Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "co pan kazdym naomi", znaleziono 20

Pozujemy na twardzieli, aby inni się z nami liczyli, aby czuli przed nami respekt i nie podskakiwali. Boimy się, że nas wyśmieją, wyszydzą, nie ufamy nikomu, z założenia. Okazuje się jednak, że każdy z nas, w środku i tak marzy o przyjaźni, miłości i serdeczności.
Nieważne, jak piękny jest świat, który dla siebie tworzymy, stare światy czyhają pod nami, gotowe wynurzyć się w każdej chwili.
Nie umiem tego wyrazić, ale z pewnością każdy człowiek zdaje sobie sprawę, że istnieje jakaś część nas samych gdzieś całkowicie poza nami.
Każda rzecz, sytuacja, czas, dla każdego ma inne znaczenie, myślę sobie. Dla mnie rodzeństwo to coś oczywistego, dla niego może być niewyobrażalnym szczęściem, wygranym losem na loterii. Cieszy się nami.
Śmierć w każdej chwili, oto jedyna droga, która zawsze stoi przed nami otworem. I wybieramy ją w końcu wbrew samym sobie. Albo rezygnujemy i decydujemy się na nią świadomie.
Długo wierzyłam, że to, co było między nami, było szczere. Każdego dnia wstawałam z myślą, że w końcu mam prawdziwych przyjaciół. A potem to wszystko okazało się kłamstwem.
My okazaliśmy się kłamstwem.
kiedy człowiek ma kłopoty, natychmiast lgnie do każdego, kto okaże mu współczucie. Zapewne jest to nic innego jak mieszanka wdzięczności z pragnieniem, aby ktoś się nami zaopiekował. Łatwo wtedy pomylić to z prawdziwą bliskością
Tajemnica to dziwna rzecz. [...] W życiu każdego z nas są tajemnice. Albo ich dochowujemy albo ktoś dochowuje ich przed nami. Posługujemy się nimi albo ktoś posługuje się nimi przeciwko nam. Tajemnice i karaluchy - oto co pozostanie, gdy wszystko się już skończy.
Jakoś żaden ochroniarz nie rzucił się za nami - jak by nie patrzeć, złodziejami - w pogoń. Wprawdzie mijani mieszkańcy oglądali się z dezaprobatą, ale podobno badania naukowe dowodzą, że każdy choć raz w swoim życiu coś ukradł.
Ten kot ucieka, odkąd pamiętam, i zawsze go znajduję. Przekaż Igorowi, że to taki koci włóczykij i na pewno się znajdzie. A tak między nami... on zawsze wraca tam, gdzie go karmią. Jak każdy facet!
Miłość, nienawiść i pożądanie. To części składowe świata. Życie każdego z nas kręci sieę wokół tych pojęć. Nawet jeśli pożądamy nie ciała, ale pieniędzy lub slawy, to kierują nami te same emocje. W gruncie rzeczy wszyscy jesteśmy tacy sami.
Sutra Pełnej Świadomości powiada: "Gdy praktykujący medytację chodzi, musi być świadom, że chodzi. Kiedy siedzi, musi być świadom, że siedzi. Kiedy leży, musi być świadomy, że leży. Niezależnie od pozycji, jaką przyjmuje jego ciało, praktykujący musi być jej świadom. Tak praktykując, żyje w bezpośredniej i nieustannej świadomości ciała.", Jednakże uprzytomnienie sobie pozycji ciała nie wystarcza. Musimy być świadomi każdego oddechu, każdego ruchu, każdej myśli i uczucia - wszystkiego, co ma z nami jakikolwiek związek.
Wstał z sofy, wyjąc z kieszeni ulotkę wyborczą, na której widniał jego uśmiechnięty wizerunek na niebieskim tle oraz zachęcający slogan w języku katalońskim ("Z nami jak u teściów"), i obszedł obecnych, pokazując każdemu swoje zdjęcie i pytając: Czy to jest twarz szaleńca? Powiedźcie mi, czy to są rysy obłąkanego?
Wiem, że w pracy musimy kierować się żelaznymi zasadami prawa. Że każdy czyn, występek ma swój paragraf, ale nie wolno nam nigdy zapominać o człowieczeństwie, że po za tym iż jesteśmy stróżami prawa, jesteśmy też ludźmi. Bo jeśli zapomnimy o tym to wówczas nie my, ale przed nami trzeba będzie chronić społeczeństwo, bo staniemy się zabójczo niebezpieczni.
Być może postęp, który nazywamy cywilizacją, pozwala naszemu gatunkowi praktykować zło w skali, której świat nigdy wcześniej nie doświadczył. Na każdej z okolicznych wysp na grobach zmarłych dojrzewa cukier, którym słodzimy nasze potrawy. Niech Bóg się nad nami umiłuje. Czyż nie okazalibyśmy kolorowym więcej miłosierdzia, gdybyśmy popłynęli do Afryki i tam ich po prostu zjedli?
Każdy jego ruch przybliżał mnie do zagubienia i oderwania od rzeczywistości. Sprawiał, że poza nami nie istniał świat. Jedyną realną rzecz stanowiliśmy wyłącznie my oraz nasze demony. Podniosłam się. Przylgnęłam do niego w chwili spełnienia, by móc zobaczyć bursztynowe spojrzenie. Działało na mnie jak narkotyk. Moja prywatna heroina. Odurzałam się nim i kompletnie uzależniałam. Byłam na kilianowym haju.
Każdy boi się zmian. Budujemy wokół siebie kokon, który ma zapewnić nam bezpieczeństwo. Chowamy w nim wszystkie rzeczy stałe, bo nie chcemy, aby ktoś nam je odebrał. Przytulamy je do siebie tak mocno, że w końcu tracą swoją moc i całe nasze życie ulega zmianie. Wychodzimy z kokonu, który do tej pory nas chronił, i musimy od nowa poznawać świat, otwierający przed nami kolejne drzwi.
Ludzie to trudni sąsiedzi z punktu widzenia każdego gatunku, który dzieli z nami Ziemię. Niektóre z nich skazujemy na zagładę, ponieważ zajmujemy ich obszary, wycinamy lasy i sadzimy tam monokultury, które są nam potrzebne do utrzymania przy życiu tak licznej populacji. Na koniec, nawet jeżeli dokonają swojego żywota i wymrą, to i tak ich los jest lepszy od tych, które trafiły do ogrodów zoologicznych, gdzie tkwią przez całe życie, aby stać się dla nas źródłem rozrywki i wiedzy.
– Nie skrzywdzę cię. Nigdy świadomie tego nie uczynię… W zamian proszę, żebyś i ty tego nigdy nie zrobiła… samej sobie. – Był zmartwiony tym, co usłyszał od psychiatry. Łatwo było się domyślić, co mu powiedział – że w każdej chwili mogę sobie coś zrobić.
– Nie zrobię sobie krzywdy – powiedziałam bardzo cicho, spuszczając wzrok. Poczułam się winna temu, że go zasmucam.
– Trzymam cię za słowo, Kochanie. – Nazwał mnie tak po raz pierwszy, a dla mnie zabrzmiało to tak, jakby mówił do kogoś innego, choć nikogo więcej tutaj przecież z nami nie było.
Przedmowa Kończący się w. XX charakteryzowało przekonanie o globalnym kryzysie ekologicznym, którego skutki ocenia się jako mogące zagrozić dalszemu trwaniu cywilizacji, naszego gatunku i życiu na ziemi w ogóle. Punktami zwrotnymi w widzeniu odmiennych niż dotychczas perspektyw rozwojowych były w przeszłości: * trwający przeszło 100 lat ruch nowoczesnej ochrony przyrody (konserwatorskiej) i wyrosły zeń ruch ochrony środowiska (sozologia), dążące nie tylko do ochrony zachowawczej przyrody, ale i do rozsądnego gospodarowania istniejącymi zasobami przyrody (1948 r. - konferencja w Brunnen - Szwajcaria); * raport Sekretarza Generalnego ONZ U. Thanta (1969 r.) "Człowiek i jego środowisko" - postulat zharmonizowania trendów rozwojowych biosfery i technosfery; * światowy kryzys paliwowy (1974 r.) i wybuch elektrowni jądrowej w Czarnobylu (1986 r.), które zwróciły uwagę społeczeństw na problemy granic wzrostu gospodarczego i ogólnie - na problem tzw. "ekologicznego stylu życia"; * Światowa Konferencja ONZ "Środowisko i Rozwój" w Rio de Janeiro (1992 r.) - ochrona różnorodności biologicznej i zasada zrównoważonego rozwoju (ekorozwoju). Ekorozwój, to uznawanie nadrzędności celów ekologicznych nad celami polityczno-gospodarczymi, to rezultat wyciągnięcia wniosków z ograniczonej adaptacyjności ekosystemów do warunków szybko zmieniającej się techno- i socjosfery. To postulat (znów!) zharmonizowania rozwoju gospodarczego z zasadami racjonalnej gospodarki w przyrodzie. Wreszcie - przyjęcie (przynajmniej teoretyczne) zasady nierepresyjności rozwoju społeczno-gospodarczego wobec biosfery. W ostatnich latach pojawiają się jak grzyby po deszczu rozliczne poradniki "sztuki przetrwania", poradniki medycyny niekonwencjonalnej czy naturalnej, poradniki "ekologicznego sposobu życia" (urządzenia mieszkania, ogrzewania, oczyszczania ścieków, urządzenie ekologicznego ogródka, dodam: "ekologicznych" butów i trumien a nawet - "ekologicznej defekacji" w warunkach naturalnych). Wszystkie te książki, broszury i czasopisma przygotowują jednostkę (względnie rodzinę lub inną wyodrębnioną małą grupę społeczną) do przejścia przez "szok przyszłości". Mówią one o możliwości alternatywnego rozwiązywania problemów życiowych w społeczeństwie stechnicyzowanym i zurbanizowanym. Przygotowują jednostkę do wejścia w "nowy wiek" ludzkości; mieszczą się też najczęściej w pojęciu Nowej Ery (New Age). Z drugiej strony społeczeństwo (uznawane za już poprzemysłowe) bombardowane jest informacjami o wydźwięku katastroficznym, głoszącymi kryzys całej biosfery. Niepostrzeżenie przeszło 100 lat trwający ruch nowoczesnej ochrony przyrody przekształcił się w ruch po części futurologiczno-katastroficzny, po części ostrzegawczo-planistyczny. Najdobitniej wyraża się to w postulacie ekorozwoju gospodarczego. Filozofia ekorozwoju jest hasłowym narzędziem teoretycznym na poziomie organizacji państwowych i ich stowarzyszeń, kontynentów, w ostateczności dużych grup społecznych. Najczęściej wpływ tej filozofii na politykę gospodarczą jest nieadekwatny do szumu informacyjnego jaki wokół siebie wytwarza. Niemniej, jest ona niekwestionowanym elementem krajobrazu intelektualno-społecznego przełomu tysiącleci. W dzisiejszym piśmiennictwie ekologicznym, tak chętnie odwołującym się do pojęcia "strategia ekorozwoju", jest - zdaje się - więcej "teorii" niż "praktyki". Różne "strategie ekorozwoju", nie są niczym innym, jak wykazem problemów do rozwiązania, którym towarzyszą z reguły ogólnikowe wskazania dróg prowadzących rzekomo do poprawy sytuacji. Są zaledwie koncertem życzeń zbożnych celów. Takie opracowania istniały i dawniej, tyle że wówczas używało się innych modnych słów. Tak jak określa to socjologia, istnieje do dzisiaj rozziew między poziomem świadomości jednostki ludzkiej i poziomem percepcji makrostruktur społecznych - przepaść częściowo wypełniona stanami pośrednimi, formułowanymi w obrębie poszczególnych grup zawodowych czy intelektualnych. Również współczesnej teorii ekorozwoju brakuje owych "ogniw pośrednich", moderatorów najczęściej radykalnie definiowanych sposobów rozwiązania przyszłych losów ludzkości. Przyszłość biosfery nie rozstrzygnie się w rezerwatach przyrody i parkach narodowych. Nie rozstrzygnie się też w ogniu efektownych "operacji ekostrategicznych" rozgrywanych na olbrzymich obszarach Globu. Przyszłość biosfery rozstrzygnie się na poziomie niższych struktur społecznych, terytorialnych, funkcjonalnych. Do podstawowych struktur szczebla pośredniego zaliczyć należy w naszych warunkach gminę. Od powodzenia przyjętej "polityki ekologicznej" w każdej gminie zależeć będą losy fauny i flory na przeważającym obszarze państwa. Niniejsza książka próbuje ocenić możliwości ekorozwoju na poziomie współczesnej gminy wiejskiej, jako podstawowej samorządowej jednostki terytorialnej. Jednostki, gdzie ledwie docierają echa oficjalnej "strategii ekorozwoju" i gdzie praktycznie cała ludność swą zapobiegliwą krzątaniną dowodzi, że bliższe są jej cele partykularne niż ekorozwój, pojęcie noosfery itp. konstrukcje filozoficzne. Przewrotnie też nie używam pojęcia "strategia". W odniesieniu do gminy pojęcie to brzmi szczególnie groteskowo. Gmina to typowy teren działań taktycznych, bez których żadna strategia się nie powiedzie. Jeśli zatem "strategia" oznacza "praktykę przygotowania i prowadzenia wielkich operacji i kampanii wojennych", to "taktyka" oznacza "teorię i praktykę rozmieszczenia oddziałów wojskowych, rodzajów broni, okrętów itd., manewrowanie nimi w ich wzajemnym odniesieniu do siebie i do nieprzyjaciela oraz używanie ich w walce". Jest to dalej "metoda postępowania, umiejętność używania rozporządzalnych sił dla osiągnięcia zamierzonych celów" (nb. brzmi to pragmatyzmem ale daleki jestem od odżegnywania się od tego zdeprecjonowanego określenia!). Przez swoistą przewrotność książka ta chce być właśnie poradnikiem "taktyki ekorozwoju" gminy. Uważam dalej, że sytuacja dzisiejsza da się porównać do stanu, w którym sztab dowodzący strategicznym ugrupowaniem wojsk odkrywa w przeddzień bitwy, że w kompaniach i bateriach nie widzieli na oczy "Regulaminu walki kompanii piechoty w natarciu", czy "Instrukcji strzelania artylerii naziemnej"! Pozostając nadal przy wojskowych terminach: strategia ekorozwoju Polski to szczebel operacyjny, taktyka ekorozwoju gminy to szczebel taktyczny (np. kompanii czy batalionu wojska). Oczywiście na skuteczność taktyczną np. baterii artylerii składa się znajomość nie tylko jednej, wspomnianej wyżej "Instrukcji" (ISAN). Oprócz znajomości odpowiednich regulaminów obowiązuje też rozeznanie w całości wiedzy o możliwościach zastosowania w bitwie artylerii. Każda gmina jest inna i każda w procesie ekologizacji musi posługiwać się specyficzną taktyką. Różna jest przecież taktyka kompanii spadochroniarzy, saperów czy baterii artylerii. Czasem będzie to taktyka "wojny elektronicznej", a być może czasem będzie trzeba posługiwać się (przez analogię) regulaminem z czasów Fryderyka Wielkiego. Zapewne czas dobrych "regulaminów" taktyki ekorozwoju gminy dopiero przed nami. Jak niewdzięczne i mało efektowne jest to zadanie - próbuję przedstawić w książce. Być może dlatego tak wiele mamy kandydatów na "generałów ekorozwoju", którzy nie posadzili jednego drzewa, ale za to z upodobaniem toczą papierowe kampanie ekologiczne. Niemiecki ekolog H. Remert tak kończy swoją "Ekologię": "Istnieją prawa chroniące nas przed znachorami i szarlatanami medycyny. Nic nas jednak nie broni przed szarlatanami ekologii, zaś ich liczba i wpływy rosną w tempie alarmującym. Ekologia jest nauką biologiczną. Bez solidnych biologicznych podstaw zalecenia ekologiczne i propozycje ochrony środowiska dla miast i gmin mogą być tylko szarlatanerią - szarlatanerią niebezpieczną, gdyż perspektywa szybkich i prostych rozwiązań jest bardzo kusząca." W swoim eseju nawiązuję do tego, zdając sobie w pełni sprawę, że niewiele moich pomysłów i interpretacji oscyluje na krawędzi szarlataństwa. Jeśli coś mnie chroni przed tego rodzaju postawą, to przekonanie, iż w ekologii gmin nie ma rozwiązań "szybkich i prostych". Oleg Budzyński