Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "pania moje", znaleziono 35

- Że też się, moje dziecko, nie bałaś.
- Bałam się. Jednak w obliczu zagrożenia człek jest zdolny do rzeczy, o które by się nie posądzał.
Czy jest coś większego niż świat cały?
Już wiem: moje słowa, w kórych wszystko się zmieści.
Cała moja uwaga jest nieustannie skupiona na niej, zupełnie jakbym był kompasem, a ona moją północą.
Nie wiedziałem, czy mam się złościć, płakać czy bać.
Złościć się o to, że Koli nie przyznał się do tego, jak bardzo było z nim źle, płakać za utraconym kompanem czy bać się, że moje wieczne uciekanie doprowadzi mnie do tego samego punktu.
Powiedział, że gdy patrzy w moje oczy, to czuje spokój. Jakby cały świat dawał mu znak, że spotkał tę jedyną.
„Pszczoły są strażnikami kwiatów, moje dziecko. I są mądre. Wszystko o nas wiedzą. Karmią nas, leczą, przekazują nam swoją wiedzę. Trzeba tylko umieć ich słuchać. Nie musisz się ich bać.”
Walczyłaś o to, by uwolnić się od bycia moją córką, ale jednocześnie nie wiedziałaś, jak być sobą, natomiast ja bałam się Cię wypuścić. To krąg miłości. Żałuję tylko, że wtedy tego nie dostrzegłam.
"Mówię, że moje serce jest jak wielki pusty worek. Worek jest tak mocny, że mógłby pomieścić cały wielki sklep z każdą ilością towaru, a tymczasem nic w nim nie ma".
Moje ręce automatycznie owinęły się wokół jej drobnego ciała. Mogłem ją trzymać w ramionach. Pozwoliła mi na to. I cholera, kochałem to uczucie, bo właśnie w tej jednej magicznej chwili miałem przy sobie cały świat.
Razem z mężczyzną z moich snów robię jedną z rzeczy, które kocham najbardziej. Moje ciało zaczyna się odprężać. Choć cała płonę, czuję spokój. Spokój jest tym, co odnajduję w jego ramionach.
- Do cholery! Co to jest?! - ryknęła na nią, widząc ten cały bałagan nawet nietknięty ludzką ręką. - Miałaś to jakoś ogarnąć. Chyba powiedziałam wyraźnie?
- To moje mieszkanie i moje porządki. Nie będziesz mi tu rządzić. Zabieraj tę swoją szmatę i wypieprzaj stąd!
Renata ściągnęła z siebie płaszcz i rzuciła go w jej stronę. Znów była naga.
Cała przyjemność i radość, którą daje miłość, muszą któregoś dnia odbić się cierpieniem. A im mocniej się kocha, tym ból będzie silniejszy.
Pa­trzy­łem na cie­bie przez cały czas, Hay­ley ‒ szep­nął wprost w moje ucho. ‒ Wyraz two­jej twa­rzy od­zwier­cie­dlał pło­mień kotłu­jący się w moim wnę­trzu i mam wra­że­nie, że podob­nie jak u mnie nie miał on związ­ku jedy­nie z mu­zy­ką.
Stanowił cały mój świat. Świat, w którym zamierzałam pozostać. Przysięgałam, że to zrobię i nigdy się nie poddam, ponieważ chciałam życia z tym chłopakiem. Chciałam życia, miłości i śmiechu. Byłam zdeterminowana. Moje serce powtórzyło to życzenie.
Myślę o Graysonie, jego żonie i dzieciach, którym przez cały czas podświadomie zazdrościłem szczęścia, aż w końcu zaczynam rozmyślać o Acie i o tym, jak jej obecność uświetniła moje życie, które niespodziewanie w przeciągu tak krótkiego czasu z nędznej wegetacji zmieniło się w ekscytującą podróż.
Casteel sięgnął po koc i naciągnął go na mnie — na nas, a potem wtulił się w moje plecy jak wcześniej.
— Czy mógłbym... — Casteel zdecydował się w końcu ją przerwać. — Czy mógłbym cię po prostu przytulić? — zapytał. Nigdy wcześniej nie słyszałam w jego głosie takiej niepewności. — Wiem, że nikt nas teraz nie widzisz, i wiem, że to, co nas dziś łączyło, niczego nie zmienia, ale... czy możemy trochę poudawać?
Rozpalili we mnie ogień, a im wyżej sięgają płomienie, tym bardziej ciągną moją duszę. Muszę ich dosięgnąć. Mówi się, że aby ugasić niektóre pożary, trzeba wywołać eksplozję, która gwałtownie spali cały tlen. Ja potrzebuję takiego wstrząsu, żeby zdusić ogień.
Nastał czas lubujących sie w paradoksach krwawych ekshibicjonistek: Czy wie Pan, że jak zbyt płytko wsadzę sobie tampon, to uciska on osławiony punkt G i cały dzień potem łażę pobudzona, choć w zasadzie o tym nie wiem? "Moje pierwsze samobójstwo i dziewięć innych opowieści"
A cóż ja? Drży we mnie serce, gdy cię ujrzą moje oczy.
Aby godność swą ocalić, odejść trzeba by mi było,
Ale miłość mnie popycha do cię cała swoją siła,
Wabią mnie twe włosy i bijące żarem skronie,
I twa postać najsmuklejsza, i spojrzenie, które płonie.
Szczęście mokre od łez Pysko mi namokło od łez ze szczęścia boś jest Zapadły twoje słowa w serce na śmierć Teraz w duszy je schowam by mi cieni na oczach nie rozmazały i nie odeszły z samego już rana i pozostały Szczęście Moje już czas przestać się bać (Między słowami, Łódź 2005)
Zawsze, kiedy patrzyłam na gwiazdy, bałam się. Ich widok sprawia, że mam wrażenie, jakby moje życie było bez znaczenia. – Masz rację. Bo jest bez znaczenia. Tak samo jak moje i każdego na tym świecie. Kiedy ktoś żartuje sobie z dzieciaków z mojej klasy, zawsze pytam, czy naprawdę uważa, że jego życie jest więcej warte od życia któregokolwiek z nich. Koniec końców wszyscy jesteśmy mrówkami. – Nie jesteś zbyt poprawny politycznie, co? Powinieneś mówić, że życie każdego człowieka coś znaczy. – Życie mrówki coś znaczy, tyle że nie aż tak dużo, jak mrówka sądzi.
Zeskoczyła z wrzaskiem ze swojej bieżni i rzuciła się na mnie.
Runęłyśmy na podłogę, ona była na wierzchu. Wzięłam na siebie cały impet uderzenia, które wybiło mi całe powietrze z płuc i przyprawiło o zawrót głowy. Walnęłam głową o beton i przed oczami zamigotały mi gwiazdy.
Smutne, że moją pierwszą myślą było: „Dzięki Bogu, nie jestem już na bieżni!”.
Choć pragnąłem twego widoku, kiedym ujrzał cię na nowo,
Postradałem cała władzę nad spojrzeniem mym i mową.
Pochyliłem nisko czoło, by wyrazić cześć mą dla ciebie
I by ukryć nieudolnie moje wielkie pomieszanie.
Chociaż miałem cię pogrążyć i w zarzutach, i w wymówkach,
Kiedy przyszło co do czego, nie znalazłem ani słówka.
Przeczytałem kiedyś pewną książkę i całe moje życie się zmieniło. Już od pierwszej strony tak silnie na mnie podziałała, że miałem wrażenie, jakbym odrywał się od krzesła, na którym siedziałem i od stołu, na którym leżała książka. Chociaż byłem przekonany, że moje ciało oddala się ode mnie, to tkwiłem na krześle i przy stole całym sobą, całym swoim jestestwem, a książka działała nie tylko na mą duszę, lecz na wszystko, co sprawiało, że jestem sobą. Był to wpływ tak ogromny, że wydawało mi się, iż spomiędzy jej kartek bije światło, które uderza w moją twarz; światło, które mąci mój umysł i jednocześnie go rozjaśnia. Pomyślałem, że dzięki niemu będę mógł stworzyć siebie na nowo i że z nim nie zboczę z drogi; wyczułem w nim zapowiedź życia, do którego wkrótce miałem się zbliżyć i które miałem poznać. Siedziałem przy stole i przewracałem kolejne strony, z pełną świadomością czytając zapisane na nich słowa, a moje życie właśnie się zmieniało. Miłość to nagła potrzeba wtulenia się w kogoś i bycia obok niego. To pragnienie, by trzymając tego kogoś w ramionach, zostawić cały świat na zewnątrz. To tęsknota za bezpiecznym schronieniem dla duszy.
W naszym świecie trudno znaleźć pustkowie, w którym nie będzie niczego oprócz przyrody, nieba nad głową i człowieka siedzącego na kamieniu. Człowieka, którego obowiązuje jedynie to prawo, jakie ma w sercu. Przez całe moje życie, gdziekolwiek bym się ruszył i cokolwiek bym robił, kontrolowały mnie miliony przepisów. Tysiące urzędników normalizowało każdą moją myśl i każdy postępek. Na wszystko mieli procedury. Przez cały czas usiłowali się mną opiekować i uchronić przed jakimkolwiek ryzykiem. Przez całe życie czułem się, jakbym miał dwanaście lat. I miliony rodziców. Tu nikt się mną nie opiekuje. Mogę się upić, skręcić nogę, wylecieć w powietrze dzięki własnemu ładunkowi termicznemu albo wpaść do jakiejś studni. Wszystko na własne ryzyko.
– Kaju… – Usłyszał nagle chłodny głos. Kobieta z baśni. Zimna i nieczuła jak lód. Piękna i doskonała. Na zawsze.
– Kaju. – Stanęła za nim, cała w królewskiej bieli. Nawet jej włosy były białe, a korona połyskiwała bielą najczystszego śniegu. – Nie ma żadnej Gerdy, która zdoła cię ocalić. Twoje serce już należy do mnie. Jest tak zimne i puste jak moje…
– Jeszcze nie! – odparł jej gniewnie. – To ty jesteś zrobiona z lodu! Ja wciąż czuję!
Na pewno każdy z was stracił w swoim życiu ukochaną osobę, nie pytam o więcej, wiem, jaki to jest ból, rozumiem wasz gniew, żal i wstyd. Ja właśnie to czułam, czułam, że zdradziłam siebie samą i Orlanda. On obdarzył mnie uczuciem, ja to odwzajemniłam, a później go zdradziłam i to wszystko stało się przeze mnie. Moja obecność w tym miejscu wszystko pogarszała, było coraz gorzej, bałam się, że każdy, kogo tutaj pokocham, od razu zostanie mi zabrany, w żadnym życiu nie miałam szczęścia do ludzi i do jakichkolwiek uczuć, nawet tutaj.
Wszystkie moje sny w ostatnim czasie były rozmazane, niepełne i bardzo niewyraźne, dzisiejszy był bardzo podobny, przebłyski z innego świata, dokoła zieleń, mały drewniany domek w lesie, śmiechy moje i kogoś jeszcze.
W naszym świecie trudno znaleźć pustkowie, w którym nie będzie niczego oprócz przyrody, nieba nad głową i człowieka siedzącego na kamieniu. Człowieka, którego obowiązuje jedynie to prawo, jakie ma w sercu. Przez całe moje życie, gdziekolwiek bym się ruszył i cokolwiek bym robił, kontrolowały mnie miliony przepisów. Tysiące urzędników normalizowało każdą moją myśl i każdy postępek. Na wszystko mieli procedury. Przez cały czas usiłowali się mną opiekować i uchronić przed jakimkolwiek ryzykiem. Przez całe życie czułem się, jakbym miał dwanaście lat. I miliony rodziców. Tu nikt się mną nie opiekuje. Mogę się upić, skręcić nogę, wylecieć w powietrze dzięki własnemu ładunkowi termicznemu albo wpaść do jakiejś studni. Wszystko na własne ryzyko. Boże, co za ulga.
-Homeopatia to bzdura na kółkach - mruknął kozak. - Sam pomyśl, gdyby to była prawda, że lek rozcieńczony milion razy działa równie mocno albo i mocniej niż nierozcieńczony, to przecież cały przemysł farmaceutyczny by splajtował.
-Czemu? - nie zrozumiał Jakub.
-Bo jednym opakowaniem aspiryny wyleczyłbyś milion luda! I co wtedy zrobić z resztą?
-Ludzi? Wystrzelać może...
Budzę się w środku czegoś, co można nazwać zrozumieniem. Przez cały czas czułam, że to mnie wszyscy odtrącili, że samotność dotknęła tylko mnie w całym tym szaleństwie. Teraz rozumiem, że to nie tak, bo to ja popełniłam towarzyskie samobójstwo. Moje życie osobiste nie istnieje, a przecież potrzebujemy bliskich ludzi. Taka natura człowieka. Samotność to dysfunkcja w tej naturze. Wystarczy popatrzeć na wszystkich – ja widzę same samotne wyspy. Każdy łaknie uwagi, zrozumienia, dotyku czy choćby spojrzenia. Potrzebujemy bliskości, czy się z tym zgadzamy, czy nie. Jednak aby było uczciwie, trzeba zacząć od relacji ze sobą.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl