Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lecz dziko", znaleziono 111

To, co najbardziej dzikie, pierwotne, i to, co najbardziej nowoczesne, miesza się czasem przedziwnie. Weźmy chociaż marokańskich zielarzy, którzy używają sproszkowanych płyt CD (teraz już może DVD?) na poprawę pamięci obok zasuszonych kameleonów na odzyskanie rozumu.
Należy docenić Unię, Że doskonale rozumie Potrzeby wybitnych obywateli, Którzy by awansu chcieli I nie marnują niedzieli Na dzikie libacje, Lecz podejmują eksplorację Nieznanego, By uzyskać wiedzę z tego I wyjść z głupoty cienia, Oświecając pokolenia.
...ruszyła w nim maszyna, połączenie doświadczenia i gniewu, technicznej wiedzy i rozpaczy, dziwna mieszanka, która może nawet u najlepszych wywołać jak najgorsze odruchy, ale u innych uruchamia świadomość, wyostrza postrzeganie, wyzwala dziką niemal determinację. Być może to właśnie nazywa się strachem.
Adeline dotąd chciała być drzewem. Rosnąć dziko i ukorzenić się głęboko, nie należeć do nikogo, tylko do ziemi pod stopami i nieba nad głową, tak jak Estele. Byłoby to życie niekonwencjonalne i może nieco samotne, ale przynajmniej decydowałaby sama o sobie. Należałaby tylko do siebie.
Trzeba przyznać, że w dzisiejszym spokojnym, potulnym Niemcu, którego jedyną ambicją wydaje się płacenie podatków i robienie, co mu każe ten, kogo Opatrzność postawiła u władzy, trudno jest dopatrzyć się jakiegoś śladu jego dzikich przodków, dla których indywidualność była potrzebna jak powietrze.
Zgodnie ze starym zwyczajem Dzikiego Zachodu oraz zwyczajem wszystkich pustkowi świata ludzie w potrzebie mają prawo postoju i schronienia w opuszczonych domostwach. Muszą je tylko zostawić w lepszym stanie, niż zastali. Posprzątać, naprawić coś, uzupełnić zapasy - to ich odpłata za schronienie.
A nawet już mi się zaczęło podobać na tej całej Krutyni. Głównie za sprawą tych wszystkich ptaszysk, które mijaliśmy po drodze. Początkowo wystraszyłam się dziadów. Kaczki, łabędzie, lelki kozodoje - wszystko tu było jakieś przerośnięte i dzikie. Z gołębiami czy wróblami już dawno nauczyłam się sobie radzić. Te dziwadła mnie przerażały.
Orfeusz, wywodzący się z greckiej mitologii muzyk i poeta, swoim pięknym głosem mógł ujarzmiać dzikie zwierzęta, uśmierzać wzburzone fale i łagodzić nastroje bogów. Gdy jego żona Eurydyka zmarła po ukąszeniu żmii, użył swoich talentów, by przywrócić ją z zaświatów.
Czy można się dziko pożądać, gdy zna się od kilkunastu lat i gdy widziało się go, gdy krzyczy, wymiotuje, chrapie, siusia i zostawia brudną muszlę klozetową? A może to nie jest takie ważne? Może potrzebne jest tylko na początku? Może nie najważniejsze jest chcieć iść z kimś do łóżka, ale chcieć wstać następnego dnia rano i zrobić sobie nawzajem herbatę.
Czasem w potrzasku sennego koszmaru, gdy niewidoczne potęgi kłębią się nad dachami dziwnych umarłych miast nad przepaścią doliny Nis, odczuwa się ulgę, a nawet rozkosz, mogąc dobrowolnie rzucić się z dzikim wrzaskiem w tę bezdenną czeluść, jakakolwiek przyśniona zguba miałaby nas tam spotkać.
[...] jednak mniemał, że prawdziwą istota zmysłów nigdy nie została zrozumiana i że zmysły dlatego tylko pozostały dzikie i zwierzęce, ponieważ świat chciał je głodem i bólem zmusić do uległości i zamarcia, zamiast dążyć do wytworzenia z nich czynników nowej duchowości, której cechą znamienną byłby subtelny zmysł piękna.
[...] jednak mniemał, że prawdziwą istota zmysłów nigdy nie została zrozumiana i że zmysły dlatego tylko pozostały dzikie i zwierzęce, ponieważ świat chciał je głodem i bólem zmusić do uległości i zamarcia, zamiast dążyć do wytworzenia z nich czynników nowej duchowości, której cechą znamienną byłby subtelny zmysł piękna.
I ten pan odchylał głowę do tyłu, a głos dochodził mu z gardła i leciał donikąd. Znowu wychodził jak jakieś dziwaczne, zielone płomienie, a potem cichutkie jak szmer falującej szarej wstążki. I akurat wtedy odwrócił się do nas buzią. [...] jego patrzenie było dzikie i dziwaczne, i patrzyło na nigdzie.
Przekroczyła już granicę, jaka życie oddziela od piekła i do żadnych ludzkich uczuć w tej chwili nie była już zdolna. Była niby biedna, zgoniona zwierzyna, ze wszech stron osaczona przez ogary, miotająca wokół dzikie spojrzenia krwią nabiegłych oczu, dysząca ostatnim tchnieniem, ostatnią walką o życie.
Z tego, co udało mi się zaobserwować, dzieci cierpiały na chorobę dwubiegunową. Były wściekłymi, nieprzewidywalnymi wrzaskunami, wiecznie brudzącymi sobie ręce i buzie. Uśmiechały się słodko, a sekundę później zaczynały się dziko wydzierać. Nie, dziękuję bardzo. Gdybym chciała żeby rządził mną jakiś metrowej wysokości wariat, załatwiłabym sobie małpę ze wścieklizną.
Zawsze ja, prawda? Naprawdę wcale nie jestem bardzo miłą osobą, ale z jakiegoś powodu to zawsze ja muszę rozwiązywać ich problemy. "Och Dexterze, dziki, nieludzki potów porwał mojego chłopaka!" No, do cholery. ja sam, jestem dzikim, nieludzkim potworem - czy to nie daje mi prawa do chwili odpoczynku?
Westchnąłem. Najniewyraźniej nie.
- Tylko nie to! - rzuca. - Nie wiem, czy dłużej to zniosę.
- O czym ty mówisz? - pytam.
- O tobie mówię. I o nim. O tym. - zjawa wskazuje palcem mnie i uzdrowiciela. - O tych wszystkich uczuciach. Czuję je na całym statku, szamocą się jak dzikie ptaki w klatce. Miłość! Nienawiść! Pożądanie! Strach! Fuj! Zupełnie jakbym znalazł się w środku egejskiej tragedii.
Na początku co weekend ktoś będzie ich odwiedzał. Przyjaciele przyjadą z czystej ciekawości, żeby zobaczyć, jak teraz mieszkają, pewnie zachwycą się domem nad pięknym dzikim jeziorem w niezwykle urokliwym miejscu. Potem, kiedy minie pierwsza ciekawość, zwycięży codzienna gonitwa i chroniczny brak czasu, na który od dawna cierpi ten cały popieprzony świat.
Sądzę że na tym właśnie polega cały cel fizycznego wszechświata. Bogu wydaje się, że obserwując, jak wszechświat ewoluuje, pozna prawdę o sobie. Bo widzisz, to, co stworzył, jest wielkim Dzikim Ogrodem, ogromnym eksperymentem na niewiarygodną skalę, który ma wykazać, czy w efekcie pojawi się istota taka jak On. Zostaliśmy stworzeni na Jego obraz i podobieństwo, my wszyscy, On jest istotą antropomorficzną, nie ulega wątpliwości, ale nie jest materialny.
Sądzę że na tym właśnie polega cały cel fizycznego wszechświata. Bogu wydaje się, że obserwując, jak wszechświat ewoluuje, pozna prawdę o sobie. Bo widzisz, to, co stworzył, jest wielkim Dzikim Ogrodem, ogromnym eksperymentem na niewiarygodną skalę, który ma wykazać, czy w efekcie pojawi się istota taka jak On. Zostaliśmy stworzeni na Jego obraz i podobieństwo, my wszyscy, On jest istotą antropomorficzną, nie ulega wątpliwości, ale nie jest materialny.
Nie dopuście myśli, że jesteście jakimiś pomazańcami, jakąś elitą. Ten z was, który zacznie sądzić o sobie, że jest specjalnie wartościowym i specjalnie cennym człowiekiem, że do specjalnych w przyszłej Polsce musi być przeznaczony celów - ten źle skończył i przepadł, gdyż roztrzaskany zostanie o najgroźniejszą z raf - rafę własnej, unicestwiającej człowieka pychy. Samouwielbienie powinno zostać przywilejem małych dzieci i dzikich szczepów.
Mężczyźni całe życie poszukują dwóch rodzajów kobiet : świętej oraz ladacznicy. Święta zostaje zazwyczaj żoną.Święta podaje obiadn, rodzi dzieci, przewija je, wyprawia do szkoły, jedzie się z nią na wakacje. /.../Ladacznica suży do dzikiego rżnięcia. Do SMS-ów wysyłanych tuz po północy. Do nagich zdjęć. Do uwodzenia. Do seksu na podłodze. Na umywalce. Na blacie w kuchni.
- To jest trochę Niemiłe- mówił do siebie Prosiaczek- być Bardzo Małym Zwierzątkiem Zewsząd Otoczonym Wodą. Krzys z Puchatkiem mogliby się ratować Włażeniem na Drzewa, Kangurzyca mogłaby się ratować Skakaniem, Sowa- Fruwaniem, Królik- Zaryciem się w Norze, Kłapouchy mógłby się ratować, dajmy na to, Wydawaniem Dzikiego Ryku, aż nadeszłaby jakaś Pomoc. A ja co> Siedzę bezradny, zewsząd otoczony wodą i nic nie mogę zrobić.
- Próbowałem raz przeżyć bez zabijania. Wytrzymałem miesiąc. Cóż począć? Jestem dziką bestią [lampartem]. Tylko ludzi stać na prawdziwe współczucie. Tylko ludzie mogą żyć bez stosowania przemocy.
- A czy większość roślinożerców nie jest z natury łagodna?
- Króliki nie mają wyboru. A ludzie tak. Chciałbym zaznać tej możliwości.
(...)
- Kiedy staniesz się człowiekiem, nie będziesz pamiętał, że kiedykolwiek byłeś człowiekiem. (...) Większość sapiens jest sobą bardzo rozczarowana. Uważaj więc, czego ...
Czy nie lepiej znowu oddać się w niewolę durniom w maskach i księdze, w której nie ma nic poza bezmyślnymi zakazami? Znowu będziemy bandą dzikusów, rzucających się na cały świat jak wściekłe psy. Znowu będziemy ryć ziemię pazurami tam, gdzie normalny człowiek sięgnąłby po łopatę. Znowu będziemy palić wszystko, czego nie znamy z księgi, i niszczyć wszystko, czego nie rozumiemy. Bo tak każe stary, barbarzyński kodeks. Prawo dzikich, pustynnych koczowników!
Kiedy spędza się całe dnie na stawianiu się na miejscu przestępców, szczególnie tych najgorszych, w końcu zaczyna się rozumować jak oni. Człowiek przywłaszcza sobie ich sposób widzenia świata, ich doświadczenia, ich fantazje. Powoli zaczyna się zamykać, przyzwyczaja się do tej sytuacji. Prawdziwa osobowość zostaje osłabiona, cios dosięga tego, co najintymniejsze, nawet relacje seksualne przestają być takie same, stają się bardziej dzikie. Człowiek oddala się od innych, czy tego chce czy nie, staje się bardziej agresywny, wszystko nabiera czarnej barwy.
Kiedy tak na mnie patrzyła, w głowie jak na złość odtwarzały mi się sceny naszego dzikiego seksu. Zawsze miała to kocie spojrzenie. Błagała, bym ją zniszczył i niejednokrotnie to robiłem. Najpierw ją dusiłem do utraty tchu, a później pieprzyłem przywiązaną do łóżka, dopóki nie rozpadała się pode mną w szaleńczym orgazmie. Była kobietą, dla której gotów byłem rzucić wszystko. Straciłem dla niej głowę. Wpadłem w wir pełen uzależnień. Prawie umarłem. Zniszczyła mnie bez mrugnięcia okiem.
Tysiąc lat temu wasi bohaterscy przodkowie ustanowili władzę Państwa Jedynego za całym globie ziemskim. Przed wami jeszcze chlubniejsze zadanie: szklanym, elektrycznym, płomiennym Integralem scałkować nieskończone równanie wszechświata. Przed wami zadanie jeszcze chlubniejsze: narzucić dobroczynne jarzmo rozumu nieznanym istotom z obcych planet – być może pozostającym jeszcze w dzikim stanie wolności. Jeżeli nie zdołają pojąć, że przynosimy im matematycznie bezbłędne szczęście, obowiązkiem naszym będzie zmusić je do szczęścia.
Ur-Gilash, myślał Om. Tak, to były czasy... Kiedy Ossory i jego zwolennicy wdarli się do świątyni, rozbili ołtarz i wyrzucili kapłanki przez okna, by rozszarpały je dzikie psy - co jest właściwym sposobem rozwiązywania tych spraw - rozległ się wielki płacz i zgrzytanie zębów. A wyznawcy Oma zapalili ogniska w zburzonych halach Gilasha, dokładnie tak, jak zapowiedział prorok, i to się liczyło, chociaż powiedział to ledwie pięć minut wcześniej, kiedy szukali drewna.
Samo jezioro było rozległym, głębokim zbiornikiem, pocętkowanym dziesiątkami dzikich, niespenetrowanych wysp. Na mapie przypominało długą, spuchniętą szczelinę, rysującą się po przekątnej z południowego zachodu na północny wschód. Jego nieruchoma tafla szkliła się nienaturalnie metalicznym blaskiem, co nadawało mu wygląd martwego, pozaziemskiego stawu, wypełnionego nie wodą, lecz miksturą ciekłych gazów. Nad płaskimi i nagimi wyspami rozsypanymi po powierzchni jeziora wiał nieustępliwy i niezmordowany północny wiatr.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl