Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "sobie stan", znaleziono 1462

Byłam wielką joginką, umiałam medytować i osiągać stany wyższej świadomości i szczęścia, ale nie wiedziałam, jak utrzymać zdrowe relacje z ludźmi - wspomina. Doświadczenie ostatecznej rzeczywistości sprawiło, że zaczęła się zastanawiać, czy to naprawdę takie istotne, czy świat jest, czy nie jest iluzją. - Na co ci wyższa świadomość, jeśli nie umiesz dogadać się z ludźmi? - pyta dzisiaj. (s.243)
Przy pomocy klątwy kościelnej jeden zręczny, przebiegły człowiek, siedzący w Rzymie na stolicy Piotrowej, był w stanie całą Europę zawichrzyć, instynkty zwierzęce wśród ludów pobudzić, by cel swój osiągnąć.
On sam nie potrzebował mieć własnych wojsk, bo w jego interesie zabijali i dali się zabijać inni, których wyróżniał i którym błogosławił.
Sprzymierzeńcem jego była głupota
Podobnie, jak zaczynamy od niedawna odczuwać woń deszczu czy zmroku, zapewne kiedyś będziemy w stanie pochwycić woń śniegu, lodu, rosy porannej, jasności świtu i lśnienia gwiazd. Wszystko wydzielać musi jakąś woń dotąd nieznaną: przestrzeń, promień księżyca, szmer strumienia, chmura płynąca czy uśmiech lazuru nieba.
- Jesteś taka żałosna. Nie widzisz, że cię tu nie chcę? Nie chcę, żebyś przy mnie była. To, że trochę się z tobą zabawiłem, nie znaczy, że chcę mieć z tobą cokolwiek wspólnego. A mimo to zostawiasz swojego miłego chłopaka... który jest w stanie znosić twoją obecność... i przyjeżdżasz tutaj, żeby spróbować mi "pomóc". To, Thereso, jest definicja słowa "żałosna". (str. 158).
Mój brat od zeszłego roku studiuje fizykę i astronomię na Sorbonie i właśnie to wydaje się spełnieniem jego marzeń. Tak więc te wszystkie zakochane w nim po uszy panny, których zresztą wciąż przybywa, powinny dać sobie z nim spokój. Nie wierzę, żeby Laurent kiedykolwiek mógł zainteresować się którąś z nich. Nie mówiąc już o tym, by był w stanie taką pokochać. Chyba że miałaby umysł tak światły jak Maria Curie.
Myślę o globusie, na którym trasy wszystkich tych kobiet rysują się strzępkami świateł, najpierw powoli, potem coraz szybciej - na potężnej kuli światła przybywa, na chwilę mętnieje, by zaraz rozbłysnąć i rozpocząć błyskawiczne migotanie, oko jest w stanie odróżnić tylko biel, kiedy pędzą dni i tygodnie, lata, stulecia, ludzie życia... (s.538)
Wbrew powszechnemu przekonaniu ranek nie bywa dobry nie tylko za sprawą kaca. Nie, rzecz raczej w konieczności, bo w jakimkolwiek stanie człowiek by się nie znajdował, musi otworzyć oczy i ruszyć tyłek, by zarabiać na chleb swój powszedni. A każda konieczność, jakby na to nie patrzeć, jest zwyczajnym gwałtem popełnianym na osobowości. Zaś od gwałtu na osobowości niedaleko do niewolnictwa.
W tym królestwie zamachem stanu jest położenie noża na parapecie w kuchni. Tu przedmioty mają swoje miejsca i posłusznie, od lat poddają się mustrze, która każe wszystkim nożom stać ostrzami w dół w osobnej przegródce ociekacza, łyżkom oddzielnie i widelcom oddzielnie. W dodatku musi tam stać również ta łyżeczka, której nigdy się nie używa, bo ojciec mówi, że ruska. Chyba za karę, ale stać musi.
Oskar poczuł, jak świat nagle się zatrzymuje, a potem ogarnęło go kłębowisko uczuć: złości, że oto za moment to, co należało tylko do niego, stanie się własnością
publiczną; żalu, że piękno uczuć zostanie sprowadzone do czynności fizjologicznej (już on znał zagrywki prasy) i niepokoju, jak daleko posuną się media. A także niepokoju o Malwinę, czy sobie z tym poradzi.
Ale przeczytane na nowo, te opowieści przyniosły jej tylko rozczarowanie. Po końcowych poprawkach tekst, który starała się oceniać obiektywnie, z jak największym dystansem, wydał się jej zarazem lakoniczny i pełen rozpaczy. Był długim telegramem, którego autor woła o pomoc i trafia w próżnię. Nie odnajdywała się w nim. Uważała, że absolutnie nie oddaje stanu spokojnego oczekiwania, którym pragnęła wypełnić swe życie.
Ludzie, wzięci jako masa, wykazują silną tendencję, by wszystko spłaszczać i rozumieć najprościej, jak się da, stają się niechętni czy wręcz wrodzy wszystkim tym, którzy nie chcą rezygnować ze swych wyższych aspiracji. Tłum będzie oklaskiwał tego, kto stanie się wyrazicielem jego niskich i pospolitych potrzeb, a pogrąży tego, kto szuka własnej drogi, siłą rzeczy od opinii tłumu niezależnej.
Mimo to przyjemnie jest myśleć o tym choć przez chwilę, w milczącej, nieskalanej ciszy poranka, myśleć, że dzieciństwo również ma swoje słodkie sekrety i stanowi potwierdzenie ludzkiej śmiertelności – i że ta śmiertelność oznacza całą odwagę i miłość. Myśleć, że równie dobrze, jak patrzeć w przyszłość, jest oglądać się wstecz i że każde ludzie życie kształtuje własną imitację nieśmiertelności – przybierającą formę koła.
- Ty inspektora z Urzędu Skarbowego rabował - wyjaśnił Ihor - a Urząd Skarbowy wynajął nas...
Jakub już dawno podejżewał, że urzędnnicy są w stanie wymyślić każdą bzdurę, ale teraz wreszcie zdobył jednoznaczny dowód.
- Polski urząd skarbowy wynajmuje ukraińską mafię?
- Inaczej by tych wyrąbanych w kosmos podatków w ogóle nie ściągnął - mruknął Mykoła.
James Ellroy zaczynał ukazywać okrucieństwo w stanie czystym. Miejskie szumowiny jawiły się jako metafora zdemoralizowanej i odartej ze złudzeń ludzkości. Miłość nabierała cierpkiego posmaku ulicznych dramatów. Do głosu dochodziły sadyzm, przemoc, okrucieństwo, nasze najniższe fantazmaty z całym korowodem krzywd i odwetów, maltretowanych kobiet i krwawych zbrodni.
Noc to także wewnętrzny stan, gdy człowiek nic nie widzi, gdy siedzi w ciemności i chaosie. gdy mieszka w dolinie słabości lub na dnie swych grzechów. Tam również, a może nawet przed wszystkim tam, Bóg lubi przychodzić. Pan Bóg uwielbia przybywać nocą, gdy jest ciemno, zimno i gdy mrok ogarnia nie tylko zmysły, ale i serce. On przychodzi jak nocny złodziej, przebiegle wchodząc w miejsca zamknięte i niedostępne.
Marianne ogarnęło poczucie, że jej prawdziwe życie rozgrywa się gdzieś bardzo daleko, bez jej udziału, i nie miała pojęcia, czy się kiedykolwiek dowie, gdzie ono jest i czy stanie się jego częścią. To uczucie nachodziło ją często w szkole, aczkolwiek nie towarzyszyły mu żadne konkretne obrazy, które by podpowiadały, jak owo prawdziwe życie miałoby wyglądać ani jak miałaby się w nim czuć. Wiedziała jedno: gdy się zacznie, nie będzie musiała go sobie wyobrażać.
- Zamieniamy się w słuch. Może jest jakaś szansa na uratowanie ci życia - oświadczył Kownacki. - I zrozum, śmieciu. My nie negocjujemy. Nazbierało ci się tyle, że jedyne co możesz zrobić, żeby nie zamienić swojej przesranej sytuacji na podwójnie przesraną, to gadać. Nazwiska, daty, kwoty. Wszystko. I przysięgam, jak mnie wkurwisz, zrobimy ci Blidę i sprawiedlwiości stanie się zadość.
Atak paniki nie jest ani atakiem, ani paniką. Atak brzmi jak coś skończonego, krótkiego. Nie jak kilkanaście miesięcy lub rok wyczerpującego, bolesnego i mrocznego stanu. Nie ma jak tego wytłumaczyć. Panikować w salonie meblowym? Przecież tam jest względnie bezpiecznie. Tak jak w tramwaju, bibliotece miejskiej numer czterdzieści dwa, dużym pokoju teściów, pod twoim własnym prysznicem, w twoim własnym śnie.
- Michele, wiesz co mówił wielki kardynał Newman? Że w każdej epoce Kościół wyglądał, jakby chylił się ku upadkowi, i takie wrażenie odnosili ludzie. Ale nigdy nie upadł i nie upadnie, uwierz mi.
- Najwyraźniej to jego endemiczny stan: widać, że Opatrzność pragnie w ten sposób pokazać, że Kościół nie utrzymuje się dzięki ludzkiej mocy, lecz tylko dlatego, że wspiera go Duch Święty.
Świat idzie naprzód. Nic nie staje się jasne, ale czas leczy rany i człowiek zapomina. Baterie w duchu się wyczerpują. Pewne rzeczy się zdarzają. Nagle, w złym czasie, w innym czasie, w złych miejscach. Anioły nie mają władzy. Bo zawsze znajdzie się ktoś, kto zapomni wysłuchać wiadomości, kto spojrzy, chociaż nie powinien, i kto stanie w złym miejscu. I to by było wszystko.
Prostsze jest łatwiejsze, to prawda - Żadnych kłopotów. Żadnych komplikacji(...). Tak, lubimy prostotę, lubimy, jak jest łatwo, i nie cierpimy kłopotów. Miło jest żyć prostym życiem, bez skomplikowanych związków (...). Ale wiesz co? -
Czasami potrzebuję czegoś skomplikowanego, złożonego. Bo to jest ciekawe. To stanowi dla mnie wyzwanie. To, co jest łatwe, rzadko prowadzi do czegoś wspaniałego, a czasami pragnę wspaniałości
" -W tej komnacie znajduje się tylko jeden prawdziwy król i nie jest nim ten, który zasiada na tronie. Północą rządzi królowa, która już raz cię pokonała. Zrobi to ponownie, i to nieraz, bo zarówno ona, jak i twój syn kierują się tym, czego ty boisz się najbardziej. Oni trzymają się nadziei. Nie jesteś w stanie ukraść tego ludziom, bez względu na to, ilu spośród nich wywleczesz z domów czy zniewolisz."
Więc, zamiast mówić ci prawdę, powiem ci inną prawdę. Prawdę, która wyjdzie ci na dobre. Prawdę, która usunie mnie z twojego życia, ale sprawi, że stanie się ono lepsze. Bo zaczynam myśleć, że właśnie na tym polega prawdziwa miłość. Na poświęceniu siebie. Rozdarciu swojego serca na strzępy, by serce ukochanej osoby mogło pozostać w całości.
"Zastanowiłam się przez chwilę i zupełnie bez sensu, ile kobiet go kochało. Nie potrafię zrozumieć kobiet, którym podobają się mężczyźni, jacy nie podobają się mnie. Jak też one są w ogóle w stanie polubić innego mężczyznę niż ten, który mnie w tej chwili interesuje? I takie same odczucia mam w stosunku do samej siebie - kiedy zauroczenie mija, przestaję rozumieć, dlaczego się w kimś takim kochałam. W takim facecie?".
Brak idealistycznych wizji, odważnie wytyczających kierunki działania, zabija motywację, niszczy wiarę w realne możliwości poprawy, konserwuje stan apatii i postawy bezradności u jednych, a u innych wzmaga egoizm i cynizm. (Utopie społeczno-urbanistyczne a planowanie miast, CiŚ, 2014, nr 3-4, s.161)
chciała tylko oderwać się od rzeczywistości, szybując w cudze uniesienia miłosne, w cudze światy pełne szczęścia, w czyjeś dobrze ułożone życie. Poważnej literatury już nie była w stanie czytać. Na jej kartkach chodzili smutni ludzie, z problemami równie wielkimi jak jej własny. Wolała świat wykreowany przez lekkie czytadła, świat bez ostrych kantów i bolesnych kolców.
Czuję się jak jakiś pradawny, martwy władca. Przywiązany do tronu, który za chwilę stanie w płomieniach. Przede mną przeciąga korowód żałobników z darami. Dostałem już szwajcarski scyzoryk i butelkę palinki od jakiegoś krajana. Wszystko nielegalne. Artefakty. Anachronizmy. Dowództwo misji tak się starało, żebym nie miał nawet zapalniczki.
Dary grobowe.
Brakuje tylko płaczek.
Powinni byli zadbać o płaczki.
Czy nigdy nie przyszło ci do głowy, że sztuka daje nam to, co niemożliwe? Otwiera drzwi do wyobraźni innych ludzi i pozwala nam ją poznać. Sztuka to wymarzona ucieczka. Sztuka pozwala umarłym przemówić, a żywym się śmiać. Odsuwa nas od bólu, gdy żadne lekarstwo nie jest w stanie go uśmierzyć. Sztuka jest pierwszym i ostatnim słowem. Sztuka jest ostatecznym pocieszeniem.
– Siedem tygodni... – Zaczął, jednak Thomas przerwał mu w połowie zdania.
– O czym ty mówisz?! – Wykrzyknął płaczliwie. – Zostaw mnie w spo...
– Siedem tygodni, Thomasie. Zbyt mało, by uczynić wszystko, i zbyt dużo, by dotrzeć do
nicości. O siedem tygodni bliżej początku, który stanie się końcem, i o siedem tygodni bliżej końca,
który stanie się początkiem.
– Nic nie rozumiem... Czego ode mnie chcesz?! – Ponownie przerwał wypowiedź obcego, lecz
ten zrobił krok naprzód.
Thomas poczuł w tej chwili znajomy, przejmujący chłód i zauważył parę wydostającą się z ust.
Docierająca do jego nozdrzy woń zgnilizny, wymieszanej ze słodkim zapachem kwiatów wzbudzała w
nim obrzydzenie i powodowała silne nudności.
Odór unoszącej się w powietrzu śmierci sprawił, że zrobiło mu się słabo.
– Siedem tygodni, Thomasie. I ani sekundy dłużej.
Chciałem dać ci coś więcej niż słowa. Chciałem
ci pokazać, że jesteś dla mnie wszystkim, że nie ma
nikogo innego i nigdy nie będzie. Nie obchodzi
mnie, co się stanie. Nie obchodzi mnie, co mówią
nam wizje. Chcę tylko ciebie.
Żaden chłopak nigdy nie zdobył się dla mnie na
tak ostateczny gest. Żaden nigdy nie patrzył na
mnie tak jak ten tutaj, jakbym stanowiła na-
jważniejszą część jego życia. Jakby nie mógł nie
patrzeć na mnie.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl