Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "sercem sercu", znaleziono 1957

Rosalyn Graham
czy zostaniesz moja najlepsza przyjaciółka?
moja współlokatorka.
moja królowa tańca.
moja partnerka życiowa.
moim sercem.
czy będziesz cała moja, tak jak ja jestem całkowicie, bezgranicznie twój? (...)
(...) - Kocham Cię,Rosie. Kocham cie tak, jak nigdy wcześniej nikogo i niczego nie kochałem. I jeśli mi pozwolisz,bede cie kochał do końca swoich dni.
Oto ona - powiedział Beckman. - Tajemnicza granica między rzeczywistością a fantazją... Bo każdy z nas ma taką skrzynkę, taką mroczną komorę, w której chowamy to, co przebiło nam serce. Jest tam przyczyna wszystkiego, co robimy, wszystkich naszych dążeń, wszystkich ran, jakie zadajemy swemu otoczeniu. A gdyby ją otworzyć, czy coś byśmy uwolnili? Nie. Bowiem tym niezdobytym więzieniem o niemożliwym zamku jest nasz własny umysł.
Nie jest sztuką się zakochać, bo miłość może przyjść szybko i nieoczekiwanie. Sztuką jest pielęgnować to uczucie każdego dnia. Starać się dawać drugiej osobie to, czego chce, czego potrzebuje. Zaspokajać jej pragnienia, pomagać spełniać marzenia. Być takim aniołem stróżem, cieniem. Jeżeli ta osoba kocha nas równie mocno, dostaniemy w zamian to samo. Stanie się tak jednak tylko wtedy, kiedy dwa serca zabiją wspólnym rytmem.
-Miłość to ryzyko – rzekłam do mojej towarzyszki z powagą. – Powierzasz swoje serce drugiemu człowiekowi, który na zawsze pozostanie dla ciebie w jakimś stopniu obcy. Dla tego miłość wymaga odwagi. Ale warto się na nią zdobyć. Nawet, jeżeli miałabyś cierpieć… Warto dać sobie szansę na szczęście. Jeśli tego nie zrobisz, to tak, jakbyś stchórzyła.
- Przed miłością?
- I przed samym życiem – rzekłam, dziwiąc się pewności, z jaką wypowiedziałam te słowa.”
Zbliżyłam usta do jego i spełniłam polecenie. Zamknęłam oczy, gdy jego język delikatnie począł smakować mój. Po twarzy pociekły mi łzy, gorące jak lawa, która niszczy wszystko na swojej drodze. Czułam, jak każda kropla żłobi na policzkach ścieżkę bólu i rozpaczy, docierając do mojej duszy. Rozpadłam się na kawałki, bo toczyłam wojnę z rozumem, podświadomością i sercem. Każde z nich podpowiadało mi coś innego.
-Wiedzcie, że na pokładzie Saardama podróżuje mój mistrz.
- Błądzące spojrzenie zahaczyło o Arenta, budząc trwogę w sercu najemnika. - Władca wszystkiego, co ukryte. Suzeren tego, co mroczne i rozpaczliwe. Wysłuchajcie ostrzeżenia wydanego na mocy pradawnych praw. Ładunek tego statku jest splamiony grzechem, toteż każdego, kto wejdzie na jego pokład, czeka niechybna zguba. Saardam nie dotrze do Amsterdamu.
Istnieją doskonale grzeczne, wytresowane, posłuszne psy, które nie szczekają jak zacięta płyta, nie brudzą na środku chodnika, nie obwąchują kroczy ani nie zachowują się jak ulubieńcy wszystkich w okolicy, bo im się wydaje, że są takie rozkoszne (...) Istnieją także wielkoduszni strażnicy miejscy, dziwki o złotych sercach oraz prawnicy, którzy nie wyjeżdżają na wakacje w samym środku waszej skomplikowanej sprawy z kupnem domu. Tyle że nie spotyka się ich zbyt często.
Nic tak nie rozdziela ludzi jak cisza, jak brak rozmowy, jak zakłamanie. Nic tak nie niszczy relacji między najbliższymi jak milczenie, bo milczenie potrafi zranić bardziej niż przemoc fizyczna. Ból fizyczny w końcu przemija, a ból w sercu pozostaje na zawsze. I chociaż czasami taka rana potrafi się zabliźnić, to wystarczy chwila nieuwagi, a otworzy się ponownie i znów zaboli.
Krzywda, jaką wyrządza kokaina, nie ogranicza się, jak myślą higieniści, do osłabienia płuc i serca. Największa krzywda jest natury moralnej. Kokaina rozrywa osobowość – powoduje wytworzenie się potężnej szpary w sumieniu. Wydaje mi się, że w każdym inteligentnym człowieku żyją dwie istoty o sprzecznych gustach i poglądach i wydaje mi się, że ten tylko człowiek jest artystą, w którym te istoty są odseparowane tak, ze jednak może krytycznie sądzić drugą.
Łzy nie pomogą Jeszcze na niebie jaskółki tańczą jeszcze świat się złotem mieni plaża grzeje pomarańczą połyskując wśród promieni. Lato wciąż nam jeszcze trwa fale masują i głaszczą brzeg ciało wachluje ciepły wiatr łagodząc smutek, tęsknotę i gniew. Żal, który w sercu mam nawet łzy mu nie pomogą tak, jak nikt nie zatrzyma fal tak świat i tak pójdzie swoją drogą.
Wreszcie zrozumiałem, co to znaczy ból. Ból to wcale nie znaczy dostać lanie, aż się mdleje. Ani nie znaczy rozciąć sobie stopę odłamkiem szkła tak, że lekarz musi ją zszywać. Ból zaczyna się dopiero wtedy, kiedy boli nas calutkie serce i zdaje się nam, że zaraz przez to umrzemy, i na dodatek nie możemy nikomu zdradzić naszego sekretu. Ból sprawia, że nie chce nam się ruszać ani ręką, ani nogą ani nawet przekręcić głowy na poduszce.
Wojna zepsuła nas do wszystkiego. Ma słuszność. My nie jesteśmy już młodzieżą. Nie pragniemy już zdobyć świata szturmem. Jesteśmy uciekinierami. Uciekamy sami przed sobą. Przed naszym życiem. Mieliśmy osiemnaście lat i rozpoczęliśmy miłować świat i istnienie; musieliśmy strzelać do tego. Pierwszy granat, który padł, trafił w nasze serce. Jesteśmy odcięci od tego, co czynne, od dążenia, od postępu. Nie wierzymy już w to wszystko; wierzymy w wojnę.
W powietrzu unosi się coś efemerycznego (...).
[ona] Kocha jego rysy. (...) Jest ciekawa kształtu jego warg. Zastanawia się, czy to mógłby być ten jedyny, przed którym mogłaby otworzyć tajemne zakątki swego serca. (...)
[on] Patrzy na nią i po raz pierwszy zdaje się pojmować impuls, który każe mężczyznom malować. Rzeźbić. Śpiewać. (...)
Istnieje między nimi coś subtelnego i delikatnego. Oboje to czują. Jak napięcie atmosferyczne. Coś nieśmiałego jak szron.
Holly Harkel miała serce i duszę zbyt wielkie dla jej karlego ciała i mózg zbyt wielki dla jej ciekawskiej, małej główki. Dlatego, podejrzewam, była taka niezgrabna. Składała się wyłącznie z miłości, troski i śmiechu, które aż wydymały jej wątłą postać. Jej brzydota była aż niespotykana i wydaje mi się, że lubiła obdarzać nią różne światy. Uwielbiała węże i ropuchy, małpy i wszelkich niewydarzeńców.
Po­czu­ła, jak in­stru­ment i głos spla­ta­ją się w ca­łość. Jak opo­wieść, którą snuje, tań­czy wokół nut i pły­nie spo­koj­nym nur­tem pro­sto do serc słu­cha­czy. Wy­obra­zi­ła to sobie, po­my­śla­ła, jak bar­dzo chce opo­wie­dzieć im, co się dzie­je w jej duszy, jak bar­dzo to jest dla niej ważne i jak bar­dzo by chcia­ła, by stało się ważne rów­nież dla nich. Zni­kła w tej pio­sen­ce, prze­sta­ła być isto­tą z krwi i kości, cała stała się dźwię­kiem i tre­ścią.
Serca jako naród nie macie (...) W śród obcych leżą. Wielbłąd czasem przejdzie, sęp koło zatoczy. (...) Tak jak mówiłeś, w Łódzkiem najlepiej, w sercu kraju powinni spoczywać i czekać na wskrzeszenie z martwych. Zamiast się mazać nad mogiłami, powinniście pracować nad technologią. Mógł schyłkowy kapitalizm wskrzesić owcę, to wy możecie wskrzesić tych swoich kajdaniarzy, zeków, buntowszczyków, ofiary niewinne samodzierżawia i totalitaryzmu, a i prostych urków, bo niby czemu nie? Dlatego zabierajcie ich w pizdu z ruskiej ziemi. Raz na zawsze, żebyście nie musieli się tutaj snuć, lamentować, ogni palić. I cały ten Katyń też se wykopcie i przesadźcie w jakieś eleganckie miejsce. Także może być w Łódzkie. Bo się znowu jakieś nieszczęście stanie. Bo jak trupa swojego gdzieś wypatrzycie, to jak ćmy do światła, jak pszczoły do miodu zaraz się pchacie, na warunki atmosferyczne nie bacząc, żeby jeszcze jedną warstwę umarlaków dołożyć
Mówią, że przeznaczeni zawsze odnajdują drogę do siebie. Mówią, że dusza dzieli się na dwie części i żyje w dwóch przeznaczonych sobie sercach, przyciągając je do siebie. Mówią, że prawdziwa miłość nie może być nieodwzajemniona. Ja sądzę, że dusza może być opuszczona. Przeznaczeni mogą się minąć. A miłość nieodwzajemniona pozostaje taka zbyt często. Nie oznacza to, że nie wierzę w przeznaczenie. Dręczy mnie tylko jedno pytanie. Co, jeśli jestem przeznaczona komuś, kto nie jest przeznaczony mnie?
Mówią, że przeznaczeni zawsze odnajdują drogę do siebie. Mówią, że dusza dzieli się na dwie części i żyje w dwóch przeznaczonych sobie sercach, przyciągając je do siebie. Mówią, że prawdziwa miłość nie może być nieodwzajemniona. Ja sądzę, że dusza może być opuszczona. Przeznaczeni mogą się minąć. A miłość nieodwzajemniona pozostaje taka zbyt często. Nie oznacza to, że nie wierzę w przeznaczenie. Dręczy mnie tylko jedno pytanie. Co, jeśli jestem przeznaczona komuś, kto nie jest przeznaczony mnie?
Ten, kto pozna tę czerwona ziemię, te pejzaże, które rozdzierają serce i wypalają źrenice, tych wesołych mężczyzn i kobiety, brutalnych i naiwnych, zdolnych olśnić subtelnością, wrażliwością artystyczną, zadziwić niewiarygodną wiarą w przesądy, nigdy nie zdoła otrząsnąć się z wrażenia. Afryka jest jak nawracająca malaria- człowiek sądzi, że wyzdrowiał, bo pasożyty na pozór zniknęły, ale one pozostają, ukryte głęboko w wątrobie i czekają na okazję, żeby znów się ujawnić.
Wiesz, co cię gubi? – Kręcę głową. Jeśli twoja bezgraniczna wiara w ludzi. Jesteś osobą, która w samym Lucyferze doszukałaby się dobra. Tacy jak ty dodają innym skrzydeł. Musisz jednak pamiętać, żeby nie robić tego kosztem swoich własnych. Bo wtedy wszyscy, którym pomogłaś, wzbiją się dzięki twojemu dobru, a ty zostaniesz na ziemi. Ludzkie serca nie są tak krystaliczne, jak ci się wydaje.
Nerwowym ruchem zeskoczył ze skały nie mogąc już stłumić płomienia we krwi. Poczuł ogień w twarzy i drganie pieśni w gardle. Żądza wędrówki paliła mu stopy pragnące wyruszyć na koniec świata. Naprzód! Naprzód! – rozlegało się krzykiem w sercu. Wieczór zgęstnieje nad morzem, noc padnie na równiny, świt rozjarzy się przed wędrowcem i ukaże mu obce pola, wzgórza i twarze. Dokąd?
Poeta:
Po całym świecie możesz szukać Polski, panno młoda, i nigdzie jej nie znajdziecie.
Panna Młoda:
To może i szukać szkoda.
Poeta:
A jest jedna mała klatka -
o, niech tak Jagusia przymknie rękę pod pierś.
Panna Młoda:
To zakładka gorseta, zeszyta troche przyciaśnie.
Poeta:
A tam puka?
Panna Młoda:
I cóz za tako nauka?
Serce!?
Poeta:
A to Polska właśnie.
Positano leczy wszystko, otwiera ci umysł na przeżyte dawniej cierpienia i rzuca światło na obecne, często ratuje cię przed błędną decyzją. To dziwne, ale czasami mam wrażenie, że ta nadmorska koncha chroniona przez górskie bastiony działa niczym lustro prawdy, zmusza cię do spojrzenia sobie prosto w serce, a to bezkresne morze, niemal zawsze przejrzyste i spokojne, również wzywa do ponownego przyjrzenia się sobie.
Smutek jesiennych dni zdawał się posiadać nowe znaczenie, blednący czar przyrody stanowił symbol blednących nadziei. Życie było brzydkie, okrutne i
chwilami nie do zniesienia. Mroczny korytarz, którym pragniemy wydostać się z ponurej pieczary, rozświetla się na chwilę błyskami naszych dziecięcych marzeń, później jednak błyski te przygasają wraz z tlejącą nadzieją w naszym sercu i znajdujemy się pogrążeni w bezkresnych ciemnościach.
– Kot nasikał do łóżka. A potem rozszarpał koc.
– Może powinieneś go umieścić w schronisku do mojego powrotu do domu – rzekł z ciężkim sercem Tatum.
– Tak, już próbowałem. O mało nie wydrapał mi oka. Moje ręce wyglądają, jakby zaatakował mnie lew.
– Rozumiem.
– Szczerze mówiąc, Tatum, ten kot jest groźny dla otoczenia. Zacząłem spać z nabitym pistoletem koło łóżka.
– Nie masz broni.
– Teraz już mam.
Czy tego chcę czy nie, odpuszczam. Spada moja maska, burzy się wysoki mur. Na wierzch wychodzę „Ja”. Ta krucha, delikatna osóbka z wrażliwym sercem, którą tak łatwo zranić.
Szlocham jak małe dziecko. Coś we mnie pęka. Nie płaczę jedynie z powodu tego, co mi się dzisiaj przytrafiło. Płaczę za wszystkie ostatnie lata, w których nie mogłam płakać. Płaczę za każdy moment, w którym przeganiałam łzy, by udawać twardzielkę. Płaczę i nie mogę przestać.
Zawsze żąda się ode mnie, abym przeklął sprawców wszelkich zbrodni, a ja wiem, że jedyną drogą, żeby sobie radzić z obecnością zła, jest przyznanie, że oni mimo wszystko są ludźmi. Także dla nich powinniśmy znaleźć miejsce w naszym sercu. Dla naszego własnego dobra. Nie zdejmuje to z nich wcale odpowiedzialności za czyny. Ale jeśli wykluczamy kogoś, odmawiamy mu prawa do przynależności, sami stawiamy się w miejscu Boga, decydujemy, kto ma żyć, a kto nie.
Istotą życia Ojca były książki. Ojciec czytał ciągle. Czytał przy jedzeniu, czytał w pociągu i w tramwaju, i na przystanku. Czytał po południu w fotelu, wieczorem w łóżku. Najważniejsze obowiązki życiowe odwalał - można by powiedzieć - szybko, uczciwie i precyzyjnie, nie wkładając w nie serca ani zapału. Odwalał je też cierpliwie, nigdy się nie buntując, ażeby kupić sobie prawo do zatracania się w książkach podczas godzin należących do niego.
Czyli co dokładnie zrobimy? - zapytałam. Azazel podrapał się w zamyśleniu po brodzie. - Ja bym spróbował nabić ich na pale, przebić im serca, obciąć zakute łby, potem poszatkować, ciała spalić, a to, co pozostanie, ułożyć naprzeciwko rezydencji Lucyfera, tuż pod oknami jego sypialni, żeby zaraz po przebudzeniu zobaczył ich parszywe mordy ociekające posoką. Ale to tylko taka luźna propozycja. Nie można było o nim powiedzieć, że cierpiał na brak inwencji twórczej.
Najpewniej wyspowiadasz się u takiego jak ty, sukinsyna i świnił będziesz na tym świecie nadal. – No, to do zobaczenia w piekle. Moje życie zaczęło się kończyć o północy i teraz o poranku dobiegnie końca. Z wybałuszonymi w przerażeniu oczami patrzyli, jak zwalniania zabezpieczenia spustu. Spodziewali się, że skierowana w ich stronę broń zaraz wypali. On jednak przyłożył lufę fuzji do swojego serca i nacisnął cyngiel.Usłyszał jeszcze swój ostatni wystrzał.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl