Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "postac taka", znaleziono 44

Rozpaczliwie zakochani wymyślamy sobie postaci naszych partnerów, żądając od nich, by byli tacy, jacy nam są potrzebni, a potem załamujemy się, kiedy nie chcą odgrywać roli, jaką im przydzieliliśmy.
To, co pierwotne nie pozwoli się wykorzenić. Niekiedy drzemie, przysypia, ale zawsze wraca w takiej czy innej postaci.
Nie kochaj mojej postaci w Twojej wyobraźni. Kochaj mnie taką, jaka jestem, a będę stawać się lepsza
- Możesz mi mówić Nippy - oznajmiła Whitney. Wyjaśniła, że taki przydomek nadał jej ojciec i że pochodzi on od psotnej postaci z pewnego komiksu.
Jeśli nawet można kształtować nieśmiertelność, modelować ją zawczasu, manipulować nią, nigdy nie urzeczywistni się ona w postaci, w jakiej została zamierzona.
[…] – Jaki jest według ciebie najgorszy rodzaj śmierci? […]
– Upadek, pożar, choroba, bycie pochowanym żywcem, zmiażdżonym, uduszonym, zadźganym, zastrzelonym, pobitym na śmierć… jaka to różnica? Każdy rodzaj śmierci jest straszny. […] A prawa jest taka, że kiedy nachodzi śmierć, bez względu na to, w jakiej postaci, zawsze odczuwa się lęk.
,, Powiedzcie mi : jakim cudem dziewczyny lubią wszystko ,co niegrzeczne , zakazane i złe , a mimo to uwielbiają piżamy w jednorożce i prezenty w postaci pluszowego misia?''
Niezwykły sukces "Jednego z dziesięciu" nie byłby nigdy możliwy, gdyby nie postać samego Sznuka. Nie mam wątpliwości, że rekord długości nieprzerwanej emisji teleturnieju był do pobicia tylko z takim prowadzącym.
Taka miłość, wierność i namiętność nie jest więc bynajmniej poetyckim wymysłem - żyje w najczystszej postaci wśród klasy ludzi, którą my nazywamy niewykształconą i prostacką. My, wykształceni - do cna spaczeni przez wykształcenie!
Taki właśnie wyszedł z sierocińca. Zimny, kanciasty, surowy i twardy. W oczach innych ludzi bardziej przypominał dzieło mało rozgarniętego rzeźbiarza - kawał ledwo ociosanego drewna, mającego imitować ludzką postać.
Tak więc Viguier, pewnie tak jak Le Guen, i jak sam Camille, nie mógł się powstrzymać, by nie sprawdzić, w jakim świetle została przedstawiona jego postać. Oto wszyscy stanęli przed wielkim krzywym lustrem literatury. Jaką prawdę zdradza ono o każdym z nich?
Zabiły się z powodu naszych umierających lasów, z powodu krów morskich rozszarpanych przez śruby statków; zabiły się na widok zużytych opon ułożonych w stos przewyższający piramidy; zabiły się nie znalazłszy miłości, którą nie mógł być żaden z nas. Rozdzierające tortury, jakie cierpiały Lisbonki, wskazywały, że po zastanowieniu odmówiły zaakceptowania świata w takiej postaci, w jakiej im został przekazany, tak pełen usterek.
Przestań kombinować i mów prawdę. Wiemy, że nie mogłaś zabić kurdupla, bo siedzisz w Kraśniku, a na szosie cię nie było ani fizycznie, ani w postaci widma. Ale dlaczego uważasz, że musisz ją zabić? To jakaś empatia stadna?
Musiała być mimo wszystko jakaś druga, lepsza strona Jego natury... coś anielskiego? Może rzeczywiście był trochę aniołem, Aniołem Muzyki, a byłby nim w zupełności, gdyby Bóg zechciał mu nadać piękną postać zamiast oblekać Go w zgniliznę!
Jego wygląd? Jakże go opiszę? Widziałem Arsena Lupina dwadzieścia razy, i dwadzieścia razy był zupełnie inną istotą... a raczej taką samą, tylko jakby zmienioną przez odbicie w dwudziestu lustrach. A każde z tych odbić miało jego charakterystyczne oczy i postać, jemu tylko właściwe ruchy, jego sylwetkę i usposobienie. „Sam nie wiem - powiedział mi - sam już nie wiem, jaki jestem. Nie poznaję się w lustrze”.
- Rozumiem, co masz na myśli, ale sztuka polega na tym, abyś projektował sobie tę postać jako kogoś innego. Drugi, oddzielny byt. Ten ktoś to ty, owszem, ale inny. Gorszy. Jeszcze nieświadomy tego, co czyni. Taki paradoks. Ty i jednocześnie nie ty. On już nie ma w stu procentach twoich cech i wszystko, co cię spotkało, to jego wina, nie twoja.
Wiem, że duchy chodzą po ziemi. Bądź ze mną zawsze, przyjmij jaką chcesz postać, doprowadź mnie do obłędu - tylko nie zostawiaj mnie w tej otchłani, w której ciebie nie ma. Och, Boże, tego nie da się wypowiedzieć! Nie mogę żyć bez mego życia! Nie mogę żyć bez mojej duszy!
Kiedyś sądziłem, że ludzi pamiętamy, dopóki możemy ich opisać. Teraz myślę, że jest odwrotnie: są z nami, dopóki nie umiemy tego zrobić.
Dopiero martwych ludzi mamy na własność, zredukowanych do jakiegoś obrazka czy kilku zdań. Postaci w tle. Teraz już wiadomo - byli tacy albo śmacy. Teraz możemy podsumować tę szarpaninę. Rozplątać niekonsekwencje. Postawić kropkę. Wpisać wynik.
Patrząc na wchodzących, próbował przypomnieć sobie imię i nazwisko policjantki. Monika Gniewosz, uświadomił sobie po chwili. Jak niejadowity wąż zwany miedzianką, który swoją zdobycz najpierw oplata i obezwładnia ciałem, a następnie połyka ją martwą lub żywą. Ciekawe, w jakiej postaci mnie skonsumuje?
Przekonałam się, jaką bestią może być człowiek. Zetknęłam się ze złem w czystej postaci. Od tamtej pory kompleks bycia inną, a co za tym idzie zagrożoną, towarzyszył mi nieustannie. Przez całą wojnę i pierwsze lata po jej zakończeniu. Musiało minąć wiele lat, żebym wyzbyła się uczucia bycia kimś gorszym...
Gdy uczucie to nawiedzało kogoś i gdy stawało się posłuszne jego woli, miało możność zamienić szare, monotonne życie w prawdziwy raj na ziemi. Często jednak stawało się powodem wielu tragedji, o takim więc uczuciu lepiej było nie marzyć. Było ono gorsze od codziennej monotonii, zadawało dotkliwy ból tym osobom, które najmniej na to zasłużyły. Gdy nawiedzało jednak kogoś w postaci marzenia i jedynie marzeniem pozostawało, można się było oddać mu bez zastrzeżeń.
Holly Harkel miała serce i duszę zbyt wielkie dla jej karlego ciała i mózg zbyt wielki dla jej ciekawskiej, małej główki. Dlatego, podejrzewam, była taka niezgrabna. Składała się wyłącznie z miłości, troski i śmiechu, które aż wydymały jej wątłą postać. Jej brzydota była aż niespotykana i wydaje mi się, że lubiła obdarzać nią różne światy. Uwielbiała węże i ropuchy, małpy i wszelkich niewydarzeńców.
Dlaczego napisałam tę książkę? Nie jestem pisarką. Porwanie się na stworzenie dalszego ciągu arcydzieła światowej klasy wydać się może szczytem grafomaństwa. Jednak daremnie szukałam w innych utworach, co było dalej? Jaki mógł być wpływ Małego Księcia na życie Liska? Dalsze losy Pilota są znane, bo to postać realna. A Lisek?.
Gdy nęka cię garb i pokręcenie, a zarazem wierzysz, że jesteś taki, bo w tej postaci pragnął cię Przedwieczny i plan twego pokręcenia wypełniał mgławicę Jego zamysłów jeszcze przed stworzeniem świata, łatwo się wtedy ze swym stanem pogodzisz. Ale gdy ci powiedzą, że to jeno skutek pośliźnięcia się paru atomów, co nie powskakiwały na właściwe miejsca, cóż ci pozostaje prócz nocnego wycia?
Gdy nęka cię garb i pokręcenie, a zarazem wierzysz, że jesteś taki, bo w tej postaci pragnął cię Przedwieczny i plan twego pokręcenia wypełniał mgławicę Jego zamysłów jeszcze przed stworzeniem świata, łatwo się wtedy ze swym stanem pogodzisz. Ale gdy ci powiedzą, że to jeno skutek pośliźnięcia się paru atomów, co nie powskakiwały na właściwe miejsca, cóż ci pozostaje prócz nocnego wycia?
- Jesteś karykaturą postaci, a nie niemowlakiem. Za jakie grzechy ja tego muszę słuchać?!
- Oj, uwierz, że masz grzechy! - Marcela odpowiedziała w okamgnieniu. Zresztą grzeszki w życiu są cudowne i dodają pikanterii. Ja jestem za tym, aby grzeszyć!
- Chociaż... - Fatima zawiesiła głos. - Masz szansę już niedługo wylądować w pampersach, bo nie znasz dnia ani godziny, kiedy dopadnie cię nietrzymanie moczu. Już obie jesteśmy w takim wieku, że zawory wysiadają i nie wytrzymują ciśnienia.
-Skąd wiecie, że antidotum dziala?
Alastair uśmiechnął się w ciemności.
-Wierzę w Thomasa.
-Tak? Nie sądziłam, że tak dobrze go znasz
Alastair się zawahał -Patrzyłem, jak je przygotowywał - powiedział w końcu Doszli do powozu Carstairsów ze znakiem w postaci wieży zamkowej na drzwiach. Wiele innych powozów stało obok wzdłuż krawężnika. Ponieważ wierzył w Christophera, uwierzył i w siebie. Nigdy nie myślałem o przyjaźni w taki sposób: że dzięki niej staje sie czymś więcej, niż jesteś.
Można by przypuszczać, że człowiek w końcu zaczyna się hartować. I tak też było. Przyzwyczaił się do przypadkowych okaleczeń, do przemocy w postaci walki, do użycia noża w celu uśmiercenia czy do rytualnych szaleństw. Ale nie do czegoś takiego. Do okaleczeń, po których widać, co sprawca chciał osiągnąć. Do fizycznego bólu i rozpaczliwego lęku ofiary, świadomej, co się dzieje. Do seksualnej przyjemności i wyrafinowanego zaspokojenia zabójcy. Do szoku, do desperackiej bezradności i do mdłości tych, którzy znajdują okaleczone ciało. Czy w tym przypadku zabójca osiągnął to, czego chciał?
Szło o to, czy pod wpływem długotrwałego stresu, jakiemu będą podlegać zdani wyłącznie na siebie, nie nastąpią odchylenia od normy umysłowej, w postaciach typowych dla psychodynamiki grup odciętych przez lata od zwykłych powiązań rodzinnych i społecznych. W podobnej izolacji może ulec naruszeniom nawet osobowość uprzednio doskonale zrównoważona i odporna na duchowe urazy. Frustracja przechodzi w depresję lub agresywność, a ci, którym się to trafia, prawie nigdy nie zdają sobie z tego sprawy.
To co wydaje się straszne, można przetrwać, ponieważ jesteśmy tak niezniszczalni, jak nam się wydaje. Kiedy dorośli mówią: 'Nastolatkom się wydaje, że są niepokonane', z tym przebiegłym, głupim uśmieszkiem na twarzy, nie mają pojęcia, jak bardzo się mylą. Nigdy nie powinniśmy popadać w beznadziejność, ponieważ nie można zniszczyć nas nieodwracalnie. Uważamy się za niezniszczalnych, ponieważ tacy jesteśmy. Nie możemy się narodzić i nie możemy umrzeć. Jak wszelka energia możemy tylko zmieniać kształt, wielkość i postać. Zapominają o tym, kiedy się starzeją. Panicznie boją się przegranej, boją się klęski. Ale ta część nas większa niż suma naszych składników nie ma początku ani końca, a więc nie może ulec zniszczeniu.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl