Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lepiej do bliski", znaleziono 34

Podobno najlepiej czujemy się am, gdzie są nasze korzenie, a najcenniejsze jest to, co zostaje po bliskich.
Każdy z jej bliskich miał na ten temat inne zdanie i zupełnie inaczej ją postrzegał. Zaczęłam się zastanawiać, jak dobrze w ogóle znamy ludzi, których kochamy.
Żyliśmy w państwie wszechobecnego nadzoru, bardziej zajęci ekranami, niż bliskimi nam ludźmi, a algorytmy znały nas lepiej niż znaliśmy sami siebie.
Osoba zraniona często buduje wokół siebie mur, którym odgradza się od jakiegokolwiek bliskiego kontaktu z innymi ludźmi, nawet tymi, którzy traktują ją lepiej niż pozostali.
Kobiety są twardsze. Mniej przewidywalne. Lepiej znoszą ból, o czym wiedział z własnego doświadczenia. A kiedy trzeba chronić najbliższych, potrafią być o wiele bardziej bezwzględne.
Daleko lepiej jest cierpliwie znosić ból, którego nikt nie odczuwa prócz ciebie, niż popełnić czyn nierozważny, którego złe następstwa rozciągnęłyby się na wszystkich twoich bliskich.
Daleko lepiej jest cierpliwie znosić ból, którego nikt nie odczuwa prócz ciebie, niż popełnić czyn nierozważny, którego złe następstwa rozciągnęłyby się na wszystkich twoich bliskich.
Czy tego chcesz czy nie, życie biegnie do przodu, dobrze dorównać mu kroku i nie zostawać w tyle... Dlatego trzeba mieć przy sobie kogoś bliskiego, kto w razie konieczności trochę cię popchnie w odpowiednią stronę albo pociągnie za rękę.
Miłość czyni z nas dobrych ludzi. Pieniądze możesz
stracić, odzyskać, znów stracić. Możesz je zdobyć podstępem albo uczciwą pracą. Ale bliskich nie kupisz. Nie zapłacisz za przyjaźń albo za zdrowie.
Tylko jeśli postępujesz dobrze, masz wzajemność.
Jedno przypadkowe zdarzenie powoduje, że twoje dotychczasowe życie zostaje odwrócone do góry nogami. Właściwie nie twoje, ale twoich przyjaciół, osób z najbliższej okolicy. Osób, które dobrze znasz od lat, a jak się okazuje, tylko tak myślałeś.
Wolał nie wdawać się w niepotrzebne spory. Niby miał inne zdanie, ale w głowie zakiełkowało mu ziarenko niepewności, czy naprawdę dobrze znał swoich bliskich i czy to, co widział za każdym razem, gdy się spotykali, nie było jedynie piękną fasadą, za którą coś skrzętnie ukrywali.
"Wtedy przyszło mi do głowy pytanie, czy gdyby wiedzieli, że mają razem tak mało czasu, to zrobiliby coś inaczej. Mówi się, że nie chcielibyśmy wiedzieć kiedy umrzemy, choćbyśmy nawet mogli, ale gdy patrzę na takie zdjęcia, zastanawiam się czy tak nie byłoby lepiej. Moglibyśmy mądrzej wykorzystać dany nam czas, spędzić go z bliskimi."
Kobiety są twardsze. Mniej przewidywalne. Lepiej znoszą ból A kiedy trzeba chronić najbliższych, potrafią być o wiele bardziej bezwzględne. Mężczyźni mogą poświęcić życie, kierowani męską brawurą, głupotą lub nieuzasadnioną pewnością siebie. Kobiety potrafią je poświęcić, nie łudząc się.
Bo ty dajesz mi to samą swoją obecnością. Nie ma takich pieniędzy, których bym nie wydał, żeby tobie i twoim bliskim żyło się najlepiej. Góry przeniosę, przejdę przez ogień, a nawet za tydzień stanę oko w oko z twoim ojcem, udowadniając mu, że jesteś najważniejszą osobą na świecie.
- Dlaczego ludzie kłamią? (...)
- To chyba pozwala im przetrwać. Celowe mijanie się z prawdą jest czymś, co człowiek uprawiał od zawsze. Żeby lepiej wypaść, żeby mieć z tego jakieś korzyści, żeby ktoś go źle nie ocenił. A czasem tak jest po prostu łatwiej. Gdybyśmy przyjrzeli się sobie z bliska, to pewnie szybko by się okazało, że też nie jesteśmy bez winy, prawda?
Ja, panie redaktor, jako człowiek nieuczony… - Dobrze, dobrze, drogi panie Janie, kryguje się pan…Niejeden redaktor naczelny gazety stołecznej zamieniłby się z panem na rozum. - Pan redaktor ich czyta, nie ja. - No dobrze, i co chciałeś pan tym swoim zagajeniem powiedzieć? - Jak pamięcią wstecz sięgnę, to mi się zaczyna wydawać… - Przepraszam, panie Janie, nie będę krytycznie się wypowiadał o naszym kochanym rządzie, który jest najlepszy… - Ale co pan redaktor taki płochliwy? O chorobach zamierzałem podyskutować. - Aaa, to można. O, tu mnie strzyka…i tu łamie… - Przepraszam, ale pan redaktor to na płaszczyznę indywidualną, że tak się wyrażę, steruje bardziej… - Swoja koszula bliższa… - Znów przeproszę, że przerywam, ale ja chciałem bardziej tego…w skali ogólnoludzkiej…globalnie tak.
Jestem przeciwna pogrzebom w starym stylu. Przyjeżdża rodzina, której ten zmarły nie widział dwadzieścia pięć lat. Do kaplicy z ciałem? Po co? Tylko cyrk z tego jest. Wszyscy udają, jaki on był wspaniały, a podpatrują, czy ciotka przyjechała w nowym, czy w starym płaszczu. Najlepiej jest pójść tam, gdzie ten zmarły najlepiej się czuł. Do gospody, do ogrodu, do jego pokoju i tam go powspominać w gronie najbliższych, którzy naprawdę go lubili. Wypić za niego kieliszek wina, pośpiewać. Ze śmiercią nic nie zrobisz, więc chociaż ci, którzy zostali, niech się z tego nie smucą, niech rozstaną się z tą osobą radośnie.
Anna widziała szczęście najbliższych, ale sama gasła z każdym dniem. Nie lubiła siebie za ten stan. Małgorzata robiła wszystko, aby i ona czuła się wyjątkowo dobrze. Zapewniła jej własne auto, ochroniarza i w zasadzie pełną wolność... W zasadzie. Bo dla Anny jasne było, że upór, z jakim Setha kazała jej korzystać ze swojej karty kredytowej oraz luksusowego telefonu, dowodził jednego: że jest pod stałą obserwacją.
Ciągle przygód szukasz! Patrzę na ciebie i widzę, że to nie ten Albert, który spokój domowego ogniska miłował i tu, w swojej chacie, czuł się najlepiej! Gdzieś cię goni! Szukasz, sam nie wiesz czego. Powiadasz kocham cię najdroższa, a przecie sam wiesz, że przygody i niebezpieczeństwo bardziej miłujesz! Kowal patrzył na żonę z wybałuszonymi oczami. Spodziewał się co prawda pretensji, lecz nie sądził, że aż tak podpadł najbliższej sobie osobie. - Agato, szczęście ty moje! Bóg jeden wie, jak bardzo cię kocham i ile ci szczęścia zawdzięczam. Jak możesz wątpić w mą miłość do ciebie? Albo to nie wiesz, żem zawsze szczęście rodzinne nad bogactwo przedkładał?
Metawersum, Poziom: 5. Zachodnia Ukraina, rok 2022
– Wołodymyr, co się dzieje z naszymi przyrządami? – zapytał prezydenta generał Szumow.
– Co masz na myśli?
– Od wczoraj dostałem ze dwadzieścia meldunków, że radary bliskiego i dalekiego zasięgu, a także praktycznie wszystkie inne detektory zaczynają zachowywać się dziwnie.
– Nie rozpoznają Ruskich?
– To właśnie jest dziwne. Rozpoznają, ale zbyt dobrze. Jakby naraz ktoś je wszystkie podkręcił i ulepszył. Celność rakiet i wszystkich innych systemów wzrosła praktycznie do stu procent.
– Co ty opowiadasz, Dmytro?
– No sam zobacz…
Nagle do pokoju wparował żołnierz, zasalutował, i z miną, która zwiastowała niezwykłą ekscytację, wykrzyczał:
– Panie prezydencie, niech pan wyjrzy przez okno! Szybko!
Piszę, bo… wymyślanie książek jest jak życie w kilku równoległych światach. To niezła odskocznia od szarzyzny życia. Nie wymaga specjalnych zabiegów, absorbuje tylko wyobraźnię i czas… mnóstwo czasu! Gdybym nie pisała, to… dużo więcej bym czytała, częściej oglądałabym filmy. Bez poczucia marnowania czasu grałabym z bliskimi w remika i literaki, układałabym puzzle. Natchnienie przychodzi, gdy… wcale się go nie spodziewam i jestem zajęta codziennymi sprawami. Czasem zjawia się, kiedy nie mogę zasnąć… wówczas zrywam się i piszę. Gdy lenię się wstać, rano nie mam już czego notować… wszystko minęło, uciekło i se ne vrati. Boję się, że… coś złego stanie się moim bliskim. Wojny. Kataklizmu. Ciężkiej choroby. Świata podobnego do tego, który McCarthy opisał w „Drodze”. Że książka z papieru stanie się przeżytkiem i zaczną powstawać tylko e-booki. Odwagę daje mi… rodzina. Nieustająca nadzieja w przyszłość… że jutro czy za miesiąc to, co złe minie i będzie lepiej. Powtarzalność pór roku i nieustający ruch przyrody… jej przemijanie i odradzanie się. Nadzieję czerpię z… absurdalnej, nielogicznej wiary, że to wszystko ma jednak jakiś głębszy, ukryty sens. Że nic nie dzieje się nadaremnie. Rozmowa to szansa na… zrozumienie innych i siebie. Na uniknięcie samotności. Pisanie książek to też ponadczasowa, szczera rozmowa autora z czytelnikiem.
Czasami z naszego życia znikają osoby, z którymi chcielibyśmy zamienić ostatnie zdanie, powiedzieć coś, wytłumaczyć, przeprosić czy nawet wybaczyć. Brakuje tego czasu. A dlaczego tak jest? Zrozumiałam to w tym miejscu. Dążymy do zbyt wielu celów, zbyt wiele od siebie żądamy, od innych wymagamy tyle samo co od siebie. Zagubieni w chaosie dnia codziennego, pędzimy naprzód, nie patrząc na najmniejsze i najważniejsze szczegóły w naszym życiu, jakimi są miłość, szczęście, dobroć, szczerość, uśmiech drugiej osoby, bliskość, przytulenie czy wspólne milczenie. Nawet zachód słońca lub gwieździste niebo sprawiają nam przyjemność, ale nie mamy czasu patrzeć na to wszystko. Pęd dnia codziennego pochłania nasz cały czas, zapominamy o rodzinie, bliskich, znajomych czy przyjaciołach, dążymy do perfekcji, zatracamy się w niej, gubimy i oszukujemy siebie, że będzie dobrze. Kiedy będziemy na szczycie, zadajmy sobie pytanie, kiedy już dotrzemy na ów szczyt, z kim będziemy dzielić radość, jeśli zostaniemy na nim sami? Dobre pytanie: kto z nami zostanie do samego końca? Ja zrozumiałam, że tylko prawdziwa, szczera miłość i przyjaźń może przetrwać największe burze, huragany i ulewy w naszym życiu, a kiedy upadamy, ktoś powinien nam podać dłoń, podnieść, podać płaszcz życia i pomóc ruszyć do przodu.
Janczar od młodych lat miał bliski kontakt z prasą, sam dużo pisał, jeszcze przed wojną zamieszczał w „IKC” mrożące krew w żyłach opisy swoich wspinaczek Potem z każdej wyprawy książka, wywiady dla radia, a ostatnio nawet zainteresowała się nim telewizja. Tymczasem ja unikałem rozgłosu, a nawet często zrażałem sobie dziennikarzy, odmawiając udzielania jakichkolwiek informacji o sobie. Pisałem, ale nigdy nawet nie próbowałem drukować, bo zawsze powiedzieliby: Małecki i na tym polu rywalizuje z Janczarem. My jesteśmy ulepieni z innej gliny, a może mi się tylko tak wydawało, może go nie znałem, może trzeba było zbliżyć się do niego. Choć podejrzewam, że zupełnie inne motywy pchnęły nas do alpinizmu. On reprezentuje – to znaczy reprezentował – raczej szkołę francuską, traktującą relacje człowiek-góry lekko i naturalnie bez całej pseudogłębii, bez dusznej atmosfery górskiego mistycyzmu rodem z Niemiec. Najlepiej pan uchwyci różnicę tych dwóch poglądów analizując reakcję na śmierć w górach. Pierwsi powiedzą: zginął, bo popełnił błąd, albo zginął, bo w górach zawsze giną ludzie i nie ma gór całkowicie bezpiecznych, drudzy zaś dorobią do tego ideologię o krwawej zemście skalnych i lodowych olbrzymów, hekatombie, przeznaczeniu itp. U nas ten ostatni punkt widzenia ma swych licznych zwolenników. Na czym polega sprawa? Wydaje mi się, że chodzi tu o rolę, jaką się przypisuje alpinizmowi. Jeśli traktujemy łażenie po lodowcach jako coś ekstra, coś co nas wyróżnia z ludzkiego mrowiska, pociąga to oczywiście za sobą dorabianie teorii mającej uwznioślić nasze hobby, podnieść w oczach otoczenia, a może i własnych. W mieście jesteś niczym, w górach stajesz się inny, lepszy, a przynajmniej możesz to sobie wmówić. Ile jest pozerstwa w górskim światku, ile urojonego bohaterstwa, dużo by mówić. Reprezentuję pogląd zbliżony do Janczara, interesują mnie tylko dodatkowe powody zmuszające, bo tak to należy nazywać, do chodzenia po górach Co w życiu ludzi chorych na góry znaczą one same? Jak można się wyleczyć z tego nałogu? Oto pytania banalne, ale mnie pasjonujące. Oczywiście uważam się za człowieka wyzwolonego, jestem już w wieku, w którym kończą się sportowe ambicje, więc mam już szansę spokojnie przeżyć jeszcze kilkanaście czy kilka lat, jakie mi pozostały. Choć nie ma tu reguły, giną młodzi, w wieku średnim, ale zdarza się potknąć i seniorom. mogę i ja wreszcie nie krócic z kolejnej wspinaczki, nie wykluczam tego, nikt nie może wykluczyć, dopóki się wspina. Jeśli tak się stanie, nie będzie – mam nadzieję – żadnej sensacji, śmierć w górach jest w końcu zupełnie normalnym zakończeniem tak zwanej alpinistycznej kariery. nikt nie szuka śmierci w górach, taternicy nie mają samobójczych ciągot, a że są wypadki , gdzie ich nie ma Należy je traktować jako rzecz normalną, dać spokój tym, którzy zostali w górach, nie zastanawiać się: winien czy nie, dlaczego zginął, czy popełnił błąd. co to da? Analizujemy śmiertelne wypadki dlatego, by inni nie popełniali tych samych błędów – tak mówią ci, którzy w cieple, w fotelu, popijając herbatę czy kawę próbują odtworzyć, co działo się „tam”. Nie odtworzą, niczego się nie dowiedzą! s. 9-10
Jestem egoistką, trzymającą was obu tak blisko, tylko dlatego, że mi z wami dobrze, że was potrzebuję, choć nie daję wam nic. I może byłoby wam lepiej beze mnie.
Kiedy ktoś godzinami błaga o pomoc, kiedy broni się przed śmiercią, choć wie, że jest już blisko, że jej nie ucieknie, takie godziny trwają całe wieki. Równie dobrze to mogły być lata.
Będąc blisko żony właściciela, prędzej czy później znajdzie jej słaby punkt albo dwa i odegra się za czas upokorzeń. Wszak zemsta najlepiej smakuje na zimno.
Dlaczego oni umarli? - zapytał Edwinę któregoś dnia. - Bo Pan Bóg tak bardzo ich kochał, że chciał ich mieć blisko siebie - odpowiedziała. Teddy pokiwał ze zrozumieniem główką, po czym spojrzał na nią zaniepokojony, - Czy on ciebie też kocha? - Nie aż tak bardzo, kochanie. - To dobrze.
Wie Pan, w trzydziestym ósmym roku Niemcy wyrzucili wszystkich Żydów ze Zbąszynia. Tych, co nie mieli obywatelstwa niemieckiego. I oni zaczęli opowiadać, co tam się dzieje, ale nikt im nie wierzył. My się wszyscy wychowywaliśmy w Krakowie i to było blisko kultury niemieckiej. Ojciec dobrze mówił po niemiecku i matka dobrze mówiła po niemiecku. Nikt by wtedy nie uwierzył, że ten kulturalny naród wielkich filzozfów i kompozytorów jest gotowy do takich zbrodniczych czynów.
Gdybyś nadal upierała się, żeby pozostać dżinnem, nigdy nie przeobraziłabyś się w pełni w istotę ludzką. Ja tam byłam. Wiem, jakie to uczucie być tak blisko Boga, a potem powrócić tutaj. Ale ja się tam nie narodziłam, a ty owszem. Więc najlepiej pogodzić się z obecnym stanem i żyć dalej, bo inaczej wcześniej czy później ta tęsknota cię zabije.
Była w Alicji jakaś potrzeba porządkowania świata. Kruk istniał dla niej w strefie chaosu i chyba uważała, że trzeba go stamtąd wyciągnąć w dobry i rokujący związek z Leną, która prawdopodobnie sama balansowała niebezpiecznie blisko krawędzi. Z dwóch kawałków chaosu Alicja usiłowała ulepić jeden kawałek czegoś dobrego. Takie próby mogą podejmować jedynie dobrzy ludzie.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl