Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "tam na to tak jozyk a", znaleziono 69

Romowie trochę inaczej myślą o czasie. (...) W języku też to widać, mają jedno słowo na "wczoraj" i "jutro": tajsa. Czas dzieje się zawsze w jakimś miejscu, a człowiek nie przywiązuje się za bardzo do miejsc, gdy nigdzie go nie chcą, prawda?
Marcin dostał z Polski zwyczajną, a może jałowcową (kiełbasę), jego szef, zainteresowany polskim językiem, zapamiętał nazwę produktu prawie dobrze i rzekł: - Kał. basa. Mocz tenora - odpowiedział Marcin. "Autobiografia"
Niby taka światowa jest. Samochody, jeansy, a faceta ma jak my. - westchnęła Janina. - Pamiętam, jak mój mi się kiedyś odwinął, to mu potem odpłaciłam. Stary tydzień bał się podejść, a jadł na zewnątrz ze świniami. A to chucherko? Co toto może zrobić? Potulne jakieś takie i takie niemrawe. Durne. No i ubiera się tak, że szkoda strzępić język.
Wybrałem angielski, bo nigdy nie wiadomo, dokąd człowieka rzuci los. No i ten język jest genialny, skoro najważniejsze angielskie słowo można pokazać jednym wyprostowanym palcem. I wszyscy zrozumieją. A niektórzy w odpowiedzi nawet spuszczą łomot. Na przykład ja.
Sztuka to mój tłumacz. Stoi między mną a ludźmi, przekłada obce słowa i gesty na język, który mogę pojąć. Świat ożywa, twarze i ciągi zdarzeń nabierają sensu, ludzie stają się bardziej dostępni.
Na języku czułam gorzki smak rozczarowania, postanowiłam więc wyrzucić tego palanta z myśli i zrobić coś pożytecznego. Skoro Wes chciał się spotykać tylko na szybki numerek - no dobrze, może i nie był on taki szybki - a potem wracać do siebie, nie widziałam problemu.
Zrozumiałam, że jest we mnie jakaś ukryta ja, którą potrafią wydobyć palce, usta, zęby, język. Warstwa po warstwie i ta ja wyszła z ukrycia, wreszcie się ujawniła, a Sarratore udowodnił, że zna sposób, by powstrzymać ją od ucieczki, od wstydu, że umie ją przytrzymać, jak gdyby była jedyną przyczyną jego czułych ruchów, jego nacisków, raz lekkich, a raz frenetycznych.
- Nie powinny się panie sugerować wyglądem, proszę mi wierzyć, że nieraz widziałem pijanych w czte... - sierżant ugryzł się w język i zamienił "cztery dupy" na coś cenzuralnego - pijanych do nieprzytomności, którzy na pierwszy, a nawet na drugi rzut oka nie kojarzyli się z nadużywanie alkoholu.
Zasnęłaś, a ja nie miałem serca cię budzić. Poza tym jęczałaś moje imię przez sen i być może to nagrałem. Być może. Wpadnę po Ciebie o siódmej. Nie, nie przyjmuję odmowy. Twoja szefowa się zgodziła, chociaż ciężko było ją przekonać, ale chyba wiesz, że dobrze władam językiem.
Jedni kleją okręty z zapałek, inni malują lub rzeźbią sylwetkę... najczęściej swoją własną, a ona będzie dbać o zdrowie i utwierdzać się w przekonaniu, że lekarze nie są jej w życiu do niczego potrzebni. No chyba że wreszcie uda się do psychiatry i zapanuje nad swoim językiem.
Interesującą kwestią zdaje się być fakt, iż w języku włoskim zachowane zostały pewne utarte zwroty językowe związane z wyrazami suocera i nuora występującymi osobno lub w parze, natomiast w języku polskim nie znajdujemy ich odpowiedników. Można rzec, że pod względem frazeologicznym język polski zaniedbał tą wyjątkową parę. Oczywiście, w obu językach istnieje niezliczona ilość dowcipów dotyczących głównie postaci teściowej, jednak widać wyraźnie, że w języku włoskim suocera i nuora mają swoje dobrze określone miejsce. I tak: Andare d’accordo come suocera e nuora – dosłownie: “zgadzać sie jak teściowa i synowa” – znaczenie: być ze sobą w ciągłym konflikcie. W przypadku tego określenia możnaby było zastosować ekwiwalent „żyć z sobą jak pies z kotem” ale takie samo określenie istnieje w języku włoskim: „vivere come cani e gatti” dlatego też lepiej jest tutaj zastosowac dosłowne tłumaczenie wyrażenia włoskiego. Dire a nuora perché suocera intenda – czyli „powiedzieć synowej aby teściowa zrozumiała” – znaczenie: zwracanie się do jednej osoby ale z zamiarem aby jej intencje pojęła druga osoba, czyli ta do której nie zwrócono się bezpośrednio. Essere/stare come suocera e nuora – “żyć jak teściowa z synową” – znaczenie: żyć w ciągłej kłótni i nienawiści. W języku polskim używa się wyrażenia „żyć jak pies z kotem”. Fare la suocera/essere una suocera – „zachowywać się jak teściowa” - Non far tanto la suocera! – “Nie udawaj teściowej, Nie zachowuj się jak teściowa” – znaczenie: to włoskie wyrażenie sugeruje, szczególnie w podanym jako przykład zdaniu wykrzyknikowym, aby adresatka nie zachowywała się w sposób apodyktyczny i autorytarny. (la) lingua di suocera – „język teściowej” – znaczenie: w języku włoskim to płaski, długi herbatnik, czasem pokryty czekoladą. W obu językach natomiast wyrażenie to odnosi się do rośliny o długich, wiecznie zielonych liściach z gatunku sanseweria gwinejska, zwana wężownicą lub właśnie „językiem teściowej”. Roślina ta jest trująca. Lo sciroppo di suocera e nuora – „syrop/mikstura teściowej i synowej”; użycie takiego wyrażenia oznacza w języku włoskim ukazanie koncentracji nienawiści zawartej w trakcie jakiegoś konfliktu czy zaognionej sytuacji.
Po wejściu w związek w języku kobiety przestają się pojawiać słowa: „przyznaję, to moja wina, przepraszam”. Pojawia się za to: „To wszystko TWOJA WINA. Jesteś nieczułym, okrutnym bydlakiem”. Naprawdę uważacie, że wszystko na całym świecie jest, kurwa, naszą winą??? A najgorsze słowa, jakie można usłyszeć, to: „POROZMAWIAJMY O TYM”.
Marcel: Ja panu powiem. Polska to są moje korzenie, których nie chcę odcinać i których nie odcinam. Język, literatura, maniery... Ale odpowiem panu na to pytanie, tak jak niedawno odpowiedział jeden Żyd z Niemiec: "Ja tutaj (chodziło mu o Europę) nie pasuję, ale tutaj należę. A tam (czyli w Izraelu) pasuję, ale nie należę". Pan rozumie?
Podeszłam bliżej. Wisiał ze smętnie zwieszonym łebkiem, a z otwartego dzióbka wystawał sztywny język. Zrobiło mi się go żal. Cóż takiego musiało się wydarzyć, że targnął się na swe nędzne drobiowe życie? - pomyślałam ze współczuciem. - Zaraz! Ale ze mnie idiotka! Przecież kogut nie mógł sam się powiesić!
We wszystkich rozmowach starałem się pozostawać w obszarze pojęć zapożyczonych przez badanych z ich środowiska. Jest to język specyficzny, właściwy wyłącznie dla Anonimowych Alkoholików, osób pozostających w programie terapeutycznym. Ten sposób prowadzenia narracji wydawał mi się jedynym umożliwiającym uchwycenie procesu zmian, a w szczególności zdarzeń i zachowań, które mogły na takie zmiany wskazywać.
Na skraju pola, pod turnią, skryła się wieś z dziesięcioma niezamieszkanymi, rozsypującymi się, zarosłymi mchem kamiennymi domami i stodołami, tu i tam widać porozbijane dachówki, a wśród tej pustki pręży się wyniosły dwupiętrowy dom Jozy Poskoka, jedynego, który został tu z synami, na ojcowiźnie, na ziemi swojego rozproszonego plemienia.
A jak według ciebie powinnam na niego patrzeć? – spytałam wyzywająco, kładąc łokcie na stole. Również się zbliżył i ułożył dłonie tak jak ja. – Jak na zakazany deser, który mama zabroniła ci zjeść przed obiadem. Jak na kogoś, przez kogo brakuje ci tchu, robi się gorąco w podbrzuszu, a uda drżą niecierpliwie. Twój oddech robi się płytki, a ty zapominasz języka w gębie. Powinnaś chcieć być na miejscu tej laski. Marzyć, by to tobie wsuwał język do gardła, a ręce pod sukienkę. I chcieć wyrwać wszystkie kłaki z głowy tej suki.
-Choroby dziesiątkujące świat po prostu co jakiś czas się pojawiają. Ta obecna to żadna nowość.
-Wiem, ale teraz jest jakoś strasznie. Plus ta nazwa... korona-wirus. Jak korona, jak korona cierniowa, jak umierający Jezus...
[...]
-Myślę, że trochę przesadzasz. Poza tym twoje skojarzenia są grą słowną tylko w języku polskim, a ta choroba dotyczy przecież całego świata.
Smak stawał się wyjątkowy. Rozkosz spożywania sprawiała, że pochwyciła rękę Uziela z całych sił, a jej białe i niewinnie wyglądające zęby wdzierały się przez ranę w dłoni, z której język czerpał życiodajną substancję. I bezmiar krwi przepełnił jej ciało. Uziel poczuł, że słabnie, dlatego usiłował zabrać swą dłoń od nienasyconej Rachel.
W wielu pierwotnych społecznościach panowała umowa, że biologia nie determinuje tego, czym jest człowiek. Według licznych tradycyjnych wierzeń wszyscy ludzie są istotami ożywionymi, a płeć nie jest przypisanym raz na zawsze atrybutem. Dziecko jest białą kartą, jak powiedzielibyśmy w naszym oświeceniowym języku, na którym płeć zostanie dopiero zapisana w toku osobistych wyborów i doświadczeń. To społeczność dopasowuje się do drogi dziecka, a nie ono przybiera kształt matrycy nadanej przez grupę.
Dziś wiem, że nie przeczytam, nie posiądę wszystkich książek, że posiadane utracę znowu. I wiem także: mogą one przepaść, ale czyste wersety z nich wyjęte, ich natchnione słowa zostaną, aby spowić tęsknotę na dnie serca, aby tęsknocie, jeśli zechce mówić, dać język cudownych zaklęć, zdolnych ocalić miejsca, czasy i rzeczy na całe życie, a może - na całą wieczność.
Scarlett widocznie uznała, że Klara jest jej matka zastępczą, bo nie odstępowała jej ani na krok. Chodziła za nią do ubikacji, siadała przed kabiną, kiedy Klara brała prysznic, a kiedy jej pani kładła się na kanapie, natychmiast lokowała się jej na brzuchu, mrucząc i liżąc Klarę po dłoniach ostrym jak tarka językiem. Przepędzona, wracała po minucie, zrzucona ponownie - po dwóch. Zero godności.
Ludziom tak łatwo jest wyrażać swoją lekceważącą opinię, podczas gdy nawet nie zagłębiają się w temat. Klepią co im ślina przyniesie na język, a my to przeżywamy, chociaż oni po chwili nawet tego nie pamiętają. Widzą tylko wierzch, okładkę historii, która tak naprawdę jest znacznie grubsza. Ma wiele rozdziałów i stron. Wydajemy osądy często celowo dobierając mocne słowa, by okazać pogardę i wyższość
Oczywiście są też wspaniałe książki, w których nie ma ani kawałka dobrej opowieści. Od czasu do czasu czytaj dla samej opowieści, chłopcze. Nie bądź jak te snoby, które uznają tylko literaturę 'wysokich lotów'. Od czasu do czasu czytaj też coś dla samych słów, dla języka. Nie bądź jak głupole, którzy nigdy tego nie robią. A jeśli uda ci się znaleźć książkę, w której jest i ciekawa historia, i piękny język, traktuj ją jak największy skarb.
Na początku czasów na ziemi żyli ludzie i zwierzęta, człowiek, kiedy zapragnął, mógł się zmienić w zwierzę, a zwierzę w człowieka. Czasem byli ludźmi, a czasem zwierzętami i nie było między nimi różnicy. Wszyscy mówili tym samym językiem. W tamtych czasach słowa były magiczne. Umysł ludzki miał tajemniczą moc. Słowo wypowiedziane przypadkiem mogło spowodować niespodziewane konsekwencje. Nagle nabierało życia i to, co ludzie pragnęli, żeby się stało, naprawdę się działo, wystarczyło tylko wypowiedzieć słowo. Nikt nie może tego wytłumaczyć, ale tak było wcześniej.
To imię bardzo się spodobało dziewczynce i ucieszyła się, że jej siostra tak pięknie się nazywa. Zaraz jednak doszła do wniosku, że imię Alicja jest znacznie ładniejsze od imienia Maja, bo kiedy mówi się "Alicja", ma się takie uczucie, jakby trzymało się na języku coś słodkiego, a kiedy mówi się "Maja", człowiek ma wrażenie, że jego usta rozciągają się niczym żabia mordka. Znacznie przyjemniej mieć imię, które kojarzy się z cukierkiem niż żabą- uznała dziewczynka i humor trochę się jej popsuł.
Kiedy mówimy o czeskim odrodzeniu narodowym, musimy pamiętać, że stawiało ono nie na powstania zbrojne, ale na książki.
Kiedy w XIX wieku ojcowie odrodzeniowcy tworzyli na nowo współczesny język czeski, literatura była ich podstawowym narzędziem. Za niewoli habsburskiej rodzima mowa zwiędła, a przetrwała głównie dzięki wsi. Mieszczaństwo i inteligencja używały przeważnie niemieckiego. Kwestia wolności wewnętrznej zaczęła być w pewnym momencie tożsama z kwestią wykształcenia.
Nie jesteś ani tak niewinna, ani tak pewna siebie, jak udajesz. Możliwe, że masz ostry język, ale ostatecznie tam, w środku, pozostajesz małą, bezbronną dziewczynką. Jesteś jedną z tych dziewczyn, które udają oczytane intelektualistki, a w rzeczywistości chcą, żeby komplementować ich urodę. A poza tym pojęcie „oczytane” odnosi się w większości przypadków – w tym również w twoim – do Harry’ego Pottera, rozdziały od pierwszego do dwudziestego siódmego. Ale to inny temat. (…) W głębi serca chciałabyś mieć kogoś, kto cały dzień prawiłby ci komplementy. Kogoś, kto zbudowałby twoje nieistniejące poczucie wartości, którym mogłabyś się chwalić przed swoimi przyjaciółkami.
- Szkoda - stwierdził. - A miałem nadzieję, że wkrótce mój zarost odzyska normalny wygląd.
- Odzyska swój zwyczajny, niechlujny wygląd - poprawił mistrza Will, nim zdążył ugryźć się w język.
Halt spojrzał nań spode łba.
- Powiedziałbym raczej „osiągnie stan naturalnej obfitości” - poprawił go Halt.
Will przytaknął pospiesznie:
- Oczywiście, oczywiście. To właśnie miałem na myśli, tylko brakowało mi odpowiedniego słowa. Nie wiem, co mi strzeliło do głowy, żeby użyć tak prostackiego określenia.
Dziennikarz powinien być uczciwy wobec czytelnika, wiarygodny, rzetelny i przede wszystkim posługiwać się poprawnym językiem. Tego kandydaci na redaktorów uczą się na studiach i tego ich starsi koledzy powinni wymagać podczas stażu. Ale teraz wydawcy gazet nie widzą sensu wspierania dziennikarzy walczących, ponieważ najmniej im zależy na codziennych czytelnikach. Właścicielom wydawnictw zależy na dużych reklamodawcach. Im większy nakład ma gazeta, tym wyższe są ceny reklam, ogłoszeń i komunikatów. Dlatego prezesi firm wydających gazety wymagają od szefów redakcji, a ci od dziennikarzy informowania czytelników przede wszystkim za pomocą krótkich i prostych zdań, posługiwania się językiem tępaków oraz ilustrowania tekstów zaskakującymi fotografiami. Im więcej wiadomości dotyczy wypadków śmiertelnych, włamań do domów majętnych osób, napadów na samotne kobiety, gwałtów podczas dyskotek, pobić w gimnazjach, kraks na lokalnych drogach, karamboli w śródmieściach, morderstw bez powodu, niepowodzeń nawet mniej ważnych polityków, tym bardziej zadowolony jest wydawca, bo to oznacza poprawę opini o gazecie i nieodchodzenie reklamodawców od tytułu. Traktowane do niedawna jako opiniodawcze i przy tym poważne dzienniki, coraz częściej przyjmują charakter bulwarówek, a nawet brukowców.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl