Lady Dona St. Columb nie odnajduje się w wielkim świecie, w jakim przyszło jej żyć. Nudny mąż, beznadziejne gierki pałacowe i brak sensownego celu doprowadzają ją do załamania nerwowego. Kobieta nagle rzuca swoje dotychczasowe życie i wyjeżdża do Navron w Kornwalii, do rodzinnych włości małżonka. Gdy wydaje jej się, że w odciętej od świata posiadłości w końcu odnajdzie spokój o równowagę duchową, kobieta odkrywa tajemnicę – na terenie majątku męża ukrywa się francuski pirat, siejąc postrach wśród sąsiadów. Kim jest ten niebezpieczny zbir?
Nie taki znowu zbir, jak się okaże :) „Zatoka Francuza” jest bowiem romansem, w którym nie znajdziemy zbyt wiele sensacji i napięcia. Oczywiście dwójkę uciekinierów połączy uczucie, a żebyśmy nie posnęli z nudów, będzie również próba tegoż uczucia.
Lubię czasami wrzucić na ruszt romansidło, najlepiej z gatunku i żyli długo i szczęśliwie (niech się niedobór serotoniny trochę wyrówna), ale akurat takie historie jak tutaj są dla mnie zbyt wydelikacone.