Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "jann co by", znaleziono 288

Hanna Kordalska-Rosiek: Jeśli zatracamy umiejętność głębokiego i prawdziwego myślenia – a istotą człowieczeństwa jest szukanie sensu życia… to, jak żyć nie szukając sensu?
Tadeusz Gadacz: Konsumować!
Hanna Kordalska-Rosiek: Czyli społeczeństwo w tym momencie zamienia się właściwie w hodowlę, mówiąc brutalnie. Tak?
Tadeusz Gadacz: Tak. Nie mam złudzeń.
Tak, Gienio, masz rację, życie bez Janiny jest jak stanie w kolejce po leki na sraczkę.
- Powiem ci coś w tajemnicy, Hanno: te najstraszniejsze potwory nigdy nie wyglądają jak potwory.
Była obca wśród obcych
niska, ruda, otoczona dziećmi
w rękach dwa tobołki
trochę ubrań i jedzenie od Janki.
Janek zawsze mówi, że jeśli czegoś nie wiesz, to musisz to wygooglować. Albo znajdziesz odpowiedź, albo dowiesz się, jak doprecyzować pytanie, albo się okaże, że jesteś idiotą i w ogóle powinieneś sobie odpuścić.
Trzeba przeżyć wszystko, co jest nam dane. Całą radość, ale i cały smutek. Nie wolno się od niego uchylać. Zresztą - nic nam nie pomoże. Nieprzeżyty smutek i tak nas kiedyś dopadnie.
Hanna Krall "Po bajce".
Irena popadła w nałóg. Kiedy Janek nauczył ją czytać, rzuciła się na książki z taką żarłocznością, jakby lata czytelniczej abstynencji wytworzyły w niej uczucie głodu, którego nie można zaspokoić.
Kim jesteś? – zapytał książę, patrząc przybyszowi w oczy. - Janek, miłościwy panie. - Janek. Jaki Janek? Wyglądasz na coś w rodzaju rycerza, ale albo ubiegłego, albo przebranego, albo nieznającego obecnych trendów ubioru. - Jam jest Janek, skromny rycerz herbu „Pół krowy”. Podróżuję jednak jako zwykły człowiek, bo takie jest moje przeznaczenie. - Herb „Pół krowy”? Nie słyszałem o takim rodzie. A którą to część krowy nosisz w swoim herbie? - Co proszę? – Janka zaskoczyło to pytanie. - Masz w herbie tył krowy z wymionami, dupą i ogonem czy przód z ryjem, karkiem i rogami? - Moje pół krowy jest czarne na czerwonym tle i zdecydowanie to jej przód, panie. Proszę pozwolić mi przejechać i kontynuować mi moją przygodę. - A o jakiej przygodzie powiadasz? – Bolesław zainteresował się nie na żarty. - Bitka i sława są mi obce. Poszukuję damy mojego serca, którą uwolnię z wieży, pokonam smoka i oddam jej moje usługi. - Chyba odwrotnie. Najpierw pokonasz smoka, a dopiero potem uwolnisz ją z wieży. Twoja kolejność byłaby lekko nieroztropna. Ale, ale… Jak zwie się twoja wybranka? Cóż to za królewna wzdycha przez okno za swoim wybawcą?
Chciałabym u swojego boku widzieć kogoś takiego jak młody Janek. Silnego, kochającego, wspierającego. Kogoś, z kim będę mogła płakać i śmiać się, kogoś, kto spojrzy mi w oczy, dostrzegając coś więcej niż ich kolor.
Przez dłuższy czas nie była w stanie wydobyć z siebie głosu. Janek często używał określenia, że ktoś zdziwił się tak bardzo, że zbierał szczękę z podłogi. Dotąd uznawała je za trywialne, ale teraz musiała uznać, że pasuje idealnie. Tak się czuła - jakby szczęka opadła jej właśnie tam.
Pan Janek obdarzył go na wpół bezzębnym uśmiechem, uniósł w ramionach butelkę kefiru i bułki niczym skarb i odszedł chwiejnym krokiem. Gdy był już pewny, że Bastian go nie słyszy, wymamrotał pod nosem szczegółową instrukcję, gdzie mianowicie dziennikarz może sobie schować swoje rady.
Spojrzałam za siebie, na tę rozpłakaną (Filip), zszokowaną (Hela) i spanikowaną (Janek) część mojej rodziny, i nagle przypomniał mi się "patrol" policji, który zabrał na pogotowie ciało (podobno jeszcze żywe) Mariuszka. Zastanowiłam się, czy jeśli teraz zadzwonię, to znowu przyjadą równie średnio uczciwi reprezentanci zawodu...
Orłowski, któremu dziękowano i winszowano takiej córki i towarzyszki, machnął ręką. - Żeby to był syn, zobaczylibyście, co by wam pokazał! Był jednak zadowolony, bo poszedł za kulisy, pogładził Jankę po twarzy, a Kręskę pocałował w rękę. - Dobrze, dobrze!... Pociecha niewielka, ale przynajmniej wstydu nie ma - powiedział im za całą pochwałę.
W tomiku jest wiele świetnych cytatów autorki.Moje ulubione to: " Są wartości już sprawdzone i tego się trzymaj! Przesiej wszystko przez trzy sita i mózgu używaj!" "On się kamuflował? czy to ona ślepa? Wirtualnie inaczej postrzegasz człowieka." "To nie znaczy, że musisz być wielka, bo to słowo tak wiele skrywa. Często głębiej do serca przemawia, kiedy Janko Muzykant przygrywa!"
W pokoju padła na łóżko tak jak stała - w przepoconym dresie i tenisówkach, których nie miała siły zrzucić, i leżała pogrążona nie tyle we śnie, ile w czymś, czego nie umiała nazwać.
Zaręczam, że jedyne, co może grozić moim towarzyszom niedoli, to obrzęk mózgu wywołany przedawkowaniem głupawych seriali i TVP Info.
Nigdy jej nie zależało na tak zwanej opinii publicznej, która tak naprawdę nie była niczym innym, jak tylko krytyczną oceną myślących i postępujących inaczej, niż opiniotwórcy uważali za słuszne. A że mówili najwięcej i najgłośniej, ich słowa przyjmowano za dogmat.
Myślisz, że jak śpisz z gliniarzem, to wiesz wszystko? Ta wiedza spływa w ciebie razem z plemnikami?
Wracaj tam, skąd przyjechałeś, i nie zawracaj mi dupy. Mamy dość swoich bandziorów, nie potrzeba nam przyjezdnych.
Mówił spokojnie, bez podnoszenia głosu, ale sierżantowi wystarczył jeden rzut oka na twarz jakby wykutą w kamieniu, by przeszła mu ochota do dyskusji. Jak niepyszny zawrócił w stronę szeroko otwartych drzwi prowadzących z poczekalni do pomieszczeń niedostępnych dla zwykłych obywateli.
Wspomniał z nostalgią swoje dawne życie, kiedy ojciec jeszcze żył, a on sam nawet w najgorszych koszmarach nie śnił o więzieniu. Wtedy nie brakowało mu niczego, a już zwłaszcza pieniędzy.
Nie myślał dotąd, jak wielką przyjemność może sprawić świadomość, że ma na sobie ubranie będące jego wyłączną własnością, nie zaś wydawane przed funkcyjnego, co prawda czyste, prosto z pralni, lecz przedtem z pewnością noszone przez innego więźnia.
Odczuwany jeszcze niedawno gniew minął, teraz chłopak czuł się prawie szczęśliwy. Prawie, bo jedna sprawa ciągle pozostawała niezałatwiona. Gdzieś tam znajdował się człowiek, który był mu winny ponad trzy lata życia, i Ditmar przysiągł, że nie spocznie, dopóki nie pozna jego nazwiska. A wtedy zmusi go, żeby zapłacił.
W duszy Apolonii rozśpiewały się słowiki. Lub skowronki, czy jak tam nazywają te ptaki, o których nieraz wspominają poeci w wierszach o miłości.
We wtorek Apolonia uświadomiła sobie, że uczucie do Krzyśka jednak nie było prawdziwą miłością. Nie mogło nią być, skoro na wspomnienie chłopaka czuła jedynie pogardę i w myślach nie określała go teraz inaczej jak "zarozumiały dupek".
W uszach zadźwięczały słyszane od najwcześniejszego dzieciństwa słowa: "Przez ciebie moja córka umarła", "Zabiłaś ją", "Czemu nie zdechłaś przy porodzie", zahuczały wyzwiska. "Kurwa", "szmata", "zdzira", "pierdolony bachor" - i jeszcze wiele innych - to były nazwy nadawane jej przez babcię, a towarzyszyły temu ciągły głód i łachmany, które musiała nosić aż do całkowitego zniszczenia.
Dławiło ją przerażenie, że po sześciu cudownych latach spędzonych tutaj, gdzie nigdy nie czuła się niechciana, miałaby wrócić do tamtej obskurnej rudery i kobiety, której nie zamierzała nigdy więcej nazywać babcią. Babcia to ktoś dobry, kochający i czuły, a tamto obrzydliwe, zapijaczone babsko nie zasługiwało, by tak się do niego zwracać.
Stała się humorzasta, przeskakująca w jednej chwili od euforii do załamania i ogólnie rzecz biorąc, była niczym statek bez sternika, miotany wirami rzecznymi od brzegu do brzegu.
Po raz pierwszy w swoim niespełna czterdziestoletnim życiu Anna była zakochana. Aż nie mogła uwierzyć, że i ją w końcu dopadło uczucie, które dotąd bezlitośnie wykpiwała.
Jakby kobita była człowiekiem, toby się mówiło "ta człowiek", a nie "ten człowiek". Kobita to kobita, i już.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl