Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lecz daremna", znaleziono 26

Daremna jest walka z pustotą.
Gdzie nie ma chęci do pracy, tam daremnie szukać wytrwałości.
- Nie ma nic bardziej daremnego - powiedział Avenarius - niż chcieć coś udowodnić imbecylom.
Kiedy sobie Ciebie przypomnę wystarczy pomyśleć, że Cię nie ma, że cierpię na daremnie, bo wiem, ja to wiem, że już nie wrócisz.
Dorośli z beznadziejnym uporem daremnie szukają szczęścia, dzieciom natomiast wystarcza niewiele, aby rozkwitło w rękach.
(..) można więc powiedzieć ,że jej zwyczajne życie nie było daremne, bo każdy biedny czy bogaty ,niezaradny czy przebojowy ,powinien dawać z siebie miłość.
Daremnie walczyłem ze sobą. Nie poradzę, nie zdławię mego uczucia. Pozwól mi, pani, wyznać, jak gorąco cię wielbię i kocham.
Żal to jest dziwna, zupełnie nieracjonalna emocja (…) Nic już nie zmieni. Niczego nie odwoła. Należy do tych daremnych i płonnych uczuć, z których nie ma żadnego pożytku.
Najlepszym lekarstwem na zmartwienia będzie ciężka praca, intensywny trening od świtu do nocy, który nie pozostawia zbyt wiele czasu na daremne rozważania.
Religie i mitologie to - podobnie jak poezja - podejmowana przez ludzkość próba obrazowego wyrażenia rzeczy niewysłowionych - czyli tego, co daremnie usiłuje sie przełożyć na płaską racjonalność.
Daremne żale – próżny trud, Bezsilne złorzeczenia! Przeżytych kształtów żaden cud Nie wróci do istnienia. Świat wam nie odda, idąc wstecz,
Wiara będzie ci drogowskazem. A wiarę tłumacz sercem. Daremny trud rozsądkiem uzasadniać wiarę, jak to robił Arystoteles Greg, poganin, i Majmonides, hebrajczyk.
Nie zamierzam cię przekonywać, powiem ci tylko tyle: usiłujesz – w sytuacji nieludzkiej – zachować się jak człowiek. Może to i piękne, ale daremne. Zresztą i tego piękna nie jestem pewny, bo czy to, co głupie, może być piękne.
"SIŁA ZŁA" Głęboko we mnie zapadło, rozdarło duszę i resztki złudzeń rozwiało. Wpijając się palcami z bólu przywołałem demony. Już mnie ciągną. Daremnie wzywam pomocy, znaczę krwawe bruzdy i osuwam się w ciemność.
Anatolija podjęła daremną próbę uratowania książek. Przyniosła zwój sznurka do bielizny, rozciągnęła na podwórku w jakichś dziesięciu rzędach. Obwiesiła go od krańca do krańca książkami w nadziei na to, że słońce i wiatr wyciągną wilgoć.
Może wierzył kiedyś, że Bóg się objawi, ale stopniowo uświadamiał sobie, iż tak nigdy się nie stanie, obojętnie, jak słodko będziemy Panu śpiewać. Może zrozumiał w końcu, jaką arogancją było oczekiwanie, że Stwórca udowodni swe istnienie, jaki to był brak wiary i jak to było daremne.
[...] życie obdarza każdego z nas rzadkimi chwilami czystego szczęścia. Czasami trwa ono kilka dni lub tygodni, czasami kilka lat. Zależy co jest nam pisane. Pamięć o tych chwilach nie opuszcza nas nigdy, przeistaczając się w krainę wspomnień, do której daremnie usiłujemy przez całe życie powrócić.
Dlaczego napisałam tę książkę? Nie jestem pisarką. Porwanie się na stworzenie dalszego ciągu arcydzieła światowej klasy wydać się może szczytem grafomaństwa. Jednak daremnie szukałam w innych utworach, co było dalej? Jaki mógł być wpływ Małego Księcia na życie Liska? Dalsze losy Pilota są znane, bo to postać realna. A Lisek?.
Każdy z nas wie, że jest istotą materialną, podległą prawom fizjologii i fizyki i że siła wszystkich razem wziętych naszych uczuć nie może walczyć z tymi prawami, może ich tylko nienawidzić. Odwieczna wiara zakochanych i poetów w potęgę miłości, która jest trwalsza niż śmierć, owo ścigające nas przez wieki "finis vitae sed non amoris" jest kłamstwem. Ale to kłamstwo jest tylko daremne, nie śmieszne.
- Ale co, jeśli nie pojawi się nikt, kogo uznam za godnego zaufania na tyle, żeby mnie całkowicie poznał? Jeśli ktoś zna cię tak dobrze, że ma wszystko, czego potrzebuje, żeby cię zranić. Zniszczyć. Nie wiem, czy ktokolwiek jest wart podejmowania takiego ryzyka. To tak samo ryzykowne, jak danie twojemu najgorszemu wrogowi naładowanego pistoletu i daremne modlenie, że nie strzeli prosto między twoje oczy.
Pozwoliłam przeżyć tej kobiecie z bagna tylko dlatego, że jej nienawiść dodawała mi wigoru. Wiesz, że lubię być znienawidzona. Wiesz o tym, na pewno. To rodzaj szacunku. Dowodzi posiadania wpływu. Jest jak zimna kąpiel w upalny dzień. Kiedy głupi ludzie są bezsilni, a ich wysiłki daremne, kiedy zostają pobici i nie mają już nic prócz ziejącej jamy kwasu, jaką są ich żołądki... cóż, muszę przyznać, że ich nienawiść jest jak modlitwa.
Tu stało chyba z pięćdziesiąt trumien i różnych skrzyń. W jednej z nich leżał hrabia Dracula! Trudno określić, czy leży martwy, czy tylko śpi. Jego oczy były otwarte, kamienne, ale nie trupio szklane; jego twarz - pomimo kredowej bladości - emanowała życiem, a jego usta jak zawsze rysowały się ostrą czerwienią. Tyle, że wcale się nie poruszał, nie oddychał, jak gdyby zatrzymało mu się serce. Nachyliłem się, chcąc odkryć jakikolwiek znak życia, lecz daremnie. Tuż obok skrzyni, w której spoczywał hrabia, leżało przedziurawione jej wieko.
'Jakieś takie postromantyczne banialuki. Kiedy miłość stała się tańsza od marlboro, nikt już się dla niej nie tnie. Może za wyjątkiem licealistów. Ci jednak wolą się, dla poratowania samooceny i uciesze gawiedzi, powypinać na skype. O czym donoszą pewne socjologiczne badania. Jakaś taka - zatem - mocno przeidealizowana koncepcja osoby. Niczym przesocjalizowana - znowu 'prze' - koncepcja podmiotu u E. Goffmana. Oczywiście, złapią się na tę 'prze' i licealiści z niedoborem magnezu, i studenci pierwszych lat, co to Wawę i Krk traktują na podobieństwo platoników - niczym miejsce rozgrywania się miłosnej idylli; po 'mitomańsku' - jednak zwłaszcza wtedy retrospektywa okaże się fatalna. Dawni fani, po latach, będą się z niesmakiem otrzepywać od niegdysiejszej apoteozy. I po czasie pozostanie tylko niesmak. Próżny dar, daremny trud - tylko łapy od klaskania jeszcze bolą'
Jakieś takie postromantyczne banialuki. Kiedy miłość stała się tańsza od marlboro, nikt już się dla niej nie tnie. Może za wyjątkiem licealistów. Ci jednak wolą się, dla poratowania samooceny i uciesze gawiedzi, powypinać na skype. O czym donoszą pewne socjologiczne badania. Jakaś taka - zatem - mocno przeidealizowana koncepcja osoby. Niczym przesocjalizowana - znowu 'prze' - koncepcja podmiotu u E. Goffmana. Oczywiście, złapią się na tę 'prze' i licealiści z niedoborem magnezu, i studenci pierwszych lat, co to Wawę i Krk traktują na podobieństwo platoników - niczym miejsce rozgrywania się miłosnej idylli; po 'mitomańsku' - jednak zwłaszcza wtedy retrospektywa okaże się fatalna. Dawni fani, po latach, będą się z niesmakiem otrzepywać od niegdysiejszej apoteozy. I po czasie pozostanie tylko niesmak. Próżny dar, daremny trud - tylko łapy od klaskania jeszcze bolą'
High Ridge było piekłem, po prostu i zwyczajnie piekłem, w którym skazani próbowali przechytrzyć lub udobruchać diabła albo umierali w da­remnym trudzie.
Tylko wtedy, kiedy udaje się nam " urwać materii " - zapomnieć, że jesteśmy - myśleć „poza sobą" - tyko wtedy możemy "rozszerzyć świat" - zobaczyć go o ten kawałek dalej, który stworzyliśmy w myśli, a raczej - myślą. W takiej chwili jesteśmy najbliżej Boga. Myślimy jego myślą. Nie możemy niczego stworzyć, jeżeli pozostajemy w "studni" ciała. Wtedy można tylko marzyć o wyjściu z cembrowiny. I takie marzenie tkwi w naszej podświadomości od prapoczątku. Ciało, tylko wulgarnie rzecz ujmując, jest materią. Tak naprawdę, to ciało jest, transformacją słowa. Jest możliwością myśli, jest jej sercem i krwią. Nasze ciało jest materią, która szczelnie, precyzyjnie wypełnia ideę. Została wykrystalizowana w procesie ewolucji w ciało, które jest pochodną: chleba, powietrza, wody i ognia. Struktura ta wtedy posiada cechy, które nazywamy " życiem ", kiedy spełnia ideę, która ją powołała. Ale zaprogramowana jest tylko, jako ofiara. Musi oswoić się z tym programem i wykonać go do końca. Niezależnie od tego, czy w niego wierzy, czy nie. Od urodzenia do śmierci, uczy się dawać. Ci, którzy tego nie rozumieją, próbują brać, wkraczają w pole błędu i dokonują ofiary daremnej. Tajemnica ofiary jest trudna. Nie żyje się dla życia. Żyje się po to, żeby dokonać ofiary - dać, nie czekając nic w zamian. Płytkie, małostkowe poszukiwanie bliskich potwierdzeń " w zasięgu ręki "- swojego sensu, daje też takie płytkie spełnienia. W najlepszym przypadku i tak kończące się niezbywalną śmiercią. Przyjęcie każdej opcji, poza własne ciało, a już szczególnie w sferę myśli - słowa, daje rozrost świata. Przesuwanie granicy śmierci, o ten kawałek. Oczywiście niczego nie otrzymamy za darmo. To właśnie ofiara jest ceną, którą płacimy. Żeby zaproponować lepszą, ciekawszą gałązkę świata, musimy rozszerzyć własny świat. Najprawdziwiej dokonujemy tego poszerzenia, przez połączenie z innym światem. Następuje to w chwili, podarowania komuś drugiemu tego, co w nas najlepsze, najprawdziwsze, własne. Różne są możliwości przekazywania prawdy, obdarowywania dobrem. Jedną z nich jest muzyka. Muzyka to rodzaj gorącego prądu, który kiedy dotknie wrażliwego ptaka, drzewa, trawy, człowieka - wyzwala z niego głos opowiadający duszę kosmosu. Tam w tym nieskończonym, samotnym opuszczonym przedsionku ( nieba) życia, śmierci - zawieszone są wśród gwiazd, smugi elektronów, zakochane w innych elektronach, które zabrano i przeniesiono na drugą stronę. Na stronę życia. Żaden atom nie jest skończony i dlatego żaden pierwiastek nie jest pełny. Jest ułomny, jest tylko ułamkiem prawdy. A jednak czasem, muzyka, sztuka - dokonuje cudu scalenia. Wtedy jesteśmy blisko - o krok od prawdy. Słyszymy, widzimy, lub czujemy (niebo) kosmos. Siłą, która indukuje możliwość prawdy - jest zbliżenie przez miłość. Dlatego każda miłość jest najważniejsza, bo prowadzi nas do prawdy. Człowiek jest istotą, która ma zgromadzone w jednym bycie, wszystkie elementy Wszechświata, oczywiście w połowie. Bo tylko taki zestaw pozwala żyć i myśleć. Oczywiście to myślenie, też jest tylko - ułomne. Dlatego tak trudno i tak długo trwa rozpoznawanie świata. Żeby rozpoznać świat, żeby dotknąć jego tajemnicy, trzeba " otworzyć serce" i pozwolić płynąć krwi swojej przez nieznane. Krwią, która dotyka nieznanej duszy świata, są myśli. Jeżeli potrafimy pomyśleć materię to ona się staje, staje się na tę chwilę. Materia nie trwa, ona się staje. Dlatego materii nie można pomijać, ale też nie wolno nadawać jej większej miary, niż sama sobie wyznaczyła. We Wszechświecie trwa tylko myśl. I nie jest ona tak zależna, jak to sobie ustaliliśmy. Myśl jest ideą niematerialną. Jest siłą, której źródłem wcale nie jest mózg. Owszem, w mózgu następują pewne materialne procesy (biochemiczne, biofizyczne).Ale tu nic więcej wydarzyć się nie może. Prawdziwy proces zmiany, ruchu idei - zaczyna się w " słońcu myśli " i kiedy otworzymy się, zaczynamy myśleć. Lecz nie myślimy o świecie, myślimy: światem. Na przykład:. Myślimy nie „o deszczu” -. Myślimy "deszczem". Bo oprócz tej postaci świata, którą widzimy, w której żyjemy, którą potrafimy opowiedzieć - jest jeszcze, a może przede wszystkim, - inna postać, inna przestrzeń. Ten deszcz pada w tej drugiej przestrzeni. Pada w nas, pada w samej istocie naszych myśli. W tak zwanej - rzeczywistości nie może dziać się, padanie deszczu. Bo bez myśli, ta rzeczywistość jest martwa. I to nie tak prosto martwa, jak coś, co umarło, tylko tak strasznie martwa, jak coś, co się nie narodziło, co nie powstało. Bo to, co nawet umarło, to jednak - było i myśli, które to coś animowały, nie przestały istnieć. Gdzieś w ich idei, przeniesione w wieczność, zostały informacje o materii. Myśl ożywia nie tyko to, co nazywamy "żywym", myśl nadaje sens i kierunek, nawet najmniejszym cząstkom elementarnym. Myśl ożywia "materię nieożywioną". Myśl nie może być falą elektromagnetyczną, ani żadną inną. Jest piękniejsza i silniejsza niż jakiekolwiek wyobrażenie o fizycznym, materialnym systemie zależności. Myśl jest twórczą możliwością: powoływania, kształtowania, unicestwiania i rozpraszania - fal elektromagnetycznych i wszystkiego, co jest pochodną ruchu.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl