Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "pani mikesz", znaleziono 81

 Do kawy zawsze  było ciasto, najczęściej z truskawkami, galaretką i bitą śmietaną.  Słodka przekąska przyciągała owady. Patrzyłam na Kordulę przeżuwającą ciasto. Osa usiadła jej na ustach i miałam wrażenie, że  częstuje się resztkami ciasta, które przykleiły się starszej pani do  dolnej wargi. Chciałam ją odgonić, bojąc się, że ukąsi podopieczną. Staruszka rzekła, że jej to nie przeszkadza. Spokojnie dalej  jadła ciasto. 
"Byłam panią mecenas z wolności, która odwiedzała, uśmiechała się, rozmawiała, a godzinę później wychodziła, odpalając fajkę i oddychając pełną piersią, kiedy tylko zamykały się za mną ciężkie metalowe drzwi. A teraz słysząc ten dźwięk, miałam ochotę płakać… albo się śmiać. To wszystko było tak bardzo nierealne. Tak jakby od czasu, kiedy usłyszałam ryk: „Centralne Biuro Śledcze, na glebę, nogi szeroko!” – coś poprzestawiało mi się w mózgu."
Podobno teraz ZUS dostał z góry rozkaz, żeby nie dawać chorobowego nikomu, kto ma szansę dożyć do wypłaty. No ale wiadomo, rząd musi mieć na program "Cnota plus".
- Cnota plus? - zdziwiła się Marlena.
- Nie słyszała pani? Wszędzie o tym głośno! Ministerstwo edukacji będzie nagradzało pełnoletnie dziewice aż do ślubu albo do końca studiów. Nawet doktoranckich! Są propozycje przedłużenia tego do końca życia, żeby się niektóre prawicowe posłanki załapały.
- Wiesz, trochę... trochę to krępujące - powiedział ściszonym głosem - Głodny jestem, miałem ochotę na serdelka, nawet już sobie wody do garnuszka chciałem nalewać, a teraz zamiast serdelka mam dylemat.
- Jaki znowu dylemat? - zapytała Tereska (...)
- No bo wiesz - ciągnął Andrzej z troską - czy to nie będzie aby obraza uczuć religijnych? Ta pani tam "Jezu! Jezu! Jezu!", tak z uczuciem, a ja tu serdelki gołą ręką macam, jak jakieś zwierzę...
- Nie żądam od Was tego, i niczego nie przyrzeknę - odparła dumnie - jestem wolna w kwestii swoich zachowań, Panie de Chagny; nie ma Pan żadnego prawa mnie kontrolować, proszę zatem by na przyszłość powstrzymał się Pan od podobnych sugestii. A jeśli chodzi o to, co robiłam przez ostatnie dwa tygodnie, to tylko jeden człowiek na świecie mógłby żądać w tej sprawie wyjaśnień: mój mąż. A męża nie mam i nigdy mieć nie będę!
Pisanie to przeklęty mus. Jeżeli ktoś, stojąc przy agonii najdroższej osoby, wychwytuje mimo woli z jej ostatnich drgawek wszystko, co da się opisać, to jest prawdziwy pisarz. Filister zaraz krzyczy – podłość! Nie podłość, panie, tylko męka. To nie jest zawód. Tego się nie wybiera jak posady biurowej. Spokój mogą mieć tylko ci pisarze, którzy nic nie piszą. A są tacy. Pławią się w oceanie możliwości, rozumie pan. Żeby wyrazić myśl, trzeba ją pierwej ograniczyć. A to znaczy zabić.
No i co pan najlepszego zrobił? Natalia Nadworska pana szuka, podobno dzieciaka z panem będzie miała. I ni stąd, ni zowąd człowiek przestał się dobrze zapowiadać — zakończyła z wyraźnym zawodem.
Dziennikarz zachłysnął się nagle i rozkaszlał tak bardzo, że konieczna była interwencja Sierżanta.
— Nie... ta... dziurka — wycharczał w końcu, łzawiąc obficie.
— Najwyraźniej jednak ta — Póty dzban wodę nosi, póki mu się ucho nie urwie. Dobrze pani Szymczakowa powiedziała: doigrał się pan.
Obaj chłopcy zrobili kwaśne miny, kiedy usłyszeli, że będą razem spędzać czas po lekcjach. Michał nawet powiedział, że woli zły stopień z zachowania niż pracę w bibliotece u boku Maćka. Maciek tylko wzruszył ramionami.
- A ty co?- spytała go pani Czajka.
- Mnie tam korona z głowy nie spadnie, jak z nim popracuję. Ale może dlatego, że moja korona mocno siedzi. Ponadto wyznaję zasadę Sokratesa. Jak osioł mnie kopie, to nie reaguję, bo osioł jest osłem i trudno mieć do niego pretensje o ośle zachowanie.
Bardzo się ten widok spodobał Pajączkowi. Był totalnie zauroczony nowym zjawiskiem na betlejemskim niebie. - To musi być Gwiazda, która spełnia życzenia - powiedział z całkowitą pewnością. Nie tracąc czasu, zamknął oczy i z zaciśniętymi powiekami wypowiedział na głos swoje pierwsze marzenie: - Chciałbym mieć żonę. Życzenie było tak zrozumiale przedstawione, że nie było mowy o nieporozumieniu. - Jeśli ta Gwiazda naprawdę spełnia marzenia, to znaczy, że jak wrócę do stajenki to będzie tam na mnie czekała żona - ucieszył się Leon i natychmiast pobiegł sprawdzić, czy w środku czeka na niego jakaś Pani Pajączek.
Teodor był baranem francuskim, co w praktyce oznaczało, że jego uszy, zamiast sterczeć do góry, majestatycznie zwisały. Matylda była mixem europejskim, co, jej zdaniem, dawało licencję na burzenie wszelkich porządków. Pani była zgrabną Dwunożną o artystycznej duszy (Teodor i Matylda nie bardzo rozumieli, co to znaczy, ale chyba miało związek z rysowaniem), a Dziewczynka była po prostu rasowym potworem. I to właśnie Dziewczynka przyniosła wieczorem Żabę... Teodor poczuł, że żołądek zamienia mu się w supełek. Powróciła straszna myśl, że... w Domku w nocy wydarzyło się Coś Złego.
…powiem ci, że nasza wolność tutaj polega też na tym, jak nasze doświadczenia, będące dość często wykraczaniem poza wszelkie granice kultury, rozsądku, nie wspominając o dobrym zachowaniu, ukształtują nas i jak dzięki nim będziemy funkcjonować w przyszłości. Niektórzy nie wyniosą z Erasmusa żadnej lekcji na przyszłość, ale nie zapominajmy, że ten program uczy samodzielności, mieszkania z innymi ludźmi, umiejętności poradzenia sobie w sytuacji, gdzie rodzina jest bardzo daleko, ale przede wszystkim pokory. Tutaj na wydziale nikt cię nie zna, pani z dziekanatu nie załatwi ci czegoś od ręki, a wykładający nie wiedzą, jakie miałeś oceny w szkole, więc musisz sam sobie na wszystko zapracować.
- Oczywiście w wigilię Strzeżenia Wiedźm i tak zawiesiłem swoją skarpetę, a rankiem wiesz co, panie? Nasz tato włożył do niej takiego małego konika, którego sam wyrzeźbił...
AHA, rzekł Śmierć. I ON BYŁ WART WIĘCEJ NIŻ WSZYSTKIE KOSZTOWNE DREWNIANE KONIE NA ŚWIECIE, TAK?
Albert wytrzeszczył oczy.
- Nie! - powiedział. - Wcale nie był. Mogłem myśleć tylko o tym wielkim koniu na wystawie.
Śmierć zdumiał się.
ALE O ILEŻ LEPIEJ JEST DOSTAĆ ZABAWKĘ WYRZEŹBIONĄ PRZEZ...
- Nie. Tylko dorośli tak uważają. Kiedy człowiek ma 7 lat, jest samolubnym draniem. Zresztą tato spił się po obiedzie i rozdeptał konia.
OBIEDZIE?
- No dobrze, może mieliśmy trochę smalcu do chleba...
Kim jesteś? – zapytał książę, patrząc przybyszowi w oczy. - Janek, miłościwy panie. - Janek. Jaki Janek? Wyglądasz na coś w rodzaju rycerza, ale albo ubiegłego, albo przebranego, albo nieznającego obecnych trendów ubioru. - Jam jest Janek, skromny rycerz herbu „Pół krowy”. Podróżuję jednak jako zwykły człowiek, bo takie jest moje przeznaczenie. - Herb „Pół krowy”? Nie słyszałem o takim rodzie. A którą to część krowy nosisz w swoim herbie? - Co proszę? – Janka zaskoczyło to pytanie. - Masz w herbie tył krowy z wymionami, dupą i ogonem czy przód z ryjem, karkiem i rogami? - Moje pół krowy jest czarne na czerwonym tle i zdecydowanie to jej przód, panie. Proszę pozwolić mi przejechać i kontynuować mi moją przygodę. - A o jakiej przygodzie powiadasz? – Bolesław zainteresował się nie na żarty. - Bitka i sława są mi obce. Poszukuję damy mojego serca, którą uwolnię z wieży, pokonam smoka i oddam jej moje usługi. - Chyba odwrotnie. Najpierw pokonasz smoka, a dopiero potem uwolnisz ją z wieży. Twoja kolejność byłaby lekko nieroztropna. Ale, ale… Jak zwie się twoja wybranka? Cóż to za królewna wzdycha przez okno za swoim wybawcą?
Metawersum, Poziom: 5. Zachodnia Ukraina, rok 2022
– Wołodymyr, co się dzieje z naszymi przyrządami? – zapytał prezydenta generał Szumow.
– Co masz na myśli?
– Od wczoraj dostałem ze dwadzieścia meldunków, że radary bliskiego i dalekiego zasięgu, a także praktycznie wszystkie inne detektory zaczynają zachowywać się dziwnie.
– Nie rozpoznają Ruskich?
– To właśnie jest dziwne. Rozpoznają, ale zbyt dobrze. Jakby naraz ktoś je wszystkie podkręcił i ulepszył. Celność rakiet i wszystkich innych systemów wzrosła praktycznie do stu procent.
– Co ty opowiadasz, Dmytro?
– No sam zobacz…
Nagle do pokoju wparował żołnierz, zasalutował, i z miną, która zwiastowała niezwykłą ekscytację, wykrzyczał:
– Panie prezydencie, niech pan wyjrzy przez okno! Szybko!
(...) zobaczył panią Syvertsen z włosami jak zawsze w kolorze blond. [...] Niepracująca, z dwójką dzieci i dwiema pomocami domowymi, nieplanująca podjęcia pracy, mimo że państwo norweskie zafundowało jej pięcioletnie studia uniwersyteckie. To znaczy ona pracą nazywała to, co inni uważali za zajęcia w czasie wolnym: utrzymywanie się w dobrej formie, logistykę oraz dbanie o odpowiednie kontakty branżowe. A za sobą miała już najważniejsze zadanie: zapewnienie sobie męża z odpowiednią ilością pieniędzy na sfinansowanie tej tak zwanej pracy. Pod tym względem Rakel kompletnie się nie sprawdziła. (...) Chociaż była dostatecznie inteligentna i atrakcyjna, by dostać każdego, którego by zechciała, skończyła z byłym śledczym i pijakiem z niskim uposażeniem, obecnie niepijący wykładowcą w Wyższej Szkole Policyjnej z uposażeniem jeszcze niższym.
- A jakie rzeczy dotyczące papieskiej doktryny w moim reportażu obraziły pańską inteligencję?
- Bezmyślne powtarzanie przez panią tezy, która wszędzie jest klepana na okrągło — że Wojtyła był dogmatycznym konserwatystą, strażnikiem wiary i Pisma. To nieprawda — Wojtyła był pseudokonserwatystą. Chociaż nie uległ prezerwatywie, nie uległ pigułce, nie uległ aborcji i eutanazji oraz innym fetyszom „postępu" czy „wyzwolenia", lecz uległ, zapewne podświadomie, głównej truciźnie antychrześcijańskiej sączonej przez nowinkarzy, sekciarzy i amerykańskich pastorów-show-menów: że Bóg nie jest surowym sędzią, a piekło to tylko metafora. Lansował Boga jako dobrotliwego tatusia, wszechwybaczającego patrona o twarzy Wojtyły, reklamując bezwarunkowe miłosierdzie kosztem sprawiedliwego osądu, co jest w drastycznej sprzeczności z Pismem Świętym, starczy po nie sięgnąć. Wojtyła ocenzurował nie tylko „Stary Testament", lecz i „Nowy", przemilczając, vulgo: eliminując wszystko co tam można czytać o „bojaźni Bożej", o niewybaczaniu grzechów za brak skruchy i o mękach piekielnych dla zatwardzialców. Kupił tym sobie tłumy fanów na całym świecie, i może nawet kanonizację, lecz ta zdrada Pisma Świętego nie zyskałaby aprobaty Jehowy i Chrystusa, gdyby oni istnieli, pani Krystyno. Hasło „caritas maior iustitia" to nic innego jak klucz otwierający śluzy bezkarnego grzechu. Bardzo niebezpieczna gra w takich czasach jak dzisiejsze — czasach kolczyka na obnażonym pępku, czasach pedalskich małżeństw, czasach hedonistycznego „dolce vita", które chcą mieć wszyscy. 
Janku herbu „Pół krowy”. - Książę wstał i rozwarł ramiona. - Spotkał cię nie lada zaszczyt! Oto za chwilę wyruszysz w swoją największą przygodę życia. Tak jest! Przygodę! Sam Lucek stwierdził, że właśnie TY nadajesz się do niej najbardziej. - O panie! Cóż to za zadanie masz dla mnie? - Janek widział wszystko raczej w czarnych kolorach, ale grał do końca. - Wyruszysz w podróż, której celem będzie znalezienie smoczego jaja. Podkreślę, że masz dwa tygodnie na to zadanie i ani dnia więcej. Czyż to nie zaszczyt?! Mości rycerzu, nie cieszysz się?! Wypowiedz werbalnie swoją radość! Wczoraj biedny i zagubiony rycerz na szlaku, dzisiaj dumny z wyznaczonym celem! Tylko chwalić! Tylko chwalić! W jakim to czepku się urodziłeś, szanowny rycerzu, że taki splendor spływa na twoje ramiona? - Przepraszam, ale o czym Bolesław, książę tych ziem, do mnie powiada? - Chłopcze. Mówiąc prosto. - Książę podszedł do Janka blisko, nawet bardzo blisko i zdecydowanie zmieniły mu się rysy na twarzy. - Masz dwa tygodnie, by znaleźć jajo smoka i dostarczyć je na mój zamek. Pojedzie z tobą Lucek, mój giermek i módl się chłopcze, módl się do kogo tam chcesz, byś znalazł to jajo i w całości dowiózł je do mnie, bo jak nie to. - Jakie jajo smoka?! Czyś pan zgłupiał do reszty?! Mogę zrozumieć jajo kury, kaczki, łabędzia, nawet przepiórki, ale smoka?! Gdzie ja smoka znajdę?!
– Posłuchaj, Leanne – podeszła teraz bliżej i stanęła z byłą synową twarzą w twarz – nie będę
cię przepytywać, skoro nie chcesz mówić. Zatrzymałam się tu dzisiaj, bo intuicja
podpowiedziała mi, że powinnam to zrobić. Teraz wiem dlaczego.
Mówiąc to, otworzyła swoją elegancką, czarną torebkę i wyjęła portfel. Podała Leanne mały
kartonik.
– To jest moja wizytówka, a na niej mój numer telefonu, bo zakładam, że już go nie masz.
Jeśli kiedyś będziesz potrzebowała pomocy, zadzwoń.
Pani Hannigan trzymała wyciągniętą dłoń, podczas gdy Leanne drżącą ręką sięgnęła po
wizytówkę.
– Dziękuję – powiedziała cicho. – Wezmę ją, chociaż w zasadzie nie wiem po co… Czemu to
robisz, Mary? – musiała zadać kobiecie to pytanie.
– Bo tak postępują porządni ludzie – odpowiedziała tamta bez cienia wątpliwości w głosie.
– Po prostu zadzwoń, jeśli będziesz gotowa przyjąć pomoc. Do widzenia.
Mary odeszła, zostawiając rozedrganą młodą kobiet
- Newt, spokojnie - powiedział Thomas. - Wiemy, że wszystko jest do bani, ale wylaksuj. Co ci nie gra?
- Powiem ci, purwa, co mi nie gra. Ty zgrywasz twardziela nie mając planu, wodząc nas tu i tam, jakbyśmy byli kurami szukającymi ziarna. A Minho nie umie, kurna, zrobić kroku, nie pytając, która noga najpierw.
Minho wreszcie ochłonął z szoku na tyle, żeby się zirytować.
- Słuchaj no, smrodasie. To ty się zachowujesz jak geniusz, boś wykombinował, że paru strażników zabrało broń z m a g a z y n u b r o n i. Pomyślałem, że nie zwątpię w ciebie tak od razu i dopytam, bo może jednak odkryłeś coś głębszego. Następnym razem poklepię cię, purwa, po pleckach za stwierdzanie rzeczy oczywistych.
Jeszcze zanim ekipa strażaków dojechała na miejsce zdarzenia, odezwał się głos w radiotelefonie. Zgłosił się dyżurny, aspirant Robert Koteras. - Co tam znowu? – rzucił Rogucki. – Czyżby samo zgasło i możemy wracać do remizy? - Tak dobrze w straży to jeszcze nie ma, panie kapitanie. Dzwonię tylko, żeby poinformować, że oprócz was, do akcji zadysponowaliśmy ochotników. - Tak? Skąd? - Z Janowic, bo to najbliżej, no i mają drabinę mechaniczną. Pewnie się wam przyda druga drabina, bo podobno trzeba prowadzić ewakuację. - W porządku. Od przybytku głowa nie boli, ale. Zaraz, zaraz, nie przypominam sobie żebym prosił o takie wsparcie. - To jest decyzja zastępcy komendanta powiatowego. - Brygadiera Sokolnickiego? - Powiedział, że ten pożar wybuchł na trzecim piętrze poniemieckiej kamienicy, więc trzeba się liczyć z dodatkowymi trudnościami – relacjonował Koteras. - I jeszcze żeby wam przekazać, że on zna ten budynek. Są tam drewniane i wąskie klatki schodowe. Dlatego możecie mieć problemy z podciągnięciem węży klatką schodową. Zwłaszcza, że podobno jest duże zadymienie, więc trzeba będzie działać w aparatach. - Sam wiem, co należy robić – warknął Rogucki, który w jednej chwili stracił dobry humor. - A Sokół skąd niby ma te informacje ? - Nie wiem, nie zwierzał mi się. Ale zapowiedział, że przyjedzie do was. - A nie mówił przypadkiem po co? Chce nam pomagać trzymać sikawkę?
Książki były jej ocaleniem. W dzieciństwie miała półeczkę z ulubionymi książkami dziecięcymi, które kochała tak bardzo, że czytała je na okrągło. Jednak po pobycie w szpitalu, długiej podróży i wielu zimnych dniach na posępnych korytarzach Idlewild stały się one czymś więcej niż tylko wciągającymi opowieściami. Dawały życie, ich strony były równie ważne jak oddychanie.
Nawet teraz, siedząc na lekcji w klasie, Sonia muskała palcami pożółkłe strony podręcznika do łaciny, jak gdyby ich faktura mogła ją uspokoić. Pani Peabody rozwodziła się przy tablicy o koniugacji czasowników, a dziesięć dziewcząt wierciło się na krzesłach. (…) Sonia znała już ten materiał. Lata temu przebiła się przez podręcznik znacznie dalej; nie mogła nic na to poradzić. Idlewild nie obfitowało w książki. W szkole brakowało biblioteki, nie prowadzono zajęć z literatury, nie pracowała w niej życzliwa bibliotekarka, podająca „My Friend Flicka” z uśmiechem na ustach. Jedyne książki nadsyłali przyjaciele i rodzina, niektóre szczęściary mogły przywozić je z bożonarodzeniowej wycieczki do domu. Skutkiem tego w Idlewild każda książka, nieważne jak durna czy nudna, przechodziła przez setki głodnych lektury rąk, aż w końcu rozpadała się na pojedyncze kartki, które często wiązano razem elastyczną gumką, a później kolejne strony zaczynały ginąć w nieznanych okolicznościach. Gdy brakowało dostępu do jakichkolwiek innych pozycji, najbardziej zdesperowane dziewczęta sięgały po podręczniki.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl