Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "robi jak", znaleziono 2187

Kruk wzruszył ramionami.
-Ciekawe jest coś innego. Że pan tu jest.
- Chyba kupił mnie pan tym kazaniem: dobry uczynek i tak dalej.
- Właśnie o to chodzi. Że taki wyrachowany skurwysyn jak pan robi dobry uczynek za darmo.
- Więc w niebie nie czeka na mnie nagroda?
- Ścierwo pańskiego pokroju nie wzbije się tak wysoko.
Kant przymrużył oczy.
-Obrzucano mnie gorszymi obelgami, komisarzu Kruk. A ja bywam pamiętliwy.
Dziewięciopalcy przyglądał mu się przez chwilę, potem wzruszył ramionami.
– Nie ma potrzeby. Traktuj ludzi tak, jakbyś chciał, żeby oni traktowali ciebie, a nigdy nie postąpisz źle. Tak mówił mi ojciec. Zapomniałem o tej radzie i zacząłem robić rzeczy, których nie mogę naprawić. – Westchnął głęboko. – Mimo wszystko nie zawadzi spróbować. Wiesz, czego się nauczyłem? Koniec końców, dostajesz zawsze to, co dajesz.
Chciałbym jej powiedzieć: wyglądasz i staro, i ładnie.
- A ty! Taki wysoki! Na ulicy chyba bym cię nie poznała - trzymam rękę, którą trzymał dziadek. - Ale znałam cię, prawda?
- Tak.
- Jako bejbi. A teraz poznaję drugi raz jako mężczyznę - głaszcze mnie po włosach. - Powiedz, kochany, co robisz w życiu.
- Próbuję pisać.
- O czym?
- O tobie, dziadku i babci. I też o rodzinie mamy.
Byliśmy dla siebie snem – czymś, o czym najlepiej byłoby zapomnieć zaraz po przebudzeniu. To był jednak taki sen, który jeszcze śnisz, a już wiesz, że to mara, więc nie chcesz się obudzić. A gdy otwierasz oczy, usiłujesz zapamiętać każdy szczegół. Ten czas był tylko dla nas. Miał pozostać naszą słodką tajemnicą, a my postanowiliśmy dołożyć wszelkich starań, żeby nadrobić to, co już więcej nie będzie nam dane...
Przez całe popołudnie do sklepu zajrzało tylko trzech klientów – jeśli liczyć ślepego Eddiego. Eddie ma około siedemdziesiątki i nie jest zupełnie ślepy. Po prostu bez przerwy na coś włazi. Zachodzi tu raz albo dwa razy w tygodniu, ukradkiem wsuwa za pazuchę bochenek chleba i wychodzi, robiąc chytrą minę, jakby mówił: a widzicie, sukinsyny, znowu was wystrychnąłem na dudków.
Ekstremalnie wysoka temperatura w ciągu kilku minut zmieniła masywnego, żywego mężczyznę, który oddychał, czuł, śmiał się, robił plany i kochał, w nieforemny, zwęglony kształt składający się z resztek tkanek i kości.(...)
Jaka była jego ostatnia myśl? Czy czuł gorąco? Czy pojmował beznadziejność swojego położenia? Czy rozumiał, że zaraz umrze? Może był nieprzytomny? Jak się czuje człowiek, który wie, że zaraz zginie?
– Co w ogóle robią policjanci w wolnym czasie ? – odezwała się w końcu. – Łowią ryby? Jeżdżą konno? Uprawiają sztuki walki ? Sporty ekstremalne?
– O tak, sporty ekstremalne. Lubię ryzyko. Idąc chodnikiem, zawsze staję na studzienkach kanalizacyjnych.
Uśmiechnęła się.
– Ciekawe. Jeżeli się patrzy na jakiś polski serial, można odnieść wrażenie, że życie policjanta jest pełne przygód i adrenaliny.
Przewyższamy was cywilizacyjnie tak bardzo, że wydajecie się nam zwierzętami. To czego nam nie wolno, może nie wypada robić dla was jest dopuszczalne. Nie dziwisz się, że psy w rui kopulują na ulicy. Tak mnie nie dziwią wasze zwyczaje ani nie przykładam do nich tego, co nazwalibyście normą moralną. (...) Wszak i wy zabijacie zwierzęta, by pozyskiwać z nich mięso i skóry. Rozłupujecie muszle, by wyjąć perły. Zwierzę nie płacze nad trawą, którą pożera.
Udane życie nie jest kawiorem - luksusowym towarem dostępnym tylko dla wybranych. Jest na wyciągnięcie ręki. Dla wszystkich. Nie sprowadza się do pieniędzy, kariery, dóbr materialnych, wakacji spędzanych w drogich hotelach, malowania paznokci lakierem za dwieście złotych czy noszenia małego pieska w torebce. Tylko do dostrzegania tego, co wokół nas, do osiągnięcia wewnętrznej harmonii, wyciszenia się, robienia tego, co się kocha, do częstego sprawiania sobie przyjemności.
Ostatnio próbowałem wybrać pieniądze z bankomatu, ale nijak nie chciał przyjąć mi karty. Wkurzyłem się i poszedłem do okienka, żeby mi wypłacili. I niech sobie pani wyobrazi, że policzyli mi za to prowizję. I to jaką! Całe dziesięć złotych. Jeszcze na mnie nakrzyczeli, że to moja wina, bo podobno wtykałem kartę nie tak jak trzeba! Co za impertynencja! Tyle lat wkładam w różne dziury i jakoś nikt mi jeszcze nigdy nie powiedział, że robię to źle!
Ja wiem, jak to działa. Dostajesz po dupie, jesteś zdziwiona, świat wmawia ci, że to twoja wina i sobie na to zasłużyłaś, bo miałaś za krótką spódniczkę, więc zaczynasz winić siebie i nie robisz nic. Nic, co mogłoby pomóc innym kobietom poczuć się bezpiecznie. Jest dwudziesty pierwszy wiek, a właśnie przeniosłyśmy się w czasie do jebanego średniowiecza, więc mogłabyś tak łaskawie ruszyć dupę i iść ze mną?
Wyobraź sobie, że spółka górnicza zjawia się tam, gdzie mieszkasz, i wyrzuca cię z domu. Niszczy wszystko, co masz, z wyjątkiem tego, co możesz unieść w ręku. Buduje kopalnię, bo w ziemi są minerały, i ściąga żołnierzy, którzy mają pilnować, żebyś tam nie wszedł. Nie masz się do kogo zwrócić o pomoc. Co robisz? Niewykluczone, że uznasz, iż masz prawo wrócić na swoją ziemię i też coś z niej wykopać. Tak właśnie uważają ludzie w Fungurume
W końcu zauważyła lornetkę z zielonego plastiku (...) przyłożyła [ją] do oka,p próbując przez nią spojrzeć, ale nie była w stanie rozróżnić nawet rzeczy we własnym wózku. Zresztą czego się można spodziewać za dolara pięćdziesiąt. (...) Można przecież udawać, że ta tandeta działa, a nawet przekonać dzieciaki, by robiły to samo. Tak właśnie wyglądało wychowywanie dzieci w świecie biedy. Odłożyła lornetkę z powrotem na półkę.
...ratowniczkę z SOR-u, opowieści o świetnym przygotowaniu doprowadzały do szału. - Nawet nie było wiadomo, co robić z ciałami. Jak covidowy umierał, to potem kwitł na izolatce, czekał na jakąś decyzję.
- Długo?
- Długo. Generalnie jest zasada, że ciało powinno leżeć do sześciu godzin, bo człowiek może się obudzić. Ale tu trwało to dużo dłużej i nie chodziło o wybudzenie, ale o to, że nie wiadomo było, jak zabezpieczyć ciało. Normalnie nakłada się flizelinę, wkłada się zwłoki do metalowej trumny i jedzie do kostnicy. A teraz? To jednak potencjalny materiał zakaźny! Co robić? Okręcać? Nikt nam nie powiedział. Zwłoki leżały, a myśmy czekali na informację od mądrzejszej głowy. Od pani ordynator, od pani oddziałowej. Mądre głowy też nie wiedziały i za każdym razem była samowolka. Owijanie w tysiące warstw wszystkiego. Flizelina, worki, takie przypominające worki na śmieci. Oczywiści wszyscy starali się z szacunkiem.
Anna widziała szczęście najbliższych, ale sama gasła z każdym dniem. Nie lubiła siebie za ten stan. Małgorzata robiła wszystko, aby i ona czuła się wyjątkowo dobrze. Zapewniła jej własne auto, ochroniarza i w zasadzie pełną wolność... W zasadzie. Bo dla Anny jasne było, że upór, z jakim Setha kazała jej korzystać ze swojej karty kredytowej oraz luksusowego telefonu, dowodził jednego: że jest pod stałą obserwacją.
Domyślam się, że pracuje pan w tym nieszczęsnym Camden nie z wyboru, a dlatego, że nie zdołałby się pan utrzymać w prywatnym gabinecie. Jest pan jak ochroniarz w galerii handlowej, który oblał egzamin do akademii policyjnej. Prezentuje pan swoje dyplomy, bo tak się powinno robić, ale założę się, że w duchu modli się pan, żeby nikt nie przyglądał się im zbyt dokładnie. Jak często się zdarza, że ktoś czyta nazwę uczelni, którą pan ukończył i mówi: Hm, a gdzie to właściwie jest?
Zeznania Anity, przyjaciółki zamordowanej dziewiętnastolatki, były lakoniczne. Utrzymywała, że umówiła się z Ewą przy stacji benzynowej. Poszły na spacer ulicą Mireckiego, Mazowiecką do ulicy Świętego Antoniego i wróciły Nowym Portem, robiąc po drodze kilka przystanków, aby zapalić papierosa i chwilę odsapnąć. Rozstały się przed dwudziestą pierwszą i około tej godziny Anita wróciła do domu, co potwierdziła jej matka.
ojciec pracował po 70 godzin w tygodniu na dwóch beznadziejnie płatnych etatach. żeby mu pomóc, matka łapała się każdego zajęcia, jakie się napatoczyło: sprzątała, prasowała, zmywała robiła wszystko ,co mogła. Hunter nie mógł sobie przypomnieć żadnego weekendu, w który ojciec by nie pracował, ale i tak ledwie wiązali koniec z końcem. Mimo tych wszystkich trudów jego rodzice nigdy nie narzekali. Grali takimi kartami, jakie dał im los,
-Dziękuję – wymamrotał. – Niby za co? – Za wszystko. Logen posłał mu przeciągłe spojrzenie i wzruszył ramionami. – Nie ma za co. Traktuj ludzi tak, jak sam chciałbyś być traktowany, a nie pożałujesz. Tak mi powtarzał ojciec. Potem na długi czas zapomniałem tę jego radę i robiłem rzeczy, których nie da się cofnąć. – Westchnął ciężko. – Ale zawsze warto próbować. Moje doświadczenia? W ostatecznym rozrachunku, co od siebie dasz, to dostaniesz z powrotem.
Pozwól sobie na przeżywanie wszystkich emocji, zarówno tych, które są przyjemne, jak i tych, które są mniej przyjemne.
(...) Człowiek, który jest emocjonalnie dojrzały, doświadcza całej gamy uczuć: zarówno radości, zachwytu, wzruszenia, jak i irytacji, wstydu czy żalu. Pamiętaj, że nie musisz się czuć albo zachowywać w taki sposób, jak ktoś chce, ale ta osoba także nie musi robić niczego tak, jak ty oczekujesz. Każdy człowiek jest wyjątkowy i potrzebuje indywidualnego podejścia do jego uczuć.
— No, to co robimy? — Zabrzmiał surowo głos akuszerki.
I usłyszałam Joanna, mojego męża, którego głos odparł:
— Chociaż dziecko. Uratujmy chociaż dziecko.
Święty boże, święty boże. Oni zamierzają ocalić dziecko, zamierzają pozwolić mi umrzeć. Zamierzają ocalić dziecko, którego palców dłoni nie odróżniają nawet od tych u stóp, ale nie mnie, chociaż jestem tu, ciałem i krwią, całym czującym ciałem.
Nigdy nie rozumiałam ludzi, którzy co roku kupowali nowe ozdoby choinkowe, dziwiło mnie to. Zastanawiałam się, dlaczego dla innych tak ważne jest, jaki kolor bombki będą miały w danym roku. Według mnie najważniejsza była tradycja. Czasami wydawało mi się, że ludzie zamiast przeżywać magię świąt, robią wszystko na pokaz. Rodzina się zjedzie, więc trzeba wydać mnóstwo pieniędzy, by pokazać, że nas stać. Chyba nie o to chodzi w świętach, ale jak to się mówi – co kraj to obyczaj.
W toku eonów Kosmos zapełnił się śmieciem, czyli odpadami pocywilizacyjnymi, z którymi nie było, co robić, które przeszkadzały w badaniu astronomicznym i w kosmicznych podróżach, więc zbudowano olbrzymie paleniska o bardzo wysokiej ciepłocie, żeby, nieprawdaż, palić te śmieci. Muszą mieć wielką masę, dzięki czemu same przyciągają śmieci, próżnia z wolna się oczyszcza i oto ma pan gwiazdy - te ognie właśnie, i mgławice ciemne- śmieci jeszcze nie uprzątnięte
Za każdym razem, gdy nasz wzrok się spotyka, próbuję udawać, że nie robi to na mnie żadnego wrażenia, podczas gdy fale paraliżujących dreszczy stawiają na baczność każdy pojedynczy włosek na moim ciele. Nie potrafię sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz czułam tak cholernie silne przyciąganie do mężczyzny i nie umiałabym wyjaśnić, skąd się ono wzięło i dlaczego aż tak bardzo mam ochotę ponownie się do niego zbliżyć.
Miałam proste życzenia. Chciałam, żeby moi studenci mieli ładne, ciepłe ubrania i świeże mleko i żeby można było włączyć światło, kiedy robi się ciemno, albo przynajmniej żeby wystarczyło dla wszystkich latarek i baterii. Chciałam lepszego jedzenia dla tych chłopców, którzy jeszcze rośli, i ogrzewania, żeby nie marzli. Czasami zaspokojenie ich podstawowych potrzeb- światła, ogrzewania, pożywnego jedzenia- wydawało się równie ważne, jak danie i wolności.
-Jak się masz Puchatku?- powiedział Prosiaczek.
-Co robisz?
- Próbuję dosięgnąć kołatki- odparł Prosiaczek.-Właśnie przechodziłem tędy...
- Pozwól, że cię wyręczę- rzekł uprzejmie Puchatek. (...)- Jak długo ten, co tu mieszka, każe nam czekać pode drzwiami?
I zakołatał znowu.
-Ależ, Puchatku! - zawołał Prosiaczek. -Przecież to twoje własne mieszkanie.
-Prawda, zupełnie o tym zapomniałem- powiedział Puchatek.- Więc wejdźmy.
– Panie ministrze – powiedziała powoli i dobitnie. – Jestem odpowiedzialną urzędniczką państwową, historyczką sztuki, dyrektorką najważniejszej placówki muzealnej w Polsce. I poważnie traktuję wrażliwość zwiedzających. Naprawdę chce pan tłumaczyć dzieciom z podstawówki, co na ścianie Muzeum Narodowego robi obraz Leżąca Wenus z małpką i amorkiem ? Przecież to brzmi jak nazwa katalogu w  jakimś podziemnym internecie dla zwyrodnialców.
– Zamiast korzystać z życia, ludzie ciągle się oszukują – szepnęła. – Grają fałszywe role, udają kogoś innego, robią miny, fochy, zachowują się idiotycznie…
– Tak działa świat.
– Ale przecież to bez sensu! Żyjmy pełnią życia, zamiast rozmieniać się na drobne. Życie jest kruche, wystarczy głupi splot wypadków i może nas nie być. Po co tracić najlepszy czas? Lepiej się kochać i używać życia.
Wszyscy tworzymy nasze własne tradycje, nasze własne legendy, każdego dnia. Nasze wspomnienia są naszymi balladami, a jeśli z każdym wstępem odrobinę je poprawimy.. cóż to w imię dramatyzmu. Przeszłość i tak jest nudna. Zawsze udajemy, że ideały i kultura przeszłości dojrzewają jak wino, ale w rzeczywistości idee przeszłości zwykle starzeją się jak ciastka. Po prostu robią się czerstwe.
– Ja po bandzie jeżdżę osiem godzin dziennie, Robert. Nie żebym nie doceniał waszej roboty w terenie, ale jest dwa tysiące dziewiętnasty rok i na serio najgorszy syf nie dzieje się na ulicach. A co do kontroli, to od kiedy TikTok jest chiński, możesz tam robić, co chcesz. Chińczycy mają gdzieś kto, komu i za ile pokazał dupę. Nie po to władowali w ten projekt szmal, żeby to ograniczać. Z grubsza tak to wygląda, panie komisarzu.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl