„Szczęście jest ulotne. Raz jest, raz go nie ma. Dla każdego szczęście ma inne znaczenie” - wywiad z Justyną Wnuk

Autor: Dominika Róg-Górecka ·5 minut
2023-04-15 2 komentarze 4 Polubienia
„Szczęście jest ulotne. Raz jest, raz go nie ma. Dla każdego szczęście ma inne znaczenie” - wywiad z Justyną Wnuk

O czym jest Pani powieść „Sabatia. Zemsta” i czy opowiada wyłącznie o zemście? A może o czymś więcej?

 

Sabatia to przede wszystkim powieść o silnej bohaterce, która przebyła długą, wyboistą drogę naznaczoną bólem i cierpieniem. Mamy tutaj młodą, siedemnastoletnią kobietę, która od początku, mimo środowiska, w jakim dorastała, podążała swoją ścieżką i doświadczała pierwszej miłości. Główna bohaterka z mocno ustalonymi planami na przyszłość, które życie niestety brutalnie zweryfikowało w dniu jej osiemnastych urodzin. To wtedy tak naprawdę narodziła się Sabatia.  Od tego momentu Zahara Pederaza skupiła się na zemście i pomszczeniu swojej niewinności. Zanim jednak to nastąpiło, w pierwszym tomie skoncentrowałam się na przedstawieniu zakazanej relacji pomiędzy dwojgiem zakochanych, młodych ludzi. Występują przeskoki w czasie, które przedstawiają życie młodziutkiej Zahary, a także już brutalnej, wypranej z uczuć Sabatii, która sukcesywnie dążyła do zemsty i przejęcia całego imperium narkotykowego. Zależało mi na tym, by stopniowo odsłaniać wydarzenia z jej przeszłości, ukazując czytelnikowi, w jak brutalny sposób ukształtowały ją przez te wszystkie lata. A także pokazać, jak silna i przebiegła potrafi być kobieta, gdy nie ma zupełnie nic do stracenia, a kierują nią jedynie żądza krwi, zemsty i władzy. Natomiast w drugiej części chciałam zwrócić uwagę na wartości rodzinne, a także, jak prawdziwa i szczera miłość potrafi przebić się przez warstwy obojętności. Pokazać, że nawet w najbardziej zniszczonym człowieku istnieje ziarenko dobra.

 

Podobno „Zemsta” i „Odrodzenie” miały być pierwotnie jedną powieścią. Dlaczego ostatecznie zdecydowano się na podział na dwie części?

 

Tak, pierwotnie Sabatia była jedną powieścią, ale ze względu na jej objętość, razem z wydawnictwem, podjęliśmy decyzję o podzielaniu jej na dwie części.

 

Na portalach książkowych „Sabati” ma naprawdę wysokie oceny. W recenzjach można przeczytać, że Pani książka to świetny debiut „napisany bezpruderyjnie, bezkompromisowo i z polotem, z oryginalnym pomysłem i postaciami o silnych charakterach”. Jak Pani się udało skonstruować zaskakującą fabułę wokół wątku, który, nie ukrywajmy, jest już od dłuższego czasu bardzo eksploatowany?

 

Sama niekiedy zadaję sobie to pytanie (śmiech). Tak naprawdę to była bardzo spontaniczna decyzja. Po prostu w mojej głowie zrodził się pomysł, a potem z uporem maniaka go realizowałam. Jestem bardzo konsekwentną osobą, więc jeśli już coś postanowię, muszę tego dokonać i tak właśnie było w przypadku Sabatii. Nie odbiegając od pytania, piszę, ale również bardzo dużo czytam książek w tym gatunku, dlatego zależało mi na przedstawieniu czegoś nowego, innego. W większości historii to mężczyzna jest przedstawiany jako ten silny, przystojny samiec alfa, a kobiety najczęściej są ofiarami. Dlatego postanowiłam stworzyć piękną, nieugiętą i równie bezlitosną siksę z ogromnymi jajnikami. Zdawałam sobie sprawę, że nie każdemu może przypaść taka odsłona kobiety, ale jak widać, książka otrzymała wiele pozytywnych opinii, co ogromnie mnie cieszy.  

 

Czy miłość i nienawiść to wybuchowe połączenie?

 

Oczywiście. Myślę, że te dwie przeciwstawne emocje występują u każdego człowieka i nie jesteśmy ich w stanie racjonalnie wytłumaczyć. Mogą wywołać zarówno te dobre, jak i złe skutki.

 

W swojej książce pisze Pani „Szczęście jest ulotne. Raz jest, raz go nie ma. Dla każdego szczęście ma inne znaczenie”. Jakie znaczenie ma szczęście dla Pani?

 

Dla mnie, przede wszystkim, szczęście to zdrowie mojej rodziny, która jest dla mnie najważniejsza. A także samorealizacja, postępowanie zgodnie ze swoim sumieniem i zasadami. 

 

Czytelnicy chwalą, że główna bohaterka ma nie tylko wyrazistą osobowość, ale też twardy charakter. Wielu recenzentów twierdzi, że właśnie takich postaci w książkach brakuje. Czy to właśnie z tego powodu stworzyła ją Pani w ten, a nie inny sposób? Czy był ktoś, kto był dla Pani rzeczywistym pierwowzorem tej bohaterki?

 

Jeśli chodzi o pierwowzór to nie było u mnie czegoś takiego. Może z racji tego, że sama mam dość silny, przywódczy charakter, w niektórych momentach łatwiej było mi wejść w postać głównej bohaterki.

 

Akcja „Sabatii” dzieje się w przestępczym świadku. Jak wyglądały przygotowania do napisania tej książki? Gdzie szukała Pani informacji. Czy było coś, co Panią wyjątkowo zaskoczyło w tych poszukiwaniach?

 

Przyznam szczerze, że w mojej głowie pojawiają się pomysły, ale piszę na totalnym „spontanie”, bez większego planu, bo u mnie on jest i tak bardzo elastyczny. Zapamiętuję tekst i nawet nie numeruję stron, bo tak po prostu jest mi łatwiej się w tym odnaleźć. Może to dziwna metoda, ale jak dla mnie skuteczna. Mąż się śmieje, że niedługo będę recytować tę książkę z pamięci, ale dużo się nie myli (śmiech). Trzymam się jednej sztywnej zasady, że charaktery wykreowanych przeze mnie bohaterów, nie mogą być zmienne jak chorągiew na wietrze. Oczywiście bohater powinien ewoluować i gdzieś musi w nim zajść jakaś zmiana, ale nie lubię, gdy gangster, który zabijał i robił nie wiadomo jak złe rzeczy, nagle staje się miękką kluchą. I to samo w przypadku płci przeciwnej. Tak więc mogę powiedzieć, że idę na żywioł, a jeśli coś mi nie pasuje, na bieżąco wnoszę poprawki i robię research. Informacji szukam tak naprawdę wszędzie: Google, biblioteka, znajomi, którzy przykładowo zajmują się daną dziedziną, która mnie interesuje.

 

W Pani książce padają słowa „Chciałabym zasypiać bez strachu, nie martwiąc się o kolejny dzień. Próbowałam o tym nie myśleć i po prostu żyć, ale to wciąż było trudne, kiedy na moich oczach umierali ludzie, których kochałam. Śmierć i pogrzeby to w naszej rodzinie codzienność”. Jak się pisze powieść tak mocno opartą na negatywnych emocjach? Czy bywały momenty, kiedy te uczucia się Pani udzielały?

 

Często bywały u mnie takie momenty. Pisząc daną scenę, staram się w nią jak najbardziej wczuć. W takich chwilach łączę się z kilkoma umysłami. Muszę pamiętać, że każda postać w danej sytuacji myśli inaczej i ma konkretny cel, zadanie. Zdarza mi się nawet uronić kilka łez, pisząc coś bardzo smutnego. Także jak najbardziej żyję historią, którą piszę, a także jej wymyślonymi bohaterami. Stawiając tę ostatnią kropkę, zawsze czuję lekki dysonans. Z jednej strony jest radość, że udało się skończyć powieść, nad którą tyle się pracowało, a z drugiej, gdzieś w środku, jest uczucie pustki i smutek, że to już koniec. 

 

„Sabatii” jest już ukończona. Co dalej? Jakie są Pani następne literackie plany?

 

W najbliższym czasie mam plan, by wysłać swoją nową propozycję wydawniczą — „Spadkobiercę Sabatii”. Jest to skończona historia Tobiasa juniora, ale również występują w niej bohaterowie z pierwszej i drugiej części. Jak na razie jest ona nadal w całości dostępna na platformie wattpad, gdzie publikuję regularnie swoje historie pod pseudonimem JGWook93, od niecałych dwóch lat. Można znaleźć na moim profilu również inne opowieści, z innego gatunku, które także w przyszłości chciałabym wydać w formie papierowej. ;-)

× 4 Polub, jeżeli artykuł Ci się spodobał!

Komentarze

@Johnson
@Johnson · ponad rok temu
Promocji ścieku z wattpada ciąg dalszy. No brawo kanapo! Czy to portal czytelniczy jeszcze czy już kanalizacja? ;-)

inne opowieści, z innego gatunku, które także w przyszłości chciałabym wydać w formie papierowej
Tak jak i poprzedniej pisaczce:


× 9
@paulinaz2007
@paulinaz2007 · ponad rok temu
Myślę że warto by było przemyśleć dobór słów. Każdy z nas lubi czytać różnego gatunku książki, a nazywanie romansów opublikowanych najpierw na Wattpadzie "ściekami" jest po prostu słabe.
× 5
@OutLet
@OutLet · ponad rok temu
@paulinaz2007, a który romans rodem z wattpada szczególnie polecasz? Może sprawdzę, czy nie jest ściekiem.
× 8
@Johnson
@Johnson · ponad rok temu
@paulinaz2007 każde słowo, które opuszcza zagrodę moich zębów, ew. przepuszczam przez klawiaturę jest efektem złożonych, acz gwałtownych procesów myślowych. Nazywanie marnych i słabych (!) romansów opublikowanych gdziekolwiek najpierw, a potem przedrukowanych i wypuszczonych do druku jako namiastka słowa pisanego "ściekiem" jest nie tylko dobre, ale i wskazane. Śmieciowa literatura nie stojąca nawet blisko literatury jako takiej to krzywda czytelnicza, a jej wydawanie powinno być karane pręgierzem i wydawcy powinni mieć zakaz drukowania czegokolwiek.
× 7
@paulinaz2007
@paulinaz2007 · ponad rok temu
Naprawdę współczuję tak wąskiego poglądu pt "mi się nie podoba więc jest ściekiem".
× 5
@Lorian
@Lorian · ponad rok temu
To nie kwestia tego czy się podoba czy nie. Jest dobra literatura i jest zła. Podobanie się nie ma żadnego znaczenia.
× 5
@Johnson
@Johnson · ponad rok temu
@paulinaz2007, doprecyzowując, gdyż najwyraźniej nie przeczytałaś całej mojej wypowiedzi.

Zrobię odstępy, żeby było łatwiej się skupić na czytaniu i zrozumieć treść.

Ja nie napisałem, że romanse, czy erotyki są złe.

Napisałem, że ściek się odprowadza, a nie drukuje, udając, że to książka.
× 7
@Malwi
@Malwi · ponad rok temu
Zauważyłam Panie Johnson, że z żadnym blogiem Ci nie po drodze. Wcześniej opuściłeś z wielkim hukiem Lubimyczytac.pl, może teraz pora na odejście z Nakanapie.pl.

Rozumiem, Pana wysoki intelekt i potrzeby czytelnicze na wysokim poziomie, ale nie potrafi Pan tego udowodnić używając języka ściekowego.
× 4
@Logana
@Logana · ponad rok temu
@Johnson, cytat z Twojej opinii o antologii Awers:

  1. Na strzał pierwszy idzie Adrian Bednarek, Autor którego wcześniej nie znałem. Od pierwszych stron wciąga szalenie, już wiem, że twórczość tego Pana muszę poznać lepiej, taki bardziej thriller niż kryminał, bo i krew mrozi nieźle. Taka próbka talentu bardzo mi się spodobała. Gratulujemy Wydawnictwu za mocny wjazd z pierwszym tematem.
Inne przeczytane książki Adriana Bednarka oceniasz stosunkowo wysoko, aczkolwiek bez słowa komentarza. Autor zaczynał na wattpadzie. Publikował tam Pamiętnik diabła, Proces diabła, Skazany na zło i Inspirację. Ostatnią udostępnił, gdy wcześniejsze były już wydane. Może warto doprecyzować pojęcie "ściek z wattpada", bo wygląda to na brak konsekwencji?
P. S. Polecam Zapomnianego Bednarka. Gwarantuje awersję do mielonki i groszku konserwowego.
× 3
@Johnson
@Johnson · ponad rok temu
Może warto doprecyzować pojęcie "ściek z wattpada", bo wygląda to na brak konsekwencji?
Nie. Nie wygląda.
Nie chodzi o wattpada, ale o ściek. Know the difference. Przykro, że muszę to tłumaczyć.
× 3
@OutLet
@OutLet · ponad rok temu
Bo jak to już wyżej zostało napisane - jest dobra literatura, i jest zła.
× 2
@Logana
@Logana · ponad rok temu
Ależ oczywiście, że widzę różnicę między dobrą, a złą literaturą. Ja stwierdzam to po przeczytaniu 🤷🏼‍♀️
@Johnson od kilku miesięcy w ostrych słowach wypowiadasz się na temat wattpadowych publikacji dlatego (szczególnie jedno) zdanie z komentarza powyższej zrozumiałam inaczej - że WSZYSTKO co jest "opublikowane gdziekolwiek najpierw, a potem przedrukowane i wypuszczone do druku" jest "ściekiem". Stąd mój przykład.

Oceniam zero-jedynkowo. Czytam - złe/dobre. Oglądam - złe/dobre. Nie posiadam też nadprzyrodzonych zdolności oceniając film. Nie potrafię stwierdzić czy był zły, czy dobry bez obejrzenia go. Dlatego zadziwia mnie określenie "marnych i słabych (!) romansów". Po czym można to poznać?
Może warto dać szansę osobom, które próbują, chociażby za ogrom pracy i poświęcony czas? I tak kokosów na tym nie zbiją. I żeby nie wyszło, że jestem hipokrytką... Zdarza mi się ocenić książkę krytycznie, ale jak wspomniałam, po przeczytaniu.
× 2
@Fredkowski
@Fredkowski · ponad rok temu
Miałem się nie wypowiadać, ale szczerze @Johnson – przeginasz pałę. Kanapa ma jakieś porozumienie z wydawcami i nic Ci do tego. Poza tym rynek literacki ma swoje prawa i pewne rzeczy lepiej wypadają w statystykach niż inne. Tak już jest. Nie podobają Ci się wywiady, nie czytaj. Nie podoba Ci się content – załóż własny portal i zobacz, jak łatwo na tym cokolwiek zarobić. Ruch na stronie musi być i tyle. Kanapa otwarta jest na wszystkich czytelników i wszystkie formy literackie. Trzeba to uszanować. Ktoś lubi czytać "babskie czytadła", proszę bardzo. To też trzeba uszanować. Moja szefowa to całkiem kumata babka i zaczytuje się w takich rzeczach, bo jej to sprawia przyjemność. To samo z wieloma fanami Mroza, którego książkami sam gardzę jak zużytym papierem toaletowym, ale czy t o ważne? Nope. Wiem, że kumaci goście lubią jego książki i nic z tym zrobić nie mogę, więc luzuję i nie wywołuję jakiejś gówno-burzy. Tak więc Johnson, szanuję Cię i cenie Twoje opinie, ale po prostu – jak uczy Self-help Singh – "we all soon be dead so just fuckin' chill".
× 4
@Logana
@Logana · ponad rok temu
@Fredkowski Amen.
Znajomy, które czyta same ambitne książki, stwierdził, że czytanie jest rozrywką, jak jeżdżenie na rowerze, spacerowanie, granie w gry. "Ma relaksować, poprawiać samopoczucie, czasem czegoś nauczyć, czasem stać się sposobem na życie, ale przede wszystkim ma pozwolić zebrać siły do walki z codziennością.". Jeśli więc literatura, którą czytamy daje nam to, czego potrzebujemy to ok. Może dlatego kumaci goście też czasem potrzebują "lekkiej" rozrywki...
× 5
@Klosterkeller
@Klosterkeller · ponad rok temu
Szczęście jest ulotne. Raz jest, raz go nie ma.
To dość oczywiste , bo nieustannie szczęśliwi są pacjentami specjalnych zakładów i pod warunkiem, że im odpowiednio dobiorą leki.

Może jeszcze trochę takich odkrywczych stwierdzeń?
© 2007 - 2024 nakanapie.pl