Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lecz dniu", znaleziono 876

Do­brze, że jest wspa­nia­ły je­sien­ny po­ra­nek, pełen słoń­ca i osza­ła­mia­ją­co barw­nych liści. W po­wie­trzu czuć chłód, cał­kiem przy­jem­ny. Rześ­ki ak­cent rów­no­wa­żą­cy zło­ci­ste świa­tło. Len miał spe­cjal­ną nazwę na taki dzień: ver­monc­ki ideał. Kiedy zie­mia, woda i niebo zma­wia­ją się, żeby za­przeć ci dech w pier­siach.
Odrzuć tezę, że dzień nie do końca doskonały to wyznacznik porażki. To fałszywa teza. Możesz spróbować jeszcze raz: dzisiaj, jutro, w przyszłym tygodniu. (…) Nie masz szans na idealny wynik. Na pewno coś ci się nie uda. I nic w tym złego. Dlaczego zachęcam cię do otwarcia się na niedoskonałość? Choćby dlatego, że niedoskonały wynik cię nie zabije
Stąd Przygodny nie oglądał ani nie czytał polskich kryminałów. Irytowało go, że w rzekomo realistycznie oddanym śledztwie jedyną przeszkodą w złapaniu przestępcy są zostawione przez niego mylne tropy i problemy z ustaleniem okoliczności przestępstwa, a nie to, z czym on sam stykał się na co dzień: niechlujne wykonywanie obowiązków przez ludzi tworzących organy ścigania.
Przewala się ten tłum, w jedną i w drugą stronę. Każdego dnia. Ciągną te siaty z zakupami. Biedota. Kto to wszystko zje? Skoro wszyscy są w tym kraju tacy biedni, to kto to wszystko, do cholery, kupuje? A inni tylko od sklepu do sklepu. Popatrzeć, pomacać, pogrymasić, skoro targować się nie da. Kto w tym kraju pracuje, co, jeżeli w biały dzień w sklepie są takie tłumy?
Nie popadajcie tylko w skrajność i nie haujcie jak niewolnice. Ustalcie sobie stałe godziny pracy i zabawy, sprawcie, by każdy dzień był zarazem użyteczny i przyjemny, i udowodnijcie, że rozumiecie wartość czasu wykorzystując go właściwie. A wtedy młodość będzie cudowna, starość przyniesie niewiele żalu, a życie mimo biedy okaże się pięknym sukcesem.
Chodzi o to, by robić to o czym marzysz. Bo jeżeli umiesz marzyć, to jest już połowa sukcesu. Czy wiesz, że nieszczęśliwi ludzie nie mają marzeń? Żyją z dnia na dzień i biernie przyjmują to, co szykuje dla nich los. Jeżeli nie mają przy swoim boku nikogo, kto ich pokieruje we właściwą stronę, mogą bardzo źle skończyć... Dlatego, jeżeli kiedyś obudzisz się i zobaczysz, że nie masz już marzeń, to sobie szukaj przyjaciela..
Za bramą stała kobieta w budce i prostej sukni, zupełnie takiej, jaką na co dzień nosiła mama, i patrzyła z uśmiechem na bosego malca w białej koszulinie. Pomachała mu, a potem położyła palec na ustach.
- Lepiej wracaj do łóżka, szkrabie - usłyszał jej szept. - Noc nie jest dla żywych.
A gdy Davyn mrugnął, już jej nie było.
W dzień człapał w swoim niebieskim spranym szlafroku i wykłócał się z radiem i telewizorem o wszystkie głupie i przeraźliwe wieści, które przynosiły te w gruncie rzeczy niewinne maszyny. Gdy kończyły się programy, gdy odzywały się pierwsze takty skocznej melodii, doktor wyciągał - bo tak było łatwiej i pogardliwiej - kable z kontaktów i włączał którąś ze swoich płyt.
Czy jest bowiem coś bardziej przytłaczającego od śmierci? Wszystko, cokolwiek robimy w życiu – zawód, który wykonujemy, relacje, w które się wikłamy, zdarzenia, których stajemy się częścią – nie ma znaczenia, ponieważ meta zawsze jest jedna. Gdy śmierć krąży wokół nas, zaczynamy zdawać sobie sprawę z jej realności, namacalności, z tego, że zawsze czai się gdzieś obok, kogoś zabiera, a w końcu nadejdzie ten dzień, że zabierze również nas.
(…) Wiesz myśli są ulotne, niestałe, zmieniają się z dnia na dzień, podobnie jak my sami. To nasze uczynki trwają wiecznie. I na tym polega cała różnica. Nie można cofnąć tego, co się powiedziało lub zrobiło, ale można dać szansę swoim myślom zaistnieć, a potem pozwolić im odejść. Przypuszczam, że myśli to duchy naszych uczynków. W pewien sposób nie są nawet realne ..
Sznureczek osób, które ją wspomogły, był dłuższy niż aspiracje zawodowe Tekli. Kuzynka bratowej siostry jej matki znała kuzyna przyjaciółki, który był spowinowacony z przyrodnim bratem właściciela przetwórni i od jego sekretarki, z którą łączył go długoletni romans, dowiedział się o wakacie w księgowości, gdy zatrudniona tam fakturzystka z dnia na dzień rzuciła pracę i wyjechała do ciotki do Niemiec.
Pobiegłam. Schodami na trzecie piętro. – Witaj. Widzę, że znowu cię zaniedbali. Ale nie wiń mnie. Zaraz cię ogolimy, uczeszemy, potem coś poczytamy. Wiesz, dziś miałam zakręcony dzień. I dziś, po raz pierwszy w życiu płaciłam za sen. Wyobrażasz sobie? Ostatnio coraz więcej czasu spędzam, śpiąc. Nie wiem, być może to wpływ tej pracy, być może to przez ciebie.
Istotnie , wszystko odeszło. Kiedy życie się kończy jest jak mignięcie barwnego filmu, ułamek sekundy na ekranie - wszystkie niechęci i namiętności skoncentrowane i przez moment płonące w przestrzeni, i zanim człowiek zdąży krzyknąć Oto szczęśliwy dzień, oto nieszczęśliwy, oto zła twarz, a to dobra, z filmu zostaje jedynie popiół, ekran ciemnieje
Ludzie miewają tendencje do tego, by znikać z czyjegoś życia niespodziewanie. Właściwie to jest ich ulubiona metoda znikania. Z dnia na dzień, bez słowa wyjaśnienia. Czasem zostawiają po sobie żal, czasem zdumienie. Pół biedy, kiedy można ich pożegnać i pochować. Gorzej, gdy ich bliscy zamierają w oczekiwaniu na powrót, w trybie stand by, w wiecznej czujności, z pytaniem, na które nie sposób uzyskać odpowiedzi.
Jak może śmiertelnik zareagować na to, do czego zdolni sa jego bliźni? Czy każdy z nas, żołnierz czy nie żołnierz, dociera do punktu, w którym wszystko, co widzieliśmy i przeżyliśmy, zmienia nas wewnętrznie? Zmienia nieodwołalnie? Jacy się wtedy stajemy? Mniej czy bardziej ludzcy? Wystarczająco czy za bardzo ludzcy?".
Duiker, o Mesh'arn tho'ledann (Dzień Czystej Krwi)- rzezi Sznura Psów Coltai'na, Bród nad Vatharem.
Chodziła do kościoła i modliła się o śmierć. Ciągle była zmęczona, ale potrafiła poruszać się niczym kotka, jakby nie miała kości. Na co dzień nieco powolna i zgarbiona, zmieniała się w Kobietę-Węża za każdym razem, kiedy przekraczała próg shopu. Uważała, że to nie ona - absolutnie nie ona - tańczy przed obcymi mężczyznami i wcale nie ona patrzy im w oczy, kiedy dochodzą.
Bywało, iż zdarzał się dzień ponury , szary (albo słoneczny), kiedy dopadała ją tęsknota tak żrąca, że czuła się pusta, już wcale nie kobieta, ale suche drzewo, w którym świszcze zimny listopadowy wicher. Tak właśnie czuła się teraz (...), aż ją głowa rozbolała od myśli o tych wszystkich przyszłych latach i zaczęła się zastanawiać, na co komu miłość skoro do tego prowadzi, skoro można się tak czuć choćby przez dziesięć sekund.
Ludzie traktują chwilę obecną jak punkt w drodze do wielkiego celu, który się wydarzy w przyszłości, a potem dziwią się, że długi dzień się kończy; oglądają się wstecz na swoje życie i widzą, że sprawy, którym pozwolili tak niepostrzeżenie przeminąć, drobne przyjemności, które tak lekko odtrącali, miały w ich życiu największe znaczenie - były największym i najwspanialszym zwycięstwem i treścią ich istnienia.
Za długo tu jesteśmy, by zaklęcie podróżne mogące wstrzymać upływ czasu wciąż działało - wszystko znów mija niepostrzeżenie, dzień nie zdaje się już tygodniem, a głowa coraz częściej nurza się w mętnym mule bezradności. Podróż jest zawsze ucieczką, unikaniem śmierci, kuszącym pławieniem się w próżni, ale w końcu też zawsze powraca codzienność, by kąsać po kostkach.
Niecałe dwie minuty później wszyscy chłopcy w liczbie stu dwudziestu stoją na mrozie na bosaka i w bieliźnie przed budynkiem szkoły wojskowej. Latem wita ich słońce nad wierzchołkami drzew, ale teraz, w środku zimy, minie jeszcze parę godzin, zanim się rozwidni. Posiniali z zimna wszyscy razem śpiewają poranne psalmy, wybrane na ten dzień przez zakonników.
Całe życie cze­ka­łam, aż zmie­nię zda­nie, aż pew­ne­go dnia się obu­dzę i będę kimś innym niż dzień wcze­śniej, rok wcze­śniej i jako dziec­ko, na­sto­lat­ka czy młoda do­ro­sła. Cze­ka­łam, aż za­cznę chcieć tego, co wszy­scy inni. Ale ja nie chcę. Jest to dla mnie tak samo na­tu­ral­ne jak dla tych, któ­rzy przez całe życie pra­gnę­li dzie­ci. Czuję to samo, co oni, od naj­młod­szych lat – tyle że na od­wrót.
Od tego czasu pracowałem w wielu różnych miejscach, a moja obecna robota w redakcji - pewnie ostatnia zanim wpadnę w szpony emerytury - jest świetna, ale nigdy nie czułem się tak dziwacznie szczęśliwy, tak pewny tego, że znalazłem swoje miejsce na ziemi, jak wtedy, kiedy miałem dwadzieścia jeden lat, nosiłem futro i tańczyłem Hokey Pokey w upalny czerwcowy dzień.
Improwizacja to jest to.
Objąłem ją w pasie. Odtrąciła moje ręce.
- Stałaś się przez jedną noc fundamentalistyczną katoliczką i seks przed mszą świętą to teraz grzech?
- Lekarz ci zabronił.- Ponownie odtrąciła moje ręce. (...)
- To jak już wstałeś, idź po bułki.
- Dzisiaj niedziela- przypomniałem jej.
- Stałeś się przez jedną noc fundamentalistycznym katolikiem i nie możesz robić zakupów w dzień święty?- odgryzła się.
Czuję obok siebie jego zmęczenie, jego ciężar (...) może tego wszystkiego jest za dużo - zamartwianie się o pracę, brak spokoju na co dzień,
sprzeczki i kłótnie? Kiedy byliśmy młodzi, mieliśmy fantastyczne kłótnie, pełne namiętności pojednania. A potem, przynajmniej przez jakiś czas,
trwały pełne czułości dni spokoju. Ale, mój mężu, już nie jesteśmy młodzi i nigdy już nie będziemy.
Do jasnej cholery, Nick, wcześnie zaczynasz, nawet jak na ciebie. Nick przełknął wódkę i beknął rozgłośnie. - A ty co, jesteś moją mamusią? Opierając się na rękach, Nick wstał od stolika i ruszył w stronę baru. Główna barmanka Candice obserwowała go uważnie. Wyczuwając emanujący od Nicka gniew, westchnęła ciężko. To będzie kolejny zły dzień.
Ale zawsze wracam do domu. Z wielu powodów, ale głównie ze względu na papę. Dał mi to, czego potrzebowałam: poczucie bezpieczeństwa, aprobatę, lojalność, przyjaźń, niezależność. Nauczył mnie też to odwzajemniać. Mam nadzieję, że przyjdzie kiedyś dzień, w którym spotkam kogoś, kogo będę mogła tym wszystkim obdarować. Wtedy moje miejsce będzie przy nim, to do niego będę wracać. [Kirby]
Chcę powiedzieć, że nie powstaliśmy podług jakiegokolwiek przedustawnego planu, że jesteśmy raczej poskładanymi z różnoczasowo zaimprowizowanych procesualnych fragmentów tworami, tak jakby ktoś tonący najpierw uratował się dzięki zetknięciu z pływającym pniem, a potem, po trosze, z rozmaitych, chwilowo przydatnych, miotanych falami części utworzył po wielu niepowodzeniach i mękach wielki statek.
Alex nic prawie nie je, doszczętnie opadła z sił, ale przede wszystkim psychicznie jest z nią coraz gorzej. Siedzenie w tej klatce więzi ciało, lecz duchem przenosi w stratosferę. Godzina spędzona w takiej pozycji- i człowiek płacze. Dzień- i wydaje mu się, że umiera. Dwa dni- i mu odbija. Trzy- i popada w obłęd. A teraz Alex sama już nie wie, od jak dawna siedzi zamknięta i zawieszona w powietrzu.
To się stawało obsesją. Myślenie o ojcu, o tym, że może ciągle żyje i to całkiem blisko. Kiedyś wyparty z myśli, zamordowany, teraz wracał niczym upiór z koszmarnego snu. Straszny i szalony. Przypięty łańcuchami do ściany, w żelaznym kasku na głowie, w kaftanie, liżący wilgotne ściany, grzebiący we własnych ekskrementach, ciskający przekleństwa w niebo, kopulujący z pniem drzewa. Nienawidził go.
Macie na swojej planecie małe stworzonko-zwane jętką, jak mi się wydaje- które żyje przez jeden ziemski dzień, o ile dopisze mu szczęście. Zatem jętka może przeżyć całe życie w jednym pokoju waszego domu. Czy to nie smutne?(...)Wy, ludzie, właśnie takie uczucia we mnie budzicie. Wasze życie jest tak krótkie i ograniczone, że niewielu potrafi w ogóle wyobrazić sobie skalę mojego istnienia...
© 2007 - 2024 nakanapie.pl