Avatar @Carmel-by-the-Sea

@Carmel-by-the-Sea

65 obserwujących. 2 obserwowanych.
Kanapowicz od 5 lat. Ostatnio tutaj 12 minut temu.
Napisz wiadomość
Obserwuj
65 obserwujących.
2 obserwowanych.
Kanapowicz od 5 lat. Ostatnio tutaj 12 minut temu.
piątek, 20 września 2024

Księgarnia osobliwości

Jest w Bydgoszczy księgarnia, która istnieje od lat (jako miejsce z książkami, bo oferta i właściciel się zmieniał). Niedawno w mediach (nie tylko społecznościowych) właściciele apelowali o pomoc, by nie upadła. Miało to sens. Jednak …

 

Wczoraj byłem w tej księgarni. Nic nie kupiłem, choć kilka książek wydało się interesująca.

Ponieważ problem stanowiący przyczynę tego wpisu, to po część efekt rozmowy ze sprzedawcą, to przytoczę zbudowane napięcie w dialogu, który rozpocząłem banalnie:

 

- Do widzenia.

- Ale zaraz. A opłata?

 

W tym momencie zauważyłem kartkę na drzwiach wejściowych (wchodząc nie zauważyłem, bo otwierając drzwi księgarń skupiam się na przygodzie z tym, co w środku) o mniej więcej takiej treści:

 

ZWIEDZANIE, JEŚLI NIC  KUPUJESZ, KOSZTUJE 15 ZŁOTYCH.

 

Stojąc w drzwiach kontynuowałem:

 

- Pan żartuje z tym napisem?!

- No nie. A chciał Pan coś kupić, czy tylko pooglądać?

- W zasadzie jedną książkę prawie zdecydowałem się kupić. Teraz jednak widzę, że tu nic już nie kupię nigdy.

 

Nie jest dla mnie kluczowe to, że sprzedawca/właściciel:

 

  • Na wejściu nie odpowiedział na ‘Dzień dobry.’
  • Nie zainteresował się, czy w czymś pomóc.
  • Że w tej rachitycznej księgarni było mniej książek niż sam mam w jednym pokoju.
  • Że leciała głośna muzyka heavymetalowa.
  • Że sklep wydaje się zupełnie pusty i nie walą do niego ludzie drzwiami i oknami.
  • I nawet nie jest istotne, że książki to nieco inny produkt niż ziemniaki.

 

Chodzi o niesmak. Kupuję i czytam książki mniej więcej tak długo, jak trwa zapewne życie tego sprzedawcy. Nigdy nie pomyślałbym, że można tak zdeformować sens istnienia papierowej książki i interakcję z kupującym?!

 

Wiem, że księgarnia prowadzi na FB aktywność promując książki (w świetle powyższego – zaczynam wątpić w czystość idei i rozumienie przez właścicieli zasad czytelnictwa) i szukając wsparcia. Nie ma mnie w tych mediach, więc nie mogę dosadnie zareagować wprost ‘u źródła’.

 

Chwilę później byłem w sąsiedniej księgarni. Na wejściu zapytałem: ‘Czy można kupić bilet?’. Sprzedawczyni powiedziała, że nie prowadzą sprzedaży biletów komunikacji miejskiej. Nie zrozumiała żartu. 😊Wyjaśniłem, że pytałem o bilet wstępu. Pracownica tej księgarni, jak jej opowiedziałem historie, była zdziwiona, wręcz roztrzęsiona. Nie wiedziała o tej kartce w pobliskiej księgarni.

 

Sam być może wrócę do tej ‘okartkowanej’ księgarni i zadam kilka pytań:

 

  • Czy mają zniżki na wycieczki (duża rodzina, szkolne,…)? Co z seniorami?
  • Czy wystawiają faktury?
  • Jak dokonują obiektywnego rozróżnienia: ‘kupujący niezdecydowany na zakup’ od ‘zwiedzający’?

 

Świat jest pełen osobliwości. Dwa wieki temu były salony osobliwości, w których za bilety oglądało się cierpiących akromegalicznie olbrzymów, kobiety z Afryki o wielkich biodrach, karły, rogi jednorożców (de facto zęby narwali), itd. Widać, że sprawdzone metody przyciągnięci uwagi nienaturalnością wciąż się eksploatuje.

#ksiegarnia
× 13
Komentarze
@Vernau
@Vernau · 2 miesiące temu
Niezwykła historia. Zupełny brak zrozumienia biznesu i obsługi klienta. Może właściciel tej księgarni, chciał być dowcipny, ale to nie jest dobry pomysł szukania wsparcia. Podstawowa zasada prowadzenia biznesu. Jeżeli firma przynosi straty, to ją zamykasz, albo masz inny dochodowy biznes, którym wspierasz interes, który przynosi straty. Swoją drogą ciekawe doświadczenie. Coś ostatnio masz intersujące przygody czytelnicze - kiepska książka i teraz ta księgarnia. 😂
Zatem następna lektura powinna być dobra.
× 7
@Carmel-by-the-Sea
@Carmel-by-the-Sea · około 2 miesiące temu
Masz rację.
Prawa rynku są taki jak piszesz.
Mnie zdumiewa warstwa sugerująca niezrozumienie specyfiki biznesu.
Jeśli potraktować to jako żart, to zupełnie przeciwskuteczny (zniechęca potencjalnych klientów). Jeśli to nie żart, to blisko mu klauzulom abuzywnym.
Jeśli tak mielibyśmy traktować rynek (dowolnego typu sprzedaż), to słowo 'handel' traci sens.

A z książkami mam trochę pecha faktycznie. Akurat w tej 'osobliwej' księgarni oglądałem książkę "Nudne słowo na N" i prawie ją kupiłem (mam słabość do zdjęcia z okładki). Miała mi poprawić czytelniczy humor.
Jako pacyfista i przeciwnik hejtu, niechętny społecznościom internetowej nawalanki - spuszczam zasłonę milczenia na taki model 'promocji czytelnictwa'. Jest tyle innych księgarni w których klient jest partnerem do interakcji z papierem,...
× 1
@jatymyoni
@jatymyoni · 2 miesiące temu
Ostatnio odwiedziłam dziwny antykwariat w Gliwicach, chyba najmniejsza jaką widziałam. Gdy weszłam do środka jakieś 40 centymetrów zobaczyłam ścianę książek. Nagle usłyszałam głos z boku, że proszę uważać na schody. Zobaczyłam po prawej stronie trzy wąskie schodki oczywiście otoczone stosami książek. Weszłam, a tam oprócz książek na półkach, piętrzyły się w stosach. Trudno było się nawet obrócić, żeby którejś nie strącić. Nagle usłyszałam znowu głos, a w kącie za regałem mieściło się krzesło (tyle tylko tam się mieściło", na którym siedział sprzedawca. Zapytałam o jakieś autora, ale stwierdziła, że sobie nie przypomina. Znalazłam 2 tom jakieś książki i okazało się, że pierwszego nie potrafi odnaleźć. W sumie wyglądało, że kompletnie nie panuje nad książkami. Kupiłam dwie i w sumie zapłaciłam 23 złote, gdyż więcej nie miałam drobnych. Smutny to widok, gdyż w mieście z uczelnią wyższą istnieje wyłącznie EMPIK, przynajmniej w centrum.
× 6
@Carmel-by-the-Sea
@Carmel-by-the-Sea · około 2 miesiące temu
W księgarniach i antykwariatach pracują różne osoby. Czasem to pech. Ale są wyjątki dość liczne.

Ostatnio byłem w krakowskim naukowym antykwariacie (blisko firmowej PWN). Zaułki, kilka pomieszczeń stosy unikatów. 20 minut stałem przy jednym regale (mat-fiz) i znalazłem kilka interesujących tytułów.
Po tym czasie dopiero zauważyłem, że właściciel siedział cały czas obok za stosem książek. Pogadaliśmy chwilę. Stwierdził, że ze sposobu jaki szukam tytułów uznał, że nie warto mi przeszkadzać. ;)
Więc czasem brak 'pomocy' ze strony sprzedawcy jest dobre, taktowne i świadczy o obustronnym szacunku. :):)
× 1
@jatymyoni
@jatymyoni · około 2 miesiące temu
Nie , to że nie podszedł to mnie nie zdziwiło. Może lepiej, bo w dwójkę mieliśmy problemy z poruszaniem się. Jeszcze tak małego pomieszczenia nie widziałam. Z drugiej strony wyglądało, że sam nie ma pojęcia co znajduje się na półkach.
× 1
@Chassefierre
@Chassefierre · 2 miesiące temu
Proponowałabym, żebyś jednak odpuścił i dał spokój temu biednemu sprzedawcy. Raz, że pewnie nie był właścicielem. Dwa, że w związku z tym pobieranie takiej opłaty to nawet nie jego pomysł. Trzy, że pewnie nie zarabia na tyle, żeby znosić ludzi uprzykrzających mu i tak ciężkie życie.
(A w tym wypadku, wybacz, dla własnej satysfakcji wróciłbyś komuś zepsuć kawałek dnia.)
× 6
@Rudolfina
@Rudolfina · 2 miesiące temu
Może właściciel właśnie się zmienił (tamten co szukał wsparcia upadł) i ten nowy taki ma pomysł na biznes?
Ale zapłaciłeś w końcu czy nie?
× 5
@Carmel-by-the-Sea
@Carmel-by-the-Sea · około 2 miesiące temu
Nie zapłaciłem. Wprost z napisu wynikało, że brak zakupu wymaga opłacenia za sam fakt wejścia. To chyba nietaktowne wobec klientów?
× 1
@Rudolfina
@Rudolfina · około 2 miesiące temu
No chyba, że się potraktuje księgarnię jak, na przykład, muzeum, wtedy taki bilet będzie zrozumiały. Nie wiem, czy już w niedalekiej przyszłości nam to nie grozi 😉
× 1
@Carmel-by-the-Sea
@Carmel-by-the-Sea · około 2 miesiące temu
Może faktycznie tam wyczuli nowe trendy i chcą być prekursorami - 'księgarnia muzeum'
× 1
@Rudolfina
@Rudolfina · około 2 miesiące temu


@AnnaKatarzyna
@AnnaKatarzyna · 2 miesiące temu
Aż się wierzyć nie chce.
Choć, nie... dzisiaj to już chyba niewiele może człowieka zdziwić.
× 5
@Vemona
@Vemona · około 2 miesiące temu
Mogę powiedzieć tylko, że zbieram szczękę z podłogi. Nigdy w życiu nie zetknęłam się z podobnym podejściem, żeby ktoś w sklepie (jakimkolwiek) pobierał opłatę za wejście, jeżeli niczego się nie kupi. Był kiedyś w Warszawie ogromny antykwariat - Pałac Starej Książki - wiele pokoi na kilku poziomach, w których można było zabłądzić, spędzić mnóstwo czasu, usiąść w fotelu, żeby przeglądać kolejne tomy, zaprzyjaźnić się z pałacowymi psami, fakt, że niestety został zlikwidowany - ale nie wynikało to z niewłaściwego podejścia właścicieli do potencjalnych nabywców.
Nie wydaje mi się, żeby ten sposób na biznes miał jakąś przyszłość.
× 2
@Carmel-by-the-Sea
@Carmel-by-the-Sea · około 2 miesiące temu
Masz rację. EMPiK kiedyś promował też takie przesiadywanie - pufu, kanapy.
W zasadzie ta 'osobliwa księgarnia' mogłaby liczyć na moje zrozumienie, gdyby wczesniej walczyła (w sposób jawny i dostrzegalny) ze zjawiskiem niszczenia książek przez czytających. Wtedy, jako ostateczność, taka kartka miałaby edukacyjny sens (nie niszcz mienia cudzego). Jednak tu chodzi o widmo upadku. A taką akcją promocyjną nic się dobrego nie wskóra.
× 1