimo to, że czegoś im jeszcze brakuje. Kraje demokratyczne trwale im się skojarzyły z bazami US Army i dopóki takich baz nie będzie na naszej ziemi, Polacy będą się uważać za demokratyczny kraj drugiej kategorii. A bardzo nie lubimy drugiej kategorii. Źródło polskiej bazomanii jest irracjonalne, ale skutek jest jak najbardziej racjonalny. Amerykanie mają swoją koncepcję radzenia sobie z Rosją, utrzymywania jej w stanie strategicznej słabości, a ich nieukrywana praktyka polega między innymi na otaczaniu tego regionalnego mocarstwa bazami wojskowymi, żeby mu się nie zachciało być mocarstwem ponadregionalnym. W tym punkcie zbiegają się strategiczne interesy amerykańskie z bazomanią polskich rządów wywodzących się z ruchu solidarnościowego. Spojrzenie na Wschód Odstawiania Rosji jako kraju wrogiego, agresywnego i zbójeckiego, że aby przyciągnąć ich uwagę do tematu, trzeba z wielkim nagłośnieniem powiedzieć, że Polska jest od 1939 r. ofiarą rosyjskiego terroryzmu państwowego, że katastrofa smoleńska była aktem tego terroryzmu, podobnie jak wojna z Gruzją i konflikt na Ukrainie, i trzeba jeszcze dodać, że fale emigrantów destabilizujące kontynent europejski są także spowodowane rosyjskim terroryzmem państwowym. To właśnie wygłosił najważniejszy minister polskiego rządu, będący też drugą osobą w hierarchii partii rządzącej. A może pierwszą, to nie jest jasne. Czym się różni ta wypowiedź od wizji Rosji, jaką przedstawiają od lat 20 polskie media oraz występujący w nich pracownicy „naukowi” najrozmaitszych instytutów do spraw wschodnich z Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia włącznie? Owi „badacze” Wschodu muszą dla przyzwoitości naśladować styl rzeczowego opisu, podczas gdy minister rządzący wojskiem nie musi nikogo się wstydzić, może dać nieskrępowany wyraz swojej osobowości i daje. Nasi wschodni sąsiedzi – podobnie jak zachodni z innych względów – muszą znajdować się w kręgu naszego żywego zainteresowania, co znaczy, że powinniśmy znać fakty, wiedzieć, co się naprawdę dzieje w Rosji i na Ukrainie. Nie wiemy tego jednak. Zarówno funkcjonariusze instytutów do spraw wschodnich, jak też dziennikarze dobierają tylko ilustracje do prawdy kanonicznej, ustanowionej ćwierć wieku temu: Rosja jest z natury imperialistyczna, zaledwie się rozpadła, już znowu myśli tylko o tym, jak się odbudować w granicach radzieckich i przywłaszczyć sobie znowu utracone strefy wpływów. Najlepszy dowód na „terrorystyczną” naturę Rosji to zabór Krymu, skądinąd rosyjskiego.
Jeżeli małpie wstrzyknąć prolaktynę i podrzuci jej szczeniaka, to zaraz go zacznie pieścić i hołubić, ale wystarczy, żebyś przestał podawać hormon, a na drugi - trzeci dzień pożre tego ulubionego pieska. Masz miłość macierzyńską, najszczytniejsze uczucie: trochę chemikaliów we krwi!
Kiedy jesteś mały, marzenia są jak karta dań w restauracji: wskazujesz, na co masz ochotę, a przyszłość podaje ci to na srebrnej tacy. Potem dzieciństwo zostaje za tobą, a życie rozwidla się w nieprzewidzianych kierunkach. Kelner podchodzi do stolika i mówi, że kuchnia jest już zamknięta.
Diabeł, który siedzi u ciebie na prawym ramieniu, miałby może ochotę na drinka, Harry, ale anioł na lewym skierował cię do lokalu, w którym nie podaje się mocniejszego alkoholu. I gdzie jest Nina, która, jak wiesz, przyniesie ci kawę zamiast piwa, chwilę z tobą pogada i poprosi, żebyś wracał do domu, do Rakel.
- A byłaś zamężna?
- Owszem - przyznała Małgorzata. - Dawno temu. Od wielu lat mieszkam sama, co jednak nie znaczy, że jestem samotna - dodała od razu.
- Ale męża nie masz - skwitowała Karolina.
- Nie mam... ale miewam. Co prawda nie swojego, jednak zawsze szybko go oddaję. Zawsze zwracam pożyczone sprzęty - zripostowała rozbawiona. - Po co mi ten kłopot.
Gdy nadejdzie koniec, będziemy mieli tylko to, co przeżyliśmy. Umierając, utracimy to wszystko. Ale kto wie, czy nie na tym polega heroizm naszego losu. Im życie było bogatsze, intensywniejsze, mocniejsze, tym więcej oddajemy śmierci. Możemy nasze dni przesiedzieć w kącie, nieruchomo, pozwalając by omijała nas uroda świata, ponieważ być może umrzemy z mniejszym żalem. Wybór należy do nas.
... gdy nadejdzie koniec, będziemy mieli tylko to, co przeżyliśmy. Umierając, utracimy to wszystko. Ale kto wie, czy właśnie na tym nie polega heroizm ludzkiego losu. Im życie było bogatsze, intensywniejsze, mocniejsze, tym więcej oddajemy śmierci. Możemy nasze dni przesiedzieć w kącie, nieruchomo, pozwalając, by omijała nas uroda świata, ponieważ być może umrzemy z mniejszym żalem. Wybór należy do nas.
Chłopcu żal zrobiło się siwej staruszki i choć miał tylko jedną parasolkę (i to czarną z namalowanym piłkarzem) oddał parasolkę babuleńce. Oddając powiedział tak: „Masz babciu. Mi i tak już jest niepotrzebna, bo mam kaptur.” Ta zaś spytała: „A coś taki smutny?” „To przez ten deszcz – odpowiedział Piotrek – chciałbym, aby już przestał padać. Ale nie wiem jak to zrobić, mam dopiero 10 lat”.
Terzani opowiada nam o tym, że gdy nadejdzie koniec, będziemy mieli tylko to, co przeżyliśmy. Umierając, utracimy to wszystko. Ale kto wie, czy właśnie na tym nie polega heroizm ludzkiego losu. Im życie było bogatsze, intensywniejsze, mocniejsze, tym więcej oddajemy śmierci. Możemy nasze dni przesiedzieć w kącie, nieruchomo, pozwalając, by omijała nas uroda świata, ponieważ być może umrzemy z mniejszym żalem. Wybór należy do nas.
Nienawiść.
Tylko ona może go znowu postawić na nogi. Tylko ona pomogła mu znieść więzienie.
Nienawidził przebywania w zamknięciu i swoich strażników. Nienawidził tego społeczeństwa, ludzkich praw, posłuszeństwa. Nienawidził uległości, poddaństwa.
Nienawidził stada.
Chciał pozostać drapieżnikiem, nie stać się ofiarą. Wydawać rozkazy, nigdy nie musieć ich słuchać.
Zawsze mieć wybór.
Oddawać ciosy. Bez żadnej litości.
Połączyły ich wszystkich kule odbierające im życie. Śmierć zrównuje ludzi. Nikt z tych, którzy troszczą się o to, by to miejsce było zadbane, którzy czasem zapalą tu świeczkę, nie czci tu niemieckiego bohatera wojny, nikt nie oddaje mu specjalnego hołdu. To ludzie pamiętają o tym, że tu leży człowiek. Człowiek żyje tak długo, jak pamiętają o nim inni. Osądziła go ta kula, która odebrała mu życie, pozostawiając jedynie martwe ciało, i nie ma żadnego powodu, by i to ciało, i miejsce jego pochówku mieć w pogardzie.
Fragment wiersza Teresy Podemskiej - Abt, wypisz wymaluj dla tej witryny, moze spodoba sie kanapowcom? Milego czytania: Siedzę na kanapie trzymam ramiona ponad płomieniem domowego ogniska wołam rzeczywistość w pieszczotliwych zdrobnieniach rozdrabniam się na małoważne biografie I miana nadawane mi przez innych Od wczoraj błądzę bezdrożami pustyni zatrutej poprawnym politycznie powietrzem pod szafą schował się kot Faust I jest jak ma być aby niczego nie trzeba było oddawać do naprawy .
© 2007 - 2024 nakanapie.pl