Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "ma taki dalej", znaleziono 110

- Rozumiesz, że to czyni cię wyjątkową?
- Niby co takiego?
- Nie rozpamiętujesz. Jesteś w stanie powiedzieć mniejsza o to, choć przecież musiałaś bardzo cierpieć. Ty nie grzebiesz w swym cierpieniu, nie wracasz do niego. Idziesz dalej. Tylko nieliczni to potrafią.
Przekonanie siebie, że postępuje się słusznie, jest chyba najtrudniejsze. Na szczęście potem przychodzi moment, w którym człowiek orientuje się, że po prostu nie ma innego wyjścia, więc musi zagryźć zęby i żyć dalej takim życiem, na jaki los mu pozwoli.
Kiedy w grę wchodzą dzieci, nie ma czegoś takiego jak wybieganie za daleko w przyszłość. Trzeba się zdecydować ją na samym początku, czy w to wchodzisz, czy nie, czy chcesz stanowić część ich życia. Jeżeli odpowiedź brzmi nie albo nie jesteś tego pewny, to nie wolno ci niczego próbować.
Przestałam dokuczać moim nogom, że są za grube, za krzywe, za koślawe i tak dalej. Widzę w nich samo piękno. Lubię je, wręcz kocham. Jestem im taka wdzięczna, że mnie noszą. Dzięki nim czuję niezależność, mogę pójść, dokąd tylko chcę.
szwadron jedzie dwójkami i ćwiczy podawanie rozkazów dalej, przy czym mówiony półgłosem rozkaz ma być przekazany z ust do ust. I tak kiedy padnie od czoła kolumny: "Wachmistrz do przodu!", to na końcu oddziału będzie to brzmiało: "Trafisz do grobu!" - albo coś w tym rodzaju. W taki właśnie sposób powstaje historia świata.
Ale nawet one przykuwają twoją uwagę tylko na chwilę. Później zostawiasz je i idziesz dalej. Koncentrujesz się tylko na sobie. Niby z kimś, ale cały czas solo, niby jesteś mężem i ojcem, ale żyjesz jak kawaler. Nie jesteś zdolny do żadnych zobowiązań. Jesteś jak taki... (...) miły, sympatyczny współokator.
Typ wspomnienia ma wpływ na to, jak postrzegamy czas, jaki od niego upłynął. (...) Mózg postrzega szczęśliwe wydarzenia jako świeże, nieodległe w czasie. Za to okropne wspomnienia są odsuwane jak najdalej, czasem nawet zupełnie zapominane albo blokowane. To chyba taki nasz mechanizm obronny. Otaczać się tylko tym, co dobre.
- W tym roku mam Brązowego Paszteta.
- Aha. I co, powinnam ci może pogratulować?
- Bo ja wiem? Wolałabyś, żebym dalej była Złotym?
- Wolałabym, żebyś w ogóle nigdy nie była wybierana.
- Było nie iść do łóżka z takim obrzydliwym staruchem.
- Nie wyrażaj się źle o ojcu.
- Nie można wykluczyć, że byłby ze mnie dumny.
- Nie byłby dumny.
Obcy to po nasemu jest niepilec. Górole to som my ze Skalnego Podhala, dalej są wsioki, lachy, no i cepry. Taki, co daje dutki, to jet pon. A ceper to wiadomo, ze w cymś od górola gorsy, ba ino nie wiadomo jesce, cy daje dutki, cy nie.
Mark nie był również niezrównoważony psychicznie. Pragnienie
śmierci nie jest czymś nienormalnym, kiedy człowiek nie ma już po
co żyć. A Mark nie miał. Po co miał się męczyć i dalej żyć? Po co ja
się męczę?
Nienawidzę takich dni jak ten, kiedy ogarnia mnie ciemność. Jest
taka ciężka. Próbuję wtedy myśleć o czymś radosnym, ale wszystkie
moje wspomnienia są teraz zbrukane. Nic nie jest czyste. Wszystko
jest splamione, jak ja.
Spoglądam w niebo. Jest pogodna, rozgwieżdżona noc. Gdzie one właściwie są? Zniknęły, a jednak nadal je widać. Zgasły, ale dalej płoną jasnym światłem. Sprzeczność. Jak to możliwe? Może jestem teraz taki jak one. Mam swoje miejsce we wszechświecie, tylko gdzie indziej. Już nie tutaj. Jak do tego doszło? Próbuję prześledzić całą tę historię, ale nadal nie rozumiem. Wychodzę.
Właśnie przed takimi nieporozumieniami chcę Cię przestrzec. Nie krytykuj tego, czego nie możesz zrozumieć - mówi Bob Dylan. Amerykański pisarz William Zinsser idzie jeszcze dalej - jego zdaniem recenzent powinien kochać to, co recenzuje. Jeśli uważasz, że filmy są głupie, nie pisz o nich - radzi. Dotyczy to również dziedzin, do których należą produkty.
Osoba użalająca się na swj los nie zjednuje sobie sympatii, wręcz przeciwnie, raczej ludzi zniechęca. Bo nawet jeżeli w pierwszej chwili wzbudzi w kimś współczucie i chęć pocieszenia, lecz zwykle go nie przyjmie, bo dalej będzie się nad sobą użalać , to nawet najżyczliwsi po pewnym czasie zaczną mieć dosyć i będą woleli takiej upartej ofiary unikać.
Nic mu nie zrobicie. Nawet jeśli go wsadziliście do aresztu, to jeszcze dzisiaj, najdalej jutro wyjdzie na wolność. Myślisz, że jego koledzy i partyjni przyjaciele dadzą mu pójść na dno? Cóż, że lubuje się w młodych panienkach. Najważniejsze, że jest swój. Że to ich brat, a do tego jeszcze Polak i żarliwy katolik, który co niedziela leży krzyżem w kościele. Tacy zawsze płyną z prądem.
Być może zadaniem człowieka na ziemi jest przebijać się cierpliwie przez wszystkie niezrozumiałe sprawy i nigdy nie zwątpić. W taki sposób każdy osiąga stopień dojrzałości odpowiadający jego siłom i zdolnościom, a osiągnięta dojrzałość jest rezultatem życia każdego człowieka. Jeden zachodzi daleko, drugi nie, ale istotą rzeczy jest to, czy każdy zrobił w tym względzie wszystko, co było w jego mocy.
- (...) Odpowiadając na twoje pytanie: nie wiem, co z Michałem. Nie wiem też, co dalej robić.
- W takim razie posłuchaj, co mam ci do powiedzenia. Skoro wiesz, że nic nie wiesz, nie rób nic - powiedziała mama (...).
A potem wyłuszczyła swój plan. Magda wywnioskowała z niego jedno - jak na osobę mającą nic nie robić w najbliższym czasie będzie cholernie zapracowana.
Wie­dzia­łam jed­nak, że to bar­dziej ży­cze­nie niż roz­wią­za­nie, po­nie­waż więk­szość kotów, mimo świet­nie roz­wi­nię­te­go słu­chu, ma też zna­ko­mi­cie se­lek­tyw­ną głu­cho­tę: słu­cha­ją i zwra­ca­ją uwagę tylko na to, co je in­te­re­su­je. Z taką samą ła­two­ścią sły­szą, jak otwie­rasz pusz­kę tuń­czy­ka trzy po­ko­je dalej, i igno­ru­ją cię, znaj­du­jąc się w od­le­gło­ści dzie­się­ciu cen­ty­me­trów od two­jej twa­rzy.
Widzi pan, według mnie, możliwe są trzy postawy wobec tego absurdalnego życia. Najpierw postawa mas, hoi polloi, które nie chcą przyjąć do wiadomości, że życie to jeden wielki żart. Tacy nie śmieją sie z niego, lecz pracują, gromadzą, przeżuwają, defekują, kopulują, rozmnażają się, starzeją i umierają jak woły zaprzężone do pługa, tak samo głupi, jak w dniu narodzin. Taka jest znakomita większość. Dalej ma pan tych, którzy, jak ja, wiedzą, że życie to żart i mają odwagę się z niego śmiać, na wzór taoistów albo tego pańskiego Żyda. Są wreszcie tacy, i, jeżeli moja diagnoza jest trafna, pan do nich należy, którzy wiedzą, że życie to żart, ale cierpią z tego powodu.
Nie­wie­dza jest naj­gor­sza. Ale nie­wie­dza daje też jakąś na­dzie­ję. A prze­cież nie­raz mu­sie­li­śmy mówić ro­dzi­com o śmier­ci ich dzie­ci i od­bie­rać im wiarę w szczę­śli­we za­koń­cze­nie. – Wes­tchnął. – Nie wiem, czy dał­bym radę zmie­rzyć się z czymś takim. Wtedy nie ma już żad­nej na­dziei, żad­ne­go świa­tła w tu­ne­lu ani chęci, by dalej zma­gać się z każ­dym ko­lej­nym dniem.
Kruk wzruszył ramionami.
-Ciekawe jest coś innego. Że pan tu jest.
- Chyba kupił mnie pan tym kazaniem: dobry uczynek i tak dalej.
- Właśnie o to chodzi. Że taki wyrachowany skurwysyn jak pan robi dobry uczynek za darmo.
- Więc w niebie nie czeka na mnie nagroda?
- Ścierwo pańskiego pokroju nie wzbije się tak wysoko.
Kant przymrużył oczy.
-Obrzucano mnie gorszymi obelgami, komisarzu Kruk. A ja bywam pamiętliwy.
Nikt nawet sobie nie wyobrażał, że całe królestwo może zginąć w taki sposób. Że okrutne czyny jego mieszkańców są w stanie wszystko zniszczyć. Światy żyją dalej bez względu na poczynania tych, którzy je zamieszkują. Wszyscy w to wierzyli. Przyjmowali takie założenie. Rany się goją, niebo rozpogadza, a z morskiego mułu wypełza coś nowego.
Ale nie tym razem.
Zbyt wiele mocy, za dużo zdrad, nazbyt straszliwe, wszechpochłaniające zbrodnie.
Studenci jednogłośnie zauważyli, że zwiększenie liczby cudów z ośmiu do dwunastu pod przewodnictwem Wielkiego Generała oznacza, iż ich kraj jest potężny i kwitnący i dalej taki będzie. W takich chwilach jak ta miałam nieodparte wrażenie, że moi ukochani studenci są obłąkani. Albo byli tak przerażeni, że czuli się zmuszeni kłamać i chwalić się wielkością swojego Przywódcy, albo szczerze wierzyli we wszystko, co im mówili. Nie mogłam się zdecydować, co byłoby gorsze.
Nie wiedziała, skąd w przyjaciółce taka fascynacja społecznym brudem, za jaki miała mieszkańców wszystkich rozsianych po przedmieściach wielopiętrowców. Nie zapuszczała się tam praktycznie nigdy. Spacery z rodzicami kończyły się w oswojonych miejscach - pod Biprostalem albo na Nowym Kleparzu. Po co miała iść dalej? Wybierać się między dziwne bloki, o których jeśli coś się słyszało, to tylko takie rzeczy, jak ostatnio: że na osiedlu Oświecenia szesnastolatek porąbał rodziców na kawałki?
Na tym polega natura nauczania. Coś się dzieje, a inteligencja najpierw stara się to zrozumieć, następnie tworzy regułę, a potem usiłuje ją przekazać dalej. Bardzo małe istoty zawsze działają w taki sposób. Ale zanim informacja zostanie przekazana, pojawiają się nowe wydarzenia, które nie pasują do starej zasady. W końcu inteligencja uczy się, że nie warto tworzyć zasad, a jedynie pojmować bieg zdarzeń.
- Czy ludzie wciąż jeszcze funkcjonują - żyją swoim życiem, chodzą do pracy i tak dalej - kiedy są naćpani tym czymś?
- Robią to, co muszą, ale są przy tym dużo bardziej... zrelaksowani. Mógłbyś być strażakiem ratującym trzydzieścioro dzieci z szalejącego pożaru, ale nie zmartwisz się, jeśli przypadkiem upuścisz kilkoro z nich w płomienie po drodze.
Sama idea takiego świata przeraziła Thomasa.
- To jest po prostu... chore.
- Muszę sobie zorganizować trochę tych prochów - wymamrotał Minho.
Gdy w ten chłodny, niedzielny poranek zaczęła płynąć muzyka, na chwilę wszyscy zapomnieliśmy o trudnych warunkach ostatnich kilku tygodni i pozwoliliśmy, by ulotne dźwięki zabrały nas daleko stąd. (...) Piękna melodia zdawała się wywierać taki sam wpływ zarówno na katów, jak i na ofiary. Zło nie zdołało zaprzeczyć temu, że Ci pierwsi też są udręczonymi duszami. Zabłądzili w oceanie pogardy i powoli utonęli we własnym okrucieństwie.
Kiedy [Dorian] klęczał, najwyraźniej gotowy modlić się w czasie ciężkiej próby, która go czekała, Solon poczuł zazdrość. Tym razem nie zazdrościł Dorianowi mocy, ani rodowodu, ani prostej, pokornej prawości. Zazdrościł mu pewności. Świat Doriana był bardzo oczywisty. [...] W świecie Doriana wszystko miało swoje miejsce. Istniała hierarchia. Rzeczy pasowały do siebie. Nawet człowiek o tak rozległych mocach jak Dorian mógł zachować pokorę, ponieważ wiedział, że byli tacy, którzy znajdowali się daleko ponad nim, nawet jeśli nigdy żadnego z nich nie poznał. Dorian mógł nazwać zło bez strachu i urazy. Potrafił powiedzieć bez nienawiści, że ktoś wyrządził jakieś zło albo mu służył. Solon nie znał nikogo takiego.
Siedział nieruchomo i wpatrywał się w jeden punkt. Wyglądał, jakby znajdował się daleko stąd i zapewne tak było. Nie odezwał się do nikogo ani słowem, bo był zbyt pogrążony we własnych myślach. Musiałam przyznać, że trochę się o niego martwiłam, ponieważ nigdy nie widziałam go w takim stanie. Zawsze miał coś do powiedzenia i musiał rzucić jakiś komentarz. A teraz po prostu milczał. Wiedziałam, że Kylie dużo dla niego znaczyła, byli razem dwa lata. Jednak nie sądziłam, że aż tak się przejmie jej powrotem.
Idę przez życie pieszo, ale kiedy czytam, to jakbym wsiadał do tramwaju. Wychodzę z niego w zupełnie innym miejscu. Otrzepuję się z liter i idę dalej. Taki nowszy. Czytanie to medytacja, a narrator – dron, z którego patrzę na świat. W książkach szukam siebie, a potem oglądam się z perspektywy drona. Świat, który przemierzam pieszo, i świat, który pokonuję tramwajem, są w tym samym stopniu zmyślone. Tyle że to nie literatura naśladuje życie, to życie depcze po piętach światom stworzonym w wyobraźni i zatrzymanym w słowie.
Kim my właściwie jesteśmy? – zapytała. – Maleńką cząstką wielkiego świata – odparł. – Jak małą? – Prawie niewidoczną, ale jakże ważną… – Dlaczego? Przecież świat bez nas istniałby dalej? – pragnęła to wiedzieć. – Tak, to prawda, ale nie byłby już taki sam… – A co by się w nim takiego zmieniło? Uśmiechnął się do niej, odpowiedział. – Wszystko… Kiedy rodzi się życie, to świat także kwitnie wraz z nim. Oboje czerpią od siebie pełnymi garściami. Kiedy człowiek odchodzi, to umiera wszystko, co wcześniej tak cudownie dojrzewało… Wytrzeszczyła z zachwytu oczy. – Czyli świat tak naprawdę umiera wraz z nami? – Tak, i rodzi się na nowo jednocześnie – wyjaśnił. – Ale jest już inny, prawda? – Tak, jest bogatszy i uboższy w tym samym momencie… Nadal tego nie rozumiała. – To kim my właściwie jesteśmy? – Chyba jednak wielką cząstką, tego jakże małego świata – zakończył.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl