Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "ludzie a droga", znaleziono 59

Nie znajdzie się drogi do ludzi i do swego wśród nich miejsca, jeśli wiedza o innych będzie uboga, wyobraźnia skąpa, a wrażliwość przytępiona troską o własną osobę.
Ludzie są gotowi wiele zrobić dla pieniędzy, ale prawdziwa miłość jest tak droga, że nawet największy milioner nie może jej sobie kupić - powiedział, a potem objął ją i pocałował.
Ludzie nie cierpią matek z dziećmi, to stara złota polska zasada, którą lepiej znać i na poważnie brać sobie do serca. Matki z dziećmi powinny schodzić ludziom z drogi, ludzie są zmęczeni, ludzie chcą mieć spokój, a nie pierdolone przedszkole za płotem.
Wiem, że ludzie w naszym życiu pojawiają się po coś. Przychodzą, czasem zostają z nami na dłużej, a czasem odchodzą. Ważne, byśmy zrozumieli, po co los postawił ich na naszej drodze.
Wszyscy ludzie są wolni, mogą myśleć, działać i dokonywać własnego wyboru. A każdy taki wybór pociąga za sobą konsekwencje mające wpływ na życie wielu innych ludzi, z którymi współżyjemy. [...] Wystarczy nieroztropna decyzja jednego człowieka, powodowanego chciwością, ambicją lub rozpaczą, by zagrozić dobru, ku jakiemu dążą inni ludzie. Człowiek nie jest doskonały. A wolny wybór może być zły albo dobry. To daje człowiekowi olbrzymie możliwości. To sprawia, że może być drogą do światła albo drogą do ciemności. Nie można nie wybierać.
Strach przed porażką jest najgorszy i sprawia, że większość ludzi zatrzymuje się już na początku drogi. Tymczasem jedynym sposobem dotarcia tam, dokąd pragniesz, jest zrobienie pierwszego kroku. A najlepszym sposobem, żeby to zrobić, jest zacząć.
Nauczyłem się nie liczyć już rozstań i ludzi, których gubiłem w swej drodze. Nic jednak nie mogłem poradzić, że kiedy zaczęto nas rozdzielać, moja dusza zrobiła się ciężka jak kamień. Czułem też, że w nieunikniony sposób w końcu będę kroczył sam i szukał swojego losu. Rodzimy się bowiem i umieramy sami, a ci, którzy towarzyszą nam po drodze, zwykle będą musieli wybrać własną.
Zresztą życie nie toczy się wcale tak, jak to sobie wyobrażasz. Idzie swoją drogą. A ty swoją. I nie jest to droga wspólna. Tak to jest... Nie chodzi o to, że ja chciałam być szczęśliwa, wcale nie. Chciałam znaleźć ratunek, właśnie: znaleźć ratunek. Ale za późno zrozumiałam, że należało go szukać w pragnieniach. Człowiek wyobraża sobie, że ludzi ratuje co innego: obowiązki, uczciwość, bycie dobrym, bycie sprawiedliwym. Nie. To pragnienia ratują. Tylko one są prawdziwe. Ulegaj pragnieniom, a będziesz uratowana.
Ludzie sukcesu nie cieszą się dobrą prasą, choć są tak często wychwalani. Między słowami sączy się trucizna zazdrości, a zarazem współczucia z powodu „końca drogi”. Osiągnięty sukces rodzi bowiem obok satysfakcji – nudę i poczucie braku sensu.
Ludzie czasem się rozstają, bo ich drogi faktycznie rozchodzą się w różne strony. Jeden patrzy w górę, drugi w dół. Jeden woli słońce, a drugi deszcz. I nagle okazuje się, że te drobiazgi są tak trudne do pogodzenia, iż lepiej się rozstać, niż próbować znaleźć kompromis.
To, że ludzie, a w szczególności mężczyźni, są osobliwi, wiedziałam od lat. Iluż to ja takich świrów spotkałam na swej drodze! Jak nie zboczeńcy, to toksyczne narcyzy albo zakompleksieni socjopaci... Co jeden to gorszy. Prawdą jest stwierdzenie, że jeśli mężczyzna w pewnym wieku - a mam tu na myśli wiek powyżej trzydziestego piątego roku życia - jest singlem, to z całą pewnością coś musi być z nim bardzo nie w porządku.
Nic dziwnego, że prawdziwi romantycy i miłośnicy wolności wybrali noc, a nie dzień, gdy brud i ubóstwo skaczą do oczu, gdy widać, jak brudne i brzydkie są nasze miasta, gdy na ulicach pełno jest głupich ludzi, a na drogach śmierdzących samochodów. Dzień to czas więzów i pęt, obowiązków i zasad. Noc to czas wolności.
Ludzie, którzy utracili ukochane osoby w wyjątkowo brutalnych okolicznościach, o wiele łatwiej gubili swoją drogę w życiu, a upływ czasu nigdy nie okazywał się dla nich łaskawy. Ktoś, kto z jakichkolwiek przyczyn stał się świadkiem takiej gwałtownej straty, zwykle cierpiał o wiele bardziej.
Panie komendancie, zajmuję się hodowlą wyrafinowanych kur. Bardzo wyrafinowanych. Nie znam się na walce. Drób nigdy nie jest aż tak agresywny. Bardzo mi przykro, drogi panie, ale nie poszedłem zobaczyć, co się dzieje, bo bałem się, że zobaczę. Rozumie pan? Bo gdybym zobaczył, to wtedy tamci ludzie też by mnie zobaczyli, wie pan, a przyszło mi do głowy, że tacy ludzie. którzy zostają żywi po tym, jak inni ludzie są już niekiedy martwi, a może nawet ciąży na tych ludziach odpowiedzialność za owe zgony, widzi pan, no więc postarałem się, żeby mnie nie widzieli. Poza tym nie mam broni, za to mam słabe płuca i drewnianą nogę. I chwilowo jeszcze żyję.
ludzie naprawdę się zmieniają. A gdy się zmieniają, to zawsze na gorsze. Jeśli ktoś za młodu jest psychopatą, nigdy się nie zmieni i nie będzie normalny. Nigdy. Możesz jednak znaleźć mnóstwo porządnych facetów , miłych gości, którzy wychowali się w dobrych rodzinach, przestrzegali prawa i kochali sąsiadów, łagodnych facetów, którzy brzydzili się przemocą i nigdy nie zamierzali zejść na złą drogę - a jednak w końcu popełnili straszliwe zbrodnie.
Czy z wszystkiego muszę mieć same piątki? - zastanawiał się po drodze. Tracić życie na głupoty tylko po to, żeby zadowolić innych ludzi, przecież to nielogiczne. Szkoła jest przeżytkiem, wszyscy to wiedzą. Każdego nauczyciela może zastąpić komputer, szkoły można by całkiem zamknąć, a uczniowie powinni sobie wybierać to, co ich interesuje, i tylko tego się uczyć. To miałoby wreszcie jakiś sens.
Ludzie, wzięci jako masa, wykazują silną tendencję, by wszystko spłaszczać i rozumieć najprościej, jak się da, stają się niechętni czy wręcz wrodzy wszystkim tym, którzy nie chcą rezygnować ze swych wyższych aspiracji. Tłum będzie oklaskiwał tego, kto stanie się wyrazicielem jego niskich i pospolitych potrzeb, a pogrąży tego, kto szuka własnej drogi, siłą rzeczy od opinii tłumu niezależnej.
Ludzie traktują chwilę obecną jak punkt w drodze do wielkiego celu, który się wydarzy w przyszłości, a potem dziwią się, że długi dzień się kończy; oglądają się wstecz na swoje życie i widzą, że sprawy, którym pozwolili tak niepostrzeżenie przeminąć, drobne przyjemności, które tak lekko odtrącali, miały w ich życiu największe znaczenie - były największym i najwspanialszym zwycięstwem i treścią ich istnienia.
Dzięki własnym siłom człowiek może zostać tragicznym bohaterem, ale nie rycerzem wiary. Kiedy człowiek wkracza na ciężką w pewnym sensie drogę bohatera, wiele może mu służyć radą; temu, kto kroczy uciążliwą ścieżką wiary, nikt nic nie może poradzić, nikt go nie może zrozumieć. Wiara jest cudem, a przecież żaden człowiek nie jest wyłączony z możliwości tego cudu; albowiem to, w czym się łączą życia wszystkich ludzi , to namiętność, a wiara jest namiętnością.
W wielu pierwotnych społecznościach panowała umowa, że biologia nie determinuje tego, czym jest człowiek. Według licznych tradycyjnych wierzeń wszyscy ludzie są istotami ożywionymi, a płeć nie jest przypisanym raz na zawsze atrybutem. Dziecko jest białą kartą, jak powiedzielibyśmy w naszym oświeceniowym języku, na którym płeć zostanie dopiero zapisana w toku osobistych wyborów i doświadczeń. To społeczność dopasowuje się do drogi dziecka, a nie ono przybiera kształt matrycy nadanej przez grupę.
Miłość to najpiękniejsze uczucie, jednak prawdziwa nie każdemu jest dana. Ludzie źle odczytują uczucia. Biorą za miłość zwykłe zauroczenie. Błądzą, szukając tej prawdziwej. Czasami muszą przejść długą drogę, a czasem chociaż bardzo się starają, nie zaznają jej nigdy. Zawsze jednak warto jej szukać. Bo nie ma większego szczęścia niż znajść osobę, która czuje i myśli tak jak my. Która gotowa byłaby na każde poświęcenie.
Świat się zmienia, a my stanowimy część tej zmiany. Nie jesteśmy sami. Anioły nas chronią i wskazują nam drogę. Mimo całej niesprawiedliwości, mimo nieszczęść, które stają się naszym udziałem, chociaż na nie nie zasłużyliśmy, mimo to, że nie czujemy się na siłach, żeby zmienić świat i ludzi, wbrew argumentom wszystkich Wielkich Inkwizytorów - wierzymy, że Miłość jest potężniejsza nad wszystko inne i pomoże nam rozwijać się duchowo. Dopiero wtedy będziemy w stanie pojąć gwiazdy, anioły i cuda.
- Nie - odparł Spofforth. Wstał i wyciągnął ręce na boki w bardzo ludzkim geście. - Wręcz przeciwnie. W ogóle nie doświadczał życia. Miał być ,,wolny’’, ale nic się z nim nie działo. Nikt nie znał jego imienia, ale jeden z ludzi nazwał go Danielem Boone’em - ostatnim pionierem. Filmowi towarzyszyła ścieżka dźwiękowa na której niski, władczy i męski głos mówił: ,,Bądź wolny, żyj i pozwól, aby Otwarta Droga uniosła twego ducha pod niebo!’’. A mężczyzna pędził pustą drogą, siedemdziesiąt mil na godzinę, osłonięty przed powietrzem, nawet przed odgłosami własnego samochodu. Amerykański Indywidualista, Wolny Duch. Pionier. Z ludzką twarzą nieodróżnialną od oblicza durnego robota. A w domu albo w motelu czekał na niego telewizor, który pozwalał mu się zamknąć przed światem. I pigułki. Oraz zestaw stereo. A także zdjęcia w czasopismach, które przeglądał, pełne jedzenia oraz seksu, lepszych i jaskrawszych niż w prawdziwym życiu.
Ileż to już razy widziałem, co robi z ludźmi pragnienie życia, a ciągle nie mogę przestać się dziwić. Zrezygnowanie z siebie, złożenie siebie w ofierze, męczeństwo - to się zdarza w żywotach świętych i bajkach dla dzieci. A w życiu bardzo rzadko, zazwyczaj w szale walki, w ataku wściekłości. Wtedy prosty żołnierz, który nie ma za sobą ani starożytnego rodu, ani szlachectwa, kładzie się piersią na kulomiot, torując drogę towarzyszom. Wtedy ludzie wbiegają do płonących budynków, skaczą w odmęty, z uśmiechem idą na szafot. Wsciekłość! Wsciekłość i nienawiść - tylko one tworzą prawdziwe męczeństwo.
Historia ta wydarzyła się pomiędzy dwojgiem ludzi, kobietą i mężczyzną, którzy dryfowali po bardzo wzburzonym oceanie życia, poszukując swojego miejsca i osoby, która wypełniłaby pustkę w egzystencji każdego z nich. Łączyła ich chęć znalezienia swojej drugiej połowy, ale dzieliła duża odległość. W chwili, gdy ich drogi zeszły się, obydwoje byli jeszcze młodzi, choć powoli wkraczali w wiek średni. Pragnęli być szczęśliwi, ale zanim się poznali, nie zasmakowali prawdziwego szczęścia, a coś, co momentami im się nim wydawało, ostatecznie okazywało się być jedynie jego złudzeniem, które rozwiewało się niczym pył na wietrze.
W swojej książce poruszam temat, który w dzisiejszych czasach elektryzuje niemal wszystkich. Chciałbym podzielić się z Tobą praktycznymi wskazówkami dotyczącymi sfery finansów. Piszę tę książkę w oparciu o własne, ponad 20-letnie doświadczenie w biznesie, a także niezliczone obserwacje, sytuacje i rozmowy z zamożnymi ludźmi. Opisuję tutaj sposoby myślenia, reagowania i działania ludzi bogatych i biednych. Sposoby te różnią się od siebie diametralnie, a co za tym idzie, efekty również. Chcę pokazać Ci drogę i uniwersalne zasady, które pomogą Ci stać się bogatszym niż jesteś aktualnie, czytając tą lekturę. Zasady, którymi kierują się bogaci są proste i opanowanie ich nie powinno stanowić większego wyzwania.
Czy demos zdolny jest do samodzielnego rządzenia? Może sprawi ci pewną ulgę, przyjacielu mój, przypomnienie, że ideały, ku którym dąży miłośnik mądrości – pierwszeństwo duszy przed ciałem, poszukiwanie prawdy, panowanie nad cielesnymi namiętnościami – to dla pospólstwa poglądy nie tylko nie do przyjęcia, ale wręcz absurdalne. W masie swojej ludzie nie dążą do rozumnego gospodarowania swymi zachciankami, lecz do ich spełnienia; sprawiedliwość to dla nich zawada na drodze, która prowadzi do zaspokojenia ich chciwości, bogowie zaś to puste w środku figurynki, które wystawiają na pokaz, gdy trzeba jakoś usprawiedliwić własne czyny, które wzięły się z przerażenia, pragnienia zysku lub samolubstwa. Demos nie jest wartością samą w sobie, a tylko sumą wartości poszczegolnych jednostek.
Tak jak dni zimy Tak jak dni zimy, dni nieszczęścia niedługo trwają: przyjdą – pójdą,
Wszystko się skończy, po cóż płakać! Chwile są krótkie: przyjdą – pójdą.
Cośmy stracili, męczy nas, lecz uwierz, że na krótki czas –
Jak goście naszych snów przechodzą, wiecznie się snują: przyjdą – pójdą.
Kłamstwo, gonitwa, walka i niewola –
Jak karawana w stepie: przyjdą – pójdą.
A świat to ogród, a ludzie to kwiaty, widok przed tobą prawdziwie bogaty,
W nim balsaminy, fijołki i róże codziennie kwitną: przyjdą – pójdą.
Jeśliś silny, to się nie chwal, jeżeliś słaby, to się nie smuć,
Świat przecież własną idzie drogą, a jego losy: przyjdą – pójdą.
Popatrz: wszak słońce się nie boi, że trochę blasków swych uroni
W chmurach, co miną tak jak promień, jak wiatr z zachodu: przyjdą – pójdą.
Dla mądrych ziemia jest ojczyzną, matką łaskawą i karmiącą,
Ale plemiona koczowników żyją jak chmury: przyjdą – pójdą.
Dżiwani! Przecież świat to zajazd, a człowiek – wielbłąd zbłąkany,
Wszystko koleją swoją idzie – miłość i praca: przyjdą – pójdą.
(tłum. Piotr Kuncewicz).
.ale zacząłem sobie w tych czasach zdawać sprawę, że dolatują do moich uszu jakieś słowa, które, będąc odpowiedziami na moje myśli, sugerowały mi, że to, co ja myślę jest słyszane przez jakichś ludzi. Nie wiedziałem, co to za ludzie. Wtedy jeszcze nie zdążyłem tego wymyślić. Niemniej jednak poczułem się trochę tak, jakbym, pomimo siedzenia w zaciszu swojego pokoju, był nagle wepchnięty w jakiś tłum. Poczułem się tak, jakbym był wykładowcą w wypełnionej po brzegi auli, wykładem zaś było wszystko to co sobie myślałem. Tak więc druga, obok platonicznej, płaszczyzna relacji z Paulą została zaburzona, a właściwiej rzecz ujmując, kompletnie zniszczona. Nie mogłem sobie pozwolić na to, by ktoś słyszał co ja sobie myślę w trakcie czułego objęcia, czy też namiętnego pocałunku. Poza tym, że sprawiało mi to dość duży dyskomfort psychiczny, to jeszcze do tego nie mogłem pozwolić, by jakieś dzieci słyszały to, co ja zwykłem robić będąc w swej sypialni sam na sam z kobietą. Jednym słowem katastrofa. Byłem zmuszony powiedzieć mojej dziewczynie, że to już koniec tego wszystkiego co między nami było. Żal wielki ściskał me serce jak jej to mówiłem, ale wiedziałem, że to było jedyne rozwiązanie. Wkroczyłem tym samym na drogę czystości i cnoty.
A potem pomyślała: "Koń" i zastanawiała się czemu, dopóki nie uświadomiła sobie, że gdy mózg wpatruje się w przeszłość, oczy wciąż obserwują okolicę...
- Nigdy jeszcze tego nie widziałam - stwierdziła panna Tyk.
Tiffany powitała ten widok jak starego przyjaciela. Po tej stronie wzgórz Kreda wyrastała z równin dość gwałtownie. Niewielka dolina wcinała się w zbocze, a w jej łuku wyryty był obraz. Ktoś wyciął długie, gładkie pasy murawy tak, że odsłonięta kreda tworzyła wizerunek zwierzęcia.
- To Biały Koń - poinformowała Tiffany.
- Dlaczego tak to nazwali? - spytała panna Tyk.
Tiffany spojrzała na nią.
- Bo kreda jest biała? - zasugerowała, starając się nie sugerować, że panna Tyk jest chyba trochę tępa.
- Nie; chodzi mi o to, dlaczego nazwali to koniem. Przecież nie jest podobne do konia. To tylko... falujące linie...
...które wyglądają, jakby się poruszały, pomyślała Tiffany.
Ludzie mówili, że koń był wycięty w trawie jeszcze za dawnych dni, przez tych, co budowali kamienne kręgi i chowali swoich władców w wielkich ziemnych kopcach. To oni wykreślili Konia na końcu tej zielonej dolinki, dziesięć razy większego od normalnego konia i - jeśli ktoś nie patrzył z właściwym nastawieniem - także w niewłaściwym kształcie. A jednak musieli znać konie, mieli konie, widzieli je codziennie, no i nie byli głupi tylko dlatego, że żyli dawno temu.
Tiffany spytała kiedyś ojca o wygląd tego Konia, kiedy dotarli aż tutaj w drodze na owczy jarmark. Powiedział jej to, co jemu powiedziała babcia Obolała, kiedy był jeszcze małym chłopcem. To, co mówiła, przekazał słowo w słowo, a Tiffany teraz uczyniła to samo.
- To nie jest to, jak koń wygląda. To jest to, czym koń jest.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl