Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "moje chili", znaleziono 36

A jednak moje słabości umrą w tej samej chwili co i ja.
„Och moje dziewczęta, życzę Wam, żebyście w swoim jak najdłuższym życiu mogły być tak szczęśliwe, jak ja w tej chwili”
W jednej chwili moje serce zaczyna bić o wiele mocniej, oddech z niewytłumaczonych powodów więźnie mi w gardle, a nogi najzwyczajniej miękną, jakby mimo tej odległości między nami zadziała jakaś nieznana siła, pochłaniająca mnie do reszty i nakłaniająca do przekroczenia narzuconej samej sobie kilka lat temu granicy.
Nasza miłość nie jest może szalona i namiętna, ale spokojna, zwykła. Nie żałuję ani chwili spędzonej z Irkiem. Kocham go nad życie, podobnie jak naszą córeczkę. To jest właśnie moje szczęście.
Liczę się ja i to, czego chcę, a w tej chwili wyraźnie to dostrzegam. Jedyne czego potrzebuję to przerwa od nadętych dupków, którzy myślą, że mogą wtrącać się w moje życie.
Atmosferę zelektryzowało moje westchnięcie. Kierowana instynktem, automatycznie przysunęłam się bliżej. Cédric był jak magnes, który mnie przyciągał. Po chwili mnie puścił, ale wbrew temu, czego się spodziewałam, nie oddalił się. Zamiast tego położył ręce na oparciach fotela, nakrywając moje dłonie swoimi. Jego skóra była ciepła, lekko szorstka. Moje serce wyło do niego jak wilk do księżyca.
Już na zawsze pozostanę w jego ramionach. Bo był moim domem, moim sercem. Moją przeszłością, przyszłością i teraźniejszością. Już w chwili, gdy go poznałam, wiedziałam, że nie da mi spokoju do końca życia.
Wiem już na pewno, że moje dotychczasowe życie nie było zwykłe i nudne. Obawiam się, że mogło być nawet niebezpieczne. Co gorsze, chyba nadal takie jest. Czy w tej chwili grozi mi jakieś niebezpieczeństwo? Czy może to ja komuś zagrażam?
Przestrzeń stała się mroczna, szara, zacieniona, a śnieg sypie coraz mocniej, zimno jest jednak niezauważalne - w tej jednej chwili nic nie ma znaczenia.
Jeśli w chwili, gdy czytasz moje słowa, masz dach nad głową, nie jesteś głodna, masz się w co ubrać i jest przy tobie bodaj jedna osoba, do której możesz się uśmiechnąć, to wierz mi, że masz naprawdę wszystko.
Moje ręce automatycznie owinęły się wokół jej drobnego ciała. Mogłem ją trzymać w ramionach. Pozwoliła mi na to. I cholera, kochałem to uczucie, bo właśnie w tej jednej magicznej chwili miałem przy sobie cały świat.
W jednej chwili moje najgorsze objawy się spełniają. Patrzę i nie mogę uwierzyć. Wraz z kilkoma mrugnięciami oczy zaczynają mnie palić. Powoli zbliżam się do siedzącej w środku pomieszczenia elity.
Bo miłość jest zbyt trudna do zrozumienia. Dotarło to do mnie w chwili, w której już poczułam, że moje serce przestało należeć do mnie. Ukradłeś je niczym złodziej, a ja nie potrafię postawić się i zawalczyć o to, co niegdyś było moje. I wcale tego nie chcę, bo pomimo burzy i wszystkich huraganów, których odzwierciedleniem jesteś, to właśnie ty sprawiłeś, że życie nabrało większej wartości.
Spojrzała na ciemne włoski córeczki. Kręcone, takie jak moje, pomyślała. Angela powiedziała jej kiedyś w chwili złości: "Życzę ci, żebyś miała taką córkę, na jaką zasługujesz". I oto mam - nienasyconego hałaśliwego bachora.
(...) Między innymi zadał mu pytanie, skąd on czerpie treści do swoich różnych wypowiedzi publicznych, gdyż są one wyjątkowo przenikliwe. W odpowiedzi usłyszał: "To nie są moje mądrości! To, co mówię, to jest tylko powtarzaniem słów, które mi w danej chwili dyktuje Matka Boska"(...)
A jeszcze jestem daleko w mroźnej nocy pod czujnym okiem kota, który czaruje moje życie i nie może nic wyczarować.
A ja przedzieram się przez zaułki czasu, przez drętwotę wyobraźni, przez moją własną rzekę jakiegoś bólu i muszę się przedostać na tamten brzeg, do mojej babki (...) panny w smutnym czasie, w posępnej epoce, w beznadziejnej chwili beznamiętnej historii, co płynie jak powódź za nami, obok nas, przed nami.
i w tym momencie zobaczyłem książkę, na którą nigdy dotąd nie natrafiłem. Była głębiej wepchnięta i częściowo ukryta. " Co to jest ? ", zaciekawiłem się. Wyciągnąłem ją z pewnym trudem i okazało się, że jest to amerykański podręcznik pod tytułem " Użytkowanie energii ". Od tej chwili ta książka zmieniła całe moje życie.
Nathan, odepnij moje insygnia. Porucznik rozejrzał się i po chwili znalazł rozcięty mundur, odłożony na półkę. Wziął go i ostrożnie odpiął zakrwawione insygnia. Chciał je wręczyć kapitanowi, gdy nagle zrozumiał zamysł przełożonego. – Włóż je – padł cichy rozkaz zza maski tlenowej. Nathan z ociąganiem wykonał polecenie. – Niniejszym rozkazuję ci objąć dowodzenie nad „Aurorą”, zaczynając od tej chwili.
Jestem szczęśliwa. Ale każdego dnia się szykuję do śmierci. Zrozumiałam, że umiera się łatwo. Mam poczucie, że śmierć może nadejść w każdej chwili. A nawet jestem pewna, że zaraz się zdarzy - dziś, jutro, pojutrze. Takie jest moje doświadczenie. Od jego śmierci czekam, którego to dnia. Robię sobie małe przyjemności, ale tak naprawdę to się zabieram.
Na widok jej chwili słabości moje serce pękło. Całe to toksyczne otoczenie miało na nas coraz większy wpływ. Ci degeneraci z każdym dniem prali nasze mózgi. Chłonęliśmy patologię i deprawację jak gąbki. Rzeczy i działania, które nie mieściły się w normach moralności, stawały się dla nas codziennością. Nasze kręgosłupy ulegały wypaczeniu pod ich naporem.
Właśnie w tamtej chwili sobie to uświadomiłam: kiedy świat wydaje się mroczny i straszny, miłość jest zdolna porwać do tańca, śmiech potrafi odjąć trochę bólu, a piękno może powybijać dziury w lęku. Postanowiłam wtedy, ze moje życie będzie pełne ich trzech – miłości, śmiechu i piękna. Nie tylko ze względu na mnie, ale też ze względu na mamę i na wszystkich ludzi wokół.
Skoro wszystko pamiętasz, chciałem powiedzieć, i skoro naprawdę jesteś taki jak ja, to zanim jutro odjedziesz albo kiedy będziesz gotowy zamknąć drzwi taksówki, pożegnawszy się już ze wszystkimi, i nie pozostanie w tym życiu już nic do powiedzenia, odwróć się do mnie ten jeden raz, choćby żartem albo tak, jakby coś ci się w ostatniej chwili przypomniało - coś, co kiedyś znaczyłoby dla mnie wszystko - i tak jak wtedy popatrz mi w oczy, wytrzymaj moje spojrzenie i nazwij mnie swoim imieniem.
Popatrz na mnie, próbuję ją zmusić siłą woli. Chcę wyciągnąć rękę i podnieść jej brodę, lecz w tej chwili ona, jakby czytając mi w myślach, sama zadziera głowę. Jej wzrok spotyka się z moim, język wysuwa się z ust i nerwowo oblizuje górną wargę. Całe moje ciało się spina, czując gorący, mocny przypływ pożądania , które uderza we mnie jak kula do wyburzeń.
Popatrz na mnie, próbuję ją zmusić siłą woli. Chcę wyciągnąć rękę i podnieść jej brodę, lecz w tej chwili ona, jakby czytając mi w myślach, sama zadziera głowę. Jej wzrok spotyka się z moim, język wysuwa się z ust i nerwowo oblizuje górną wargę. Całe moje ciało się spina, czując gorący, mocny przypływ pożądania , które uderza we mnie jak kula do wyburzeń.
Nie zauważyli, kiedy zaczęli tańczyć. Tak bez słowa wpadli sobie w objęcia i zaraz oplotła jego szyję swoimi ramionami i zaczęli wirować w walcu. Najpierw swobodnie, uroczyście, luźno, a po chwili zaczęli przylegać do siebie coraz mocniej, coraz bardziej, aż w końcu wkleili się w siebie w szalonym uścisku, powtórzyło się to, co stało się przed kilkunastoma minutami na tarasie.
Życie lubi tak podejść człowieka. Siedzisz sobie, zagubiony w danej chwili, gdy wtem, bez żadnej zapowiedzi, czujesz w żołądku dojmujący chłód i pytasz sam siebie, czy w całej egzystencji przeżyłeś porządnie choć jeden dzień. Trwanie to nic trudnego. Z drugiej strony prawdziwe życie… cóż, to znacznie trudniejsze. Narastała we mnie odwaga, moje serce zaczęło walić jak młot pneumatyczny. Nie miałam nic do stracenia, więc postanowiłam działać.
Nagle już wiem, dlaczego tutaj jestem. Dlaczego wciąż tu trwam. Z tą samą pewnością, z jaką raptem wiem, że pewnego dnia stąd zniknę, i te dwa odkrycia zderzają się w mojej głowie, aż zaczyna mi się w niej kręcić. Istnieje przyszłość po tym życiu i to olśnienie jest prawie tak szokujące jak moja śmierć. Myśl o tym, że muszę zostawić bliskich, jest nadal równie przerażająca jak wtedy, gdy skończyło się moje życie, ale już nie potrafię się temu dłużej opierać. Już to czuję. Jasne światło śmierci, uporczywy blask i ciepło tuż poza moim zasięgiem. Było tam od chwili, gdy umarłam, ale aż do teraz nie zwracałam na nie uwagi, pochłonięta sprawami świata, z którego pochodzę, i ludźmi, którzy na nim zostali.
Nieprzerwanie wstaję rano z ogromną chęcią nieoddychania. Czy to już depresja, czy jeszcze kilkutygodniowa chandra? Bywają chwile, że wszystko, co jest wokół mnie, cieszy jak zabawka dziecko, ale to po chwili znika. Boję się myśleć, że coś jest fajne, że coś jest w porządku, bo to wszystko znika, nim skończę wypowiadać te słowa. Głowę mam obolałą, jelita wymęczone, oczy jakby nie moje. Nie za bardzo wiem, co się ze mną dzieje. Chciałam odejść z domu, od rodziców. Chciałam coś zmienić. Zrobiłam to wszystko. I co? Zmian chyba nie powinno się szukać na zewnątrz. To chyba czegoś w środku brakuje, gdzieś między żebrami, w połowie drogi od szyi do pępka. Brakuje tam odwagi do życia. I nic tu po kwiatkach i żółtym słoneczku. W półmroku powoli umieram.
Życie to długi ciąg zdarzeń, decyzji, wyborów... Miłość do ciebie mnie odmieniła. Belial nie mógł tego zmienić, nic nie mogło tego zmienić. Wszystko, co nastąpiło potem, wszystko, co usiłował osiągnąć poprzez bransoletkę, tylko wzmacniało uczucie, jakim cię darzyłem, i zbliżało nas do siebie. To on i jego knowania popchnęły nas do małżeństwa. Kochałem cię już wcześniej, ale ślub z tobą sprawił, że pokochałem cię jeszcze mocniej, jeszcze bardziej nieuchronnie. Najszczęśliwszym byłem w każdej chwili spędzonej z tobą. To miłość pomogła mi złamać bransoletkę, to ona pozwoliła mi myśleć, że w ogóle mogę przeciwstawić się woli Beliala.- Odgarnął Cordelii z twarzy pasemko włosów, patrząc jej w oczy.- Dlatego nie czuję smutku, bo wszystko, przez co przeszedłem, doprowadziło mnie do miejsca, w którym jestem teraz. Do ciebie. Przetrwaliśmy próbę w tyglu i wyszliśmy z niego jako złoto.
Wychodząc z ceglanego bloku, przypomniałam sobie, że nie nakarmiłam kotów, więc poprawiłam plecak na ramieniu i wróciłam się na czwarte piętro. Na górze wyjęłam pęczek kluczy z dżinsowych szortów i wybrałam ten pomalowany na różowo. Biedna Kawa i Wujek Mariusz, czekały na mnie tuż pod drzwiami. - O moje biedulki, myślałyście, że o was zapomniałam? – co było prawdą - Ależ skąd! Już wam nakładam – dodałam po chwili, a Kawa w odpowiedzi zamiauczała tak, jakby chciała mnie skarcić za pustą miskę. Obydwa koty poszły za mną do kuchni, a ja nasypując im karmy, skomentowałam: - Nie moja wina, że miska tak często jest pusta. Może po prostu wy za dużo jecie? – i zostawiłam je z tym pytaniem. Wyszłam czym prędzej z budynku i pokierowałam się w lewo. Spojrzałam szybko na zegarek, który pokazywał dziesiątą czterdzieści pięć. Miałam jeszcze piętnaście minut, więc spokojnym krokiem doszłam do skrzyżowania i zamiast iść prosto, skierowałam się w stronę parku. Miałam jeszcze dużo czasu. Usiadłam na pierwszej, wypatrzonej okiem ławce i zajęłam ją, rzucając niebieski plecak. Usiadłam i wyjęłam swoją wcześniej przyszykowaną, na przerwę w pracy, kanapkę. No cóż, zgłodniałam, wchodząc po tych schodach. „Kupię sobie coś przy okazji” – pomyślałam. Zjadłam w cieniu, a potem poszłam już właściwą drogą do niewielkiego spożywczego sklepu. Tak, to moja praca… Mały spożywczak
© 2007 - 2025 nakanapie.pl