Spodobała mi się. A co do końcówki to mnie zaskoczyła, ale także ucieszyła. Przecież nie we wszystkich książkach dla nastolatek musi nastąpić happy end.
Piękna historia Myszki i jej małego świata. Po przeczytaniu książki nasuwa się mi wiele trudnych pytań. Pierwsza książka, przy której naprawdę płakałam.
Książka ni to ciekawa, ni to nudna. Trudno ją określić. Ale jedno jest pewne: z wielkim ociąganiem się ją czyta. Ale niektóre wątki mnie nawet zainteresowały, podobały mi się opisane uczucia zakochanego Marcina, zainteresowanie nauką przed Andrzeja. Nie jest zła, ale opornego ucznia na pewno nie zaciekawi.
Według mnie dużo lepsza od przereklamowanej książki "Tam gdzie spadają anioły" tej samej autorki. Jednak nie mogę powiedzieć żeby szybko się ją czytało.
Ciekawa książka, dość szybko się czyta. Ale denerwowało mnie, że autorka opisując jakieś wydarzenie najpierw pisała jakie były tego skutki a dopiero potem wracała do zdarzenia. Ale wielkim plusem jest, że pisarka nie zrobiła z powieści 'nowoczesnej', a zarazem pustej książki, co często się zdarza autorom powieści młodzieżowych.
Nie zachwyca, nie ciekawi. Czytałam ja z obojętnością. Kolejna przesłodzona powiastka dla młodzieży, a na dodatek ten język... Zupełnie jak w książce "Kaśka Podrywaczka". Chyba polskie autorki bardzo chcą dostosować się do języka współczesnej młodzieży, ale im to najwyraźniej nie wychodzi.
Mnie się bardzo spodobała. Najpierw spodziewałam się, że to będzie kolejna powieść dla nastolatek, która jest wypełniona po brzegi słodyczą. Ale nie. Świetnie napisana, zabawna, ciekawa, niczego za dużo.
Może i jest piękna, wzruszająca, niesamowita, ale dość nudna. Ciężko mi się ją czytało. Na dodatek trochę denerwowała mnie ta niewinność Ewy pod koniec książki. Miała te trzynaście lat, jednak w jej sercu było bardzo dużo z dziecka, co w naszych czasach jest po prostu niemożliwe. Lecz nie zaprzeczam, że po przeczytaniu w głowie miałam milion pytań ...
Książkę czytałam w dwa dni. Połowę przeczytałam późnym wieczorem, a reszta na drugi dzień. Ta pierwsza połowa książki bardziej mi się podobała, bo potem akcja się tak trochę wlekła. Zgodzę się z innymi, że autorka momentami przesadzała z tą nowoczesnością i młodzieżowym stylem. Też niektóre wiadomości o rodzinie Kaśki były jak dla mnie niepotrzebne...
A ja nie widzę w niej nic takiego genialnego. Pierwsze pięćdziesiąt stron mnie strasznie nudziło, potem akcja już jakoś szła. Jednak nie byłam za bardzo zainteresowana historią Ginny, no może tylko końcówką, która mnie trochę zaskoczyła.