Jawnie przyznaję się do tego, że jestem klasyczną, okładkową sroką! Zachwycam się książkami, które cieszą oko samym spojrzeniem na nie. I niestety „Figurantka” okładką mnie nie zachwyciła, ALE…! Jakże ślepy jest człowiek, którego życiem żądzą wyłącznie ładne okładki i kolory! Nawet nie wiedziałabym, co tracę! I miałabym żyć w takiej nieświadomości, że przez moją okładkową pazerność straciłabym taką historię! Naprawdę mało brakowało! ALE – książkowy duch czuwa nade mną J Autorka zachwyca mnie nie tylko samą historią, ale przede wszystkim piękną polszczyzną, poprawnością, stylistyką i tempem akcji. A główną bohaterkę – Alice – uwielbiam, za dziecięcą naiwność i ufność do świata, który ją otacza, za wpadanie w panikę (klasyczna kobieta), za cięty dowcip i niezdecydowanie.
Przywołać Wam fabułę? A proszę bardzo – tak szybko i w skrócie: Alice jest w trakcie rozwodu, jednakże nieoczekiwanie zostaje wdową, a jej „niedoszły prawie były” mąż jest ofiarą mafijnych porachunków. Chociaż z tą ofiarą to też tak nie do końca, bo swoje za uszami miał… Alice za to żyła w błogiej nieświadomości, że była żoną nudnego męża, który nie miał jej niczego ciekawego do zaoferowania (prócz klasycznego romansu z sekretarką). Tak więc mąż pośmiertnie zaskakuje żonę jednocześnie ściągając na nią kartel narkotykowy, niezwykle hipnotyzującego agenta specjalnego i śmiertelne niebezpieczeństwo! Doskonała mieszanka sensacji z romansem, rewelacyjne tempo akcji i mamy piękną wybuchową mi...