Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "spadaj sobie", znaleziono 148

Właściwie nie miała pojęcia, jak się zaprzyjaźnili, po prostu w pewnym momencie zaczął siadać obok niej, nigdy z nią nie rywalizował, a ona w końcu doceniła jego towarzystwo.
Była piękna. Patrzenie na nią odbierało mi oddech. Ciemne włosy opadały jej na piersi, a te niesamowite niebieskie oczy, pomimo że tyle wycierpiały, ciągle błyszczały
Miłość pozwalała odkryć świat w ciemności. Przebijała się przez ból, walczyła w bitwach, po czym opadała na dno z milionem blizn. Miłość to nie tylko tęczę, ale iskry błyskawic i grzmoty.
Cisza sama przychodziła do człowieka, jeśli tylko jej pozwolić. Opadała miękko lawiną, miażdżyła swoim ciężarem, więziła w słodkim bezruchu. Wystarczyło nic nie robić. Po prostu czekać cierpliwie.
W soboty chodzę do biblioteki, odbieram zamówione książki, potem idę na cmentarz Calvary, siadam zawsze pod rozlożystym dębem na wzgórzu z widokiem na Manhattan i czytam przez cały dzień.
Po pół godzinie , cały zlany potem, siadam z powrotem za kierą. W środku od tych chusteczek wali chemią. Chyba chodzi o to, aby matka, przewijając dziecko, traciła węch na kilka minut.
Gdy milczała, chodziła, siadała, uśmiechała się, przeświadczenie, że mam przed sobą Harey, było silniejsze od mojej mdlącej trwogi, to znowu, jak właśnie w tym momencie, wydawało mi się, że to jest Harey uproszczona, zawężona do kilku charakterystycznych odezwań, gestów, ruchów.
Gdy milczała, chodziła, siadała, uśmiechała się, przeświadczenie, że mam przed sobą Harey, było silniejsze od mojej mdlącej trwogi, to znowu, jak właśnie w tym momencie, wydawało mi się, że to jest Harey uproszczona, zawężona do kilku charakterystycznych odezwań, gestów, ruchów.
Zawsze mnie prosiła, żebym rozpalił w kominku, a potem siadał przy nim z książką w dłoni i całkowicie oddawała się lekturze. Jakby świat wokół przestawał istnieć i liczyło się tylko to, co zapisano na kartach powieści.
Próbowałem wypędzić cię z myśli, lecz nie potrafię wygnać cię z mojego ciała. Nocami i dniami myślę o twoim ciele. Gdypróbuję czytać, czytam ciebie. Gdy siadam do posiłku, jem ciebie.
Delikatne zmarszczki w kącikach ust. Lekkie opadanie policzków. Pasemka siwizny we włosach. Ubolewał nad każdą taką zmianą, bo przypominała mu, że ich wspólna podróż jest jedynie krótkotrwałą wędrówką przez zimną, samotną wieczność.
Wspomnienia, które łączę z Mamą, to nasze wspólne rozmowy - nie tylko wymiana słów, ale również uczuć, myśli, pragnień. Siadałyśmy i po prostu gadałyśmy, bez ograniczeń, bez zakłamania, o wszystkim - od najgłębszych tajemnic wszechświata do prostych codziennych spraw.
Cała rodzina uwielbiała małą Szurkę. Jej włosy w kolorze miodu opadały falami na ramiona. Dziewczynka każde słowo wypowiadała czysto i wyraźnie, pachniała daktylami, a jej śmiech niósł się po całym domu.
Syreny wznosiły się opadały ponad szumem głosów płynących z radia w telefonie. Już byli w drodze - ludzie w mundurach, posiadający autorytet i prawo pierwszeństwa przejazdu, ale działający bez celu i sensu. Wiedzieli jedynie, że mają się śpieszyć, bo jeśli nie zdążą, stanie się coś strasznego.
Życie jest różańcem złożonym z drobnych utrapień, które filozof przesuwa z uśmiechem. Bądźcie filozofami jak ja, panowie, siadajcie do stołu i pijmy; nigdy przyszłość nie ukazuje się w piękniejszych kolorach niż wówczas, gdy patrzymy na nią przez szklankę chambertina.
- I tu widać, dlaczego kobiety nie powinny siadać za kierownicą - powiedziała na głos, cytując ojca. - Mężczyzna na widok zielonego światła przyspiesza, by zdążyć. Kobieta natomiast bez sensu hamuje, bo a nuż światło zmieni się na czerwone.
Czy zastanawialiście się kiedy, ile czasu tracicie na zasypianie?Jeszcze przed chwilą powieki same opadały, a wystarczyło że się położyliście, by senność diabli wzięli. Przeważnie musze załatwiać sobie wejściówke do krainy snów sposbem, wyślizgiwać się do niej tylnymi drzwiami.
Usłyszałam przeszywający chrzęst łamanych kości. Całe pomieszczenie wypełnił mój rozpaczliwy jęk, kiedy obserwowałam, jak mężczyzna bezwładnie opadał na ziemię. Oczy traciły swój dawny blask. Stawały się puste i matowe. Martwe.
Biała kołdra chorej unosiła się i opadała w regularnym rytmie, ale był on zbyt szybki, żeby sen mógł dać (...) jakiekolwiek ukojenie. Tommy pomyślał, że być może należy ona do tych, którzy nie życzą sobie środków przeciwbólowych, bo chcą do swojego kresu dowlec się na kolanach.
Pogrzeb dobiegł końca. Trefnisie, błazny i klauni wracali do swoich zajęć, po drodze utykając w drzwiach. Było sporo przeciskania się, popychania, trąbienia nosów i opadania spodni. Ta scena nawet najszczęśliwszego człowieka skłoniłaby, żeby podciął sobie żyły w piękny wiosenny poranek.
Od tego wieczora La Mole przestał być kochankiem pospolitym i mógł wysoko nosić głowę, której obiecano tak piękną przyszłość. Jednakże głowa ta nieraz opadała mu na piersi, twarz bladła i ponure myśli marszczyły brwi człowieka, dawniej tak wesołego, a teraz tak szczęśliwego.
W piątek, kiedy siadali do tego obowiązkowego rytuału w drzwiach pojawił się młody Józef Maciejowik, który przyjechał koleją ze Szczachów Dolnych. Wszedł, zatrzasnął brutalnie drzwi i stuknął obcasami, stając na baczność. W ten sposób okazał szacunek dla ciężkiej pracy miejscowej komendy i kilku towarzyszy ormowców.
Siadamy na rozgrzanej papie, wśród szkieł, kamieni i połyskujących w słońcu białych gołębich gówien. Z tego miejsca widać całe osiedle. Wszystkie nasze bloki i wszystkie okna naszych pokoi, w których chowamy się przed nocą i śnimy sny o tym, że jesteśmy kimś innym gdzieś indziej.
Zaropiałe powieki miał szczelnie zamknięte, a wargi zapadnięte na bezzębnych dziąsłach. Czubek nosa zwisał bezwładnie, podobnie jak uszy, które straciwszy sztywność, opadały postrzępione na policzki. Fragmenty ciała otoczone miał młodymi korzonkami drzewa, które miejscami wwiercały się w półmartwe powłoki elfa.
- Czemu potrzebuję szczęścia? – Przycisnęłam nos do terrarium, zastanawiając się, czy uda mi się wytresować motyle tak, żeby siadały na moich włosach niczym na gałązkach.
– Każdy go trochę potrzebuje. – Poprawił pojemnik, a ja obserwowałam trzepoczące wewnątrz monarchy. – Niektórzy wierzą, że motyle to dusze zmarłych Tych, którzy do nas powrócili
Zbliżał się wieczór. Dzieci były koszmarnie zmęczone. Ja także opadałem powoli z sił. Mój mętlik w głowie stawał się nieznośny. To było trochę jak sen, ale sny nigdy nie są aż tak realne, bo w końcu zawsze się budzimy. Tutaj każda pobudka potwierdza jedno – to się dzieje naprawdę. Ja i te dzieci. Sami. Teraz jeszcze papuga.
W żywych i kapryśnych rozbłyskach ognia ciało stawało się ruchliwe, ręka to wznosiła się, to opadała jakby praojciec odpychał od siebie napierające niebiosa albo pytał „cóżem Ci uczynił, żeś mnie stworzył", jakby już tuż po pierwszym tchnieniu podejmował sprawę z Bogiem, przeczuwając jak to wszystko się skończy.
Wyłuskiwali się z bielizny, a wraz z nią opadały z nich płyty zbroi, fiszbiny gorsetu, pękały skorupy nieufności, kolczugi wyobrażeń, aż spotkali się w połowie drogi, na ziemi niczyjej, między jej palisadą a jego ostrokołem, nadzy, bezbronni i zadziwieni. Doprowadzili się nawzajem do śmiechu, płaczu i krzyku, otulili i wypełnili się sobą, w sobie się zapomnieli.
Widziałam szkielet mojego samochodu. W powietrzu unosił się czarny śnieg, dziwiłam się w otumanieniu, skąd śnieg w lipcu. Wszędzie wokół, miękko opadały duże czarne płatki… od drzewa odpadły gałęzie, sypały się drobne kamienie i żwir. Zdawało mi się że zamiast głowy na ramionach mam ciężkie akwarium i patrzę na to wszystko przez ścianę wody.
– Normalnie z księżyca spadł! – zbulwersowała się mrówka. – To ty nie wiesz, co się dzieje z gorącą lawą z wulkanu, kiedy się ją ostudzi? Przecież każdy wie, że wtedy zastyga! Mam tego dość. Siadaj i słuchaj uważnie.
Zirytowana mrówka wskazała Frankowi miejsce przy ogromnym stole i zmusiła go, aby usiadł. Była dużo mniejsza niż chłopiec, wyglądała jak mrówcze dziecko, lecz budziła respekt.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl