Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "radni jak", znaleziono 48

- Pan, Danielu, tylko udaje, że nie wie, jak się zostaje posłem czy radnym. Dlatego mądrzy ludzie, którzy chcą coś w życiu osiągnąć, nie kandydują do rad ani do parlamentu.
Czasami jak ktoś krzyczy, to można pomyśleć, że jest ranny, uprawia seks albo jeszcze coś innego.
… Mury istnieją po to, by powstrzymywać ludzi, którzy nie pragną czegoś dostatecznie mocno.
Mury wyrastają z jakiegoś powodu. Dają nam szansę zrozumieć jak bardzo czegoś pragniemy.
Bez względu na to jak jest kiepsko, zawsze możecie sprawić, że będzie jeszcze gorzej. I odwrotnie, często możecie sprawić, żeby było lepiej. Stać was na to.
Zbyt wielu ludzi przechodzi przez życie, narzekając na swoje problemy. Zawsze uważałem, że gdyby człowiek spożytkował jedna dziesiątą energii potrzebnej na narzekanie i wykorzystał ją do rozwiązania problemu, to byłby zdumiony faktem, jak łatwo poradzić sobie z pewnymi sprawami.
Nie chciałem też, by ktokolwiek wiedział, ile prób wymagało zwycięstwo. Wytrwałość to cnota, ale nie zawsze chodzi o to, by wszyscy wiedzieli, jak ciężko się nad czymś pracuje.
Kiedy chrzanisz wszystko i nikt ci już nic nie mówi, to znaczy to, że dali sobie z tobą spokój
Czas to wszystko, co masz. I możesz się pewnego dnia dowiedzieć, że masz go mniej niż sądzisz.
Spełnianie swoich dziecięcych marzeń to prawdziwa frajda, ale w miarę upływu lat człowiek się przekonuje, że umożliwianie innym spełnienia ich marzeń to jeszcze większa przyjemność.
Czas nie leczy ran. Czas tylko je konserwuje.
Wtedy Diana podnosi oczy ku niebu. Dostrzega jaskółki. Dostrzega podniebny balet i figury epokowego zdumienia. Jaskółki oblatują cały świat i TYLKO u ludzi odnajdują masowych morderców.
Człowiek to jedyna istota, która nie jest przystosowana do życia we własnej społeczności.
Odkrywa pole bitwy, które nie zna okresów pokoju. Bo dawno temu zawarto cichy pakt: istnieje terytorium, które nie jest i nigdy nie będzie niezawisłe, terytorium, które każdy może najechać i splądrować. Zaorane pole. Pas czarnej płodnej ziemi. Terytorium nazywa się ciało słabszego. Stawiać zwycięzców przed sądem byłoby śmieszne.
Ze zmarłymi nie da się już więcej spotkać. To bardzo bolesne, zupełnie jak tęsknota za domem.
,, Jedynym błogosławieństwem wojny jest to, że większość kobiet nie musi jej oglądać, że widzą ją jedynie uodpornione na ból pielęgniarki, które opatrują rannych ,,
Hubert spojrzał na Radka w niemej prośbie o pomoc. Krew odpłynęła mu z twarzy, gdy dostrzegł w oczach brata chytry błysk.
Zwłaszcza Belgowie i Rosjanie bywali kojarzeni z niezliczonymi aktami przemocy, popełnianymi na rannych żołnierzach niemieckich i cywilach z najechanych regionów. Wśród jednostek niemieckich atakujących terytorium Belgii i północnej Francji [...] wybuchała panika, która wywoływała [...] przekonanie o brutalnym traktowaniu ich rannych towarzyszy oraz ludności cywilnej, kobiet i dzieci.
często widywałem młodych przechodzących w milczeniu ponad bezradnym człowiekiem leżącym na chodniku, lecz gdy zauważą rannego kota lub psa, serce natychmiast wzbiera im uczuciem.
„Ogień”. Fałszywy mit Z prof. Julianem Kwiekiem, historykiem AGH rozmawia Paweł Dybicz Przełożeni „Ognia” otrzymywali meldunki, informacje, że jego ludzie dopuszczają się rabunków i gwałtów. Wydany przez AK wyrok śmierci na niego, później złagodzony, jest jednak jakimś symptomem, że w AK wiedzieli, iż mają do czynienia z jednostką, która działa na jej szkodę. – I wypacza jej obraz wśród miejscowych. To niewątpliwie miało miejsce, ale ja, mimo wszystko, łączyłbym osobowość „Ognia” z góralskością. Nawet dziś, jak się patrzy na górali, to widać taką postawę: ja tutaj wszystko mogę. Tego typu czyny „Ognia” i „ogniowców”, jak rabunki, napady, w środowisku, w którym się obracali, wtedy nie były niczym niezwykłym. W tamtych, wojennych i tużpowojennych latach Józef Kuraś w oczach wielu Podhalan uchodził za przywódcę szajki złodziejskiej. To wychodzi z zapisków Tadeusza Byrdaka (Świadkowie mówią: „Ogień” był bandytą – czytaj s.109), ja do nich podchodzę ostrożnie, ale ich nie neguję. Wiele z nich wymaga weryfikacji, w końcu jest to subiektywne spojrzenie. O wyprawach na słowacki Spisz i nie tylko wiemy dużo. I nie były to wyprawy turystyczne, tylko rabunkowe. Bardziej widziałbym „Ognia” jako regionalnego watażkę o dużych ambicjach i skomplikowanym charakterze. „Ogień”, kiedy opuścił AK, a właściwie zdezerterował, znalazł się w Batalionach Chłopskich. Był jakoś ideowo związany z ludowcami? Przecież to, co robił, było wbrew ludowcom, wbrew PSL Stanisława Mikołajczyka, który od czerwca 1945 r. był wicepremierem Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej. – Trudno w tym przejściu do BCh doszukiwać się jakichś względów ideowych. W tym nie było żadnej ideologii, zrozumienia różnic programowych. Na postać „Ognia” patrzyłbym w kategoriach psychologicznych, a nie ideologicznych. On był prostym człowiekiem, nie miał należytego wykształcenia. Wątpię więc, by wiedział, czym się różni AK od BCh. To była partyzantka i to partyzantka. Jedni i drudzy często mówili: nie chcemy mieć nic wspólnego z komunistami i Żydami, ale to takie ludowe podejście, bardzo płytkie rozumienie świata. Poza tym nie ma żadnych dowodów, że Kuraś coś napisał, współtworzył odezwę, która by wyrażała jakąś jego myśl, oczywiście poza ogólnymi epitetami. Tym, co mogło go popychać do działania, było coś, co nazwę ideologią władzy. I ona była chyba też głównym powodem chęci zostania szefem Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Nowym Targu. Poza tym proszę pamiętać, że po wojnie sporo ludowców poszło do milicji. Większość szeregowych milicjantów to była młodzież chłopska. Nie żydowska. „Ogniowcy”, jak i wszyscy „żołnierze wyklęci”, tłumacząc się z dokonanych mordów, mówili, że ograniczali się do likwidacji kolaborantów i donosicieli. Tymczasem wśród około 450 cywilów zabitych przez ludzi Kurasia wiele było kobiet i dzieci. – Kiedy analizuje się działalność poszczególnych ugrupowań podziemia antykomunistycznego, to na ogół dochodzi się do wniosku, że wśród ich ofiar wysoki odsetek stanowią kobiety i dzieci. Potwierdzają to badania z terenów województw kieleckiego czy łódzkiego, gdzie nie było konfliktu etnicznego, nie było ludności ukraińskiej. Na Podhalu, na obszarze działania „Ognia”, też notujemy dużą liczbę zamordowanych kobiet i dzieci. Ofiary ludzi „Ognia” badałem tylko pod kątem narodowościowym, ale mogę z całą odpowiedzialnością potwierdzić, że wśród zabitych Żydów wiele było kobiet i dzieci. Przypomnę choćby mord pod Krościenkiem. Podobnie pod Czerwonym choć, jak wspomniałem, nie ma pewności, że dokonali tego „ogniowcy”. Czy dziecko mogło być kolaborantem? Czym tłumaczyć zabójstwa dzieci? – Nie tylko na Podhalu, ale wszędzie ci, którzy przychodzili wykonywać wyrok śmierci, często rozstrzeliwali całą rodzinę. Były takie przypadki w odniesieniu do Żydów czy Ukraińców. I na ogół wystarczyło posądzenie na przykład jakiegoś Polaka czy Żyda o współpracę z władzą, a Ukraińca z UPA. Zabijano, by nie było świadków mordu? – O to chyba najczęściej chodziło. Dziś, by wymowę mordowania świadków zbrodni jakoś osłabić, wytłumaczyć, już nie mówię usprawiedliwić, ich sprawcy najczęściej mówią o likwidowaniu kolaborantów. Do tych tłumaczeń nie bardzo jestem przekonany, choć wiem, że trudno je zweryfikować, a dziś w zasadzie nie ma takiej możliwości. W jednej publikacji znalazłem zdanie: im bliżej siedliska rodzinnego „Ognia”, tym opinia o nim jest gorsza. – Wspominałem już, że Podhale jest podzielone. Potwierdzeniem tej przytoczonej przez pana opinii jest sprawa pomnika „Ognia” i „ogniowców”. Stoi w Zakopanem, a przecież „Ogień” to Ostrowsko, tuż koło Nowego Targu. Kiedy zrodziła się idea postawienia pomnika Kurasiowi w Nowym Targu, to tamtejsi radni powiedzieli jego inicjatorom: w życiu nie zgodzimy się na pomnik „Ognia”. Ci ludzie nie mówiliby tak, gdyby nie wiedzieli, jaka jest o nim opinia na ich terenie. Ta odmowa to dowód, że mieszkańcy z rodzinnych stron „Ognia” mają wiele wątpliwości co do jego poczynań, szczególnie powojennych. Ci ludzie pamiętają albo słyszeli na przykład o kobiecie, którą powieszono na słupie czy drzewie. Słusznie rozumują, że nawet gdyby ona była czemuś winna, współpracowała z UB, donosiła, wydawała „ogniowców”, to nie był to powód, by tak ją uśmiercać. W czasach wojny taką osobę AK by zastrzeliła, jakoś „po ludzku”. Ale wieszać? Ta brutalizacja i sposoby eliminowania, karania ludzi przez „żołnierzy wyklętych” musiały budzić niechęć, rodzić myśl, że to nie uchodzi. – Musiały wręcz rodzić głęboki sprzeciw. Przywołany przeze mnie przypadek kobiety to jeden z wielu, były bardziej drastyczne sposoby uśmiercania. Na przykład zatrzymanemu Żydowi, który był w PPR albo go o to posądzano, jeden z dowódców „wyklętych” kazał odciąć głowę. I jego podwładni to zrobili. Takie uśmiercanie daleko odbiegało od szacunku do zwłok. Mogę zrozumieć zabicie kogoś, ale bezczeszczenie zwłok jest już niepojęte. Było odrzuceniem polskiej kultury śmierci? – Tak. Znane są przypadki, że zanim kogoś rozstrzelano, bito go najpierw, łamano mu ręce czy nogi. Bestialskie znęcanie się nad przeciwnikiem nie budziło uznania. I dziś jest podobnie. Takie postępowanie „wyklętych” też wpływa na to, że wielu Polaków nie godzi się na uznawanie ich za bohaterów. Oczywiście nie wszyscy z nich tak postępowali. Znam przypadek, że oddział partyzantki antykomunistycznej napadł na pociąg, wyciągnął z niego Żyda i woził furmanką po okolicy. Kiedy ten Żyd zapytał, gdzie go wiozą, to usłyszał, że na piwo do Abrahama. Po pewnym czasie wypuszczono go, ale zdarzały się przypadki, że wyrzucano ludzi, głównie Żydów, z pociągu w biegu. Zarzut zabijania niewinnych kobiet i dzieci, Polaków, Żydów, Słowaków dyskwalifikuje „Ognia” jako bohatera. – Nie w oczach wszystkich. Czym tłumaczyć to jednostronne zaangażowanie historyków spod znaku IPN w gloryfikowanie „wyklętych”? – Z perspektywy zawodu historyka powiem tak: im dalej jest on od ośrodków decyzyjnych, tym lepiej dla niego i nauki historycznej. Nie ma nic gorszego jak wciągnąć się w politykę, zwłaszcza bieżącą. Takiej czy innej ekipy politycznej. To zawsze grozi tym, że wcześniej czy później, zwykle wcześniej, zboczy się z naukowej drogi, zapomni o jej wymogach i regułach oraz o zasadach, które historyka powinny obowiązywać. I w ogólnym rozrachunku zamiast szacunku przynosi wstyd. O podziemiu antykomunistycznym trzeba pisać, ale zgodnie z wymogami metodologicznymi i warsztatowymi i nie uciekać od trudnych tematów. Nie należy przeszłości malować w barwach biało-czarnych.
Parę lat temu sprzęt do tępienia szkodników w jednym centrum handlowym miał epizod psychotyczny i uznał ludzi za swoje cele. Zanim zdążyli wszystko powyłączać, było kilkudziesięciu rannych i paru zabitych.
Tonya się nie schowała. Nie bawi się. Nie leży gdzieś chora albo ranna, co byłoby okropne samo w sobie, ale w tej chwili Kim przyjęłaby to z radością, bo gdzieś w głębi wie - Tonya zniknęła.
Powszedniością zaś, wypełniającą ciężko rannemu dokuczliwe, przewlekłe dni szpitalne, przykuwającą wszystkie jego myśli, była jego rana, która go wydarła z szeregów walczących, z twardego bitewnego życia.
Krew wpiła się w materiał, a dwa bordowe skrzepy lepiły się do krawędzi obucha i sprawiały wrażenie, jakby narzędzie zbrodni było żywą, na dodatek ranną istotą.
Ruda kocica bez ucha przyjęła odejście kuny jako osobistą wygraną. Oblizała jeszcze raz ranną łapkę i podeszła do mężczyzny siedzącego na ławce przed domem. Wskoczyła mu na kolana, miaucząc przeciągle.
Walki wewnętrzne między Palestyńczykami były jednym z najboleśniejszych aspektów intifady i osiągnęły skalę większą, niż ktokolwiek byłby gotów przyznać. W ich wyniku zginęły setki osób, a dużo więcej zostało rannych, w tym Abed.
.i wtedy zaniesli Nelsona jak najszybciej na dół, żeby nikt z załogi nie spostrzegł że, został ranny. był śmiertelnie ranny i leżał pod pokładem, a na górze wciąż trwała walka. Wyszeptał ostatnie słowa: ,,Pocałuj mnie, Hardy", a potem umarł. Co?. Och tak oczywiście wcześniej powiedział Hatdy`emu, że mu się cokolwiek przytrafi, może sobie zabrać kolekcje jego ptasich jaj. no więc chociaż Anglia straciłą swego najlepszego żeglarza, bitwa została wygrana, co miało daleko idące konsekwencje dla całej Europy.
Choroby dotykają przeważnie ludzi słabych duchem. Komu baszka dobrze pracuje, ten zdrów jak ryba. No chyba że ranny w bitwie będzie, ale i wtedy mężny a pobożny do zdrowia wróci, a który w przerażenie wpadnie, temu i rany paskudzić się będą.
Być może mi odbiło, gdy proponowałem dziewczynie nocleg, ale Liv była tak zagubiona, bezbronna i w dodatku ranna, że nie potrafiłem postąpić inaczej. Nie mogłem zostawić jej pod hotelem, nie miałem sumienia, żeby to zrobić. Nie zdołałbym zasnąć w nocy, wiedząc, że dziewczyna jest sama w środku tej dżungli.
Ukraińscy faszyści nosili się po ulicach z zakrwawionymi nożami, siekierami w rękach. Kto wpadł w ich ręce - ginął męczeńską śmiercią - list z opisem tego wszystkiego dostaliśmy ze Złoczowa przez kogoś od kuzyna, co udało mu się udawać trupa na placu - bo był taki zakrwawiony - ale tylko ranny.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl