Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "luna dla tych", znaleziono 52

Trzeba powiedzieć, że relacje Pawła z Luną były skomplikowane. On podchodził do niej z dystansem, ona do niego z zębami.
"- Zastanawiam się, czy nasza urocza Luna Clark nie miałaby większych jaj do prowadzenia tego interesu - mówi i bez słowapożegnania się rozłącza.
Świetnie, po prostu cudownie! "
Patrzyłem to na śpiącą Zosię, to na pochrapującą obok Lunę, i zastanawiałem się, czy w ogóle jest możliwe, byśmy mogli spróbować pozszywać nasze porozrywane na kawałki serca. I czy nasze rany mogą się zabliźnić na tyle, by zostały po nich wspomnienia.
Marzenia się spełniają, trzeba mieć tylko pieniądze. I ch***a sprawnego.
(..) Nienawidzę go, kiedy przywołuje swoją siostrę, depresję, zarzuca szare sieci jak pajęczynę na moje jestestwo, więzi i rani, ale kocham go, kiedy otwiera mi oczy na kolory, każe wziąć do ręki pędzel i na barwnej od tysiąca prób palecie spróbować innych pomysłów. I tworzy, czy to stukając w klawisze komputera, czy malując smugami barw swoją historię. Żyję z ChAD...
Prawda niestety jest taka, że wiatry na naszych morzach w pewnym momencie pchają nasze łódki na złe prądy, obijamy się o rafy ludzkiej podłości, ze spokojnych zatok przegania nas STYGMA (...).
Tak samo kiedyś śmieszyło mnie nazywanie mnie ,,kaczką'' w szkole. Nie przeczę na początku bolało, ale potem [...] ta kulawa kaczuszka zabrzmiała w moich uszach... słodko. Zaczeło mnie to coraz bardzeij utwierdzać w przekonaniu, że jestem inna, ale nie gorsza
Dzisiaj jesteś, a jutro może cię nie być. Cieszcie się życiem, rodziną, pasjami. Jeśli przyjdzie katastrofa, to przyjdzie i my, zwyczajni ludzie, raczej nie mamy na to aż tak wielkiego wpływu.
A określenia, takie jak świr, wariatka, głupia, po prostu mnie śmieszą, gdyż zwykle odzwierciedlają poziom umysłowy tego, kto ich używa.
o szacunek też niestety trzeba walczyć
Choroba nie zawsze jest wyrokiem
Oliver Scott był jak nieuleczalna choroba. Najpierw zaatakował moje serce, potem opanował umysł, a na końcu zawładnął ciałem. Leczyłam się z niego na każdy możliwy sposób, a mimo tego ciągle był ze mną. Objawy czasem były silniejsze, czasem ustawały i gdy już myślałam, że jestem całkowicie zdrowa, on znów atakował. Najczęściej w snach.
Świadomość, że nie ma go blisko, napawała strachem. Dziwnym, nieznanym mi dotąd strachem, że sobie nie poradzę. Choć, to zakrawało na nieśmieszny żart, wychowałem się w tej firmie, pomagałem ojcu, jeszcze gdy studiowałem, a teraz miałbym sobie nie poradzić?
To idiotyczne, ale gdy tylko poczułam jego zapach, ogarnął mnie spokój. Uczucie, jakiego nie zaznałam od wielu miesięcy. Mój były mąż był sprawcą chaosu w moim życiu, a jednocześnie, paradoksalnie, tylko będąc blisko niego, czułam się bezpiecznie.
Lubiłam bujać w obłokach. Lubiłam wyobrażać sobie rzeczy, które normalnie nie miały prawa się wydarzyć, choć z biegiem lat robiłam to coraz rzadziej. Nie miałam już o czym marzyć. Nie miałam też celu, do którego mogłam dążyć.
Miałam dwadzieścia osiem lat i więcej życiowego doświadczenia niż niejeden czterdziestolatek, więc potrafiłam również sama podejmować decyzje. A przynajmniej taką miałam nadzieję.
Nie byłam złym człowiekiem, ale sprawiedliwość zawsze traktowałam bardzo poważnie, a ta najwidoczniej właśnie dopadła mojego byłego męża.
Rechotał jak mała hiena, walcząc o każdy oddech. Miałem ochotę go udusić, a jego trupa rzucić pod nogi moich pracowników, ku przestrodze.
Zostawiali mnie ludzie, na których naprawdę mi zależało, i za każdym razem czułam się tak, jakbym wchodziła do klatki z wygłodniałym lwem.
Jego słowa raniły jak sztylety wbijane prosto w serce, a ja byłam zbyt słaba, żeby milczeć. Wykrzyczałam coś, czego nie powinnam i nie chciałam. Nie zasługiwał na to, żeby wiedzieć cokolwiek o moim życiu, o tym, jak wyglądało po naszym rozstaniu.
Przez moment czułam się, jakbym patrzyła na dawnego Olivera. Mojego. Tego, który był zazdrosny, zaborczy i kochał mnie nad życie. Ten znajomy błysk w jego oczach sprawił, że poczułam przyjemne ciepło rozchodzące się po całym ciele.
Los zadrwił ze mnie, wrzucając mnie z powrotem między ludzi, którzy mnie skrzywdzili. To tak, jakby ktoś wtrącił poranione i krwawiące ciało do oceanu pełnego rekinów. Śmierć była nieunikniona, jedynie jej czas był nieznany.
Ogromny kamień spadł mi z serca, że ją udobruchałem. Jej wsparcie od zawsze było nieocenione, a czułem, że tym razem będę go potrzebował bardziej niż zwykle.
Kiedyś babcia powiedziała mi, że człowiek nie zakochuje się wiele razy. Miłość jest tylko jedna. Spotykamy właściwą osobę i dzieje się magia.
Popełniłam w życiu wiele błędów, których teraz żałuję, i nie pozwolę, żebyś ty żałował, że nie zrobiłeś niczego, żeby zaznać szczęścia.
Cluny był bogiem wojny!
I właśnie nadciągał
Ruda kocica bez ucha przyjęła odejście kuny jako osobistą wygraną. Oblizała jeszcze raz ranną łapkę i podeszła do mężczyzny siedzącego na ławce przed domem. Wskoczyła mu na kolana, miaucząc przeciągle.
Wszechobecny, pełen napięcia szum był niemal elektrycznie naładowany, jakby w powietrzu unosił się namacalny potencjał, magia kreacji o własnej, iskrzącej się mocy
Odnoszę wrażenie, że przez całe moje dzieciństwo panowała wyłącznie zima. Pamiętam wielką chłodną sypialnię i metalowe łóżka.
Pod ścianą stała zielona sofa. Po jej prawej stronie znajdował się mały fotel, bardzo brudny z zniszczony. Jego obicie miało wzór w kwiatki. Wcześniej był pewnie miękki w dotyku, ale teraz siedzisko wyglądało, jakby wykonano je ze skóry. Współczułam temu fotelowi. Odniosłam wrażenie, że wstydzi się swojego wyglądu.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl