Historia ludzi, którzy muszą zmierzyć z ciężarem koszmaru po wielkiej stracie- tak najprościej można w kilku zdaniach opisać książkę „Zabij mnie, tato”, będącą pierwszym thrillerem w dorobku Stefana Dardy.
Obraz wylewającego się zewsząd poczucia bezradności oraz niesprawiedliwości w książce jest wręcz namacalny. Dokładając do tego ogromne pokłady gniewu, żalu oraz cierpienia i straty, autor zaserwował mi książkę, przez którą nie da się przejść obojętnie. Nie ma bowiem większego koszmaru dla rodzica, który każdego dnia musi w głębi duszy umierać ze strachu o swoje dziecko. Tego bólu (lub bulu według pana prezydenta Komorowskiego) nie można zniwelować czy też oszukać. Nie da się go również pokonać. Trzeba po prostu nauczyć się z nim żyć lub… umrzeć. To właśnie próbuje pokazać moim zdaniem autor w tej książce.
„Zabij mnie, tato” to nie tylko książka pogrążona w czeluściach destrukcyjnych uczuć. To również opowieść o miłości, oddaniu i przyjaźni. To momentami naprawdę poruszająca lektura, która mimowolnie zmusza do wielu refleksji. Jej akcja nie toczy się w zabójczym tempie, a fabuła jest w ciekawy sposób przeplatana wątkami obyczajowymi. Stefan Darda posługuje się zrozumiałym językiem, co znacznie ułatwia odbiór lektury. Książkę czyta się naprawdę szybko i przyjemnie.
Elementem książki, który nie przypadł mi do gustu pomimo ciekawej fabuły i interesujących bohaterów, było jej zakończenie. W mojej ocenie zaniżyło ni...