“Pisanie to przeklęty mus. Jeżeli ktoś, stojąc przy agonii najdroższej osoby, wychwytuje mimo woli z jej ostatnich drgawek wszystko, co da się opisać, to jest prawdziwy pisarz. Filister zaraz krzyczy – podłość! Nie podłość, panie, tylko męka. To nie jest zawód. Tego się nie wybiera jak posady biurowej. Spokój mogą mieć tylko ci pisarze, którzy nic nie piszą. A są tacy. Pławią się w oceanie możliwości, rozumie pan. Żeby wyrazić myśl, trzeba ją pierwej ograniczyć. A to znaczy zabić.”
“- Strasznie ich dużo... - szepnął Bilious. - Przynajmniej dwadzieścia milionów, jeśli wziąć pod uwagę rozmiar przeciętnego zęba mlecznego - odparła Susan. Ze zdumieniem odkryła, że wynik ten podała automatycznie, bez zastanowienia. - Skąd możesz to wiedzieć? - Objętość stożka - wyjaśniła. - Pi razy kwadrat promienia razy wysokość podzielić na trzy. Pani Butts nie podejrzewała nawet, mogę się założyć, że ta informacja przyda mi sie w takim miejscu.”
“– Był pan kiedyś na polowaniu?
– Nie – przyznałem.
– Wie pan, dlaczego myśliwy zawsze mówi „farba”, a nie „krew”?
– Nie.
– Bo jesteśmy hipokrytami. Opowiadamy, że zwierzę przyjęło kulę, jakby dostało prezent. Kładziemy, zamiast zabijać, kłujemy, zamiast dobijać, a konstrukcję, z której strzelamy do zwierzyny, nazywamy amboną, jakbyśmy byli w jakimś kościele, a nie w lesie.
– Do czego pani zmierza?
– Tylko do tego, że kiedy człowiek przyzwyczai się do takiego dwójmyślenia, to naprawdę niewiele trzeba, by przy zmrużonych powiekach zobaczyć dzika, a nie człowieka.”
“- Proszę mi opowiedzieć o zamkach. Dlaczego kazała je pani zamontować?
Zastałam w mieszkaniu otwarte okno, uchylone drzwi, przekrzywione żaluzje. Niby nic wielkiego, lecz mimo to się zaniepokoiłam i nie potrafiłam sobie wmówić, że to tylko wiatr. Mój zdrowy rozsądek przypominał ducha - w jednej sekundzie był, w drugiej znikał. Całkowicie. Jakby rozpływał się w powietrzu. Zastanawiałam się, czy w domu nie ma tajemnych wejść i korytarzy, jak w starej nawiedzonej posiadłości. Czasem przyłapywałam się na szukaniu na ścianach i podłogach śladów po nieproszoych gościach, ale oczywiście nigdy ich nie znalazłam.
- Chciałam być bezpieczna.
- Czuła się pani zagrożona? Czyżby ktoś pani goził?
- Nie, nic podobnego. Przez większość czasu mieszkałam sama; to były wyłącznie środki ostrożności.
- Czy w ciągu ostatnich dni przed zaginięciem córki wydarzyło się coś dziwnego?
Pewnego razu pościel na moim łózku była skłębiona, jakby jakiś nadprzyrodzony gość ośmielił się w nim położyć pod moją nieobecność. Innego dnia po powrocie do domu zauważyłam, że lustro wisi krzywo. Czyżbym to sobie wyobraziła, czyżby moje postrzganie świata było zaburzone? Moja pierwsza myśl brzmiała: ,,Ktoś tu jest", ale dom był pusty, więc ją od siebie odsunęłam.
- Nic takiego sobie nie przypominam - mówię.”
“Więc to tak? to to jest Południe? niby zgadza się, słońce i jakie! I niebo niebieszczy się, i równo dookoła z taką zielenią i żółcią, i lawendowo, zgadza się, to tu sobie malują, że to jednakowe i murowane światło, Cézanne, Gauguin, Van Gogh, nasz Pankiewicz, te pokręcone oliwki, panie dzieju, i kobaltowe i ugrowe wzgórza, i karakuły chmurek no! no! To jest Południe i od razu snobuje się człowiek na sjestę, na omdlałość, na soczystość, na kolor, czego to się zaraz nie zachciewa, popuścić dziurki w pasie, a pamiętać o sałatach i oliwie, omaścić jak się należy, bo Południe.”
“Ale był taki czas w drogówce, gdy szkoliłam nowo przyjętych. Widziałam młodzieńców pięknych z ciała i duszy. Wypełnionych ideałami, miłością i chęcią niesienia pomocy. Nie zliczę, jak często podczas tych rozmów mówili, że nie tykają alkoholu, że mają piękne żony i małe dzieci. Nie zliczę, jak często po kilku miesiącach, rzadziej latach, zaczynali pić, stawali się agresywni i rozbijali rodziny. Nie wiem, czy każdy człowiek jest dobry z natury, ale wiem, że ta praca może zabić naturalne dobro. Bo ta praca, proszę pani, niezależnie czy w policji, czy w milicji, jest toksyczna. Zatruwa i powoli wyniszcza organizm.”
“– Mamo, co to jest wojna? – zapytał pewnego dnia Franek.
Pani Gabriela Spokojna nigdy wcześniej nie słyszała tego słowa. Bo skąd? Świat, w którym żyła wraz
z mężem i synkiem, był bajką, tylko taką prawdziwą. Ludzie już od trzech wieków egzystowali w zgodzie z naturą. Co więcej, od kiedy nauczyli się rozmawiać ze zwierzętami, zniknął podział na świat ludzi i świat zwierząt. Wszyscy stali się jedną wielką rodziną.
Gdyby ktoś powiedział mamie Franka, że kiedyś ludzie jedli mięso, a zwierzęta polowały na siebie nawzajem – na pewno by nie uwierzyła.”
“Konigsberg to zbyt poważne nazwisko dla komika, ale czego można się spodziewać, jeśli człowiek się rodzi w Brooklynie, gdzie wszyscy są tak nieszczęśliwi, że nikt nie myśli o samobójstwie? Takie nazwiska jak Lupowitz, Rosenzweig czy Weinstein, że już nie wspomnę o starym Fleischmanie, który chorował na raka prostaty, nie brzmią za grosz śmieszniej, jeśli nosisz aparat słuchowy.
Dlatego zacząłem opowiadać dowcipy w kafejkach Greenwich Village. Lepsze to niż chodzenie do szkoły dla opóźnionych umysłowo nauczycieli i tylko trochę mniej zabawne niż granie na klarnecie. Moim koronnym numerem był kawał o pani Sarze Rosenkrantz, którą jej mąż, pan Daniel Rosenkrantz, obwoźny sprzedawca srebrnych wykałaczek, zastaje w łóżku z panem Schneiderem, tym, co ma sklep żelazny zaraz za piekarnią, co to go za bezcen kupił od pana Salomona Hirscha, na co pani Resenkrantz woła w najwyższym zdumieniu: Danny! To ty? W takim razie z kim ja leżę w łóżku? A jeżeli nawet wtedy goście się nie śmiali, to po prostu mówiłem, że kiedyś będę światowej sławy reżyserem i dostanę Oscara.”
“- Oczywiście w wigilię Strzeżenia Wiedźm i tak zawiesiłem swoją skarpetę, a rankiem wiesz co, panie? Nasz tato włożył do niej takiego małego konika, którego sam wyrzeźbił...
AHA, rzekł Śmierć. I ON BYŁ WART WIĘCEJ NIŻ WSZYSTKIE KOSZTOWNE DREWNIANE KONIE NA ŚWIECIE, TAK?
Albert wytrzeszczył oczy.
- Nie! - powiedział. - Wcale nie był. Mogłem myśleć tylko o tym wielkim koniu na wystawie.
Śmierć zdumiał się.
ALE O ILEŻ LEPIEJ JEST DOSTAĆ ZABAWKĘ WYRZEŹBIONĄ PRZEZ...
- Nie. Tylko dorośli tak uważają. Kiedy człowiek ma 7 lat, jest samolubnym draniem. Zresztą tato spił się po obiedzie i rozdeptał konia.
OBIEDZIE?
- No dobrze, może mieliśmy trochę smalcu do chleba...”
“– Gdzie chory? – lekarz z sanitariuszem, obaj w kitlach zielonych jak zepsute mięso, weszli do kuchni.
Czuję fachowe ręce doktora obmacujące moją głowę i szyję. Bada puls w nadgarstku. To dureń. Wyjmij stetoskop, człowieku. Co! Nic nie słyszysz? Moje serce bije! Może słabo, ale bije. Jak jasna cholera! Nie dotykaj mnie tutaj, bo mam gilgotki. Lepiej przyłóż mi lusterko do ust. Nie uczyli cię tego?
– Kiedy to się stało?
– Nie wiem. Wróciłam z zakupów i znalazłam go w takim stanie.
– Jak długo pani nie było?
– Godzinę, może dwie. Najwyżej trzy.
Trzy godziny?! Na zakupach? No, jak z tego wyjdę, to z tobą pogadam. Zanosi się na poważną rozmowę, koleżanko. Tym razem ci nie odpuszczę.
– Już ostygł, proszę pani.
– Nie!
– Przykro mi.
Co ci przykro? Co ci przykro? Mojej żonie to jest przykro. Zbadaj mnie porządnie, konowale jeden. To hipotermia. Mówi ci to coś? Nie widzisz, że leżę na zimnej podłodze?
– Nic nie możemy zrobić. Musimy zaraz jechać do wypadku. Akt zgonu wystawię później.
Jakiego zgonu?! No, już! Leć, leć. Spieszy wam się, żeby dać cynk firmie pogrzebowej. Jest świeża skóra, będzie ekstra kasa.”
“Kim jesteś? – zapytał książę, patrząc przybyszowi w oczy. - Janek, miłościwy panie. - Janek. Jaki Janek? Wyglądasz na coś w rodzaju rycerza, ale albo ubiegłego, albo przebranego, albo nieznającego obecnych trendów ubioru. - Jam jest Janek, skromny rycerz herbu „Pół krowy”. Podróżuję jednak jako zwykły człowiek, bo takie jest moje przeznaczenie. - Herb „Pół krowy”? Nie słyszałem o takim rodzie. A którą to część krowy nosisz w swoim herbie? - Co proszę? – Janka zaskoczyło to pytanie. - Masz w herbie tył krowy z wymionami, dupą i ogonem czy przód z ryjem, karkiem i rogami? - Moje pół krowy jest czarne na czerwonym tle i zdecydowanie to jej przód, panie. Proszę pozwolić mi przejechać i kontynuować mi moją przygodę. - A o jakiej przygodzie powiadasz? – Bolesław zainteresował się nie na żarty. - Bitka i sława są mi obce. Poszukuję damy mojego serca, którą uwolnię z wieży, pokonam smoka i oddam jej moje usługi. - Chyba odwrotnie. Najpierw pokonasz smoka, a dopiero potem uwolnisz ją z wieży. Twoja kolejność byłaby lekko nieroztropna. Ale, ale… Jak zwie się twoja wybranka? Cóż to za królewna wzdycha przez okno za swoim wybawcą?”
“– Może zostanie pisarką? – Halina Rabkowska snuje plany co do przyszłości dziewczynki. Uśmiecha się zmęczonymi wargami, patrząc jak córka ssie nabrzmiały cycek.
– Nie. Gwiazdą popu – decyduje ojciec, gładząc wąsa. – Inni będą o niej pisać.
Matka śpiewa Dorotce kołysanki. Nieświadomie wdraża ją do przyszłego zawodu. Po karmieniu Dorotka zasypia. Od początku wyróżnia się muzykalnością.
Halina Rabkowska nosi Dorotkę na rękach tak długo, aż jej się odbije. Dorotka niekiedy ulewa. Jej śliniak trąci serwatką.
Matka zmienia Dorotce zasikane pieluchy i posypuje pudrem czerwone pachwiny. Zastanawia się, czy z takiej drobiny może wyrosnąć pisarka albo gwiazda popu.
Po urlopie macierzyńskim Halina Rabkowska wraca do pracy w sklepie obuwniczym. Kierowniczka jest wredna. Każe jej nosić pudła z magazynu. Dorotkę rodzice oddają do żłobka.
– Tylko niech pani na nią uważa – Halina Rabkowska zwraca się do opiekunki.
– Będzie gwiazdą popu – wyjaśnia ojciec.
– Albo pisarką – dodaje matka.
Jan Rabkowski kręci głową.
– Gwiazdą popu – upiera się.
– No chodź, ty nasza pisarko, gwiazdo popu – śmieje się opiekunka, biorąc przyszłą sławę na ręce.
Po wyjściu rodziców kładzie dziecko do łóżeczka i kończy kawę. Nie lubi wystygniętej.”
“Janku herbu „Pół krowy”. - Książę wstał i rozwarł ramiona. - Spotkał cię nie lada zaszczyt! Oto za chwilę wyruszysz w swoją największą przygodę życia. Tak jest! Przygodę! Sam Lucek stwierdził, że właśnie TY nadajesz się do niej najbardziej. - O panie! Cóż to za zadanie masz dla mnie? - Janek widział wszystko raczej w czarnych kolorach, ale grał do końca. - Wyruszysz w podróż, której celem będzie znalezienie smoczego jaja. Podkreślę, że masz dwa tygodnie na to zadanie i ani dnia więcej. Czyż to nie zaszczyt?! Mości rycerzu, nie cieszysz się?! Wypowiedz werbalnie swoją radość! Wczoraj biedny i zagubiony rycerz na szlaku, dzisiaj dumny z wyznaczonym celem! Tylko chwalić! Tylko chwalić! W jakim to czepku się urodziłeś, szanowny rycerzu, że taki splendor spływa na twoje ramiona? - Przepraszam, ale o czym Bolesław, książę tych ziem, do mnie powiada? - Chłopcze. Mówiąc prosto. - Książę podszedł do Janka blisko, nawet bardzo blisko i zdecydowanie zmieniły mu się rysy na twarzy. - Masz dwa tygodnie, by znaleźć jajo smoka i dostarczyć je na mój zamek. Pojedzie z tobą Lucek, mój giermek i módl się chłopcze, módl się do kogo tam chcesz, byś znalazł to jajo i w całości dowiózł je do mnie, bo jak nie to. - Jakie jajo smoka?! Czyś pan zgłupiał do reszty?! Mogę zrozumieć jajo kury, kaczki, łabędzia, nawet przepiórki, ale smoka?! Gdzie ja smoka znajdę?!”
“Bajka o Pawle S. – Pewnie myślicie, że jestem histeryczką – odezwała się. – Ale mnie się to zdarzyło pierwszy raz w życiu. Zawsze byłam silna i dawałam sobie ze wszystkim radę. Tylko teraz – cały świat mi się zawalił. – Doskonale cię rozumiem – odparł z naciskiem Paweł. – W innej sali tego szpitala leży chłopak, który dzisiaj połknął mnóstwo tabletek nasennych, bo rzuciła go dziewczyna. A ja sam – dziwnym zbiegiem okoliczności – przed kilkunastoma minutami myślałem o osobie, która sprawiła, że także chciałem umrzeć. Obie kobiety spojrzały na niego zaskoczone: nie spodziewały się takiego wyznania po kimś, kto wydawał się być uosobieniem spokoju, opanowania i pogody ducha. Widząc niedowierzanie w oczach Beaty, Paweł dodał: – Nie, nie wymyśliłem tego na poczekaniu, żeby cię podnieść na duchu. Tak było naprawdę… Bajka o Joannie D. Skończywszy mówić, Joanna cofnęła rękę i wyprostowała się. Mężczyzna odstawił wcześniej niepotrzebny już kubek i siedział teraz w pozycji ucznia usiłującego odczytać pod ławką ściągę. Kiedy wreszcie podniósł głowę, Joanna zobaczyła, że jej słuchacz z całych sił stara się powstrzymać łzy. – Niech pan sobie popłacze, panie Jacku – powiedziała cicho. – Będzie panu lżej, a ja na pewno nikomu nie powiem. To żaden wstyd. Chłopaki też czasem muszą płakać. Jego reakcja była natychmiastowa. Gwałtownie opuścił głowę, położył ją na splecionych na stole rękach i zaniósł się szlochem. Potrącony przez niego kubek stoczył się na podłogę i roztrzaskał na kawałki, ale żadne z nich nie zwróciło na to uwagi.”
“Wielka narodowa tragedia
Z prof. Janem Ciechanowskim rozmawia Paweł Dybicz
Powstanie warszawskie było wielką klęską polityczną i militarną, bo ani o jeden dzień nie skróciło okupacji niemieckiej
– Panie profesorze, czy 1 sierpnia to dzień świętowania, czy też raczej dzień żałoby narodowej?
– Jedno i drugie. Oczywiście 1 sierpnia to okazja do uhonorowania i upamiętnienia dziesiątków tysięcy młodych, którzy poderwali się do niepodległościowego zrywu, podkreślenia ich poświęcenia i patriotyzmu, ale 1 sierpnia jest też dniem żałoby. W wyniku powstania warszawskiego zginęło przecież około 200 tys. Polaków. Zginął kwiat naszej stołecznej młodzieży, której nam tak bardzo później brakowało. Została zniszczona jedna z większych stolic europejskich, a jej mieszkańcy zostali wyrzuceni ze swoich domostw, wielu warszawiaków wywieziono do obozów koncentracyjnych. Niemcy stłumili powstanie kosztem 1570 zabitych i 9 tys. rannych, czyli na jednego Niemca przypadało ponad 100 zabitych Polaków. Takiej katastrofy nie przeżyła żadna europejska stolica od najazdu Hunów na Rzym. Został rozbity ośrodek życia narodowego, politycznego, społecznego i kulturalnego. Od upadku powstania rozpoczął się rozkład polskiego państwa podziemnego i Armii Krajowej. Powstanie warszawskie było wielką klęską polityczną, wielką klęska militarną, bo ani o jeden dzień nie skróciło okupacji niemieckiej.
– Czy musiało do niego dojść? Czytelnik, zwłaszcza młody, który po raz pierwszy zetknie się z pana książką, będzie zaskoczony tezą, że stanowiliście karne wojsko, które nie pozwoliłoby sobie na żadne samowolki. Tymczasem niemalże wszędzie słyszy, że gdyby dowództwo nie wydało rozkazu do boju, powstanie i tak by wybuchło, bo wśród podziemnych żołnierzy panowały bojowe nastroje.
– Ten mit, że powstanie wybuchło na skutek parcia do niego młodocianych żołnierzy, powstał już w czasie w powstania warszawskiego. Wymyślił go szef II Oddziału (wywiadu) Komendy Głównej AK płk Kazimierz Iranek-Osmecki. Oczywiście my chcieliśmy się bić, ale nawet jako żółtodzioby wiedzieliśmy, że nie mamy odpowiednich sił i należytego uzbrojenia. Proszę pamiętać, że były dwie mobilizacje. W czasie pierwszej, kiedy zobaczyliśmy, że na 170 ludzi mamy tylko trzy karabiny, siedem pistoletów i 40 granatów, a mamy nacierać na Dom Akademiczek, a później na Sejm, zrozumieliśmy, że nie mamy szans w nierównym boju.
1 sierpnia byłem łącznikiem dowódcy mojej kompanii, por. Zygmunta Sapuły „Zygmunta”. Od rana czekaliśmy na wiadomości, jakiś sygnał. W pewnym momencie przyszedł dowódca zgrupowania, kpt. Teofil Budzanowski „Tum”, i już od drzwi zaczął mówić: „Godzina W, godzina 17, nacieracie całą kompanią. Na Sejm i Dom Akademiczek”. I wtedy por. „Zygmunt” powiedział: „Przecież ja nie mam czym nacierać, nie mogę nacierać kompanią, bo mam siedem pistoletów, trzy karabiny i 40 granatów. Będę nacierał grupą szturmową”. I wtedy kapitan „Tum” powiedział: „A ja mam scyzoryk. Szczęść Boże”. W tym momencie zrozumiałem, że szykuje się jakieś nieszczęście, bo jak można nacierać na Sejm, który był obsadzony przez dobrze uzbrojony batalion?”
“Jeżeli przyzwyczai się pani do brania urlopów bezpłatnych z byle jakiego powodu, to proszę się zastanowić, jaką otrzyma pani emeryturę w przyszłości. ”
“– Za co siedziałaś, Wiśniak?
– Za niewinność, panie kapitanie.
– No, to się rozumie. A paragraf, jaki ci przylepili za niewinność?”
“Jakiej sprawiedliwości można oczekiwać w obcym kraju? Nie, nie mogę ugotować risotta, jak pani sobie życzy, bo przysłali zły ryż. ”
“Jakaś starsza kobieta popchnęła go w stronę drzwi. Zawsze się dziwił, skąd panie w tym wieku mają tyle siły.”
“Prawda, sprawiedliwość – to ideały, do których dążymy. Ale jeśli myśli pani, że polityka czasem nie odgrywa pierwszoplanowej roli w sposobie wymierzania sprawiedliwości, to sama się pani oszukuje. Zawsze istnieje jakaś luka między prawem a sprawiedliwością. Witamy w rzeczywistym świecie.”
“Próbuję się dowiedzieć, ile alkoholu konsumuje pewna starsza pani, żeby wpisać to do jej karty. Ustaliłem już, że jej ulubionym napitkiem jest wino.
Ja: Jaką ilość wina wypija pani w ciągu jednego dnia?
Pacjentka: Jak mam dobry dzień, to tak ze trzy butelki.
Ja: Mhm, rozumiem... A jak ma pani zły dzień?
Pacjentka: O, jak mam zły dzień, to ledwo jedną”
“Dziewczynka szybko podniosła głowę ukazując twarzyczkę skąpaną we łzach i drgające usta. - Pani także płakałaby, gdyby będąc sierotą przybyła pod dach domu, który miał zostać jej rodzinnym domem, i nagle dowiedziała się, że pani nie chcą, bo nie jest chłopcem! O, to najtragiczniejsza chwila, jaką przeżyłam!”
“-Popełniłeś jeden błąd na swojej liście "za", panie Westbrook.
Odsunął mi włosy z twarzy i uśmiechnął się.
-Tak? Jaki, Piegusku?
-"Utknęła ze mną na zawsze" powinno być na liście "za".”
“- Na strych, na strych! Panie Adasiu, jazda! Stryjaszku!
- Pójdę z wami - rzekł profesor - ale pod jednym warunkiem.
- Pod jakim?
- Abyście mnie tam, jako starego grata, nie pozostawili wśród rodzinnych gratów.”
“Pewnego razu Profesor czytał gazetę i głośno pomstował z powodu międzynarodowego skandalu, który sprokurowali nasi, mówiąc oględnie, niezbyt lotni politycy.
- Panie profesorze, przecież tych ludzi łączy jeden specyficzny światopogląd - zauważyłem zgryźliwie.
Ale Profesor miał inne zdanie:
- Jaki tam światopogląd, panie Marku...
Kasopogląd, kasopogląd!”
“ W jakich była pani stosunkach z denatem? – zapytał, gdy już zebrał się w sobie po
długim milczeniu.
– Przerywanych. Acz profesjonalnych. (...)
– Prosiłbym o rozwinięcie.
– Ustalałam terminy. Puszczałam przelewy. Szykowałam umowy. Czasem szczotki.”
“Dziękuję, pani Kurtz. Dziękuję za pani ciepło, poczucie humoru, radość, za pani entuzjazm do nauki i za to żywe wspomnienie mojej pamięci epizodycznej, które pomogło mi znaleźć drogę do moich nauczycieli, a ich sprowadziło do mnie. Wierzę, że pani delikatne dotknięcie mojego ramienia ponad sześćdziesiąt lat temu pomogło zmienić kierunek, w jakim potoczyło się moje życie. Uważam, że zmieniło je w sposób, który kompletuję dziś z zadziwieniem i wdzięcznością. Tak właśnie wspomnienia epizodyczne umożliwiają tworzenie pozytywnych przyszłości. Za każdym razem, gdy wracamy do wspomnienia, staje się ono bogatsze, a jego znaczenie rośnie. W ten sposób działają wspomnienia i tak realizuje się ich życiodajna funkcja, choć często dzieje się to poza kontrolą świadomości.”
“- W zamian musi pani tylko kłamać na żądanie?
- Czy ten sposób prowadzenia rozmowy przynosi efekty, czy tylko odstręcza ludzi od pana?
- To zależy.
- Od czego?
- Od tego, czy ci ludzie źle się czują z kłamstwem, do jakiego zostali zmuszeni wbrew swojej woli, czy jest im wszystko jedno.”
“- Poznajcie Mireille, córkę Patricii. Rotarianie są za-chwy-ce-ni, że mogą uścisnąć dłoń Quasimoda nad kanapką z czerwonym kawiorem na bankiecie bożonarodzeniowym. (...)
- Ta mała jest niezwykle podobna do tego filozofa, no wiecie... (...)
No powiedz to, powiedz, że jestem podobna do Klausa von Strudla (...). Może Klaus wreszcie przyzna, że jestem jego córką.
- Do Jeana Paula Sartre’a?- odezwała się jakaś pani.
- Właśnie! Do Jeana Paula Sartre’a.
- Komplement to raczej nie jest!- prychnęła pani.
- Nie jest- zgodził się szczerze pan. ”
“Camille odbył z panią Prevost długą rozmowę na korytarzu, pragnąc ją przygotować na to, co ją czeka, na ten wstrząs, jakim będzie dla niej widok tylu osobistych przedmiotów należących do jej córki, kiedy była dzieckiem, potem nastolatką i młodą dziewczyną, zwykłych bezwartościowych drobiazgów, których widok w dniu śmierci dziecka sprawia niewyobrażalny ból.”